- Witaj przyjacielu - rzekł Marwald do upapranego w brudzie człowieka, który nie posiadał ręki, już z daleko dało się znać, że jest to jakiś bezdomny, nawet ślepy z normalnym zmysłem węchu by to wiedział
Marwald czuł, że jego towarzysz Max jest lekko przemęczony, a i on sam był niemiłosiernie utrudzony ciągnięciem tego wózka. Wiedział też dokładnie, że jeśli postanowi iść z nim dalej, będzie balastem i towarzysz znajdzie innego oczywiście mniej znaczącego druha na jego miejsce, a przecież Max był takim dobrym materiałem, dobrze słuchał, a nawet wyglądało na to że rozumiał to co człowiek chciał mu przekazać.
- Feliks przyjacielu wiem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć, czy zaopiekujesz się moim wózkiem, możesz odprowadzić go pod nasz dom - mocniej zaakcentował ostatnie słowo -
poczekaj tylko wezmę kilka drobiazgów. - oznajmił, uśmiechając się, chociaż w głębi czuł się źle, czuł, że musi wybierać spośród swoich rzeczy, co weźmie, a co zostawi.
Stojąc już przy wózku zaczął przekładać różne rzeczy i wymieniać je głośno
- Wezmę linę, tak to porządna lina, łopatę na pewno też się przyda, o sztućce - powiedział podnosząc drewniany widelec, nóż i łyżkę, wyglądały na mocno zużyte
- pochodnia, zapałki, koc, o na pewno worek, tak na pewno mi się przyda - podniósł do góry pokazując Maxowi stary ubrudzony worek
- co jeszcze tutaj mamy...- zaczął przekładać kolejne rzeczy pomrukując pod nosem
- o tak świeczka, no i Ciebie Helmutku - powiedział unosząc w obu rękach małego gołąbka
- no i oczywiście jedzenie - Jak zaprowadzisz pod nasz dom to masz tutaj kanapkę, bo nie możesz głodować biedaku. Bóg dba o swoich, a ja muszę dbać o moich przyjaciół. - powiedział wręczając w rękę Feliksowi jedzenie
- Jestem gotowy, możemy iść. Widziałeś mojego Helmutka, prawda, że miły, ale jeszcze nie jestem pewny czy gad nie chce czmychnąć, więc ma tutaj mały sznureczek u nogi, który jest przywiązany do mojego ramienia. Prawda, że cwane? - zarechotał, gdy się już uspokoił spojrzał na gołębia, który patrzył na jego czerwony nos -
to jest Max mój towarzysz, razem uratujemy to wioskę.