Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2015, 14:40   #5
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Prolog - część 2


Tymczasem na ich macierzystym statku

Znudzona rejsem Meriel smacznie spała w swojej kajucie. Śniła o starych dobrych czasach, o odległym Zamku Crag, o Purpurowych Smokach i Wojennych Czarodziejach. Nie obudziły jej ani okrzyki majtka ostrzegającego przed zbliżającym się statkiem, ani hałas związany z formowaniem się misji zwiadowczej. Ominęło ją zatem tajemicze znalezisko na zentharimskim okręcie. O jego istnieniu i okolicznościach znalezienia dowiedziała się dopiero kilka dni później z opowieści współtowarzyszy.

Kilka dni później

Wieczorem, kiedy pozostali zdążyli już zasnąć, Awilumę dręczyły myśli, które nie chciały odejść. Nie mogła skupić się na niczym poza artefaktem. Czuła wręcz jak ją wzywał. Była pewna, że jego natura nie jest magiczna. Zresztą to wiedziała od początku. Nie potrafiła tylko dotychczas odgadnąć jego znaczenia.
Przeniosła Kulę do siebie i usiadła w pozycji najlepiej nadającej się do medytacji. Wiedziała już, że artefakt tylko jej pozwala się dotknąć, a to znaczyło, że albo jest zestrojony z jhaamdathczykami albo z osobami obdarzonymi modami psychicznymi.
Trzymając kulę na splecionych dłoniach próbowała zestroić z nią swój umysł.

***

-Aaarhg!! - wrzasnął Blodwyn, obudził się naglę z sennego koszmaru. Bardzo dziwnego. Widział tę kulę, jego dom i demona. Tak. To był demon, który zniszczył jego Twierdzę.
-Wiem już jak wygląda - wyszeptał do siebie - później muszę powiedzieć to Kardaxowi i Awilume po czym poszedł spać dalej.
Karnax nagle zerwał się do pozycji siedzącej. Zacisnął zęby, żeby stłumić jęk. Wokół panowała ciemność i cisza. Przerywana jedynie szumieniem wody. Obudził się w środku nocy, któryś już raz z kolei. Z powodu koszmaru. Koszmaru o tajemniczym mieście skąpanym we mgle. Szedł jego ulicą, wokół stały powykrzywiane kolumny. Na nich zaś wyginały się jakieś tajemnicze kształty. Wydawało mu się ze kiedyś było tu pięknie, teraz jednak wszystko było odpychające. Jakby zgniłe i splugawione. Budził się zawsze pod koniec wędrówki. Gdy zbliżał się do celu, do kuli którą wcześniej znaleźli w okręcie. Miał wrażenie że ona jest centrum tego tajemniczego osnutego mrokiem miasta. Gdy już miał ją dotknąć zdawał się słyszeć jakiś przerażający i niezrozumiały szept przeradzający się w krzyk. Jego krzyk a może kogoś innego..
Po chwili stał i napił się wody, otarł szmatką spocone czoło. Tej nocy odpuści sobie już dalsze spanie.
To było dziwne doświadczenie dla Jagana. Zwykle opanowany do bólu, metodyczny i ścisły umysł od kilku dni zdawał się platać figle. Zaczęło się niewinnie od koszmaru, z którego kilka razy w nocy budził się zlany potem. Najpierw nie był w stanie przypomnieć sobie o co chodziło, jednak z nocy na noc było coraz gorzej. Coraz więcej szczegółów zaczynało trafiać do świadomości i nie były to miłe obrazy. Jego własna rodzina, matka, despotyczny dziadek. Trucizna, choroba, śmierć. Ostrze pokryte zielonkawą substancją, sala tortur. Obrazy migały niezsynchronizowane, nic nie układało się w całość, a mimo wszystko Jagan czuł, że jest w centrum wszystkiego. Ostatniej nocy doszedł obraz jego głowy, zmasakrowanej, zatkniętej na pal, skórę rozszarpaną, pokrytą krwią posadzkę w której za młodu obserwował szpiegów domu.
Gdy więc usłyszał krzyk półorka, sam był wpółprzytomny leżąc na zwojach lin, pod gołym niebem z prawie pustą flaszką. Ruszył się spotykając na schodach Vade’a. Wymienili się spojrzeniami i skierowali do kajuty półorka.
Vade Credo tej nocy snuł się po pokładzie spoglądając na rozgwieżdżone niebo. Chociaż wstydził się tego do przyznać, po prostu bał się zmrużyć oczy. Wizje, które go nawiedziły… zapachy, kształty, odgłosy - wyglądały zbyt realnie jak na sen. W końcu jednak zmęczenie zwyciężyło. Powlókł się pod pokład i wtedy usłyszał potężny wrzask, który mógł należeć tylko do jednego z pasażerów. Podszedł do kajuty półorka i zapukał do drzwi:
- Panie Blodwynie? Wszystko w porządku?

