Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2015, 13:30   #27
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
A więc to, co mnie spotkało, jest konsekwencją niedokończonego rytuału, pomyślał Jost zastanawiając się, co by zrobił osobie, która się tym rytuałem zajęła. No i czy czasem nie wyjść zza muru i nie pokazać się Morrycie. Na razie jednak postanowił pozostawić to w rękach swoich kompanów. Nikt nie wiedział, jakie wrażenie na kapłanie może wywrzeć duch. Słowa to coś całkiem innego. Od słów można przejść do czynów; w drugą stronę - to się może okazać za późno.
Edmund słysząc pytanie kapłana podszedł niezwłocznie do sigmaryckiego nowicjusza i wyszeptał mu kilka słów do ucha, po czym spojrzał w kierunku pól i rolników tam pracujących. Uśmiechnął się do siebie na wspomnienie kukurydzy.
Eryk ciągle patrzył na Morrytę, słuchając jednocześnie Kaninchera. Widać było, że zastanawia się, co może powiedzieć, a co lepiej zachować dla siebie. Gdy Edmund skończył, Sigmaryta położył dłoń na jego ramieniu, niejako uspokajająco, i spojrzał mu w oczy. Jego wcześniejsza postawa odnośnie Morryty była wręcz odwrotna, dlaczego teraz chce się go poradzić? Czyżby stracił już nadzieję i uznał Morrytę za ostatnią, choć być może spróchniałą, deskę ratunku?

- Ten rytuał… domyślamy się, że dotyczy kogoś, kogo znam. Efekty są niestety wstrząsające i mogą zwieść przeciętnego człowieka. Ale on jest prawym obywatelem, z chaosem i mrocznymi praktykami nie ma nic wspólnego. - Westchnął głośno, nie przywykł do takich rozmów. Mimo iż sytuacja zdawała się być dla nich pozytywna, nadal martwił się o Josta. - On jest tylko ofiarą, proszę, pomóż nam, pomóż mu. - Po chwili dopiero zawołał ducha towarzysza.
- Jost, wyjdź proszę. Obudziłem się pierwszy dziś rano, i oto co zobaczyłem nad ciałem śpiącego, jak mi się wtedy zdawało, przyjaciela - powiedział patrząc na Morrytę.

Jost czekał jeszcze, mając nadzieję, że Eryk dorzuci jeszcze kilka słów na temat tego, co się stało rankiem i nieco dokładniej opisze całą sytuację, jednak, najwidoczniej, przyjaciel wolał krążyć wokół tematu, niż podać konkrety i użyć słowa “duch”. Bert pewnie byłby lepszy... chociaż zapewne jeszcze bardziej kwiecisty w wypowiedziach.

- To ja, czcigodny kapłanie, padłem ofiarą jakichś plugawych rytuałów - powiedział, podnosząc się i pokazując Morrycie. - Tych, być może - dodał, wskazując na rysunek.

Przez murek jednak na razie nie chciał przechodzić. Nie da się ukryć, że wolał trzymać się od kapłana w miarę daleko. Kto mógł wiedzieć, co Morryta zrobi na widok ducha. Na widok rysunku zareagował dość impulsywnie.
A duch to raczej coś więcej, niż jakieś bazgrołki na piasku.
 
Kerm jest offline