Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2015, 00:18   #15
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Okolice Aklenhof, Reikland
5 Pflugzeit, 2526 K.I
Południe

Na widok zbliżającego się okrętu, piraci w pośpiechu opuścili Błękitną Mierzeję, po drodze plądrując wszystko co wpadło im w ręce. Gunter osobiście nadzorował ewakuację, nie omieszkując przy tym obrzucić swych towarzyszy kilkoma barwnymi epitetami. Po zejściu pod pokład spotkał Szramę i Kuchtę, którzy wciąż użerali się o kilka kawałków złota połyskujących na palcach tłustego kupca - była to jedna z dość powszechnych w pirackim życiu sytuacji, która w każdych innych, nieco bardziej dogodnych okolicznościach, skończyłaby się śmiercią jednego z nich, ale tym razem awanturnicy bez słowa sprzeciwu podzielili się skarbami zostawiając oficera nawigacyjnego samego z wielką, okutą żelazem skrzynią, której znakiem rozpoznawczym była czerwona dłoń odciśnięta na jej wieku. To ona była głównym celem łupieżczej wyprawy Korsarzy, tym samym przynosząc zgubę jej poprzednim właścicielom.

Gunter opuścił kupiecki okręt, trzymając w dłoniach szczelnie zamknięty kufer, który pomimo swych dość znacznych gabarytów był zdumiewająco lekki i sprawiał wrażenie pustego od wewnątrz. Kapitan Dashauer osobiście odebrał znalezisko oficera, po czym ruszył w stronę swoich kwater, po drodze przekazując bosmanowi dalsze rozkazy.
Na Błękitnej Mierzei pozostał już tylko długobrody pirat, który do ostatniej chwili przeglądał zgromadzone w ładowni zapasy. Po wyjściu na pokład, obładowany zrabowanymi skarbami krasnolud wpadł na jeszcze jeden interesujący pomysł...

Pożoga szybko ogarnęła Błękitną Mierzeję po tym jak Bazrak podpalił żaglowe płótno owinięte wokół beczek wypełnionych czarnym prochem. Oddalając się w pośpiechu, rzeczni piraci mieli okazję podziwiać iście widowiskowy pokaz fajerwerków, gdy pokładem kupieckiego okrętu wstrząsnęła seria donośnych eksplozji. Nie minęło kilka krótkich uderzeń serca, a po niegdyś bogato udekorowanym okręcie pozostały już tylko pływające na wodzie strzępy wciąż płonących desek oraz popiół unoszący się na wietrze niczym śnieg.

Słupy ognia i dymu zwykły znaczyć trasę Portowej Nierządnicy, a i tym razem nie mogło być inaczej…


Slumsy Reikerbahn, Altdorf
5 Pflugzeit, 2526 K.I
Wieczór

Powrót do portu zajął Korsarzom zdecydowanie więcej czasu niżby sobie tego życzyli. Dla zmylenia ewentualnego pościgu skręcili w stronę miasta Delberz, płynąc pod prąd płytkiej rzeki, która wpływała do Reiku. Ukryci na moczarach przeczekali kilka długich godzin, by w końcu przed zmierzchem ruszyć w drogę powrotną do Altdorfu.

Stolica Imperium skąpana w blasku zachodzącego słońca była jednym z najpiękniejszych w marynarskim życiu widoków. Sztucznie poszerzona w tym miejscu rzeka była w stanie pomieścić całą flotę Imperium, a i starczyłoby tu miejsca na wiele innych jednostek znajdujących się w prywatnych rękach. Las żagli majestatycznych okrętów wojennych przypominał wszystkim ‘prorokom zagłady’, że Imperium wciąż jest niekwestionowaną siłą w regionie i tylko zjednoczone pod jednym sztandarem armie wrogów ludzkości mogłyby to zmienić, a i tak ich zwycięstwo nie byłoby zagwarantowane, albowiem o potędze tego narodu świadczyła niezłomna wola przetrwania człowieka połączona z technologicznym spadkiem jego długobrodych sojuszników.


Na tle trójmasztowych galeonów uzbrojonych w kilkadziesiąt wielofuntowych armat, Portowa Nierządnica wyglądała jak niegodna uwagi dziurawa tratwa, lecz paradoksalnie to właśnie ona od kilku miesięcy sprawiała flocie najwięcej kłopotów. Wydano nawet listy kaperskie kilku innym znanym w okolicy piratom zgodnie z ideą ‘zwalczania ognia ogniem’, ale na niewiele się to zdało, bo nikt nie przypuszczał, że zniesławiona jednostka kapitana Dashauera znajduje się pod samym nosem Imperatora.