Blodwyn słysząc pukanie wyskoczył z łóżka, wziął sztylet do pchnięć i podszedł do drzwi otwierając je energicznie
-Mhh? - burknął półork widząc Vade -O co chodzi
- Usłyszałem pański krzyk i właściwie nie wiem sam co się wydarzyło. Przepraszam jeśli pana obudziłem. To chyba przez te sny… Proszę wybaczyć takie wynurzenia, ale jestem na skraju wyczerpania
-Wejdzie, mam coś dobrego dla nas - podszedł do stolika, odłożył sztylet i wziął dwa kubki, nalał do nich dziwną zielono-niebieską ciecz. Do jednego troszeczkę a drugi do pełna. Wziął pełen kubek i usiadł na łóżku wskazując Vade’owi na drugi kubek - specjał Orczych Twierdz - powiedział z dumą - Starszyzna mówiła że jest bardzo dobre na duchy które nawiedzają w snach. - po czym wychylił jednym haustem cały kubek.
Vade przyjął trunek z nabożnym szacunkiem: - Myślę, że lekarstwo dla duszy to to, czego potrzebuję teraz najbardziej. Dziękuję - stuknął się kubkiem z półorkiem i spróbował specjału.

Po chwili usłyszeli pukanie do drzwi. Drzwi uchyliły się i Algow wsunął do wnętrza głowę.
- Wam też się to śni, prawda? To pewnikiem przez tę kulę. Póki na snach się to kończy to dobrze. Jakoś przecierpimy. Na stałym lądzie odda się artefakt jakiemuś kolegium magii i po sprawie, chyba że macie inne plany. - popatrzył uważnie na barda. Po półorku nie spodziewał się jakichś głębszych przemyśleń co do znalezionego przedmiotu.
-Wejdź czarodzieju - wstał i polał napoju to trzeciego kubka i podał Algowo - Duchy pokazały mi demona który zniszczył Blodwynowi Dom. Grajek powiedział że to przez tą kulę. Jeżeli ona mi pomóc w znalezieniu demona to ja chce ja. Jak pokonam go mozesz ja zabrac - Powiedział i przeszyły go dreszcze i powiedział innym przyciszonym głosem-[i] Albo i nie[/] Po czym się wzdrygnął.
Kapłan przyjął kubek z podejrzanym płynem i zajrzał ciekawie do środka.
- To aby nie trucizna?- uśmiechnął się do półorka dając do zrozumienia, że żartuje.
- Żadna trucizna - zaśmiał się Vade. - Zaś sny są do prawdy frapujące. Sam nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Podejrzewam, że jakiejś znaczniejsze siły dobijają się do bram naszych umysłów.
-Blodwyn to woj honoru, nie jak wy ludzie. Truć i czarować - splunął - Jak zabić to tylko moją ręką. Twarz w twarz, tak jak należy - troszkę uniusł się Blodwyn, po chwili zreflektował się - To jest najlepsza gorzałka na tym Wielkim Lądzie, starszyzna naucza pędzić każdego kto skończył 4 lata - uśmiechnął się przyjaźnie i nalał sobie kolejnego.

