Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2015, 18:11   #22
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Czym jest miasto, jeśli nie ludem?

- William Shakespeare,
"Koriolan"



Lato 2518 roku K.I., przedpołudnie

Weissdrachen, karczemna stajnia

Iście, jakie by samo Weissdrachen nie było, lud w miasteczku owym pomieszkujący wiele do życzenia pozostawiał. Ci kury trują, ci coś jeszcze innego robią... strach pomyśleć, cóż jeszcze wyprawia się w tej przeklętej osadzie. A na dodatek, pół wsi się przez stajnię ową przeklętą przewija. No jak nie umór - to sraczka. Defetyzm i ponury nastrój schwyciły Yorriego w swe kleszcze, szczęściem jednak, nie na długo. To Edmund przybył, w posiłek ciepły, michę i łyżkę uzbrojony. Chwała mu za to. Iście, w modlitwie wieczornej do Valayi wspomni imię jego. Swój chłop. Mimo, że wygnany śluzodzierżca. Ale przecie gorzej być mogło. Po szlakach imperialnych włóczą się sodomici, mutanci i insze bezbożniki plugawe. Każda chwila sprawiała, że bardziej zadowolony był z nowych kompanów. nawet jak po kislevsku gadają...

Niedługo gwarzyli sobie, bo i gdy zaczynali nieledwie, do stajni wparował gość kolejny, przeklęty przez bogów i ludzi stajenny. Bogów Rdestobrody przeklął siarczyście pod nosem. I pod nosem kajać się zrazu zaczął, wybacz pani Valayo, jam nie chciał. Wyrwało mi się. Pani Valaya wie, że się wyrywa często mi.

Zabębnił palcami o nogawice, podrapał szwy, włosy z czoła odgarnął i zerknął na Edmunda.

- My wczoraj pijani, ja mu pomogę, schowaj ciało. - rzucił półgębkiem Edmund jak najciszej tylko potrafił.

Rdestobrdy skinął głową i wstał, przeciągnął się i ku drabinie zbliżył się, jednocześnie starając się zasłonić Josta.

- Witam, cny panie. - przywołał na twarz uśmiech. - Bogów chwalę. Ach, racz wybaczyć pan niezapowiedzianą wizytę i obecność naszą tu, ale powody mieliśmy rozliczne i poważne, one to sprowadziły nas do stajenki i na pięterko owo. Kolega mój - wskazał Edmunda paluchem, który w tej chwili ziewnął dość teatralnie. - wyjaśni to pewnikiem najlepiej, z dozą humoru i dystansem ku sobie samemu. I zrozumiale nieco bardziej.

- Nie uwierzy Pan nam zapewne, ale spiliśmy się wczoraj Jakubowy piwem. Nie wiedziałem, że mam tyle wspólnego z tutaj obecnym krasnoludem i zachciałem pokazać mu zwierzęta jakich pewnie na żywo nie widział. Aby to Pan widział jak on świnie zobaczył to by Panu spodnie przez głowę ze śmiechu spadły. - ryknął śmiechem Edmund. - Ale nie o tym teraz mowa, bardzo chętnie Panu pomogę oporządzić te zwierzęta. Kuce ma Pan conajmi przepiękne. - Edmund począł podchodzić do drabiny. - Zrzucę trochę siana dla kasztanki. - uśmiechnął się szczerze do stajennego.

- A ja - mruknął Yorri. - poleżę trochę jeszcze, bom więcej od towarzysza wypił i pewnikiem też pomóc zejdę. - mrugnął do Edmunda.

- Eeee... - zatrzymał się zdziwiony na drabinie. - Mowy nie ma. - pokręcił głową i posapał na płytkim dechu. - Pospać chceta, to śpijta w karczmie, bo ja robotę mam pilną - perorował. - Koni nie tykajta proszę, sianem mnie tu też nie rzacajta. - zszedł niespiesznie i popatrzył do góry. - Złaźta gibcoki.

Yorri zerwał z ramion płaszcz i wyciągnął Josta spod siana. Pelerynę zarzucił na na głowę i plecy “trupa” i zarzucił go sobie na ramię.

- Kolegę - stęknął - ze sobą weźmiemy. Nieprzytomny, spił się, więc nie przestawi się, raczy pan wybaczyć mu to…

- Nigdy więcej z wami nie pije. - wtrącił radośnie Edmund i rzucił się do pomocy przy ściąganiu Jostowego ciała.

Herr Kichner roześmiał się jak czkający jąkała i pociągnął na koniec czerwonym nosem jak knur.

- Wy tak od rana? - żachnął się retorycznie. - Słabej bani pan kolega. - popatrzył na bezwałdne ciało Josta.

Odsunął się, żeby mogli zejść i przejść. Nie zatrzymywał i nie zwracał większej uwagi.



Z miasteczka wydostali się przez dziurawą palisadę, w północnej muru części. Edmund jął tworzyć prowizoryczne nosze, zaś Yorri zbadał ciało Josta. Rozpiął koszulę, nogi obejrzał... nic nie ma. Ale z drugiej strony nie był medykiem.

- Gówno tam. - mruknął do Edmunda. - Nie jestem medykusem. Nic tu nie widzę, w paszczy nie ma nic, gałki chyba w porządku.
 
Fyrskar jest offline