Ivar Hasso
Już w progu ciemną twarz Ivara rozjaśnił szeroki uśmiech.
Cóż za szczęśliwy traf przygnał go tu ?
(Po prawdzie to nie traf a opat, a by rzec prawdę nadmiar religijnego zapału Hasso spowodował iż znalazł się tu i teraz).
Iluż wokół niewierzących?
Ileż potencjalnych dusz, które można pozyskać dla... nawet nie ważąc się w myślach wymienić imienia .#. Ivar z szacunkiem dotknął dwoma palcami czoła.Tu jednak zmarszczył nieco brwi. Czy jednak .#. (znów dotknął czoła) nie postawił mu zbyt trudnego zadania ?
Zaraz jednak skarcił się w duchu za brak wiary w .#. (nie zapomniał o znaku na cześć .#.)
Odrzucił szerokim gestem ubłocony płaszcz wzniósł oczy ku powale i zaczął ekstatycznym tonem :
-
Bracia... - potoczył okiem po siedzących po czym dorzucił spiesznie -
i siostro moja... Kto z was gotów jest porzucić swe dotychczasowe życie i wstąpić na ścieżkę prowadzącą ku chwale ?
Założył że na to pytanie może paść tylko jedna odpowiedz, a skoro tak to po cóż było marnować czas na oczekiwanie na nią ?
-
A wszystko to w imię... - (palce do czoła) i tu nieco zawahał się.
Jak owym niewierzącym przekazać imię .#. skoro nawet on nie jest godzien go jeszcze poznać ???
-
A wszystko to uczynicie w imię tego - znów to wahanie przeklął się w duchu i (dwa palce do czoła) dokończył -
którego imię powiem wam potem.- wybrnął w swym mniemaniu szczęśliwie z opałów.