Algow pokiwał głową na tyradę barbarzyńcy.
- Pamiętaj ino by złych bić nie dobrych Blodwynie.- popatrzył jeszcze raz uważnie na trzymany w ręku kubek i zdecydowanym ruchem wychylił zawartość. Zakaszlał gwałtownie i wyraźnie poczerwieniał na twarzy.
- Na Pana Poranka- powiedział przez łzy- Jednak trucizna.
Po chwili jednak doszedł do siebie i popatrzył uważniej na półorka.
- Przyznaj mi się Blodwynie w jakiego boga wierzysz? Taki ogarnięty młodzieniec jak ty powinien w coś wierzyć. Jeśli chcesz chętnie opowiem ci o najpotężniejszym i najlepszym bogu Lathanderze. Obrońcy dobrych, nieprzyjaciela nieumarłych i złych. On jest jak samo słońce co daje życie. Więc jak w co wierzysz?
-Kto to są dobrych i złych ? Powiesz mi których mogę bić ? - zapytał się Kapłana po czym gromko roześmiał się gdy zobaczył jak dusi się po wypiciu gorzałki.
-Ja wierzę tylko w moich Przodków, są jedynymi którzy próbują mi pomóc znaleźć Go. A czy ten Lathandarze powie mi gdzie szukać?
Vade postanowił nie przeszkadzać w rozmowie. Zamiast tego oddał się niewątpliwej przyjemności, jaka płynęłą z orkowego kubka.
Algow pokręcił gwałtownie głową i popatrzył przerażonym wzrokiem na Blodwyna.
- Niemądry Blodwynie. Przodkowie nie pomogą ci gdy umrzesz. Trafisz do królestwa Kelemvora jako dusza i wmurują cię do muru fortecy Pana Nieumarłych. I nie drocz się ze mną, że nie wiesz kto dobry a kto zły. Każdy ma sumienie i na pewno ty też się orientujesz. Pomyśl proszę cię o tym co ci teraz mówię. Jeśli nie będziesz wierzył w żadnego boga nie będę ci w stanie pomóc gdy umrzesz. Mój bóg da mi już niedługo moc przywracania martwych do życia. Jeśli byś chwalebnie zginął ciebie też mógłbym przywrócić z martwych. Z bogami możesz rozmawiać tak jak my rozmawiamy ze sobą. Musisz tylko zrobić coś dzięki czemu zwrócą na ciebie uwagę.
-POTRAFISZ OŻYWIĆ KOGOŚ!? - wrzasnął zaskoczony Blodwyn. - Cała moja Twierdza została wybita do nogi przez demona i orków z innej Twierdzy. Możesz ich orzywić ?
Algow pokręcił głową.
- Jeszcze nie Blodwynie, ale już niedługo tak. Niestety ten proces jest bardzo kosztowny i z pewnością nie dam rady wskrzesić całej twierdzy. Proszę cię pomyśl nad tym co ci mówiłem. To może okazać się ważne.
Bard przytaknął: - Chętne dusze ze skromną pomocą kapłanów, potrafią wrócić do naszego świata, mości Blodwynie. Problem polega na tym, że nie każdy kto zajrzy w zaświaty, zechce powrócić do niedoskonałego padołu.

Zmęczony koszmarem Karnax postanowił udać się na pokład. Nie chciał spać, a nie miał nic ciekawego do roboty. Mógłby co prawda siedzieć i rozwodzić się nad naturą jakiś magicznych problemów wspomagając się swoją księgą zaklęć ale po przerażającym śnie miał dość. Gdy tak powoli ruszył by zaczerpnąć powietrza i popodziwiać gwiazdy usłyszał głośne, trochę nieskładne „POTRAFISZ OŻYWIĆ KOGOŚ!?”. Gdyby nie charakterystyczne orcze brzmienie głosu, pomyślałby że to jakieś halucynacje. Skierował się do kabiny Blod’whuna, cokolwiek tam się działo i tak musiało być ciekawsze od zwiedzania pokładu.
- Blod’whun nawiedza Cię jakiś nekromanta? - powiedział pukając do drzwi z rozbawieniem w głosie.
Kapłan popatrzył na drzwi i się uśmiechnął.
- Wejdź, tłumaczę Blodwynowi zagadnienia teologiczne. Wyobraź sobie, że Blodwyn w nic nie wierzy. Na samą myśl mam ciarki. Ateiści mają ciężkie życie w zaświatach. Przemów mu do rozsądku jeśli potrafisz.
-A jak mam zacząć wierzyć w Niego? - Zapytał nieśmiało Blodwyn.
Trubadur wsłuchiwał się w dalszą dysputę. Przyjemnie było posłuchać kogoś, kto ma świeży umysł i potrafi formułować argumenty teologiczne. On sam nie był w stanie oderwać się od wizji, które go nawiedzały.

