Blitz pozwolił reszcie uciec.
- Niezadzierajciewięcej zorkamihuraganu!! - zagrzmiał na odchodne. Niech idą i opowiadają co spotkało ich ziomków, niech Orkowie Huraganu znów zagoszczą na ustach innych! Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, a on chciał rozpętać prawdziwy huragan. Można zacząć i od wkurwienia kilku podrzędnych watażków. Być może jest ostatnim ze swojego rodzaju, więc jak już jego lud ma do końca zejść z tego świata, to niech będzie to zejście z klasą!
Po upewnieniu się że jego towarzyszce nic nie jest, podjechał do wieśniaków:
- Gdziejestżarcie? Dawaćświniaka!! - rzucił jak gdyby nic się tu nie stało – Niejestem odżadnego Rifalfa. Jestem BLITZ, ORK HURAGANU. Szukam moichwspółplemieńców. Widzieliście tu któregoś z nas?– na twarzy orka widać było grymas, nie jest przyzwyczajony by mówić tak wolno, a chciał by go zrozumieli - Albochociaż smoka? Onezawsze wiedzą coijak. Przypomniał sobie te ogromne bestie. Niektóre faktycznie były mądre.
- Zapłatą zaprosiaka jest wyposażenietychotam! Tylkopozbierajcie mojerzutki, otakiejakta – pokazał jedną – Macie jużbroń, następnymrazem walczcie sami. Alboemigrujcie, na południużyjesię całkiemprzyjemnie. Rzuciszwłócznię do wody imaszrybę, owoce rosnąnakażdymdrzewie. Nie piździ takjaktu. Żyćnieumierać! Co was tutrzyma?