Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2015, 23:20   #3
Blodwyn
 
Reputacja: 1 Blodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwu
Yhaunn, 1372 RD niecały miesiąc przed przygodą.

Awilumę ściągnęły do miasta bardzo interesujące plotki. W miejskiej bibliotece został wystawiony niezwykle rzadki tom poświęcony szkole przywołań. Tom ów jeśli wierzyć plotce należy do prywatnych zbiorów arcyczarodziejki Simbul. Była to okazja której nie mogła przepuścić, nawet jeśli ludzie wyolbrzymiali znaczenie tomu.
W bibliotece panował znacznie mniejszy tłok niż mogłaby przypuszczać. Najwyraźniej niewielu potrafiło docenić prawdziwie cenne dzieła. Nie mniej jej uwagę przykuł człowiek który podobnie jak i ona starał się dotrzeć możliwie jak najwczesniej do magicznego tomu.

Karnax przybył do Yhaunn właściwie przypadkiem, Cienista Dolina go zawiodła. Nie zrealizował planu jaki sobie postawił, nic więc w tym rejonie go już nie trzymało. Ciągle miał w pamięci nie przyjemne wydarzenia jakich doświadczył w Almraiven i Calimporcie i trochę obawiał się konsorcjum Rundeen. Może nie potrzebnie, ale wolał mieć pewność. Zdecydował wyruszyć wzdłuż złotego szlaku, mając nadzieję, że północ Fearunu okaże się bezpieczniejsza i ciekawsza. Gdy znalazł się w mieście usłyszał o wyjątkowym wydarzeniu. Tutejsza biblioteka miała wystawić bezcenny grimuar Simbul, do tego poświęcony jego specjalizacji szkole magii przywołań. Nie mógł sobie tego darować, wyruszył tam natychmiast. Budynek okazał się zwyczajny, nie wyróżniał się niczym a spodziewał się wręcz pałacu mając na uwadze skarb jaki w nim się teraz znajduję. Szczęśliwe okazało się że nie było też tłumu. Pasowało mu to, mniej zainteresowanych księgą, więcej czasu dla niego na jej wertowanie.
Chociaż ktoś przeszkodził mu w skupieniu się na tajemniczym tomie, wyjątkowo atrakcyjna kobieta która najwyraźniej przybyła tu w tym samym celu co on.


Kobieta ubrana była skąpo ale elegancko, to co szczególnie rzucało się w oczy to jej wzrost i niezwykła bladość. Skórę miała wręcz białą. Uśmiechała się przyjaźnie… może nawet trochę zbyt przyjaźnie.
- Widzę, że nie tylko mnie przyciągają tajemnice innych planów. - Kiedy mówiła zdawało się jakby jej głos zmieniał się w płynny aksamit, ciepły a jednocześnie słodki jak miód.
- Słusznie zgaduję?


Mężczyzna uśmiechnął się, nie mógł zrobić inaczej. Piękna kobieta na którą od razu zwrócił uwagę, najwyraźniej zauważyła też jego. Jej uroda była fascynująca, ale w jakiś sposób nienaturalna. Blade oblicze, wyzywający strój. Byłby gotów pomyśleć wampirzyca ale to raczej nie było możliwe.
Spojrzał w jej oczy.
-Witaj Pani, masz całkowitą rację. Pozwól że się przedstawię- krótka pauza, może wahanie w jego głosie- Karnax czarodziej.

Zaśmiała się serdecznie, podobało jej się to wyzwanie w jego spojrzeniu. Nie bez znaczenia był też fakt iż praktykował sztukę. Może nawet jej specjalność?
- Miło mi cie poznać czarodzieju Karnaxie. Wnoszę, że tobie również nie udało się jeszcze zajrzeć do księgi Simbul, może więc pójdziemy razem? Zawsze uważałam, ze milej jest badać tajemnice wieloświata z towarzyszem o błyskotliwym umyśle.

Jakaż ona uwodzicielska pomyślał i gdzieś jakiś cichy głos kazał mu uważać, że coś tu może być nie tak ale ten głos był tylko szeptem…
-Pani schlebiasz mi, zaszczytem będzie dotrzymać Ci towarzystwa i zgłębiać sekrety światów z Tobą. Wybacz jednak, czy byłabyś na tyle łaskawa by zdradzić swe imię?