Karnax słysząc większą grupę w pokoju wszedł.
- O witajcie panowie, wiedzę że nie tylko ja mam problemy ze snem. Cóż, jeśli taka wola Blod'whun or'Roghara i taką mają tradycję tam skąd pochodzi nie będą mu narzucał innej wizji. Chociaż zgadzam się, ateistę może czekać ciężki los -
Blodwyn wstał wziął kolejny kubek, otworzył szafkę i wyciągnął następny, pełny gąsiorek. Nalał każdemu i zajął swoje miejsce
Karnax przyglądał się z uśmiechem jak pół-ork nalewał trunek. Przecież to istna trucizna pomyślał i uśmiechnął się w duchu.
-Wasze zdrowie panowie! - wypił trunek i rozejrzał się po obecnych w kajucie.
-Skąd ta filozoficzna dysputa na temat wiary jeśli mogę spytać? -
- Pora i nastrój sprzyjają owym rozmowom, panie Karnaxie - odparł Vade.

Drzwi do kajuty barbarzyńcy z hukiem uderzyły o ścianę, kiedy Awiluma otwarła je zirytowana hałasami.
- Widzę, że zabawa trwa w najlepsze. - Wycedziła kąśliwym tonem przez zaciśniete zęby. - Nie żebym narzekała, że nikt mnie nie zaprosił. Ale od pewnego czasu próbuję skupić się na rozwiązaniu zagadki TEGO. - Uniosła kulę przed sobą na wyciągniętej dłoni. - Ale jedyne do czego udało mi się zmusić ten artefakt to… sami zobaczcie.

Przestraszyła go, wpadając tak z zaskoczenia tutaj. Jej blada karnacja, strój i ciemność korytarza za plecami znowu nasunęły mu skojarzenia z wampirzycą.
-Spokojnie pani Awilumo, nie chcieliśmy w niczym przeszkadzać… - Spojrzał z zaciekawieniem na wyciągnięta w ich kierunku kulę, czekając co czarodziejka chce im pokazać.
Znowu naszła go myśl by dotknąć kuli, zabrać ją. Jednak był już trochę do tego przyzwyczajony, szybko odepchnął tą chęć.

Blodwyn w mgnieniu oka dorwał nie wiedząc skąd swój topór, chciał już skoczyć na potencjalnego wroga ale zobaczył Awilume, uśmiechnął się, zauważył kulę i zamarł. Uśmiech mu zrzedł, drgnął oczy mu jak gdyby zapłonęły w gniewie. Na powierzchni kuli zauważył demona z jego snów.
-[i]Patrzcie! To demon z mojego snu, ten który zniszczył moją Twierdzę[/] - jednak nikt inny niż on nie mógł tego zobaczyć ponieważ demon zniknął a zamiast niego pojawił się dziwny napis. Mózg Blodwyna kolejny raz nie był w stanie tego pojąć. Chiał tylko dotknąć kuli, podszedł i spróbować jednak znów jego ręka przeszła przez kulę.
-Nie - powiedział cicho z żalem, obrócił się siadł na łóżko i wychylił kubek.
-[i] To nie na moją głowę, napijesz się Blada Twarz?[/] - zwrócił się do Elanki polewając pełniutki kubek.
- Witamy na naszym zgromadzeniu nawiedzonych, pani! - Vade uśmiechnął się szeroko - Zdaje się, że kula z okrętu Zhentarimów połączyła nas wszystkich kajdanami obłędu. Zdrowie! - trubadur uniósł kubek.

Awiluma zamrugała kilka razy szczerze zaskoczona i przyjrzała się raz jeszcze kuli. Nic, nadal była tam tylko ten sam napis, wirujący i pełzający po powierzchni albo może tuz pod nią.
- Przypatrzcie się uważnie, ten język był starożytny już dwa tysiąclecia temu! - Wskazala im napis. - Chętnie. Dodała po chwili zwracając się do Blodwyna.

