Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2015, 22:02   #8
Blodwyn
 
Reputacja: 1 Blodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwuBlodwyn jest godny podziwu
Prolog, Część Piąta

- Nieźle, choć dość nader oczywiste. Z drugiej strony: ponoć im łatwiejszy plan, tym mniej może wziąć w łeb – stwierdził w myślach, gdy obserwowana przezeń od dłuższego czasu postać zwinnie czmychnęła przez wysokie ogrodzenie domostwa.

Knelier był w trakcie szukania własnego planu, lecz – skoro zdawało się, że ktoś wykonał tę pracę już przed nim – nie zamierzał odrzucać okazji. Zakapturzony jegomość nie był amatorem. Z jednej strony wróżyło to sukces, z drugiej wiązało się z koniecznością niemal pewnej konfrontacji z niebezpiecznym bratem cienia.

Odczekał dłuższą chwilę. Bezszelestnie dopadł do drobnej skazy w murze. Podciągając się milimetr po milimetrze ujrzał go niknącego w cieniu roślinności okalającej zabudowania. Przeskoczył na drugą stronę i – podobnie jak jego poprzednik kilkadziesiąt sekund wcześniej – położył się tuż za niewielkim pagórkiem.

- Gość nie jest laikiem – przyznał w duchu, gdy przed jego oczami wyraźnie jawiła się złożona z naturalnych przeszkód i cieni droga. Musiał doskonale wiedzieć, którędy iść. Planował to już od dłuższego czasu. Chyba, że bywał tu już wcześniej… być może w odmiennym celu i pozornie ciut „uczciwszych” zamiarach. To jednak bez znaczenia. Knelier nie miał zamiaru poprawiać założeń osoby, która ewidentnie znała rozkład posiadłości.

Gdy znalazł się tuż przy oknie od zacienionej, bocznej strony budynku, zauważył coraz mocniej wypełniające pomieszczenie światło. W ułamku sekundy, sam nie był do końca w stanie ocenić skąd, kryjący się w pokoju cień ruszył na spotkanie osoby dzierżącej niewielką lampę.

Niecała sekunda. Mocne uderzenie w potylicę czymś na kształt pałki. Przyczajony na zewnątrz Knelier nie mógł wyjść z podziwu, gdy ujrzał, jak włamywacz chroni lampę przed upadkiem, jednocześnie delikatnie kładąc starszego dozorcę na podłodze. Ujrzał, gdyż nie usłyszał. Ani szmeru.

Nerwowo rzucił okiem w stronę ogrodzenia. Nie był już tak pewien swego pragnienia do krytego przez nich zawiniątka. Nie był już tak pewien swych szans w walce z tak wprawnym bratem cienia. A gdyby tak się do niego dołączyć…?

Widział, jak włamywacz rusza dalej. Odczekawszy chwilę wpełzł więc przez okno do środka. Kierowany instynktem przykleił się ściany w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą krył się jego poprzednik. Zobaczył jego plecy, gdy ów przymierzał się już powoli do skoku przez otwarte okno.

Po drugiej stronie czekała go wolność. Po tej stronie spotkała go jednak tylko szybka śmierć.

Zobaczywszy wypełnioną torbę, Knelier był pewien, że złodziejowi udało się pochwycić zdobycz. Okazja sama wpadła mu w ręce. Nie czekając więc, wprawnie chwycił włamywacza jedną dłonią za gardło, a trzymanym w drugiej ręce sztyletem rozorał mu krtań.

- Nie miej mi tego za złe, nie lubię zgrzytów między znajomymi… - wyszeptał, po czym ułożył niedoszłego złodzieja tuż obok ogłuszonego dozorcy. Chwycił torbę i…

…gdy już chciał skoczyć przez okno, zauważył zbliżające się pospiesznie od zewnątrz światła pochodni. Najmniej dwa, minimum dwóch strażników.

Kotłować zaczęło się również wewnątrz. Podniesione głosy, brutalnie wyraźny dźwięk zbliżających się kroków. To nie miało tak wyglądać. Gdyby miał tylko tych kilka dodatkowych sekund… Nie miał.

