- Nie... - Do tej pory, rozparty w fotelu przy samych drzwiach, Roy przyglądał się i przysłuchiwał odprawie jak ktoś, kogo to wszystko niespecjalnie dotyczy. Najwyraźniej jednak uznał, że przed końcem warto się odezwać. - Znaczy… zastanawiałeś się nad północą? - spytał Witalija, choć zaraz przeniósł spojrzenie na Shade jakby w przekonaniu, że to, co miał do powiedzenia, najbardziej zainteresuje właśnie zwiadowcę. A może po prostu dla przyjemności, w końcu nikogo ani niczego ładniejszego w zasięgu wzroku nie miał. - To najprostsza droga. Pod samym miastem tak czy inaczej trzeba będzie kombinować, ale przynajmniej dotarlibyśmy tam dużo szybciej i bezpieczniej. Myślę, że łatwiej uniknąć ewentualnego spotkania na takim wielkim lodowisku niż z dodatkowym sprzętem przejść w zimie przez góry. Albo zamarznięte rozlewiska. Przecież to labirynt. Poza tym zdziwiłbym się, gdyby ktoś tymi jeziorami faktycznie często jeździł. Dokąd? Dookoła nic nie ma.
W lotniskowym barze też pojawił się ostatni. Jego lot złapał opóźnienie z powodu - jakżeby inaczej - nagłego ataku zimy, a w samym Nowosybirsku niepokojąco przeciągnęło się oczekiwanie na wysłużony turystyczny plecak, pościągany paskami do góra trzeciej części maksymalnej pojemności. Całe ewidentnie kłopotliwe wyposażenie Roy puścił wprawdzie przez wskazanego pośrednika, ale i tak skończyło się długimi tłumaczeniami w biurze ruskich pograniczników i utratą dwóch butelek wódki, które kupił tuż przed wyjazdem. Na tego rodzaju wypadki właśnie. Tak wychodziło taniej.
Czasu w każdym razie starczyło ledwie na wymianę uścisków dłoni i odrobinę zaskakującej radości. Roy spodziewał się, że nie będzie czekać na niego piątka anonimowych w środowisku zawodników, a ludzie sprawdzeni, o których zdążył co nieco usłyszeć, ale jakoś nie przewidział, że wśród nich zobaczy także Feliksa Ravera. Parę dodatkowych lat przydało mu może trochę powagi i męskości, poza tym wyglądał jednak na tego samego chłopaka, z którym jeszcze jako jeden z Uśmiechniętych Miśków Lawrence’a przeżył dosyć wariacką akcję w sercu Kanady.
Za to staremu wariatowi Bojko - swoją drogą w znacznym stopniu odpowiedzialnemu za jego przyjazd do Rosji - musiało się od ostatniego spotkania trochę pogorszyć, skoro ze swoją znajomością wschodniego klimatu paradował w środku zimy po Syberii w samym swetrze. Roy z początku zamierzał pożyczyć mu swój zapasowy polar, ale zorientowawszy się w porę, jaka była prawdziwa przyczyna tej ekstrawagancji, postanowił nie burzyć wizerunku ukraińskiego twardziela i tylko pochwalił jego zdrowe rumieńce.
Sam miał kurtkę z kapturem, w której nowosybirskie mrozy nie wydawały się wcale straszniejsze niż jego rodzime, alaskańskie. Szczególnie, jeśli spodnie warstwy też dobrało się z myślą o ruskiej zimie.
Na dobrą sprawę to było wszystko, co wyjeżdżając z domu, wiedział o tej robocie. Będzie zimno.
Teraz okazywało się, jak bardzo. Z tym, co sam zabrał z domu, pewnie od biedy poradziłby sobie nawet za kołem podbiegunowym, ale podobało mu się podejście pracodawcy. Trzeba je było wykorzystać, póki była okazja i reszta zespołu skwapliwie wzięła się do roboty. Royowi zostały drobiazgi.
- Ładunki ładunkami, przede wszystkim każdy powinien mieć niezawodny noktowizor. - Rozejrzał się po pokoju pełnym uznanych specjalistów w swoim fachu i z lekkim uśmiechem dodał: - W sensie: zapasowy. Nie wiem, czy noc już się tam skończyła, ale na pewno nie poopalamy się za bardzo. Może jeszcze kilka rac na wszelki wypadek… A do komunikacji przydałby się niezależny od holo system. Najlepiej szyfrujący.
Ostatnio edytowane przez Betterman : 08-02-2015 o 01:00.
Powód: burak jeden
|