Nie wiedzieć kiedy znalazła się tuż obok niego, zupełnie jakby przestrzeń pomiędzy nimi dla niej nie istniała. Pogładziła go wierzchem dłoni po policzku i wyszeptała do ucha.
- Awiluma, mam na imię Awiluma. - Poczuł na karku jej ciepły oddech. Czym jak czym ale wampirem nie była na pewno.

Teraz go zaskoczyła. Spłonął rumieńcem. Uczy się kontrolować obce byty z innych planów a ta kobieta wprawiła go w zakłopotanie. Byle nie wyjść na zniewieściałego pomyślał.
-Piękne imię dla pięknej kobiety-głos lekko mu zadrżał, oczy szybko zlustrowały sylwetkę Awilumy- W takim razie chodźmy. Pozwolisz Pani Awilumo? – gestem służył lewym ramieniem.

Przyjęła jego pomoc nader chętnie.
Ruszyli do głównej czytelni gdzie na podwyzszeniu spoczywał cenny wolumin. Awiluma nie spieszyła się za nadto, pozwalając by to Karnax jako pierwszy zajrzał do grimuaru.

Pozwala mu zajrzeć pierwszemu. Zabawne, jak miał się skupić na badaniu sekretów tomiszcza mając do podziwianie skąpo ukryte wdzięki Awilumy. Mógł to być też test, kobiety to wszakże takie dziwne stworzenia… Delikatnie z szacunkiem sięgnie po księgę. Otworzył na pierwszej stronie. W oczy raziło dokładne wręcz piękne pismo. Smoczy język. Imię autora dziwne, niezrozumiałe. Gdyby spróbować je wypowiedzieć na głos można by sobie połamać język. Następna strona a raczej strony, spis treści. Bogata tematyka skupiona zgodnie z plotką na tematyce magii przywołań. Podział na działy, teleportacja i przyzywanie. Bestiariusz sił niebios. Spis diabłów i demonów i wskazówki na temat ich pętania. Żywiołaki, ich budowa a także zastosowania. Wyjątkowe składniki i ich wpływ. Niezbadane wymiary – nienazwane stworzenia. A to ledwo na temat przyzwań… O tak, księga była wiele warta. Biały kruk! Mogła go wciągnąć na długie dni, jeśli nie tygodnie. Zrazu jednak opamiętał się, nim lektura miała by go pochłonąć na dobre. Nie był sam, zwrócił uwagę na towarzyszkę. Gestem pokazał by ona też ją przejrzała.


Blodwyn szedł spokojnym krokiem przez miasto, starał się nie wychylać za bardzo dla tego założył długą szate z głębokim kapturem, zamiast topora wziął tylko sztylet do pchnięć. Kierował się w strone biblioteki. Jego celem jest dowiedzenie się jak najwięcej o demonie który zniszczył jego dom. Dowiedział się o tym miejscu od pewnego czarownika którego spotkał w tawernie kilkadziesiąt staj od miasta. Wyszedł zza zakrętu i zobaczył budynek biblioteki. Zapytał się bibliotekarza o kiążkę o demonach, ten patrząc na niego spode łba wskazał mu palcem pulpit przed którym stały dwie osoby, dziwna kobieta i jakiś człowieczek. Blodwyn stanął kawałek od nich i czekał, nie ufał nikomu ale wiedział że musi pomóc mu ktoś mądrzejszy od niego.

Zastanawiało Awilume co też mógł robić w bibliotece pół-ork. Mało tego, że pół-ork to najwyraźniej zadeklarowany zwolennik cieżkiego okaleczania ciał… cudzych. Trochę ja to niepokoiło, czyżby ochrona aby przypadkiem nie pożyczyli sobie kilku stron?
- Z tego co widzę Karnaxie, ksiega nie zawiera zbyt wiele szczegółów które można wykorzystać praktycznie. Za to do jest wspaniała pożywką do rozważań teoretycznych.
Przez chwilę badała tekst po czym wskazała czarodziejowi interesujący ustęp.
- Spójrz proszę tutaj, gdyby udało się komuś utrzymać ten wzór w umyśle przez dłuższy czas mógłby znacznie swobodniej przemieszczać się między planami.

