Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2015, 10:20   #6
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Eleanor

Muzyka

Mail od Valerie wyrwał Witalija z marazmu przywołując przyjemne wspomnienia. Poznał ją dwa lata temu w Kurdystanie, podczas szkolenia tamtejszych sił specjalnych. Otoczeni wrogami Kurdowie chcąc czerpać zarówno z myśli wojskowej Zachodu i krajów postradzieckich zatrudnili ludzi z różnych stron świata. Wśród jednych była Val, wśród drugich Witalij.
On lubił gadać a ona była idealnym słuchaczem. Nigdy nie przerywała jego monologów, nie robiła wtrętów i nic nie mówiła o sobie. Lubiła seks, imprezy do rana, dużo trunków i zero zobowiązań.
Witalij pół roku po rozwodzie przeżywając swą drugą młodość miał podobne upodobania i oczekiwania. Cała jego grupa, jak to ludzie z byłego ZSRR, była mocno trunkowa, więc integracja alkoholowa obu grup najemniczych była intensywna i czasem bolesna dla ludzi Zachodu. Szkolenie trwało ponad miesiąc, czasu na zawarcie przy tym bliższej znajomości nie brakło. Kurdowie niby Muzułmanie, ale z tych otwartych na Zachód i wyluzowanych, z w miarę normalnym podejściem do kobiet, nie wtrącali się w to co najemnicy robią z wolnym czasem.
Toteż egzotyczne otoczenie było dodatkową atrakcją a ciepły klimat sprzyjał zrzucaniu ubrań. Takie bardziej wakacje niż praca. Na zakończenie jedna szybka akcja porwania szyfranta Kalifatu, po której polecieli we dwójkę na kilka dni do Amsterdamu, postanawiając skorzystać z tamtejszych dekadenckich rozrywek. Spalili kilo haszu i odwiedzili wspólnie ekskluzywny dom uciech.

Nie ma co ukrywać, Witalij ją bardzo polubił, ale jego ciężki na dłuższą metę charakter nie ułatwiał sprawy. Zaczynała go też wkurzać, intrygująca z początku tajemniczość Valerie. Na bezpośrednie pytania odpowiadała wykrętami w stylu: "jestem obywatelem świata", albo "każdy kto ze mną pije jest moim bratem". Kiedy nadal naciskał postawiła ostrą granice, mówiąc wprost, że nie rozmawia na osobiste tematy.
Po takim postawieniu sprawy Witalij próbował jeszcze w żartach zgadywać przeszłość Val wymyślając najbardziej fantastyczne historie na jej temat (np. że jest pewną zaginioną gwiazdą pop po zmianie wyglądu; agentką KGB; zbiegłym sex-droidem; podmienioną w dzieciństwie dziedziczką brytyjskiego tronu; tudzież nieślubną córką papieża lub Billa Gatesa), ale w końcu odpuścił. Niby się nie pokłócili, ale atmosfera trochę siadła. Następnego dnia się więc pożegnali i osobno opuścili Amsterdam.
Jeśli Amor wypuścił w nich jakieś strzały to oboje w porę nastawili tarcze. I oboje dobrze wiedzieli, że nie porzucą teraz pracy najemników i nie zaczną nagle wić rodzinnego gniazdka.
A w tej pracy nie wolno się do nikogo zbytnio przywiązywać...

***

Do Nowosybirska były bezpośrednie loty z Charkowa. Monotonny, ponury krajobraz Syberii, wprawił Witalija w melancholijny nastrój. Bezkresne równiny przypominały mu rodzime stepy wschodniej Ukrainy. Może właśnie dlatego, że całe życie spędził wśród płaskich krajobrazów, tak bardzo ich nie cierpiał i tak kochał góry. Ural został już daleko w tyle, jednak koło Norylska teren według map był częściowo pofałdowany. I milej dla oka i lepsze warunki do pracy.
Witalij zmówił zdrowaśkę gdy samolot podchodził do lądowania. Na tych trasach latały takie zabytki, że czasem strach było wsiadać. A piloci nierzadko dodawali sobie odwagi wódką.