Gdy ujrzał pokrytą cieniem postać stającą w drzwiach, podniósł wypełnioną torbę w jej kierunku.
- Jeśli nie będziecie lepiej dbać o swoje skarby, zwinie je wam pierwszy lepszy amator. Tak jak i ten tutaj… - wskazał na truchło włamywacza, wokół którego tworzyła się coraz większa kałuża krwi.

- Znajdziecie przy nim również sprzęt, którym ogłuszył waszego niezbyt spostrzegawczego dozorcę– dodał pospiesznie, by uwiarygodnić swą wersję. Nie dysponował podobnym orężem, trudno byłoby mu przypisać tak punktowe uderzenie w potylicę.

- Obserwowałem was od dłuższego czasu. Jestem nieco spłukany, potrzebuję okazji, by wypełnić moją sakiewkę. Wyglądacie na takich, którym złoto obce nie jest. Wyglądacie też na takich, którzy nie mają wielkiego rozeznania z cieniem. Powinniśmy się dogadać.

W drzwiach pojawiło się więcej postaci. Z nimi pojawiło się światło. Ujrzał wreszcie twarz pierwszej osoby stojącej tuż przed nim. W ogarniającej dotychczas pokój ciemności nie sposób było tego wprawnie ocenić… Teraz już widział.

Vade, który nie brał udziału w przyjęciu u Algowa, wyłonił się zza zakrętu. Dostrzegł nieznanego mu mężczyznę, który trzyma w ręku ICH znalezisko. Już miał wzywać straż, gdy nieznajomy zabrał głos. Wedle jego słów, właśnie zapobiegł kradzieży.
- Można wiedzieć skąd w pańskich rękach nasza własność oraz jak brzmi pańska godność? - odezwał się, podejrzliwie zerkając w stronę jego oręża.

- Knelier. W zasadzie nic więcej, choćbym chciał, powiedzieć nie mogę. Gdybym pochodził z jakiegoś rodu, to chętnie przedstawiałbym się dłużej. Nie musiałbym wtedy jednak żyć z cienia – stwierdził starając się zachować przy tym obojętny ton głosu. Ważyło się wiele.

- Macie kilka wyjść. Możecie mnie zabić. To pewnie będzie najprostsze, choć też nie aż tak banalnie proste. Możecie mnie puścić, choć aż tak na tym mi nie zależy…

- Możecie również wziąć pod uwagę, że za moją sprawą owa rzecz została w waszych rękach. W jakimś celu tu przybyliście, przyglądałem wam się od dawna. Jeśli nie daliście rady zapobiec temu dwukrotnemu włamaniu i jeśli nie zorientowaliście się wcześniej, że jestem wciąż krok za wami… To tu pojawia się opcja trzecia, dzięki której będziecie pewni, że unikniecie tego typu sytuacji w przyszłości. A umiem znacznie więcej, niż mogłoby się wam wydawać – nie spuszczał wzroku z rozmówcy, chcąc wychwycić jakiekolwiek zachowanie mogące wskazywać na konieczność szykowania się do walki.

- Rozumiem - odparł Vade i puścił rękojeść miecza. - Czyli sprowadza pana praca?*

- Uniknęlibyśmy takich sytuacji, gdybyśmy wiedzieli, kto wynajął tego tutaj - odezwał się głos nad nimi. Spojrzeli w górę. Na dachu nieopodal kucał Jagan. Młody pół Shou w swoim czarnym stroju idealnie wtapiał się w otoczenie. - Teraz niestety zostaliśmy z martwym włamywaczem i z Tobą, czyli dwoma nieprzewidzainymi problemami - dodał zeskakując. Szybkim i fachowym ruchem przeszukał zwłoki. Nie znalazł nic interesującego, oprócz małego kryształu mieniącego się drobnym wewnętrznym blaskiem.
- To wygląda ciekawie. Ktoś z Was wie co to jest? -

Coś się wydarzyło, coś czego się nie spodziewali. Chwilę napięcia pomiędzy nimi przerwał tajemniczy powiew zimnego powietrza od strony zwłok. Tam gdzie przed chwilą leżały dwa trupy, spoczywało już tylko samotnie ciało dozorcy.
- No to straciliśmy jednego winnego - Jagan spojrzał wymownie na drugiego łotra. W jego ręku niebezpiecznie zalśnił krótki miecz.