Korsarze bardzo pilnie strzegli swych tajemnic - sami wybierali swych przyszłych załogantów, najczęściej składając im propozycje ‘nie do odrzucenia’ po tym jak zrobili na nich wystarczająco pozytywne wrażenie - choćby w trakcie spektakularnej bójki w karczmie.
Z trzymaniem gęby na kłódkę też nigdy nie było kłopotów. Piracki kodeks był tu ściśle przestrzegany, a wszelkie wybryki mogące zaszkodzić reszcie załogi były szybką drogą do pokazowej egzekucji.

***

Portowa Nierządnica wpłynęła do portu nie napotykając na swej drodze większych trudności. Po dotarciu do doku piraci rozpoczęli rozładunek zrabowanych towarów i podział łupów. Największą działkę otrzymał Bazrak, który podczas walki spisał się na medal zabijając najwięcej wrogów. Wiele krzywych spojrzeń zostało wtedy posłanych w stronę nieczłowieka, ale żaden z korsarzy nie śmiał się odezwać słowem, nie chcąc narazić się na gniew krasnoluda i jego przeklętego garłacza. Drugą pod względem obfitości nagrodę otrzymał Gunter, który jako jedyny zadbał o wykonanie powierzonego im przez Dashauera zadania i osobiście dostarczył oznaczoną symbolem krwistoczerwonej dłoni skrzynię.

Reszta łupów została mniej-więcej równomiernie rozdzielona pomiędzy Korsarzy i choć nie były one zbyt pokaźne to wystarczyły na spędzenie kilku upojnych nocy w lokalnych burdelach, a poza kurtyzanami, rumem i okazjonalnym hazardem większość rzecznych szumowin nie znało bardziej wyrafinowanych rozrywek.


- Dosyć tego jęczenia, szemrane gnidy! - ryknął szyper Rolf w stronę reszty zgromadzonej na pokładzie załogi. - Ruszajcie dupy! Już was tu nie ma!
- Nic więcej nie dostaniecie, leniwe psiesyny! - Kontynuował pomimo niekrytego oburzenia piratów. Jedna złota korona na głowę była dla zaprawionej w bojach załogi dość marnym pocieszeniem. Z początku to krasnolud, który został najhojniej obdarowany złociszami był źródłem chorej zazdrości innych marynarzy, ale bardzo szybko Gunter stał się obiektem gniewnych pomruków po tym jak reszta załogi zrozumiała, że to za jego decyzją musieli tak szybko się zwijać z Błękitnej Mierzei, tym samym nie mając wystarczająco wiele czasu, aby ją dokładnie przeszukać.
- Nawet nie sprawdziłeś co to za okręt, ty tchórzliwa murwo! - Krzyknął jeden z bardziej gorącogłowych piratów i dwóch stojących za nim towarzyszy ostrożnie pokiwało głową w zgodzie z nim. - Jak tylko pojawił się na horyzoncie toś popędził pod pokład by zagarnąć złoto i pochwały dla siebie, a resztę żeś wysłał z powrotem na Nierządnicę! Tfu… parszywa gnida!
Czerwony ze złości i nagromadzonego we krwi alkoholu marynarz sięgnął po szablę, groźnie wymachując nią przed twarzą Guntera.
- Słaby z ciebie nawigacyjny, a w dodatku plugawa gnida i oszust! Taaa... najwyższy czas na małą zmianę w kadrach... - z tymi słowami rzucił się w stronę młodego oficera gotów posiekać go na kawałki, lecz Gunter okazał się nadzwyczaj zwinny i w porę odskoczył przed tym dość mało wyrafinowanym atakiem.
Nie było już czasu na negocjacje, nie było też innego wyjścia i trzeba było mieczem bronić swego honoru, który dla pirata znaczył więcej niż złoto. Wszystko wskazywało na to, że tego wieczora jeden z nich pożegna się z życiem.

Szyper Rolf Eisenberg, który obserwował walkę z bezpiecznego dystansu tylko wzruszył ramionami na widok kolejnej krwawej jatki, która rozgorzała na pokładzie Portowej Nierządnicy. Dla niego taki nieoczekiwany zwrot wydarzeń miał same plusy - załoga w ten sposób wyładuje swą złość na człowieku, który mógłby w przyszłości zagrozić jego pozycji, a jeśli ten zginie to problem sam się rozwiąże. Tak czy owak, ich buntowniczy zapał zostanie na jakiś czas ostudzony, zaś on sam nie będzie musiał się użerać z wiecznie pijanymi szumowinami.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-04-2016 o 00:03.
Warlock jest offline