- Pani Awilumo całkowicie się zgadzam. Śmiem twierdzić że było by wręcz możliwe by używając tego znaku jako podstawy obmyślić sposób teleportacji na danym planie nie wymagający marnowania pamięci na naukę zaklęcia, coś jakby naturalna zdolność… ale może za daleko wychodzę w rozważaniach… przyznam skromnie ze pracuję nad czymś takim tylko dotyczącym przyzywania istot i ten symbol mógłby mieć zastosowanie… oj, będę miał nad czym rozmyślać, przez kilka następnych dni, jeśli nie tygodni. Warto było tu przyjść, oj warto! - – Uśmiechnął się w kierunku Awilumy. Musiał mieć minę niczym dziecko, co dostało wymarzoną zabawkę. Dopiero teraz dostrzegł też poł-orka, rzadki i niebywały widok w bibliotece pomyślał.

Blodwyn podszedł pewnym krokiem do pulpitu, skinął głową do obu postaci po czym zajrzał do księgi, udając że czyta wskazując palcem tekst, ruszając nim od lewej do prawej. Warczeć przy tym ze złości i klnąć na samego Siebie w orczym
-A mogłem uczyć się od tamtego czarownika czytać-mruknął.

- Nic straconego. - Awiluma zaśmiała się i szczerze ucieszyła, nie co dzień spotykało się kogoś z barbarzyńskich ras obdarzonego poczuciem humoru. - Los zsyła ci kolejną okazję, masz przed sobą dwoje czarowników, możesz poprosić o lekcje.

Blodwyn odskoczył automatycznie chwytając za sztylet - mówisz w moim języku! - po chwili namysłu schował sztylet - Przepraszam, rzadko ludzie są dla mnie mili. Szukam demona który zniszczył… moją Twierdzę, pomyślałem że wy uczone głowy możecie… - w tym momencie Blodwyn spojrzał na dekolt Awilumy -Eeee… pokazać….Pomóc mi.

Kobieta uśmiechnęła się do barbarzyńcy.
- Zwykle nie mówię w tym narzeczu, tylko dziś. - Połozyła dloń na ramieniu Karnaxa i lekko zasugerowała mu by się odwrócił w stronę Blodwyna. - Masz szczęście, ten czaownik jest ekspertem od przywoływania demonów. - Może i trochę wyolbrzymiała ale czy to ważne?

Zamyślony nad tematyką tomiszcza Karnax dopiero po chwili zrozumiał że oczekuję się jego uwagi. Orkowego nie znał, ale wyglądało na to że cześć rozmowy przebiega we wspólnym. Zlustrował pół orka wzrokiem, oceniając pobieżnie jego możliwości. Mimowolnie zastanawiając się jaki to jest przypadek że tego samego dnia ma się do czynienia z piękną czarodziejką i zarazem orkiem wojownikiem.
-Witaj wojowniku, nazywam się Karnax. Czy dobrze zrozumiałem, szukasz demona?

-Moje imię to Blod’whun or’Roghar. Tak, sześć lat temu jakiś demon zaatakował moją Twierdzę, wybił wszystkich mieszkańców do nogi, zostałem tylko Ja. Tylko dla tego że byłem na szkoleniu w Północnych Krainach. - westchnął - Może spotkamy się w karczmie “Pod rozgrzanym kotletem” jeżeli chcecie mi pomóc - Po czym odwrócił się i wyszedł czym prędzej z biblioteki.

- Blod'whun or'Roghar, postaram się zapamiętać- odpowiedział do wojownika z uśmiechem. - Mówisz demon zaatakował twoją twierdzę, nawet pasuję do demonów, ale nazywanie mnie ekspertem to duża przesada, jeszcze wiele muszę się nauczyć, myślę ze niebawem przyjdę do tej karczmy- powiedział i zaśmiał się lekko słysząc nazwę przybytku. Jednak śmiech szybko urwał, nie chciał przypadkiem urazić tym Blod'whuna.

