Nie da się nie zauważyć zubożenia naszego języka na gruncie malowniczego obsobaczania bliźnich.
Dziś każdy kiep rzuca urwami, panują cholery, nielubiani są zwykłymi kutasami czy ujami, a w czasie zamierzchłym ojcowie nasi potrafili plugawić na sposobów setki, tworząc wielopiętrowe struktury o wyjątkowo zawiłym kształcie. Samych wyrazów określających przyrodzenie w Najjaśniejszej Rzplitej stosowano dziesiątki, a dziś, wstyd przyznać, po prostu jesteśmy bidulami bez wyobraźni
Najcudniej ową wyobraźnię podsyca paliwo w formie pism wszelakich imć pana Jacka Komudy herbu Kościesza, któren to człek zacny tak potrafi zamotać gamratkami i sodomitami wszelakimi, że jeno poklask się mu należy za cudne słów brzydkich piękne podanie.