Trupy na scenie nie przypadły do gustu Vade’owi. To nigdy nie zwiastowało niczego dobrego. Widząc pojawienie się reszty drużyny postanowił wycofać się z rozmowy. Wyjawenienie zbyt wielu informacji mogło być zbyt ryzykowne.*

-Aaaargh! - Ryknął Blodwyn, gdy po zbudzeniu zorientował się że nie ma artefaktu, który powierzyła mu drużyna, a on przecież przysiągł na honor swojej twierdzy - MOJA KULKA!- wyskoczył z komnaty w samej przepasce i pobiegł na zewnątrz. Ujrzawszy pana Po, Vade i Karnaxa skierował się w ich stronę i wtedy go zobaczył -Złodziej! - Blodwyn podbiegł do łotrzyka, przycisnął go do ściany i unieruchomił. Wbijając kolano w brzuch, lewą rękę przycisnął łokciem, nadgarstkiem przydusił, a drugą rękę złapał w swoją wielką łapę. Na koniec zdzielił delikwenta z bańki. -GDZIE JEST KULKA KRADZIEJU! - Wrzasnął Blodwyn ledwo co nie wpadając w niekontrolowany szał.

Tymczasem pogrążoną w błogim śnie Meriel wreszcie obudziło to całe zamieszanie i nie była z tego faktu zadowolona. Po pierwsze dlatego, że z zasady nie lubiła, gdy się ją budziło ze snu, po wtóre zaś dlatego, że w owym śnie wyjątkowo urodziwy młodzian właśnie szykował się do rozsznurowywania jej gieziełka. Kobieta wstała z łóżka i rzucając kurwami na prawo i lewo wylazła z pokoju. Kompletnie przy tym zapomniała, że nie zwykła spać w czymś więcej niż owo rozsznurowywane przez młodziana we śnie gieziełko, toteż gdy z radosnym “- Co się tu, do kurwy nędzy, dzieje?” - na ustach dołączyła do współtowarzyszy, mogli oni podziwiać jej wdzięki przez na wpół przeźroczysty materiał.

-Co się tutaj dzieje? Jak to ukradli kulę? Co to ma znaczyć? Kim jest ten złodziej? – Zdecydowanym głosem wypowiedział Karnax, mając nadzieję ze ktoś go uświadomi o sytuacji. W takich chwilach cieszył się, że dzięki mocy pierścienia nie musi przesypać całej nocy i reagować na takie sytuacje. Chociaż sytuacja i tak zaraz przestała go interesować. Wzrokiem badał wdzięki Meriel. Zastanawiał się nad użyciem kuglarstwa by poprawić sobie widok.

Blodwyn słysząc krzyk za plecami, obrócił głowę i zobaczył Meriel, a raczej jej wdzięk,i na których głównie się skupił. Puścił nieprzytomnego złodziejaszka, który padł na ziemię.
-Eeeee….. ukradł kulkę-powiedział półork próbując patrzeć w oczy czarodziejki.
-Panieko Mariel, chyba nie wypada... tak ubranym w towarzystwie… – dodał Karnax po chwili z grzeczności. Chyba już nikt nie interesował się złodziejem.

Dopiero teraz zaklinaczka dostrzegła swój niekompletny strój. Zamiast jednak zarumienić się jak dziewica przed nocą poślubną, wypięła dumnie pierś i podparła się pod boki.
- Nie wypada też budzić ludzi w środku nocy. - zawyrokowała. - Ocipieliście, żeby w środku nocy urządzać rozróbę w domu naszych gospodarzy? - mówiąc to spiorunowała Boldwyna wzorkiem.

Ten właśnie moment, nieświadomie, wybrała Awiluma by wejść do pomieszczenia. Odziana jedynie w ręcznik który mocno przylgnął do mokrego ciała, podobnie zresztą jak i włosy. Najwidoczniej hałasy wyciągnęły kobietę z kąpieli.
- Znowu urządziliście popijawę beze mnie? - A spostrzegłszy nieprzytomnego dodała.
- I co to… znaczy kto to jest?