Tymczasem Awiluma i Karnax badali manuskrypt. Przy okazji zacieśniając znajomość. Jak się okazało oboje zmierzali w mniej więcej podobnym kierunku więc kobieta zaprponowała drogę morską aby zaoszczędzić sobie niewygody i niebezpieczeństw czyhających na trakcie.
Jeszcze tego samego wieczora, jako, że oboje nie wynajęli noclegu, skierowali się do karczmy o której wspominał pół-ork. Wybór był w równe mierze pokierowany ciekawością względem tego niezwykłego wojownika jak i przyczynami praktycznymi. Zwykle w pobliżu wielkiego wojownika z toporem prawie dorównującym mu rozmiarami nie wybuchały awantury, nikt nie chciał oberwać od niego.

Zwrócił się do towarzyszki.
- Moja pani, dziękuje za wcześniejszy komplement, chociaż daleko mu do prawdziwości- uśmiechnął się do Awilumy i przystał na jej propozycję udania się na nocleg do karczmy, chciał też wysłuchać opowieści Blod'whuna. Podróż drogą morską mogła być ciekawa, ale chciał to jeszcze przemyśleć tej nocy.

Karnax i Awiluma weszli do karczmy i zobaczyli grupę ludzi stojącą w półokręgu, a po środku nich Blodwyn i czterech śmiałków którzy próbowali z nim swoich sił. Po kilku chwilach wszyscy leżeli na podłodze i jęczeli z bólu. Blodwyn podszedł do stojącego z boku mężczyzny i wziął od niego mieszek. Obracając się zobaczył Karnaxa i Awilume, uśmiechnął się najszerzej jak potrafił, demonstrując przy tym garnitur niezwykle ostrych kłów.
- Czołem czarodziejowie - zawołał - usiądźcie a ja przyniosę coś do picia - skierował się do innej izby, po chwili wyszedł z gąsiorkiem w ręku. Poszedł do szynku, zamienił kilka słów z szynkarzem wziął odeń trzy kubki i wrócił do jego towarzyszy.
-Napijcie się - dając każdemu pełny kubek jakiejś ziołowej gorzałki - najlepsza jaka może być, orcza gorzałka
- uśmiechnął się serdecznie - zaraz przyjdzie jakaś przekąska.

Zawsze chętna by poznać coś nowego, Awiluma bez wahania sięgnęła po trunek i wychyliła go na raz. Jeśli napój podrażnił jej gardło nie dała tego po sobie poznać.
- Nadspodziewanie dobra, jednak orkowie mają jakiś wkład w kulturę.

Karnax spojrzał na czterech pokonanych. Czasem zazdrościł wojownikom takiej prostej siły. Jak łatwo mogli rozwiązywać problemy.
- Witaj Blod'whun, dziękuje za poczęstunek, rzadko jadam ale skorzystam z oferty - Z pewnym strachem spojrzał w podany mu kubek alkoholu, już zapach mówił wiele o jego silę. Jednak nie mógł pozwolić sobie na ujmę, Awiluma jednym haustem wypiła całe naczynie. Raz się żyje pomyślał. -Wasze zdrowie! - Powiedział i wypił całość. Ledwo wstrzymał kaszel gdy poczuł moc substancji.

- Skoro więc już jesteśmy razem. - Zaczęła Awiluma. - Przy okazji Karnaxie czy byłbyś tak miły i zajął się wynajęciem nam noclegu?

-Nie trzeba, ja już wam wynająłem pokój, jest na poddaszu. O, jedzenie idzie!- wziął tacę od szynkarza i dał mu srebrną monetę - Bo wiecie jak pije to szybko głodnieje. - zaśmiał się gromko półork i polał kolejkę - jak to mówimy w Twierdzy na drugą rączkę.

Nie mieli nic przeciwko, no prawie nic przeciwko następnej kolejce tego specjału. Wojownik zaś rozpoczął swoją opowieść, uzupełniając ją o szczegóły których wcześniej nie miał okazji podać. Słuchali go z zapartym tchem, nie co dzień twój dom niszczy demon. Awiluma poczuła dziwną solidarność z półorkiem, podobnie jak jego, jej dom również został zniszczony przez zawistnych i małostkowych czarowników.

Kilka dni później troje wędrowców połączonych wspólnym celem dotarcia do Telfamm wynajęło miejsca na statku.
 

Ostatnio edytowane przez Blodwyn : 23-01-2015 o 23:29.
Blodwyn jest offline