W zaniedbanej hali przylotów przywitał Vadera człowiek Miracle, kierując go do baru, gdzie jak powiedział, "czeka już jedna z was". To od razu poprawiło Witalijowi humor.
Wszedł do baru obok lotniska otrzepując buty ze śniegu. Okutany w białą kurtkę z futrzanym kapturem, twarz miał zaczerwienioną od mrozu. Rozejrzał się i dostrzegł Valerie siedzącą samotnie przy stoliku.
- Val! - Pomachał jej ręką i podszedł do stolika. - Skol'ko let, skol'ko zim!
Przez niezręcznie długą chwilę zastanawiał się nad formą powitania, po czym po żołniersku uścisnął jej zimną dłoń. Siadł, rzucając obok plecak i rozejrzał się swoim zawsze czujnym wzrokiem w poszukiwaniu innej odzieży niż sweter, który miała na sobie.
- Do kurwy wędrowniczki, tak tu przyleciałaś? - Zrobił wielkie oczy.
- Prosto z wysp na środku Pacyfiku. Tam ciepłe ciuchy to towar całkowicie zbędny. - Shade roześmiała się widząc minę starego znajomego.
- Dziewuszko, zamarzniesz! Dam ci swoją kurtkę póki czegoś ci nie znajdziemy, ja jestem nawykły do mrozu.
Nachylił się nad jej herbatą, wąchając.
- Nie no - pokręcił głową - tym bez wkładki się nie rozgrzejesz.
Zerknął czy barman nie patrzy i wyciągnął z kieszeni kurtki piersiówkę, by dolać jej do filiżanki.
- Nie dzięki. - Najemniczka pokręciła głową uśmiechając się do Ukraińca. - Wolę mieć teraz jasną głowę, a wiem co z moją wyczynia ta wasza wódka.
Zaśmiał się głośno.
- E tam, odrobina nie zaszkodzi. - Sam golnął łyka i schował manierkę. - I tak masz cholernie mocny łeb. Ale nie da się ukryć, dawałaś czadu - uśmiechnął się do wspomnień. - Pamiętasz, że raz obiecałaś przebrać się dla mnie kiedyś za księżniczkę Leię? - Rzekł poważnym tonem, lecz w oczach igrały mu wesołe iskierki.
- Coś sobie przypominam. - Popukała się w policzek jakby w geście zastanowienia. - To chyba miał być ten strój, który miała na sobie w niewoli u Boby Fetta...
- Ten sam. - Wyszczerzył się. - Dziewczyna znająca Gwiezdne Wojny - Pokiwał z uznaniem głową. - Jak mogłem cię nie polubić? Więc... zdajesz sobie sprawę, że w mojej kulturze obietnice złożone po pijaku są równie ważne jak te złożone na trzeźwo?
- Ok. - Valerie pokiwała głową. - Jak już będziesz miał ten swój bar. Przebiorę się dla ciebie i może nawet zatańczę na kontuarze? - Przy ostatnich słowach mrugnęła żartobliwie.
- To by było coś - rozmarzył się Witalij. - Wiesz, bar mogę mieć całkiem niedługo, mam już wypatrzony lokal. Z kasą z tej roboty kupię za gotówkę i przejdę na wesołą najemniczą emeryturę, jak Jurij. Zapomniałbym, on i Nino przekazują pozdrowienia. Petro gdyby mógł też pozdrowiłby cię z zaświatów - uśmiechnął się smutno i zamyślił patrząc na śnieg sypiący za oknem.
Kobieta nie odpowiedziała tylko skinęła głową.
- Co było to było - stwierdził w końcu Witalij. - Nie ma co o takich rzeczach gadać, to tylko przynosi pecha. - Odpukał w niemalowaną nogę stołu. - Jeszcze we Frontexie mieliśmy takiego gościa co ciągle gadał o śmierci i wieszczył. Najpierw nabijaliśmy się z tego a potem ktoś wpadł na pomysł, by ustawiać różne sprawy, żeby jego przepowiednie się spełniały. Zmówiliśmy się całym oddziałem, więc jak koleś mówił, że pewnie znów będzie alarm na, dajmy na to ochtyrskim odcinku, dawaliśmy cynk monitoringowcom i pięć minut później mieliśmy wezwanie na ochtyrski. Jak mówił, że będą nocne ćwiczenia to nasz oficer specjalnie robił nocne ćwiczenia. Jak mówił, że na obiad będzie grochówka to kucharz specjalnie robił grochówkę. W ten sposób gość zaczął naprawdę wierzyć w swoją moc. Ale potem zrobiła się z tego samospełniająca przepowiednia. Te jego wróżby naprawdę zaczęły się spełniać i to bez naszej pomocy. W dodatku coraz mniej fajne rzeczy, typu awarie sprzętu, ataki przemytników, nieudane akcje. Rozkręcał się i musieliśmy się kolesia pozbyć zanim wywieszczy czyjś zgon. Więc zaczął dostawać środki przeczyszczające do każdego posiłku aż musiał odejść ze służby, bo nie był w stanie pracować. Mam nadzieję, że w naszej grupie nie ma żadnego zasranego czarnowidza. Dobrze ich znasz, Foxa i Irishmana? Fox robił kiedyś coś dla znajomych Nino i ponoć wszystko zrobił cacy. A Irlandczyk? Oni są przesądni...
Valerie uśmiechnęła się słysząc wartki potok słów, który wypływał z ust najemnika. Jego słowiański akcent, doskonale wyczuwalny w niedoskonałej angielszczyźnie był całkiem przyjemny dla ucha. Dlatego słuchała go ze spokojem popijając herbatę. I tak nie mieli teraz nic lepszego do roboty poza czekaniem.
- Nie musisz się martwić o Kane'a. To doświadczony zawodowiec. Byłam z nim na trzech akcjach którymi dowodził i wszystkie zakończyły się sukcesem. - Odpowiedziała na jego pytanie jednocześnie odwracając się z uśmiechem do zbliżających się do nich mężczyzn.
- O wilkach mowa - rzekł Ukrainiec, podążając wzrokiem za jej spojrzeniem.
Valerie poczekała aż mężczyźni się zbliżyli. To Kane odezwał się pierwszy czyniąc lekkie aluzje do ostatnich wakacji. Rozbawiło ja to odrobinę. Przywitała się z nowym towarzyszem i przedstawiła sobie tych, którzy jeszcze się nie znali.
- Nu, dobro pozhalovat', rebiata - Witalij przywitał się z przybyłymi a najserdeczniej z Zoltanem, którego poklepał po ramieniu.
- Witaj w Rosji, stary, mam nadzieję, że zmiana klimatu ci posłuży. Nie wiem jak wyrobiłeś tyle lat w Afryce.
Skinął z uśmiechem głową Felixowi.
- Nino kazał cię pozdrowić, Fox. Dzięki za ten namiar na Hayato, sprowadziłem sobie od niego parę ekstra cacek.