-Czarownica na mnie zła? - zapytał się Meriel z pełną powagą Blod’whun.

To teraz było za dużo dla niego, Karnax spłonął rumieńcem. Przez chwilę błądził wzrokiem miedzy jedną a drugą atrakcyjną niewiasta po czym zaczął w myślach przypominać sobie jakaś skomplikowaną magiczną formułę. Potem próbował wspomnieć jakieś obleśne monstrum, byle nie zdradzać swojego zainteresowania. Nic to nie dało, dalej lustrował wzrokiem swoje towarzyszki.

- Nie, nie jestem zła, chyba, że pytałeś ją. - Awiluma skinęła głową zaklinaczce.
Zaklinaczka zbyła milczeniem potrzebę bycia w centrum uwagi białowłosej. Miast tego odpowiedziała: - Nie jestem zła, ale jestem pewna, że nasi gospodarze docenią nie urządzanie im awantur w domu.
Blodwyn zrobił jeszcze dziwniejszą mine gdy zobaczył Awilumę. Otrząsnął się, złapał złodzieja za fraki i podniósł go pokazując reszcie.
-Złapałem złodzieja- powiedział zadowolony, spoglądając ukradkiem na piersi Meriel.

- Ty złapałeś? - oburzył się Jagan.
- Ja go czymam- uśmiechnął się półork
- Tak lepiej - odpowiedział łotrzyk chowając miecz do pochwy na plecach.
- Wszystko jedno, kto złapał - stwierdziła Meriel przeklinając w duchu męską potrzebę imponowania otoczeniu. - Zamiast obijać mu na dzień dobry łeb, mogliście się dowiedzieć, kto to i czego chce
Na chwilę Karnax wrócił że świat marzeń do rzeczywistości.
- Dokładnie Pani Meriel ma rację, trzeba go ocucić. Nie był sam, albo co gorsza więcej niż jedna siła wie o kuli i chce ją nam odebrać. – powiedział do reszty.
- To trochę bardziej skomplikowane - odpowiedział Jagan bez krępacji wpatrując się w wypięte piersi Meriel. - włamywaczy było dwóch. Ten którego trzyma Blodwyn zabił tego drugiego, którego ciało rozpłynęło się po śmierci. Jedynie ta plama krwi po nim została. - powiedział wskazując na kałużę krwi u ich stóp. - To i to - tu ponownie pokazał kryształ wydobyty ze zwłok włamywacza.
Meriel podziękowała skinieniem głowy za udzielenie rzeczowych wyjaśnień. Już miała zabrać się do oglądania plamy krwi i dziwnego przedmiotu, jednak kątem oka dostrzgła, co też półork wyprawia.
-Blodwyn wie jak zrobić żeby mówił, nie martwcie się. Dam sobie rade-odpowiedział Meriel. Wziął intruza, przeszukał go zabierając jego broń. Zaciągnął złodzieja do studni aby go ocucić i przesłuchać.
- Stój! - krzyknęła Meriel, obawiając się, że więzień może nie przeżyć Blodwynowych prób cucenia. - Może ja spróbuję?
-Ja się na tym znam Meriel, możesz patrzeć jak to robię - rzucił dumnie Blodwyn.
- Dobrze, będziesz go mógł przesłuchać, ale może nie teraz? Jest środek nocy, obudzimy gospodarzy. To ujma na honorze obudzić tak dobrych gospodarzy jak rodzice Algowa. - Meriel miała cichą nadzieję, że bajki o honorze powstrzymają półorka na jakiś czas.
- Masz rację, trzeba go zakneblować żeby nie krzyczał. Zabiorę go do swojej izby a jutro znajdziemy jakąś milutką celę dla niego, i dowiem się wszystkiego. Dla Blodwyna najważniejszy jest honor- Położywszy go na ziemię, poszedł po linę i knebel. Związał mu wszystkie kończyny i zakneblował go. Krytycznie popatrzył na swoje dzieło i rzucił do reszty - Będzie trzeba go pilnować, napije się ktoś? - wyszczerzył kły do towarzyszy.
-Zgadzam się z panią Meriel. Dzisiaj nie ma co robić głośniejszej afery a wątpliwe by ktokolwiek jeszcze tej nocy chciał nas okraść. Lecz na wszelki wypadek proponuję by przy kuli były zawsze przynajmniej dwie osoby.- Dodał Karnax starając się obserwować sytuację a nie wdzięki towarzyszek. -I prawda, dobrze prawisz Blod’whun przynajmniej kolejne dwie osoby do pilnowania łotrzyka- dodał w kierunku półorka.

