Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2015, 23:09   #4
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Prolog - część 1

Wieczór był ciepły, morze spokojne a gwiazdy świeciły jasno. Wręcz wymarzone warunki, by oddawać się błogiemu lenistwu na pokładzie. Temu właśnie całym sercem poświęciła się Awiluma. Z pucharem przedniego wina w dłoni i w towarzystwie czarodzieja Karnaxa toczyła dysputę na temat niedawno przeczytanej księgi. A trzeba przyznać, że ów tom był niezwykły, a wiele jego treści wciąż niejasnych. Nawet dla dwojga ekspertów w jego tematyce. Blodwyn siedział obok nich ostrząc topór, ciągnął z gąsiora gorzałkę i wpatrując się tępo to w Awilume to w Karnaxa
- Co oni gadają - pytał sam siebie
- Więc jeśli przywołanie demona odprawić bez kręgu ochronnego, a w jego miejsce nałożyć pieczęcie najwyższej…
Nie zdążyła dokończyć gdyż z bocianiego gniazda rozległ się głośny krzyk.
- Statek na horyzoncie! Zentharimowie!
Karnax był oczarowany rozmową. Od dawna nie było dane mu się cieszyć towarzystwem kogoś, kto jak on fascynował się magią przywołań, a fakt że dyskutantką była kobieta i to bezdyskusyjnie piękna, uważał już za wyjątkowe szczęśliwe zrządzanie losu. Nawet nie dawno poznany ork, popijający przy nich alkohol nie mógł popsuć mu dobrego humoru. Co innego jednak okrzyk jednego z marynarzy. Okręt Zhentarimów? To się mogło skończyć awanturą. Z żalem rozejrzał się za statkiem, który zwiastował koniec spokojnej podróży.
Na samo brzmienie plugawej nazwy Czarnej Sieci Vade dobył miecz i pognał w stronę burty. Wbił wzrok w zbliżającą się jednostkę. Co ciekawe, zdawała się być całkowicie zdana na łaskę morskich prądów i wiatrów. Gdy tylko mogli dojrzeć szczegóły gołym okiem, po pokładzie poniósł się szmer. Czyżby statek padł ofiarą piratów?
- Zdaje się, że jest opustoszały - Vade potwierdził rzecz wszystkim wiadomą.
- To może być pułapka - odezwał się Jagan, który pojawil się obok Vade’a w zasadzie z nikąd.
Wcześniej można było dostrzec niewyoskiego Shou kręcącego się bez celu po pokładzie, lub leżącego w zwojach lin. Jagan nie przepadał za rejsami. Ograniczone pole jakim była powierzchnia statku mu nie przeszkadzało. Bardziej denerwował go brak możliwości ewentualnej ucieczki. Nie znał się na żeglowaniu, nie wiedział więc jakby sobie poradził. Dlatego na wszelki wypadek nie zbliżał się zbytnio do burt, zajmując obserwowaniem i słuchaniem otoczenia.

Znudzony rejsem Blodwyn, wypatrywał kogoś lub coś komu można by było roztrzaskać czaszkę jego nowiusieńkim toporem.

Algow, który właśnie wyszedł spod pokładu, gdy rozległ się okrzyk, z zainteresowaniem podszedł do burty od strony z której zbliżali się do wrogiego statku.
- Jak myślicie będą walczyć, czy uciekną? Zentharimowie raczej nie z tych co uciekają. Będzie walka.
Algow uśmiechnął się pod nosem i poszukał dłonią buzdygana, który miał zatknięty za pas.
- Mości Algowie, tam nikogo nie ma! - tym razem Vade był już tego pewien. Żagle okrętu znajdowały się w nieładzie, a oliniowanie zwisało z masztów niczym świąteczne girlandy. Żadna żywa dusza nie kręciła się na pokładzie, nie wspominając już o nieobsadzonym kole sternika, które leniwie obracało się to w lewo, to w prawo. Trubadur podbiegł do kapitana ich własnego statku w celu zaczerpnięcia informacji. Ten tylko wzruszył ramionami i obwieścił:
- Żaden z moich ludzi nie wejdzie na pokład Zhentarimów! Koniec kropka.
- Ha! Bojączki z was ludzie są! Ja pójdę może komuś będę mógłł wypruć flaki.
- Ja też chętnie sprawdzę co tam się stało- wtrącił Algow- Może w ładowni są jacyś niewolnicy, których należy uwolnić?
- W środku też chyba nikogo niema! - Krzyknęła do swoich towarzyszy Awiluma zaglądając pod pokład statku widmo. Jak i kiedy zdążyła się dostać na pokład pozostawało tajemnicą.