***

Witalij wiercił się na niewygodnym krześle z poluzowaną nogą, pamiętającym chyba czasy Breżniewa. Miał na sobie gruby, wełniany sweter w serkowe wzorki, wyglądający jak wydziergany przez babcię. Za to na pewno ciepły, dzięki czemu mógł pożyczyć Valerie swoją kurtkę na drogę do motelu.

- Zgadzam się z Shade co do trasy - powiedział. - Podejdziemy od południa, ale skrajem wzgórz, żeby w razie potrzeby móc się łatwo ukryć lub zwiększyć tempo marszu.

Ukrainiec bębniąc palcami w kolana, spojrzał w holograficzne oczy Qin Sato.
- Jeśli możecie załatwić ciche skutery elektryczne i sanie to byłoby świetnie, ale same sanie wystarczą. Dodatkowe materiały wybuchowe też się przydadzą, bo mam tylko dwa kilo C6. Resztę niezbędnego ekwipunku, jak termoizolowane śpiwory, narty lub rakiety śnieżne i samopodgrzewające się racje, możemy pewnie sami kupić w Nowosybirsku.

Krzesło zaskrzypiało, gdy Bojko założył nogę na nogę i zapalił elektronicznego papierosa. Chyba należał do ludzi, którzy zawsze muszą czymś zająć ręce.
- Jeszcze jedno - rzekł. - Skąd do czorta w kole podbiegunowym Arabowie? Kazachowie, Tatarzy, rozumiem, ale Arabusy? To ważna kwestia, bo jedni od drugich różnią się nie tylko językiem, ale też wyszkoleniem i metodami walki. Dobrze by było wiedzieć, z kim prócz Rosjan możemy mieć tam do czynienia.
I bym zapomniał, jak działa holokomunikacja w strefie?
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 06-02-2015 o 18:33.
Bounty jest offline