Tymczasem Awiluma korzystając z okazji, że uwaga wszystkich skupiona jest na złodzieju, zakradła się tuż za Meriel i łapiąc ją za piersi powiedziała:
- Chodź, kąpiel poprawi Ci humor.
- Dzięki, Awilumo, ale widzę, że ty już brałaś kąpiel - odparła zaklinaczka z wdziękiem wywijając się z uścisku kobiecych dłoni.
- Jestem w trakcie… no cóż twoja strata. - Odrzekła kompletnie tracąc zainteresowanie i zniknęła w lekkim rozbłysku światła.
-Czrowniku Karnax, idziesz pij..lnować pierwszą wartę ze mną? - Uśmiechnął się półork.
-Ano idę, trzeba dopić… ekhm... lnować żeby tej nocy już wszystko było już w porządku! - odpowiedział z uśmiechem Karnax.
-Czy ma ktoś jakąś metodę by upewnić się ze łotrzyk się nie wykaraska z lin? Wiecie oni a przynajmniej niektórzy posiadają umijętności by uwolnić się z takich sytuacji. Ocknie się, poczeka na chwilę nieuwagi i myk go nie będzie. To trochę okrutne ale słyszałem że w Thay łamią takim ręce na wszelki wypadek, albo chociaż kciuki… - dodał z lekkim wahaniem w głosie do towarzyszy.
-Dlatego my będziemy siedzieli przy nim, rano znajdziemy cele i porozmawiamy z nim - wyszczerzył kły w okropnym grymasie - Pokaże ci parę sztuczek, może nauczysz się czegoś od Blodwyna - zażartował półork.
-To jest rozwiązanie ale wtedy aż dwie tajemnice czyli kulę i złodzieja pilnują tylko dwie osoby. Nie żebym wątpił w Twoje czy moje umiejętności ale trochę to ryzykowne. Może ktoś z obecnych zechce w takim razie dotrzymać nam towarzystwa? - odpowiedział Karnax
Blodwyn spojrzał na Meriel - Pije? zapytał się Blodwyn, parskając ze śmiechu.
- Dzięki, ale ja wracam do spania - mówiąc to odwróciła się na pięcie i ruszyła do swojego łóżka. Pokaz kobiecych wdzięków należało uznać, za zakończony.
- Ekhm - wtrącił się Vade, do tej pory pozostający cicho z boku. - Nie sądzicie, że wypadałoby rozwiązać zagadkę tajemniczego włamywacza i chociażby przesłuchać jegomościa, który ujął go ratując nasz skarb? Swoją drogą, potraktowanie go w ten sposób było lekkomyślne. Wygląda na kogoś… obytego w tutejszym półświatku. My zaś prędzej czy później będziemy podejrzewać takowych informacji. W połączeniu z kontaktami mości Jagana mogłyby okazać się bardzo przydatne
Blodwyn go przecież przesłucha...z KarnaxemSpojrzał na czarodzieja i wyszczerzył kły-Zaufaj mi na mój honor, wszystkiego się dowiemy..
Meriel zatrzymała się w pół drogi słysząc wyraźne oznaki naiwności szlachcica.
- Zauważ, Vade, że równie dobrze, to nie on mógł zabić złodzieja ratując nas, lecz zostać złapanym na gorącym uczynku, po tym jak zabił kogoś, kto mu się starał przeszkodzić. Tego, czy mówi prawdę, czy kłamie, nie da się rozsądzić tak o. Uwierzyć mu na ładne oczy byłoby głupotą.
-Zgadzam się znowu z Panienką Meriel i Blod’whunem. Dzisiaj dajmy spokój już z robieniem większego zamieszania w domu naszego gospodarza. Poczekajmy do rana. Za to jestem ciekawy tego co dokładnie zaszło Vade? Byłeś pierwszy na miejscu, co z drugim ciałem, co się z nim stało? No i proponuję, dołącz do nas, razem będziemy go pilnować tej nocy. - powiedział Karnax kierując swoje słowa głównie do barda.
- Dostrzegłem go pochylającego się nad ciałem nie znanej mi osoby. Miał w ręku naszą kulę - ostatnią słowa wypowiedział ciszej. - Przestrzegł mnie żebyśmy lepiej strzegli swojego dobytku, po krótce się przedstawił, po czym doszło do zamieszenia. Lekko niefortunnego moim zdaniem. - teraz bard zwrócił się do Blodwyna: - Akceptuję pański temperament, mości Blodwynie. Cieszę się, że wykazał się pan równie dużą gorliwością w odzyskiwaniu naszej zguby. Chodzi mi tylko o zachowanie pewnego rodzaju dyskrecji, bo jak wiemy - w tym mieście wieści szybko się rozchodzą.
-Grajku, jutro płyniemy stąd. Nas nie ma, plotki są. A kogo obchodzi skisłe mleko? Chodź z nami, napijemy się. Jak się obudzi to przesłuchamy i zrobimy co będziemy musieli. Proste - powiedział do Vade po czym obrócił się do Karnaxa i zawołał -Idziesz ? - po czym poszedł po złodzieja i przerzucił go przez ramię.