- Koniecznie trzeba to sprawdzić! Nawet jeżeli to handlarze niewolników, może potrzebują pomocy (albo aresztu) - Vade dodał pod nosem. - Opuśćmy szalupę i sprawdźmy to. Przyda się też lina z hakiem, żeby dostać się na pokład!
-[i]Mam linę i mam topór. Chodźmy! -rzekł Blodwyn, nie patrząc na nikogo poszedł do szalupy
- Panowie też się piszę! – krzyknął do reszty. - Mogę się przydać- Karnax ruszył w kierunku organizującej się ekipy ratunkowej.Wstyd było tutaj zostać, szczególnie że Awilumia tak błyskawicznie i odważnie zagregowała. - Zgadzam się poszukajmy, poszukajmy ocalałych
Jagan przez chwilę się wahał. Iść z resztą poszukiwaczy wrażeń do małej szalupy, czy zostać. Może lepiej byłoby podpłynąć bliżej? Zrobić abordaż? Mężczyzna spojrzał na kapitana i wiedział. Nie było szans. Podobnie jak on, załoga statku podejrzewała pułapkę. Shou spojrzał jeszcze raz na szykowaną do opuszczenia łupinę i wzruszył ramionami.
- Niech się dzieje wola nieba… - mruknął podążając za resztą.
Ekipa eksploracyjna usadowiła się w szalupie. Półork i Algow zasiedli do wioseł i po kilkunastu sekundach wiosłowania dobili do burty Zentharimskiego okrętu. Boldwyn zarzucił linę z kotwiczką. Na górze czekała już na nich Awiluma, która co prawda rozejrzała się po pokładzie, lecz nie miała zamiaru sama zapuszczać się w niższe partie statku. Nieopodal niej stał oparty o burtę Jagan wpatrując się w poszycie statku. Tak naprawdę nie interesowało go w jakim stanie jest statek, ale bardzo ciekawiły go możliwości nowo poznanych towarzyszy. Po wspięciu się na pokład nie stwierdzili śladów walki. Było niepokojąco cicho. Ciszę zakłócało tylko poskrzypywanie desek poszycia przy kołysaniu się krypy. Było też coś innego nietypowego na tym okręcie. Wszystko było pokryte jakimś dziwnym nalotem. Ciężko było stwierdzić przyczyny tego stanu rzeczy.Gdy Karnax znalazł się na statku, szybko odczuł panującą tu aurę tajemniczości i strachu. Miał wrażenie, że wydarzyło tu się coś złego -Podejrzana sprawa… – powiedział i schylił się, wydobył sztylet i zeskrobał odrobinę tajemniczego nalotu by się mu lepiej przyjrzeć. Niestety substancja nie była aż tak łatwa w identyfikacji. Po słowach Algowa by zeszli pod pokład wypowiedział kilka słów i wykonał kilka gestów. Zaklęcie magicznego pancerza przez kilka godzin miało go chronić. Ruszył za resztą.
- Dobra schodzę pod pokład- oznajmij Algow.
Dobył swojego buzdygana i rzucił na niego czar światło dzięki czemu rozjarzył się niczym pochodnia. Zszedł pod pokład. Zaglądał do każdej kajuty nie wyłączając kapitańskiej, był w kambuzie i messie. W messie znalazł jedynie zepsute jedzenie. Wygladało na to, że ktoś je porzucił w trakcie przygotowywania posiłku. Jakby kuka oderwało od pracy coś bardzo ważnego i już nie wrócił.
- Tam niczego nie ma- Powiedział po powrocie na pokład- Wszystko wygląda jakby ktoś wyszedł w pośpiechu na chwilę. Nie zajrzeliśmy tylko w jedno miejsce, do ładowni. Być może tam znajdziemy wyjaśnienie?
Wejście do ładowni przykrywała drewniana krata znajdująca się na głównym pokładzie. Po podniesieniu jej z pomocą Blodwyna zeszli do wnętrza. Ładownia była pusta z małym wyjątkiem. Znajdowała się tam zagadkowa kula. Wyglądała jakby była zrobiona z żywego metalu. Jej metaliczna powierzchnia zdawała się być w ciągłym ruchu.
- Ej znalazłem coś!- krzyknął do pozostałych. Miał nadzieję, że zwabi do środka jakiś czarodziei. Artefakt wyglądał zdecydowanie na magiczny.
Im głębiej pod pokład schodzili, tym bardziej Vade powątpiewał w słuszność podjętej decyzji. Miał wrażenie, że stąpa po miejscu zbrodni, zacierając cenne ślady. Było już jednak za późno na odwrót. Kiedy w ślad za towarzyszami dostrzegł artefakt, zaniemówił.
