Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2015, 03:24   #5
Cybvep
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Holoscena żyła całą gamą dźwięków i barw, a łudząco podobne do żywych sylwetki muzyków rozpalały publikę do czerwoności. Niezależnie od tego, czy byli to zgrzybiali oldschoolowców, koneserzy szukający odtrutki dla zalewającego rynek chłamu, zwykli ludzie szukający innych wrażeń, czy może po prostu przypadkowi podpici gapowicze, tej grudniowej nocy ich wszystkich łączyła miłość do rocka. Niektórym przejdzie do rana, ale chwilowo nikt o tym nie myślał, gdy Paice bił w perkusję, kolejne uderzenia gitary Blackmoore'a podsycały atmosferę, a niezapomniany głos zmartwychwstałego Gillana mocno pobrzmiewał w uszach.
Felixowi muzyka uderzała do głowy znacznie bardziej niż alkohol. Zbyt dużo tu było nieznanych twarzy, by mógł się całkowicie rozluźnić, ale rockowe tony potrafiły go wprowadzić w dobry nastrój jak mało co, i w takich momentach nie chciałby znaleźć się gdziekolwiek indziej.
- Niezły efekt, aa? - barman "The English Way" był postacią Raverowi całkiem dobrze znaną, przyzwyczajoną do stosunkowo częstych, choć nieregularnych pobytów swego stałego klienta, którym był Fox. Ze względu na głośną muzykę rozmawiający musieli wręcz krzyczeć, by słowa były zrozumiałe. - Szef hojnie zainwestował w ten sprzęt. Holoprojetory. Zapomnij o tych nieruchomych obrazach czy pokracznych, wirtualnych ludzikach. Autentyzm i dynamika, stary, dynamika - ostatnie słowo dodatkowo podkreślił głosem, bardzo żywo przy tym gestykulując.
Efekt rzeczywiście robił wrażenie i aż przyjemnie było patrzeć, jak legenda odżyła. Tymczasem Johnny rozgrzewał, muzyka grała, noc stawała się coraz starsza, a Raver czekał...

***

Anglia bywa paskudna o każdej porze roku, ale prawdopodobnie najgorszy był okres, gdy jesień powolnie przechodziła w zimę. Chłodno, deszczowo, ciemno, ponuro... Także i teraz kolejne krople lodowatego deszczu stukały o dach, a okna, mimo iż tylko częściowo zasłonięte, wpuszczały niewiele światła do pomieszczenia. Chociaż kominka nie było, a ogrzewanie nie działało już od dwóch dni, dwóm znajdującym się tutaj postaciom nieustannie towarzyszył żar. Żar rozpalonych ciał.
Zaczął od wewnętrznej strony ud, delikatnie je pieszcząc. Z każdym kolejnym pocałunkiem powoli zbliżał się ku górze, aż leżąca na brzuchu kobieta drgnęła, gdy jego usta znalazły się przyjemnie blisko najbardziej czułego miejsca. Mężczyzna ominął je i skierował jeszcze wyżej, ku pośladkom. Wykrzywił się w uśmiechu, słysząc westchnienie zniecierpliwienia, zaraz znalazł jej wyczekujące, jasnozielone oczy w lustrze, kolejny pocałunek robiąc wręcz na pokaz, przez co Jane również uśmiechnęła się kącikami ust. Już wiedziała, co chce zrobić. W ciągu kilkunastu lat zdążyła go przecież poznać doskonale.
Felix parł krąg po kręgu ku jej szyi, czując, jak z każdym momentem żar staje się coraz intensywniejszy. Było w tym pożądanie, budzące się pierwotne instynkty... Lecz było także coś więcej. Jane zamknęła oczy i trwała niemalże nieruchomo, delektując się każdą chwilą. Gdy wreszcie najpierw pocałował, a potem wręcz wpił się w kark, zaczęła cicho pojękiwać. Rozwarła powieki nagle, czując muśnięcie wargami na swoim uchu. Raver zaś, patrząc w jej lustrzane odbicie, szepnął to, co mówił w takich chwilach od dawna - ich słowa, które rozpalały tak, że dalsze czekanie byłoby już nie do zniesienia.

Wiedzieli to oboje.

