Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec - Morrison?! Heh! Ja też! Na Morrisonów nie ma bata nie? Taki detal jak wojna czy zagłada nas nie rusza no nie? - roześmiał się radośnie facet z karabinkiem w dłoniach słysząc przedstawiajacego się mężczyznę. - Tylko, że Anrew. Na imię mam Andrew ale wszyscy wołają mnie Andy. Z Virginii. A ty skąd? - spytał zaciekawiony swoim "kuzynem". Niespodziewane spotkanie wprawiło go w dobry humor.
Andy zamyślił się chwilę trawiąc nowe informacje i zmienioną sytuację. Wiekwo był w kwiecie wieku, uchwycony pomiędzy tym jak młodzieniec już w pełni przemieni się w mężczyznę ale jeszcze czas i zmartwienia nie zaczną złobic swego piętna na twarzy. Do tego jego pogodny i ciepły usmiech oraz pewność siebie i sprężystość ruchów skłaniały by mu lat raczej odejmować. Dopiero jak mówił dało się zauważyć, że nie po to by ślinę w ustach przemielić. - Czworo? To jeszcze dwójka? - spoważniał i zamyślił się spoglądajac to na rozwaloną maszynę to na teren który pewnie trzeba by przeszukać. - Jak ich rozpoznamy? Gdzie i kiedy widzieliście ich ostatnio? - spytał dodatkowo pokazując brodą ruiny. - To to jest maszyna szpiegowska? Całkiem spora... A te następne to też takie same czy jakieś inne? Czego się po nich szpodziewać? Strzelają? Wybuchają? Rzucają czymś? - skomentował tę część rewelacji o robotach. Miał o nich mętne pojęcie ale ogólnie zdawało mu się, że to dosć daleko chyba od ich rejonu działania. No ale nie był w końcu znawcą. Ale raczej szpiegostwo kojarzyło mu sie z czyms małym i dyskretnym. Wyglądało, że ta parka zna się na nich znacznie lepiej od niego to liczył, że rzucą jakimś konkretem. Bez tego ciężko mu było dobrać taktykę walki poza ogólną ostrożnością i "rozwalić a następnie na wszelki raz jeszcze raz rozwalić". - Znacie się na maszynkach co? Umiecie coś tam wymontować z nich? Dajmy na to radio? Przydałoby nam się. Najlepiej nieduże by akcję w polu zgrać. To co? Zrobimy dila? My wam pomozemy szukać kumpli i z tymi maszynkami. A wy nam sprawicie dwie krótkofalówki. Co wy na to? - uznał, że skoro takie maszynki i szpiegowskie to chyba jakieś środki łączności mają w sobie. Powinno się chyba dać wymontować i mogli im je dać. A im w pociągu by się przydało. Dwa bo jedno to bez sensu. Reszta tych danych czy co oni z tych maszyn wyciągnąć chcieli jakoś niezbyt go w tej chwili interesowała to mogli to sobie zatrzymać. A im radio do tego i tak nie było potrzebne. Jak dla niego był to uczciwy deal.
Rob miał rację, to nie była ich działka. Nie chciał się angażować w jakies robocie krucjaty i wendety. A z powieści, legend i plotek krążących po Pustkowiach, knajpach i burdelach to tacy łowcy i spece od maszyn to jakoś tak dziwnie często osobiście traktowali sprawę. Więc tu i teraz był skłonny im pomóc bo w końcu chodziło o walkę ludzi z maszynami no ale z drugiej strony nie zamierzał ganiać się z nimi do nocy czy na drugą stronę zrujnowanego miasta czy poza nie. Aż tak angażować się nie zamierzał nawet za dwa radia. Ale póki było tu gdzieś w okolicy i po sąsiedzku to nawet sensownie to wyglądało. No chyba, że te dwie inne maszyny to jakiś Juggy z asystą. O Juggych to nawet Andy słyszał i bez jakiejś Bazooki czy RPG - 7 to nie usmiechało mu się za nimi latać.
- |