Hotarubi Seiren
Kobieta o czarnych, prostych włosach sięgających do łopatek. Ubrana na ciemnofioletowo. Rysy twarzy wskazywały na Wschodnie pochodzenie. Wydęte usta i zadarty nos podkreślały dumny charakter Hotatubi Seiren.
Do gospody weszła sprężystym krokiem. Jednocześnie starała się ukryć irytację pod wyrazem twarzy pokerzysty. Nadal nie mogła przywyknąć do odmiennego wyglądu "miejscowych", w sumie to była za krótko w nowym kraju. W swojej ojczyźnie uważała się za dosyć wysoką, ale tutaj... Przede wszystkim zastanawiało ją czy bardzo się rzuca w oczy jako pochodząca z kraju Mikan, choć specjalnie ubrała się w strój miejscowych? I czy zauważą jej fioletowe oczy i szpiczaste uszy? Uszy schowała pod włosami, co z tego, że elfy mają podobne.
Ostatnim razem jak klan wysłał ją na misję do tego kraju zbyt egzotyczny wygląd wprawił ją w kłopoty. choć i wtedy starała się nie rzucać w oczy jak na ninję przystało. Gdy wpadła, zaraz znalazły się sępy. Ładny egzotyczny towar dla łowców niewolników. I łatwo porzucona własnemu losowi przez pozostałych członków klanów.
Hotarubi skarciła się w duchu po raz kolejny. Przecież jest profesjonalistą. Od dziecka szkolono ją na wojownika ninja, wmieszanie się w tłum nie powinno stanowić problemu.
Wtedy wypatrzyła Shalelu- elfkę dla której przebyła całą drogę z Mikan.
Irytacja Hotarubi tylko rosła. Ci cudzoziemcy nie wiedzą co to szanować cudzy spokój. I skąd się ich tyle bierze na raz w jednym miejscu?! Czy naprawdę Shalelu nie mogła wybrać innego miejsca na rozmowy?! Owszem - Shalelu uratowała jej życie gdy przybyła na misję kilka lat temu do tych dzikich krajów…. Ale właśnie dla spłaty tego długu Hotarubi tutaj przybyła. Nie znosiła długów. I tyle ją kosztowało, aby odnaleźć ta swoją wybawczynie!! I dla godziwej wyprawy skoro już uwolniła się od swojego klanu. I żeby nie musieć oglądać kilku osób: -Czy chcecie zacząć, pani Shealo?
Elfka popatrzyła się na nietypową kobietę po czym zaczęła mówić z charakterystycznym dla siebie stoickim tonem. - Nie spodziewałam się ciebie ujrzeć w tych stronach Hotarubi, myślałam że po ostatnim zamieszaniu wróciłaś do siebie. Choć widzę że zapamiętałaś moją poradę jak mnie znaleźć gdybyś chciała się ze mną spotkać.
-Doceniam chęć spotkania. Zwłaszcza po tak długim czasie...
Hotarubi policzyła w myślach do "10". Nie ma sensu od razu wypominać ile musiała szukać elfki.:
-Za ocalenie mojej skromnej osoby jestem również wdzięczna
Dlatego uznałam, że to dobry moment, aby wyrównać stare długi po tym jak ułożyłam sobie życie po za klanem
- Wiesz nigdy nie oczekiwałam by ktokolwiek spłacał takie długi wobec mojej osoby choć dobrze wiedzieć że ktoś o mnie pamięta. Widzę że czas ci jednak sprzyjał nie zostawiając na tobie śladu, chociaż na pewno lepiej wyglądasz gdy nie jesteś związana. - powiedziała się uśmiechając po czym westchnęła i dodała - Szczerze mówiąc masz szczęście że mnie tutaj zastałaś, rok może dwa i mogła byś mnie już tu nie spotkać. Już od jakiegoś czasu zastanawiam się czy gdzieś się nie przenieść ale zazwyczaj na tym się kończy...
-Rok- dwa to raczej dużo
- Wybacz czasami to mogło zabrzmieć arogancko,, po prostu pamiętam jak to miasto było jeszcze małą osadą pośrodku dziczy.
- Wybacz czasami zapominam że lat to dość zmienna miara zależnie kogo się spytasz. To mogło zabrzmieć arogancko,, po prostu pamiętam jak to miasto było jeszcze małą osadą pośrodku dziczy.
-Rozumiem. Dla elfów to inna miara. Ale skoro będę pani od teraz towarzyszyć...
- Towarzyszyć ?