Uniosła się, a on wszedł w nią od tyłu, z początku jeszcze lekko, by z każdym pchnięciem napierać coraz mocniej. Jane znała ten rytm i zwarła uda, by wzmocnić doznania. Przyspieszał, a ona głośniej i głośniej dawała upust swojej rozkoszy, kompletnie nie zważając na sąsiadów. Łóżko skrzypiało przy tym mocno, prawdziwej temperatury panującej w pokoju nie odczuwali już dawno. Ciągle też mogli obserwować się przez lustro, co z jakiegoś powodu szalenie wzmagało podniecenie...
Jane szybkim ruchem zarzuciła swe kruczoczarne włosy, prężąc się przy tym jak kotka. Natychmiast zrozumiał i chwycił je pewnie, przywierając przy tym do kobiety jeszcze bliżej. Powiedział jej to jeszcze raz, na co zareagowała momentalnie, nie kontrolując się już wcale. Felix też nie mógł się dłużej wstrzymywać i doszedł chwilę po tym, jak widoczna na jej bladej twarzy ekstaza przeszyła całe ciało dreszczami rozkoszy. Jęknęła "jeszcze trochę", więc nie przerywał, wykonując kilka kolejnych pchnięć, by w końcu odpuścić.

Padli obok siebie na gorącą od miłości pościel, ich spocone ciała zwarły się w uścisku. Robili to zdecydowanie za rzadko, zaraz przyjdzie kolejna rozłąka, wróci nieustannie towarzysząca ich robocie niepewność jutra... ale to zmartwienia na później. Żadne z nich teraz o tym nie myślało, zwłaszcza że właśnie spotkały się ich usta, spragnione, wdzięczne, lecz nigdy w pełni nienasycone.
- Prysznic. Gorący. Teraz - powiedziała mu do ucha, zaraz po tym łapiąc jego koniuszek swymi wargami. Felix usłuchał i podniósł Lerter z łóżka. Nawet w drodze do kabiny całowała jego policzek, przerywając ledwie na chwilę, by coś powiedzieć. To jednak mężczyzna odezwał się pierwszy, jednym słowem:
- Wiem.

***

Przerwa między jednym a drugim zleceniem zleciała Foxowi w okamgnieniu. Ledwie opuszczał gorącą Somalię, ledwie po niej ochłonął, a już miał udawać się na skutą lodem Syberię. I pomyśleć, że jeszcze parę tygodni temu był przekonany, że kolejna akcja odbędzie się bliżej cywilizacji... Ale na taką kasę nie ma co kręcić nosem.
Okres wolności od ekstremów klimatycznych był co prawda krótki, lecz za to bardzo intensywny, i to nie tylko za sprawą niezapomnianych wakacji, które sobie urządził, ale też dość ostrych zakupów, negocjacji oraz towarzyszącego im pośpiechu. Felix nieźle się napocił, by wszystko zorganizować na czas, ostatecznie też musiał się zapożyczyć, jednak zyskał za to całą gamę zabawek, w tym także nową snajperkę. Jak pewnie każdy najemnik, Fox cieszył się wszelką zdobyczą, która perspektywę śmierci oddalała miast ją przybliżać. Naturalnie Raver już od dawna miał zbyt dużo doświadczenia, by ulegać charakterystycznej dla świeżaków iluzji bezpieczeństwa. Nie zmieniało to jednak faktu, że solidny sprzęt zwiększał uczucie pewności i dobrze wpływał na morale.

Podobnie jak ostatnio, także i tym razem Felix trafiło się towarzystwo podczas podróży. Ba, cały tłum, jak się okazało. Widok znajomego Irlandczyka uświadomił snajperowi, że w jakiś absurdalny sposób zdążył się za nim stęsknić, a zacny płyn z termosu sprzyjał dobremu humorowi. Potem dołączył do nich Zoltan Hradetzky, co wprawiało Foxa w jeszcze lepszy nastrój.
- Powiem Ci, Zoltan - zaczął Fox, ściskając swojemu kumplowi od pokera mocno rękę z wielkim uśmiechem na ustach - że zawsze wyglądałeś lepiej w tym swoim kroczącym szmelcu niż bez niego. Ale i tak zawsze dobrze Cię widzieć.
Niepisany kodeks najemnika wymagał, by w takich chwilach zaszczyt dokończenia termosika przypadł Hradetzkiemu.
- Jak masz metr siedemdziesiąt z minihakiem pewnie że lepiej wyglądasz w pancerniaku. Ale odlewać się wciąż wolę bez. Pić też - odparował Zoltan, wspominając całe to irytujące gówno, którym podłączał się do pancerza - poza tym zbladłem przez ten rok w europie, to wyglądam jak pieprzony zombi.
- No i nie młodnieję.