- Cóż to takiego? - wyszeptał, zbliżając się do tajemniczego znaleziska. Miał sporą wiedzę na temat magicznych urządzeń, lecz ten przedmiot nie budził żadnych skojarzeń.
- Może lepiej zostawić to dziwo tak jak leży? - rzucił, jednak bez przekonania.
Karnax początkowo starał trzymać się blisko Awilumy, zakładając że w sytuacji zagrożenie może przydałby by się jej pomoc. Coś jednak poopowiadało mu że ta kobieta nie potrzebuję ochrony. Rozglądając się po statku nie zauważył czegoś szczególnego. Pomijając oczywiście wszędobylski tajemniczy nalot i wrażenie obcości tego miejsca. Krzyk Algowa o jakimś znalezisku zwrócił jego uwagę, natychmiast ruszył w jego kierunku.
-Co znaleźliście? – zapytał zbliżając się do ładowni.
Jagan ruszył razem z pozostałymi na oględziny statku. Sprawa wyglądała podejrzanie, mężczyzna czuł, że coś tu wisi w powietrzu. Coś nienamacalnego, nie do końca złowrogiego, ale na pewno niebezpiecznego. Co mołgło spowodować zniknięcie całej załogi w połowie wykonywania rutynowych zajęć? Mężczyźnie nie umknęły ani na wpół zwinięte liny, ani niedoczyszczone do końca buty w oficerskiej kajucie. Nadgryzione jedzenie, czy pozostawione w nieładzie posłanie. Nie odzywał się jednak pozwalając innym wykazać inicjatywę. Spodziewał się, że ich statek może na nich nie czekać, ale zakładał, że wpakowanie się razem w taką kabałę spowoduje, że obecni magowie wspomogą resztę nie zostawiając ich na pastwę losu.
Było coś w tym opuszczonym statku co nie dawało Awilumie spokoju. Coś co wywoływało wspomnienia, zdawałoby się dawno już pochowane. Jej niepokój nasilał się wraz z każdym krokiem wgłąb pustych pomieszczeń i choć za nic w świecie nie przyznałaby tego głośno, cieszyła się, że zarówno Vade jak i Karnax są w pobliżu.
Wołanie Algowa wyrwało ją ze stanu ponurej kontemplacji nad swoim położeniem.
Blodwyn widząc dziwaczną kulę podszedł do niej i spróbował ja wziąć do ręki, zdziwił się bardzo, gdy jego ręka przeszła przez kulę jak gdyby jej tam nie było. Został tak z miną wskazującą że jego mózg nie potrafi przetworzyć takiej informacji. Po chwili konsternacji powiedział może do siebie, może do reszty
-To jest takie ładne, a ja nie mogę tego mieć. Blod’whun or’Roghar chce to!.
Po chwili jak gdyby się ocknął popatrzył na Awilumie i Karnaxa i zapytał się
-[i]Co to za czary?[/]
-To rzeczywiście ciekawe… Wygląda stabilnie a zachowuję się jak obiekt widmowy, może iluzja? Awilumo co o tym myślisz?- powiedział i rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby spodziewając się ataku ukrytego dotąd zagrożenia.
-Spokojnie Blod’whun or’Roghar, wydaję mi się że ten obiekt nie ucieknie… lepiej jednak zachowaj czujność, nie wiadomo co to... – dodał w kierunku orka.
Awiluma stała nieruchomo, jeszcze bardziej upodabniając się do posagu. Niedobre przeczucia które miała schodząc całkowicie zastąpiło niedowierzanie. W jakiś sposób znała ten przedmiot. Może nie koniecznie dokładnie ten ale idee jakie przyświecały jego twórcom. Idealny kształt i funkcjonalność, estetyzm perfekcyjnej formy, i zabezpieczenia genialne w swej prostocie. To wszystko przywodziło na myśl styl jakiego nie dane jej było oglądać od ponad półtorej milenium.
- Jhaamdath… - Wyszeptały jej usta bez udziału woli.
Karnax spojrzał na Awilume i Blod’whuna. Ich zachowanie trochę go dziwiło. Szczególnie dające się zauważyć zainteresowanie czarodziejki.
-Nie wydaję się wam że dotykanie i fascynacja tym tajemniczym przedmiotem bez żadnego zabezpieczenia czy wcześniejszego zbadania jest trochę ryzykowne? Szczególnie tu, na tym upiornym okręcie? Bo ja to już w Waterdeep się o tym przekona… urwał w połowie słowa, wykonał kilka kroków a jego dłoń sama powędrował w kierunku kuli. Prawię ją dotknęła…- Na Dziewięć Piekieł, coś jest nie tak z tym czymś… Awilume wydaję mi się czy Ty coś wiesz na ten temat? –powiedział cofając się gwałtownie od kuli.