Widząc, że towarzystwoprzystało na jej propozycję i zabiera się do pij..lnowania, Meriel postanowiła wrócić w kojące objęcia Selune. Miała cichą nadzieję, że urodziwy młodzian z jej snu powróci i dokończy swe dzieło.

-Jasne że idę, jeśli Panie Vade nie jesteś zaiteresowany wartą wraz z nami proponuję Blod’whun żebyśmy zahaczyli Awilume. Może ona się skusi na nocne czuwanie z nami. No i kieruję teraz swoje słowa do wszystkich obecnych, zachowajmy wzmożoną czujność. Ktoś albo coś wie o naszym tajemniczym przedmiocie- wziął przykład z Vada i też ściszył tu głos- i może chcieć to jeszcze odzyskać.- dodał czarodziej i ruszył wraz z półorkiem.
Blodwyn bezwiednie wyszczerzył swoje kły-Taaak, mogli byśmy zapytać się pani Awi czy nie chciała by z nami popilnować jego mać gamratka. - Rozmażony Blodwyn wrócił do rzeczywistościi-A niech jakieś ścierwo spróbuje dotknąć mojej kuleczki, to łeb przy samej dupie odrąbie.- dodał na odchodne, podrzucił złodzieja i ruszył.

Vade również ruszył z towarzyszami. Po drodze przyglądał się bacznie ujętemu “złodziejowi” (który de facto uratowało ich przed stratą Kuli). - Wybaczcie, że nie stawiłem się wcześniej. Miałem jednak pilną sprawę do załatwienia w mieście, która po prostu nie mogła ścierpieć ani chwili zwłoki. Liczę na to, że nie ominęło mnie nic ciekawego, a jeżeli tak, nalegam na wyczerpującą opowieść! - bard uśmiechnął się, pragnąc rozładować nieco atmosferę. - Ozłociłbym także za odrobinę wina i kompana do wypitki, o ile późna pora nie jest dla waszmościów przeszkodą.
Jagan, który czuł się nieco pominięty w dyskusji, zręcznie schował znaleziony kryształ i już miał się oddalić, w swoją stronę, gdy usłyszał Vade’a
- Dobrym winem nie pogardzę - powiedział podchodząc do barda. - Właściciel ma tutaj całkiem niezłą piwniczkę. Na pewno nie pogniewa się, jeśli skorzystamy z jednej pośledniejszej butelki. -
- Doskonale! - Vade uśmiechnął się. Rzeczywiście, obecność “złodzieja” sprawiła, że nie dostrzegł egzotycznie wyglądającego towarzysza. - Swoją drogą, trzeba przyznać, że tutejsi kupcy żyją jak prawdziwi Panowie! Ba! Niejeden magnat z Marsember czy Suzail życzyłby sobie takich pałaców! Jestem pod wrażeniem.
- Niektórzy mają własne armie, szpiegów i zabójców. Thesk to w gruncie rzeczy zbitek państw miast rządzonych przez najzamożniejszych. Niektórzy żyją faktycznie zgodnie z swoim tytułem jak książęta. Plus jest taki, że jak masz dużo brzdęku w skarbcu możesz legalnie rządzić jakimś miasteczkiem, czy drogą. - pół-Shou przemilczał, że do takiego kupca zgłoszą się albo Mistrzowie Cienia, albo yakuza spod znaku Siedmiu Złotych Mieczy.
-Nie Panowie, jak chodzi o trunek proponuję chociażby spytać się służby. Nie nadużywajmy gościnności naszego gospodarza. -dodał po chwili rozmowy towarzyszy- Pozwolicie że na chwilę się oddalę? Zaproponuję Pani Awilumie by do nas dołączyła.- powiedział i ruszył w kierunku komnat bladej czarodziejki. Chociaż nie, wyłapał strzępek rozmowy w której Awiluma wspominała coś o kąpieli. W takim razie, sprawdzi też łaźnie.
