Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2015, 22:11   #4
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Lia podała plecak ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. Obyło się tym razem bez kłótni, spędzenie świąt w domu było główną przyczyną. Odgarnęła rudy pukiel z twarzy, biorąc się pod boki.
- Jak tam zamarzniesz, nigdy nie odnajdą cię w tym śniegu. Nie mam zamiaru chować pustej trumny.
- Jak zawsze pesymizm, kochana! - udał oburzenie, nic sobie nie robiąc z tonu młodszej od niego kobiety. - Nikt nie będzie nawet szukał. Wstawisz moją kukłę. Jak wrócę to zamówię sobie własną replikę. Jak te lalki, co je niektórzy sobie kupują, by wiesz…
Roześmiał się i dostał mocnego kuksańca w ramię. Nie było jej do śmiechu tak bardzo jak jemu, jak zwykle. Cieszył się, że do płaczu też nie. Trwało to już za długo.
- Panie O'Hara, nie jesteś już dzieckiem! - spróbowała przywołać go do porządku, uniesione odrobinę kąciki ust ją zdradzały.
- Za to pojeżdżę sobie na nartach. Wrócę zanim się obejrzysz!
Posłał Lii całusa i załadował sprzęt do bagażnika czekającego samochodu.

***

Tym razem wybrał Londyn jako lotnisko przesiadkowe. Dublin nie oferował lotów do Novosibirska, Kane'a nie interesowały przesiadki w nielubianych przez niego miejscach, przy okazji napisał też do Foxa i Hradetzkiego, tego pierwszego zwłaszcza mając nadzieję spotkać w angielskim mrowisku. Nie zawiódł się, spotykając młodszego mężczyznę w poczekalni. Przysiadł się, witając po przyjacielsku.
- Ciekaw w co się teraz wpakujemy, aye? Odmarzną nam dupy tak bardzo, że nawet na zgrabny tyłek Val może nie pomóc.
- Aye - Felix skinął głową z wyszczerzem na ustach, imitując irlandzki akcent. - Liczyłem na zmianę klimatu, ale raczej nie to miałem na myśli. Tymczasem ten burżuj Wig kuruje się pod palmami - Fox przewrócił oczami. - Masz pozdrowienia od naszego wspólnego znajomego. Choć zdaje się, że słowa, których użył, to: "Uściśnij wszystkim rękę ode mnie. Dzikim z zachodu też".
- Hoho, to Pan Sztywny miał dobry dzień - O'Hara wyszczerzył się. - Palmy zaliczyłem, a ty? Podbiłeś serce pewnej kobiety? Bo ja podbijałem co innego - roześmiał się, spoglądając na sklep z souvenirami. - Pamiętaj o przeciwsłonecznych, opalimy się na pięknym słoneczku.
Raver na wspomnienie o pewnej kobiecie na krótką chwilę zdawał się mieć nieobecny wzrok, jakby się wyłączając. Zaraz jednak powrócił do świata żywych i oznajmił z uśmiechem: - Małe wakacje w rodzimych angielskich klimatach, w towarzystwie mocnego brzmienia i holograficznych scen starych koncertów Deep Purple, Led Zeppelin i The Rolling Stones. Ach, trafił się też króciutki pobyt w Szkocji... - Fox zaczął grzebać w swoim plecaku. - ... padało, ale i tak był owocny... - wypowiadał słowa, wyciągając termos, po czym odkręcił go i nalał jakiegoś gorącego wywaru do nakrętki.
- Herbatki? - spytał, podając Kane'owi płyn przyjemnie pachnący alkoholem.
- Popieprzyło cię? - O'Hara wybałuszył oczy, wyglądając na bliskiego parsknięcia śmiechem. - Gadasz jak stetryczały dziad, Fox. Jeszcze zaraz powiesz, że myślisz o ustatkowaniu się!
- To by było coś - Felix udał zamyślenie. - Mógłbyś wpadać na niedzielne obiadki - wyszczerzył się.
Trochę miał racji. Musieli obalić cały termosik, bo z płyny do ruskich aeroplanów wpuszczano jak wszędzie, wyłącznie w człowieku. Zanim skończyli pojawił się także Hradetzky, którego Kane powitał krótkim gestem i szerokim uśmiechem.
- Starzejemy się Zoltan, aye?

***

W Rosji było zimno. Nowość jak cholera. Wylądowali i skierowali się od razu do tutejszego baru. Jak ktoś czekał, to gdzie indziej?
- Jedno ci powiem, Fox. Jak jest coś gorszego od wyspiarskich deszczów i pustynnych upałów, to jest to syberia. Powiadają co kto woli, bo tu można się ubrać, a na pustyni za diabła nie da się bardziej rozebrać.
Znowu się nie zawiódł. Najemnicy byli zajebiście przewidywalni. On pewnie też. Dostrzegł bez trudu piękną, kobiecą twarz i bez wahania zbliżył się i uścisnął ją ze szczerą sympatią.
- Jak zabawiałaś się przez resztę urlopu, Val? Wyglądasz tak samo świetnie jak zawsze - roześmiał się.
Valerie w odpowiedzi uśmiechnęła się przekornie i żartobliwym, nieco dwuznacznym tonem odpowiedziała:
- Jak zawsze intensywnie i bardzo przyjemnie…
- Nie wątpię, miałem okazję przekonać się, że wiesz co znaczy słowo przyjemnie - roześmiał się jeszcze głośniej. Nie miał pojęcia czy znała Zoltana, ale na wszelki wypadek przedstawił go.

***

Odkąd wszedł do pozbawionego luksusów pomieszczenia, przestał się szczerzyć jak głupi do sera i jego twarz zaczęła przypominać poważną. Otoczenie nie interesowało go, miejsce jak wiele, nie gorsze i nie lepsze. Nie śledził też ruchu Sato, zamiast tego skupiając uwagę na mapie. Skomplikowanie i trudność misji dodawały mu energii. Oparty o ścianę wysłuchał dwójki towarzyszy i sam włączył się do wymiany zdań.
- Te sanie to dobry pomysł, dodatkowe wziąłbym na ekwipunek survivalowy oraz podgrzewane racje żywnościowe. Warto założyć sytuację najgorszą, czyli niedostępne miasto. Dmuchać na zimne nie zaszkodzi, a możemy to zostawić przed wejściem do Norylska.
W dwóch krokach podszedł do holograficznego wyświetlacza i wskazał na południowy wschód od miasta.
- Tędy moglibyśmy spróbować, może się okazać, że jezioro nie jest uczęszczane, a sami też moglibyśmy chować się przed wzrokiem, jak zaznaczyła Shade. Ten kąt pozwala nam ominąć zasięg posterunków przed kompleksami fabrycznymi i kopalnianymi. Na pewno przyda się wszystko, co macie o mieście o okolicy sprzed problemów. Dokładne mapy, topografia terenu, informacje na temat obronności i stanowisk jednostek policji i wojska. Lokalizacja najważniejszych budynków w Norylsku. Nie wiadomo co może się przydać.
Tym razem nie był dowódcą, więc ostateczna decyzja nie należała do niego. Czasem to ulga, nie decydować. Bez słowa zgodził się też z propozycją zabrania większej ilości materiałów wybuchowych, dodatkowe sanie przydałyby się też na nie.
 
Widz jest offline