Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2015, 19:57   #305
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Po spotkaniu z Sørena nieopodal skraju lasu i ustaleniu planu dalszego działania, grupka awanturników ponownie się rozdzieliła. Oswald, Druga i odzyskujący powoli przytomność Balin zostali na stoku nad wioską, a myśliwy wraz z Guntherem wrócili do sioła, aby drogą udać się w kierunku Ludenhoffu, który musiał znajdować się w kierunku, z którego niedawno przyjechał wóz.


Ranni mieli dobry widok na niewielką osadę i jej okolice. Ich dwaj towarzysze wyszli na drogę tuż za ostatnimi zabudowaniami i po chwili zniknęli za zakrętem. Mieszkańcy wyruszyli do swoich codziennych zajęć. Część obrabiała skrawki uprawnej ziemi, inni, z siekierami i piłami wspięli się po przeciwległym stoku. Już po chwili nad lasem rozbrzmiewała drwalska muzyka. Dzieci zajęte były w obejściach lub przy pilnowaniu brudnych i mizernych zwierząt na pastwisku przy rzeczce.

W pewnej chwili coś zaburzyło ten sielski obrazek. Druga, oparty o pień starego dębu zobaczył pojawiające się na drodze wynurzającej się z lasu postaci. Były cztery, w tym jedna wielkością zdecydowanie dominująca nad innymi. Przez dłuższą chwilę stały, wpatrując się w wioskę. Potem zniknęły w lesie.

Druga rozpoznał w nich kilkoro z mutantów, z którymi stoczyli nocny bój.


Gunther i Søren dziarsko maszerowali okrążającą wzgórze drogą. Po obu stronach wolno opadającego traktu rósł stary, zielony bór, rozbrzmiewający ptasim śpiewem. Wiewiórki przeskakiwały po gałęziach, dzięcioły niestrudzenie stukały dziobami w pnie. Gunther wypatrzył rysia, a Søren dostrzegł odciśnięte w błocie, wśród wyjeżdżonych przez wozy kolei ślady niedźwiedzia.

Ominęli wzgórze. Dolina wypłaszczała się i rozszerzała, stoki uciekały na boki. Las przerzedził się, ustępując obszarom zagospodarowanym przez człowieka. Na zboczu wzgórza górującego nad okolicą przycupnęła kolejna osada, otoczona polami uprawnymi, na których krzątali się rolnicy. Była zdecydowanie większa od poprzedniej. Wokół domów, w większości drewnianych, wznosił się ziemny nasyp, w kilku miejscach wzmocniony palisadą. Z kominów unosiły się dymy, rozwiewane przez wiatr, niosący też odgłosy wsi – szczekanie psów, stukot kowalskiego młota, urywane słowa piosenki. Ponad palisadę wystawała bielona wieżyczka chramu Sigmara. Jeszcze wyżej, tuż poniżej wierzchołka wzniesienia usytuowany był kamienny, ni to dwór, ni zameczek. Płaska budowla, zaopatrzona w blanki i dwie przysadziste wieże miała też szerokie podcienia i wsparty na filarach ganek.
 
xeper jest offline