Jagan wzruszył jedynie ramionami. - Możemy spytać -

O tej porze w łaźni nie było już nikogo poza nią. Co niekoniecznie nastrajało ją pozytywnie, samotna kąpiel jet nudna. Z nostalgią wspominała czasy kiedy we Wrotach Zachodu korzystała z łaźni z innymi dziewczynami. Niestety Meriel chyba nie lubiła takich zabaw, cóż za strata… z jej ciałem… z jej urodą...
Zanurzyła się pozwalający by jej włosy utworzyły biały obłok na powierzchni wody.

Karnax po krótkim spacerze był przy łaźniach, grzecznie i nie nachalnie zapukał do drzwi.
-Pani Awilumo? Jest Pani tam? Tak się składa że będziemy pilnować tej nocy niedoszłego rabusia i naszego skarbu. Może była by Pani zainteresowana dotrzymać nam towarzystwa? Bardzo cenimy, a szczególnie ja sobie cenię konwersację z Panią.- powiedział czekając przy drzwiach i mając nadzieje że nie pomylił się zakładając że czarodziejka się tutaj znajduję.

- Z przyjemnoscią. - Odrzekła wstając. Woda strumyczkami ściekała po jej nagim ciele, lecz kobieta nie wygladała na ani trochę speszoną.
- Za chwilę będę gotowa. - Przymknęła na chwilę oczy i nagle rozpromieniła się jakby wpadł jej do głowy bardzo interesujący pomysł. Podeszła bliżej do czaodzieja i złapała jego dłoń. - Może najpiew pójdziemy do mnie, żebym się ubrała czy też mam wam towarzyszyć tak jak jestem teraz?

Karnaxa widać było to po nim speszyło… Rzadko dane było mu tak bezpośrednio podziwiać urodziwe niewiasty.
- J-j-ja to nie miałbym nic przeciwko, znaczy jak Pani sobie życzy! Służę uprzejmie - Odrzekł nieskładnie nie mogąc skupić wzroku na jej twarzy. Po tym jak ujęła jego dłoń zrobiło mu się gorąco a twarz spłonęła rumieńcem. Świat przez chwilę spowiła srebrna mgła a już w następnej chwili łaźnia zmieniła się w pokój Awilumy.
- Zaczekaj chwilę zaraz będę gotowa. - Wypowiedziała kilka słów i wilgoć zaczęła parować z jej włosów, później również jej skóra została osuszona za pomocą magii. Widząc spojrzenie mężczyzny zrezygnowała z proszenia go o pomoc, zbyt dobrze bawił się patrząc na jej wdzięki, a ona postanowiła dać mu niewielki pokaz kiedy się ubierała.
- Możemy iść. - Uśmiechnęła się słodko do Karnaxa. - Wskażesz mi drogę?
Karnax podziwiał bo nie dało się tego inaczej określić. On podziwiał piękno tej kobiety. Hipnotyzowała go a on jej na to pozwalał. Był taki moment że chciał zareagować, podejść do niej i ukarać za kuszenie go. Było łóżko, była odpowiednia atmosfera i był czas na to. Nikt by im do rana nie przeszkodził. Jednak za długo się wahał.
-Oczywiście Moja Pani, zaszczyt to dla mnie- odpowiedział starając się by jego głos brzmiał pewnie. Po krótkiej chwili ruszyli do reszty towarzyszy...