-Blod'whun nie chcę cię martwić ale ja widzę tylko jakiś, ja wiem, chyba rzeczywiście napis - Po słowach o bladej twarzy pozwolił się krótko zaśmiać, jednak urwał przywołując się do porządku.
-Awilumo rozumiesz ten tekst? - zapytał z nadzieją w głosie.

Nim odpowiedziała, zwilżyła gardło orkowym specjałem.
- Gdybym rozumiała nie przynosiłabym tu artefaktu tylko tłumaczenie... - Niemożność poznania znaczenia słów wyraźnie ją irytowała. - Nawet magia nie pomaga. Powinnam rozumieć ale zaklęcie nie potrafi przetłumaczyć symboli.
- Znam się co nieco na tłumaczeniu antycznych tekstów… Gdybym miał chwilę na osobności z artefaktem z pewnością wniósł bym coś nowego do sprawy - Vade zauważył na marginesie.
- Nie krepuj się, mój dzielny wojowniku. - Kobieta wykonała gest jakby zamierzała podać Vadeowi kulę.

Karnax nie wiedział co ma dodać, słowa Awilumy o tym że ten niezrozumiały dla niego ciąg znaków ma sporo ponad dwa tysiące lat zaskoczyła go.
-Może spróbujemy w jakimś mieście poszukać rozwiązania. Można by wynająć jakiegoś specjalistę, wstępnie możemy nawet ograniczyć się do przepisania tekstu i pokazania tylko jego. - powiedział i czekał jak zareagują na jego pomysł.
-Mhhh - Blodwyn bardzo mocno myśliał, w nadzieji że wbadnie mu do głowy jakiś dobry pomysł, niestety żaden nie wpadł. -Ja jestem od bitki nie od czarowania, mogę pomoc toporem.
Trubadur nie musiał być zachęcany dwukrotnie: - Gdybyś była tak uprzejma, pani, i przytrzymała kulę na wysokości moich oczu… Tak, już nawet teraz widzę znajome mi zgłoski. Doprawdy starożytny język… Sięgający czasów sprzed Rachuby Dolin. Rzecz jasna nie tak stary jak narzecza Aryvaaandaru, ale jednak - Credo pogrążył się w swoim świecie wersetów, dat i starych jak świat dialektów.

Awiluma westchnęła. - Ja wiem *jaki to język*, nie potrafię go tylko przetłumaczyć. - Wyraźnie uparta kula i jej niechęc do zdradzania swych tajemnic wykańczały biedną niewiastę. - Gdybyś zechciał się więc skupić na tłumaczeniu.
- Ciiii - Vade przytknął palec do warg. Następne długie minuty upłynęły w ciszy. Potem jego twarz rozpromieniała: - Chyba znalazłem klucz do rozwiązania tej zagadki! Zdaje się, że mamy tutaj do czynienia z alfabetem rylcowym, a nie klinowym! Przecież to takie oczywiste! “Apokalipsa może zakończyć wszystko, w tym umysł. Jednak tylko umysł może zakończyć Apokalipsę. “ Cóż to może znaczyć? - zasępił się.
-Właśnie chciałem to powiedzieć - zażartował Blodwyn - Ty też jesteś taka Mądra Głowa - zwrócił się do Awiulmy -Napij się i powiedz nam - polewając kolejke
Vade sączył orkowy trunek, zastanawiając się nad słowami zagadki. - Nie zgłębimy tajemnicy kuli, póki nie poznamy losów załogi statku. Uważam, że jej zaginięcie jest powiązane z właściwościami naszego znaleziska. Obawiam się, że mogą to być niebezpieczne siły.
- Nie sądzę, aby ten napis coś znaczył sam w sobie. Taki pusty frazes bez większego sensu. - A przynajmniej miała nadzieję, że tak jest bo jeżeli nie… - Może to zagadka, test sprawdzający czy posiadacz kuli gotowy jest na zdobycie jej mocy.
- Jak często napis na starożytnym artefakcie nic nie znaczył? - zapytał Jagan, a jego słowa zawisły nad poszukiwaczami niczym złowroga przestroga.
 

Ostatnio edytowane przez Nemroth : 25-01-2015 o 14:43.
Nemroth jest offline