-Jako odwdzięczenie za ocalone życie. Zwykle to chyba polega, aby towarzyszyć aż się nie ocali życia swojemu wybawcy? Czy coś równowartego...
Elfka zamrugała parę razy wyraźnie zaskoczona po czym odpowiedziała: - Wiesz tylko ja nie oczekuję tego z twojej strony ale raczej nie dam rady cię od tego odwieść co ? Zapewne zostanę tutaj jeszcze przez jakiś czas choć moi przyjaciele też planują jakąś wyprawę w najbliższym czasie więc być może będziesz się mogła ze mną zabrać. Teraz mamy małe zamieszanie z goblinami które dobrały się do fajerwerków więc i tak na razie nie mogę wyjechać.
-Gobliny i fajerwerki? Te stwory mogą być mądrzejsze niż słyszałam. Skoro je zdobyły... - stwierdziła Hotarubi po łyku herbaty. - Raczej więcej szczęścia niż rozumu, poluję na niej już od dawna i nie raz widziałam że o ile uwielbiają ogień i wybuchy to równie często same padają ich ofiarą a nawet chyba częściej niż ich przeciwnicy. Wcale nie wykluczone ze same się wytłuką zanim dojdziemy do sedna całej sprawy. Choć niedawno wyruszyła grupka miejscowych z zamiarem rozwiązania tego problemu więc kto wie. Wbrew pozorom zniszczenie tak małego plemienia nie jest wcale trudne choć i tak trzeba mieć na uwadze że potrafią być groźne zwłaszcza w większej liczbie oraz z łatwopalnymi materiałami.
-Czyli jednak... Coś powinnam wiedzieć o tych "miejscowych"?
- Cóż jednemu z nich imieniem Aberon też ocaliłam życie właśnie przed goblinami, pokurcze prawie go pokonały swoją liczebnością ale bić się umie i to bez broni co jest dość nietypowe choć jak słyszałam w twych stronach to jest częściej spotykane. Arabel to znajoma Ameiko... - wskazała na kobietę będącą właścicielką zajazdu i dobrą przyjaciółką elfki - ... jest paladynką i brała udział w krucjacie do Medven, niedawno powróciła, to chyba mówi samo za siebie. Chociaż czasami wydaje się być trochę dziwna ale Ameiko mówiła by jej tego nie wytkać. Był jeszcze z nimi taki gnom imieniem Caldwen, znał kilka sztuczek. Teoretycznie wyprawa w trójkę mogła by być dość ryzykowna ale tylko jeśli by się poczuli zbyt pewnie w czasie walki a i jeszcze taki jeden wyruszył za nimi. Przyniosło go z Magnimaru bardzo chciał poznać Ameiko tylko tak zabalował że przeoczył gdy szeryf ogłaszał nagrodę za gobliny a tamta trójka planowała wyprawę. Być może ich dogonił twierdził że jest kapłanem Caydena choć dla mnie wyglądał na szlachcica który zwiał z domu za przygodą. Lajos chyba się nazywał mam nadzieję że nie przysporzy im problemów...
- Czy mam rozumieć, że mam z nimi podróżować?
Elfka wzruszyła ramionami i odparła. - Teraz to już trochę za późno choć Ameiko wspominała że może im zaoferuje by się z nami zabrali kiedyś. Wiesz ja ci nie mówię co masz robić.
- Skoro nie chcecie, żebym wam towarzyszyła to mogę działać na rzecz... bliskich wam osób
- Cóż jeśli już tak nalegasz to możesz od tego zacząć wiadomo że każda pomoc się może przydać. No i raczej amatorką nie jesteś, łażenie po moczarach raczej nie będzie ci przeszkadzać ?
-Skądże znowu... -skłamała gładko - Może i spotkałyśmy się w takich warunkach, ale też nie spędziłam życia jako rolnik, czy szlachcianka myśląca tylko o odcieniu sukni -reszta była już prawdą. Choć nieraz zarzucano Hotarubi pewną próżność - Cóż oczywiście to też zależy od nich czy będą chcieli twojej pomocy ja
-Oczywiście, Pani Shalelu -oświadczyła grzecznie.
Sama Hotarubi zanotowała, aby przed spotkaniem z tą drużyną o której mówiła Shalelu powinna się przebrać. To fioletowe kimono powinno być odpowiednie. Skoro już mają się na nią gapić jako na dziwnego cudzoziemca, to niech tak, żeby im gały powychodziły z zachwytu! Tak, żeby nie mogli jej nic zarzucić. Nie jak na jakieś dziwactwo...
Liczyła, że nie widać że pod sukienką poruszyła swoim kocim ogonem... |