Tymczasem w innej części domostwa

-...i ja wtedy go, jeb po bani i padł nieprzytomny. Mięsa było dużo i fajną skórę miałem z tego misia. Nie naruszona bo ostrza nie użyłem.- Blodwyn opowiadał towarzyszom historie z jego życia, popijając gorzałkę.
- Odnalazłbyś się w Królewskim Lesie, albo w Dolinach, mości Blodwynie - nie wspominając o Północy. Z tamtejszego zwierza futro jest lśniące i przyjemne w dotyku. Tylko niedźwiedzie dwakroć większe i wredniejsze niż na wschodnim wybrzeżu. Swoją drogą, ciekaw jestem, gdzie też zapodział się pan Karnax.
Blodwyn prychnął -Pewnie w Awilumie… Znaczy z Awilumą Zaśmiał się Blodwyn- Wiesz, ja wychowałem się na Północy. W Dolinach byłem parę razy. Sześć lat chodziłem po kontynencie tu i tam i próbowałem znaleźć Demona. - Oczy Półorka zabłysły - Kiedyś go znajdę skurwiela i zatłukę.
- Bystryś półorku. Oprócz ostrego topora, widzę, żę masz również ostry język - powiedział Jagan wznosząc kubek do toastu
- Demona? - Vade uniósł brew. - To doprawdy godny przeciwnik. Obawiam się tylko, czy stanąłby do otwartego boju.
Znajdę sposób i pomszczę całą moją Twierdzę, choćby Bogowie stanęli przede mną- Blodwyn obejrzał się, czy nie ma w pobliżu Kapłana, wiedząc że skończyło to by się godzinnym monologiem, którego i tak w większości by nie zrozumiał.
Obecni w pokoju po chwili rozmowy usłyszeli już znajomy głos Karnaxa i pukanie do drzwi.
-Panowie możemy wejść?- Ktoś po krótkiej chwili potwierdził no i weszli, łotrzyk spał, towarzysze pili a spokojna już noc nie ubłaganie zbliżała się ku końcowi...


Kiedy popijawa i rozmowy o niewątpliwej urody wdziękach Meriel dobiegły końca, do świtu została raptem godzina, czas było się zbierać. Jako że ogłuszony więzień i niedoszły złodziej nie odzyskał przytomności, nie było innego wyjścia jak zabrać go ze sobą na statek i tam porządnie przesłuchać. Dodatkową ku temu przesłanką był fakt, że ich tajemnicza kula najwyraźniej uznała złodziejaszka za świetnego kompana, bowiem nie zamierzała się z nim rozstać. Kiedy bowiem wybierali się na spotkanie z imć Cromwellem i Blodwyn chciał zabrać ze sobą ich znalezisko, jednak pozostawić złodzieja zamkniętego w loszku posiadłości państwa de Brewil. Kula nie pozwoliła mu przekroczyć progu ich domostwa. Zmartwiony półork próbował wielokrotnie lecz za każdym razem efekt był ten sam. Sugestia Meriel, aby zostawić kulę w posiadłości spowodowała napad “szału”, w którym Blodwyn oświadczył, że woli już zabrać ze sobą cały dom niż spuścić artefakt z oczu. Zabrał się przy tym do dzieła zaczynając od wywleczenia ich więźnia, o dziwo tym razem kula pozwoliła im ruszyć bez problemu. Nagle wszyscy zdali sobie sprawę, że od teraz będą skazani na tego chłystka czy tego chcą czy nie i muszą się z tym pogodzić.
 

Ostatnio edytowane przez Blodwyn : 25-01-2015 o 22:16.
Blodwyn jest offline