Vade przyglądał się w ciszy. Nie miał pojęcia z czym miał do czynienia, ale to COŚ już wywarło na niego wpływ. Wyciągnął chusteczkę z kieszeni swej marynarki i otarł czoło.
- Zmieniłem zdanie. Uważam, że MUSIMY zabrać ten przedmiot ze sobą. Koniecznie. To wprost nasz obowiązek - zadeklamował. Po czym ruszył w kierunku kuli: - Przepraszam, przepraszam - rzucił, pomagając sobie łokciami. Jak na Vade’a zachowywał się wyjątkowo grubiańsko. Spróbował chwycić kulę, ta jednak przeniknęła przez jego palce.
- Co do…
-- Obstawiam że jakieś paskudne zaklęcie z pogranicza iluzji i zauroczeń, możliwe że ono pierwotnie odwróciło uwagę żeglarzy by potem mogli paść łatwą ofiarą czaromiota… albo zhentarimowie porwali się na coś co ich przerosło... Może spróbować to rozproszyć? Co o tym myślicie?- Karnax spytał się obecnych, chociaż czuł smutek na myśl że ta kula miałby zniknąć.
-co?- popatrzył krzywo na Karnaxa - wy tu czarowujcie ja pójdę na górę-po czym poszedł na pokład
- Ten dweomer doprawdy mnie fascynuje… - mruknął Vade. - Nie jest to chondacka szkoła magii, z pewnością. Zwróćcie uwagę, że kula nie przenika przez pokład. Albo więc lewituje, albo zatrzymuje ją materia nieożywiona. Przydałaby się porządna analiza laboratoryjna…
Jagan obserwował całość z drugiego szeregu. Przezornie stanął daleko od półorka sięgającego po przedmiot, aby po chwili, zobaczywszy, że nic nie eksplodowało, podejść bliżej. Chociaż Shou wychował się w rodzinie kupieckiej, nie znał się specjalnie na kosztownościach, szczególnie na magicznych. Mimo to, czuł chęć dotknięcia przedmiotu. Widział jednak skutki, więc trzymając się dwa kroki z tyłu pozostawał czujny.
Jego czuły słuch, a być może dobry wzrok wyłuskał z pełnych ust czarodziejki jakiś nieznany mu wyraz.
- Na początku myślałem, że to iluzja, ale jeśli obecni tu magowie nie biorą tego pod uwagę, obstawiałbym ten przedmiot jako powód zniknięcia załogi - powiedział w końcu.
Algow widząc nieporadność towarzyszy postanowił zadziałać.
- Co by to nie było nie możemy tego tu zostawić. Trochę ryzykujemy zabierając to coś w końcu to coś oczyściło statek z Zentharimów, ale więcej ryzykujemy pozostawiając to na miejscu. Może paść ofiarą sahuaginów, lub innej złej rasy. Przedmiot musi zostać zbadany. Skoro przerasta to możliwości zgromadzonych tutaj to zabierzemy to do kogoś, kto to zbada.
Kleryk wyjął zza zbroi chusteczkę, która jak przystało na kapłana Lathandera była nieskazitelnie czysta, i trzymając za rogi zagarnął w nią kulę. Wyszedł ze słusznego założenia, że skoro przedmiot nie spadł przed deski kadłuba na dno morskie to nie przenika materii nieożywionej a tylko żywą tkankę. Mając kulę w chusteczce związał jej rogi robiąc w ten sposób wygodne nosidełko.
- Gotowe, zabierajmy się stąd. -Zakomunikował towarzyszom kapłan.
Karnax obserwował Algowa, teraz przynajmniej mógł sądzić że kula to przedmiot. Spojrzał na czarodziejkę
-- Awilume jako jedyna jeszcze nie zabrałaś głosu, a widać że obiekt wzbudził w tobie też silne emocję. Wypowiedz się konfratko. powiedział, po czym poczuł dziwną i niezrozumiała złość na Algowa, bo czemu to właśnie on miał zabrać tajemniczy skarb.
- Nieistotne. - Odrzekła, może trochę zbyt szybko. - Wracajmy, zmitrężyliśmy już dość czasu i to bez pożytku. - Przymknęła na chwilę oczy i wyszeptała słowo rozkazu. Tuż przed nią w powietrzu otworzyła się widmowa smocza paszcza w którą kobieta bez wahania weszła… i zniknęła.
Blodwyn zbiegł na dół i krzyknął
- Szybko, chodźmy ten człek z brodą chce popłynąć bez nas po czym wybiegł na pokład i zszedł do szalupy.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 24-01-2015 o 23:12.
ObywatelGranit jest offline