Osobą - osobami - które schodziły po schodach, nie był Etienne. Przemrożone jakby nieustającym mrozem, na dół schodziły trupy z cmentarza. Jakimś sposobem udało im się wspiąć na ściany wieży. W pozostałościach dłoni niosły kawałki skał i obtłuczone dachówki. Z ich ust rozchodził się charkot:
-Uwolnij nas... |