Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2015, 13:09   #534
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


Mimo, że obie strony walki się raczej spodziewały to jednak gdy się rzeczywiście zaczęła raczej jednak nie dałoby się tego inaczej opisać niż "nagle". Przynajmniej tak to wygladąło oczyma Morrisona.

Szedł na czele swoich ludzi z pomką wycelowaną i gotową do oddania strzału. To właśnie gdy spotkali swoich oponentów obie strony otworzyły do siebie ogień prawie w tym samym momencie. Andy nie wiedział czy drużyna kolejarskich ochroniarzy jakoś się zdradziła podczas tych wzajemnych podchodów czy ta laska była tak szybka w każdym razie jej strzał padł chyba pierwszy. Zaraz potem przemówiła broń samego Andy'ego i reszty bezpośrednio zainteresowanych w tą ołowiową wymianę argumentów.

Andy zdążył odczuć te charakterystyczny ucisk na żoładek gdy człowiek spodziewa się oberwać. Poczuł go mimo, że pocisk tylko go drasnął. Sam zrewanżował się dziewczynie szybkim strzałem ze swojej strzelby. Na tak krótkim dystansie wciąż skumulowana wiązka śrucin trafiła ją w środek sylwetki czyli w brzuch. Taki dobór broni do odegłości i celu był morderczo efektywny i dziewczynę zgięło jak scyzoryk gdy malutkie śruciny wytraciły swoją prędkość w jej trzewiach oddając całkowiecie energię wystrzału i przy okazji szatkując jej wnętrzności. Andy nie był fanem bicia kobiet cczy słabszych ale skoro ktoś sięgał po broń i celował do niego to sam się pozbawiał tego sejwa.

Drugi strzał był o wiele trudniejszy. Było ich trzech bo laskę można było raczej wyłączyć już z aktywnej walki przynajmniej chwilowo. Ale szef wciąż stał i zasłaniał się zakładnikiem. Andy postanowił zaryzykować i oddał strzał który okazał się definitywnie roztrzygający sprawę. Pocisk z jego przedwojennej chińskiej podróby amerykańskiej strzelby praktycznie rozbryzgał mu czaszkę i jej zawartość po całym pomieszczeniu. Jeszcze zanim bezwładne ciało upadło na podłogę obrócił z powrotem lufę ku rannej kobiecie leżącej na podłodzę.

- Żadnych głupich numerów bo cię rozwalę! White, zabezpiecz zakładnika, Taylor, osłaniaj nas! - krzyknął do swoich partnerów. Skupiony na lasce nie mógł filować ani zająć się zakładnikiem czy też na resztę pomieszczenia. Co prawda miało to być dwóch ostatnich porywaczy ale różnie to w życiu bywało.

Gdy White zniknął na korytarzy z odzyskanym zakładnikiem Andy dał znać by go osłaniał. Sam zaś zajął się rozbrojeniem kobiety. Przeszukal ją i odebrał jej broń. W tym czasie ustawiał się tak by drugi ochroniaż miał cały czas czysty strzał jakby jednak kobieta okazała się nierozsądna. Odetchnął z ulgą dopiero gdy uznał, że nie ma już przy sobie żadnej broni. Teraz zastanawiał się co dalej. Ogólnie chciał ją zabrać. Ale postrzał jaki jej sprawił i to w brzuch zdziebko to utrudniał. Teraz jak było już po wszystkim było mu trochę głupio ale wiedział, że była klasyczna sytuacja, że albo on ją abo ona jego.

- Posłuchaj. Ja jestem Andy Morrison i jestem ochroniarzem pociągu jaki chcieliście obrobić. Zabierzemy cię teraz do srodka. Jesteś naszym jeńcem. Mamy już dwóch waszych ludzi jako jeńców. Odetnę ci teraz rękawy i zrobię z nich opatrunek. W pociągu ktoś się tobą lepiej zajmie. Nie próbuj żadnych numerów bo mój kumpel cię rozwali. - wskazał na stojącego z wymierzoną w nią bronią Taylor'a. O rękawie powiedział bo musiał wyjąć swój nóż a przy takiej sytuacji laska mogła go głupio zrozumieć i spróbować zrobić coś niepotrzebnego. Gdby jednak próbowała to na taką odległość nóż był równie skóteczny jak taylorowa broń.

- Jak się nazywasz? - spytał odcinając już nożem pierwszy z rękawów. Własnych było mu szkoda. Z pierwszego zamierzał zrobić gałgan który miał powstrzymać krwawienie. Z drugiego szarfę czy taśmę dzięki któremu trzymało się to na miejscu. Wyciągnął też jej pasek i postanowił zaryzykować i spętać jej ręce z przodu by mogła sobie przytrzymywać opatrunek. Liczył, że ze spętaną, ciężko ranną w brzuch i robrojoną kobietą dwóch uzbrojonych facetów się poradzi. Ponadto ich przewaga była na tyle duża by powstrzymać ją zawczasu od jakichś głupot.

Gdy skończył dał znać Taylorowi, żeby sprawdził ciało szefa. - Sprawdź, może ma jakieś dokumenty, listy, mapy, klucze czy coś na podobę co te wszystkie ważniaki noszą przy sobie by być kimś ważnym. - pierwszy raz od początku walki pozwolił sobie na uśmiech i coś jakby żarcik. Zakładał, że oczywiste fanty jak broń, prochy, leki czy ammo Taylor zgarnie bez żadnych ceregieli.

W drodze powrotnej ich grupka powoli rozrastała się gdy zgarniali kolejnych członków ekipy i byłych zakładników. Więc gdy dotarli do składu reprezentowali całkiem pokaźną gromadkę. Tempo marszu było nieśpieszne by ranni mogli nadążyć. Andy każdego napotkanego pytał czy wszystko gra czy wyglada jakby wszystko grało.

Gdy natrafił na Sloana pomachał mu ręką i wyszczerzył się radośnie. Jeszcze walczył by zachować kontrolę nad sobą ale pobitewny stres koniecznie chciał znaleźć ujście więc było to trudne.

- Szefie... Zakładnicy zostali odbici. Choć niekoniecznie są cali. Porywacze przestali stawiać zorganizowany opór. Tu mam jeszcze jednego jeńca. Jest ranna, trzeba ją opatrzyć. Ja proponuje jeszcze na wszelki wypadek obejrzeć jeszcze raz teren, zabrać naszych poległych, sprawdzić czy czegoś nie przegapiliśmy... A! Tam jest bryka, sprawna bo chcieli nią odjechać. Myślę, że jak się da fajnie byłoby ją zabrać na pokład. Zabrałbym ze sobą trzech ludzi. Myślę, że z pół godziny powinno wystarczyć o ile nie natrafimy na coś niespodziewanego. To jak szefie? - zdał raport z akcjo kierownikowi pociągu. Do tego dopiero teraz po akcji zebrali się wszyscy razem w jednym miejscu to można było ocenić jak oberwali podczas akcji. Wcześniej podcas chaotycznej walki w budynkach gdzie często dochodziło wręcz do pojedynków lub walk izolowanych grupek było to praktycznie niemożliwe. Jakby się Sloan zgodził zamierzał zabrać trzech, sprawnych ochotników. Do przeszukania terenu by to wystarczyło, na pojedynczego bandytę również a jednocześnie przy skladzie też zostawała spora grupa rezerwowa która mogła bronić pociągu lub przyjść im z odsieczą.
 
Pipboy79 jest offline