Najemnik przyjął termosik z wdzięcznością.
- Na pohybel draniom i jędzy śmierci - i wychylił dokańczając.

Czterdziestka to dla najemników żaden wiek emerytalny, ale zabawne, że Hradetzky zawsze wydawał mu się stary. Być może to przez jego wąsatą aparycję, być może przez to, że ma córkę, ale cholera, nawet jego nazwisko brzmiało staro, a myśl, że Hradetzky jest w wieku Jane, czasem nadal wywoływała u Foxa małą konsternację. Pocieszające zaś było to, że Zoltana miało się go po swojej stronie, bo gdy już wchodził w to swoje żelastwo, z węgierskiego wujaszka przemieniał się w maszynę do zabijania. Tak czy siak, Hradetzky to swój chłop, na którym jak dotąd Felix nie miał okazji się zawieść, i miał nadzieję, że tak pozostanie.

Lot minął Raverowi szybko, zwłaszcza zważywszy na odległość między Londynem a Novosibirskiem. Mimo rąk głęboko schowanych w kieszeniach grubej, czarnej skóry, mroźne powietrze szybko dało się najemnikowi we znaki, ale wbrew sugestiom Kane'a, Felix chyba wolał jednak Syberię od Somalii.
- Jest tu kurewsko zimno, ale w Rosji ludzie są jacyś tacy normalniejsi, jest wóda i w ogóle to takie bardziej swojskie klimaty.
Klimaty, jakkolwiek swojskie by nie były, w opinii Foxa najwyraźniej jednak nie sprzyjały długim rozmowom na powietrzu, więc pospiesznie i ochoczo udał się do baru.
- Val - najemnik uśmiechnął się do kobiety i podał jej dłoń. - Myślałem, że słońca starczyło na jakiś czas, a Ty jeszcze zdążyłaś się opalić.
Następnie Raver zerknął na towarzysza Valerie i również jemu uścisnął prawicę. W przeciwieństwie do reszty, tego najemnika nigdy nie spotkał, choć co nieco o nim słyszał. Jego reputacja, a zwłaszcza rekomendacja Shade to były silne argument przemawiające za tym całym Vaderem, jednak nie zmieniało to faktu, że pod względem składu osobowego dla Foxa był on największą niewiadomą tej misji.
- Zdaje się, że mamy wspólnych znajomych, ale jak dotąd nie mieliśmy okazji... Fox.

***

Już na odprawie, Raver przysłuchiwał się słowom Azjaty oraz swoich towarzyszy z uwagą, aż w końcu sam dorzucił swoje dwa grosze odnośnie nurtującej wszystkich kwestii transportu.
- Jesteśmy na Syberii, a do pokonania będzie kawał drogi i to w ciężkim terenie. Jeśli jest to możliwe, proponuję skutery śnieżne. Z tego co wiem, nowe modele są ciche, nie powinno więc być z nimi większego problemu. Łatwiej będzie się poruszać, łatwiej będzie nam też ciągnąć sanie. Na narty możemy przerzucić się w razie konieczności bliżej celu, albo gdy sprzęt nawali.

Rosja kojarzy się z kilkoma rzeczami. Śnieg, wódka, niedźwiedzie, mafia, ale też korupcja. Gdy temat zszedł na inne tory, pierwsze pytanie, które Fox zadał Sato, wiązało się z forsą. Zaraz po nim, Anglik zadał kilka kolejnych.
- Co z wydatkami na miejscu? Kto sprawował władzę w Norylsku przed pojawieniem się chmur? Czy miasto dzieliło się na wyraźne strefy wpływów i czy wiadomo, do jakiej technologii, zwłaszcza wojskowej, miały dostęp poszczególne grupy?
 
Cybvep jest offline