Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2015, 23:45   #2
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Val spojrzała przez okno samolotu na śnieżne pustkowia rozciągające się w dole. Lot z Madang trwał zaledwie trzy godziny, a ona przyzwyczajona była do częstych zmian stref czasowych. Jednakże zmiana klimatu z gorącej plaży na rajskiej wyspie, na której jeszcze kilka godzin wcześniej opalała swoje wytrenowane ciało, była zdecydowanie mało przyjemna. Jeśli miała wybór wolała operacje w bardziej umiarkowanych lub wręcz ciepłych klimatach, jak choćby ostatnia misja w Mogadiszu. Spowita śniegiem i skuta lodem Syberia nie zachęcała do spacerów.
Czasami jednak decydowała się na przyjecie zlecenia odbiegającego od jej standardów. Przyczyny mogły być różne: Pieniądze, klient, ciekawość. Tym razem nie była pewna co do końca nią kierowało, poza faktem że zobowiązała się już wcześniej do wzięcia kolejnego zlecenia Miracle.

Do tego zaprosiła do grupy Witalija. Od wyjazdu dwa lata temu z Amsterdamu nie widzieli się ani razu. Oczywiście kontakt mailowy między nimi trwał cały czas z mniejszą lub większą częstotliwością, jednak nie spotkali się nawet przelotnie ani razu.
Kobieta oderwała wzrok od śnieżnego krajobrazu i oparła głowę o miękką poduszkę. To co pisał jej o swojej ostatniej misji przeważyło w decyzji. Choć oczywiście fakt, że doskonale znał rosyjski i w postsowieckich klimatach czuł się jak ryba w wodzie, był także mocnym argumentem przemawiającym za jego uczestnictwem w tej wyprawie.
Nienawidziła tego poczucia straty, gdy w trakcie misji umierał towarzysz, a jeśli jednocześnie był wieloletnim przyjacielem, ból był jeszcze większy. Mimo to jakoś nigdy nie potrafiła zachować dystansu. Petro, któremu muzułmański gówniarz z wypranym mózgiem strzeli prosto w głowę, był poczciwym wielkoludem. Powinien dokonać żywota ze starości u boku kochającej żony, a nie ginąć w tak bezsensowny sposób. Pamiętała doskonale jak w Kurdystanie, po kilku solidnych porcjach okowity, która Val wypalała trzewia, podrzucał ja do góry na kilka metrów i łapał w ostatniej chwili. Zaśmiewali się przy tym do łez. Tamtejszy alkohol wyjątkowo dziwnie działała na jej instynkty samozachowawcze.

Uśmiechnęła się smutno i w wyobraźni wzniosła toast za Petra i wszystkich innych, których już nigdy nie spotka na najemniczych ścieżkach. Zapaliły się światła informujące o zbliżaniu się do lotniska i konieczności zapięcia pasów. Automatycznie wykonała polecenie. Kolejna misja zbliżała się wraz z ziemią. Lekkie uczucie podniecenia, na myśl o nowej wyprawie, być może częściowo dawało odpowiedź na jej pytanie, dlaczego wzięła te robotę.

Zdobycie ciepłych ubrań na południowym Pacyfiku praktycznie graniczyło z cudem. Valerie musiała więc zadowolić się lekkim wełnianym swetrem i jeansami. Nie było to idealne ubranie na tutejsze temperatury, najemniczka miała jednak nadzieję, że będzie trochę czasu by uzupełnić zapasy ciepłych ubrań w którymś z okolicznych sklepów.
Na lotnisko w Nowosybirsku dotarła jako pierwsza. Oczekujący na nich przedstawiciel Miracle poinformował ją o tym fakcie, więc od razu udała się do ciepłego baru, by wzmocnić się solidną porcją gorącej herbaty. Tam postanowiła poczekać na resztę.

***


Wysłuchała uważnie tego co miał do powiedzenia Sato i uważnie przyjrzała się mapie.
- Najłatwiejsza wydaje się droga po zamarzniętym jeziorze. Z drugiej strony tam najłatwiej byłoby nas namierzyć. Pewnie większość transportów odbywa się właśnie tą drogą. Od południa droga wydaje się bardziej górzysta. Trudniejsza do przejścia, ale jest krótsza niż te od wschodu i zachodu. Po za tym na bardziej pofałdowanym terenie łatwiej się ukryć. Proponuje więc podejście do miasta od południa. Czy w dostępnym sprzęcie mamy na wyposażeniu sprzęt do przemieszczania się po śniegu? - Zapytała spoglądając na Azjatę. - Sami możemy się poruszać na nartach, martwi mnie jednak ten wielki sprzęt, który ciągnie za sobą Zoltan. Ta droga to jakieś 45 mil. Takiej drogi nie pokonamy w jeden dzień. Musimy się liczyć przynajmniej dwa dni na dotarcie do miasta. To oznacza nocleg pod gołym niebem przy temperaturze ponad trzydziestu stopni poniżej zera. Rozumiem, że mamy dostęp do czegoś w stylu przenośnego obozu? - Ponownie rzuciła spojrzenie na Sato. - W tej sytuacji nie ma sensu wyznaczać terminu pierwszego ewentualnego spotkania na wcześniej niż za pięć - sześć dni. Miejsce proponuję wybrać jak najbliżej miasta. Skoro musi to być w na linii wyznaczonego okręgu, droga powinna być jak najprostsza do pokonania.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 03-02-2015 o 20:40.
Eleanor jest offline