Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2015, 06:27   #8
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





Śniegi już dawno stopniały, poziom Wielkiej Rzeki opadł nabrzmiały wcześniej w korycie, choć na szczęście Anduina nie występiła z brzegów przesadnie, mimo dosyć częstych dla tej pory deszczy. Słońce, choć nieśmiało, grzało coraz mocniej i na dłużej zostawało na nieboskłonie. Dzikie Kraje w dolinie budziły się do życia kwitnieniem kwiatów, brzęczeniem ogromnych pszczół oraz niedźwiedziami o brunatnych kędzierzawych futrach, których ślady coraz częściej znaleźć można było w lasach, zagajnikach i wysokich trawach.

Ziemie Beorningów otwarcie nowego sezonu witały Księżycowymi Łanami, czyli lokalną, czcionką już od kilku ładnych lat w dolinie, coroczną tradycją, która po Bitwie Pięciu Armii przerodziła się w regularny, huczny festiwal. Zaczęło się wszystko wstedy, gdy pierwsi naśladowcy Beorna zauważyli, że jego zboża, siane były wielokrotnie w roku, a zbierane plony obfitością nie miały sobie równych za każdym razem. Zapytany wprost, jak to czyni, Beorn miał pokazać Sierp, zwany Księżycowym, ze względu na przypominający zgrabny rogal kształt ostrza, osadzonego i składającego się w perłowej rękojeści. Rodowa to pamiątka była z zamierzchłej przeszłości, po beornowym plemieniu, z którego on został, podobno ostatnim... człowiekiem... niedźwiedziem?

Stara magia musiała być zaklęta w Księżycowym Sierpie i drogi zapewne był Beornowi, lecz gdy jego ludzie wyrazili żywą chęć posiadania takowego artefaktu, który wszak mógłby pomóc im w plonach i ujarzmianiu doliny, wódz podjął decyzję bez wahania. Aby nie ułatwiać Cieniowi przystępu do ludzkich serc, zapobiec zawiści, zazdrości i dać każdemu szansę, zgodził się, aby corocznie Sierp zmieniał właściciela, służąc każdego sezonu nowej rodzinie. Lecz to, który klan zasłuży na ten zaszczyt, naśladowcy Beorna wymyślili pośród siebie już sami. Ostatecznie pomysł przypadł wodzowi do gustu.

Wczesną wiosną, festiwal ku czci przyszłych plonów, miał mieć miejsce w dolinie, gdzie liczne zabawy i turnieje wyłowić miały kandydatów do otrzymania magicznego narzędzia. Prócz oczywistych korzyści przy plonach, których obfitości sierp był zawsze wybranej rodzinie zwiastunem, festiwal niósł również sławę temu domowi. Kupcy zjeżdżali się z najdalszych zakątków doliny wraz z przedstawicielami klanów, często z całymi rodzinami.

W roku 2948 Trzeciej Ery Słońca, Księżycowy Festiwal tym miejscem był Kamienny Bród. Rodziną posiadającą Sierp był dom Wilifreda, zeszłorocznego wybrańca. To on, na koniec trzydniowego święta, miał dokonać wyboru spośród kandydatów - tego jedynego, któremu sam Beorn miał wręczyć nagrodę wraz z uroczystym błogosławieństwem plonów i pomyślności na cały rok. Wielką popularnością cieszyło się to pierwsze wiosenne święto w młodej tradycji Beorningów.

Po Bitwie o Stary Bród symbolizowało na dodatek odrodzenie. Dolina nie ugięła się. Będą znowu plony. Dla wielu nadarzała się znakomita okazja spotkań, wymiany towarów a klanom, które uczyły się rolnictwa ujarzmiając ziemię, sposobnością do opierania swej gospodarki na rolnictwie odchodząc od zbieractwa, rybołówstwa i myślistwa, jako dominujących form utrzymania. Beorn nie nakazywał nikomu zaprzestania polowania na dzikiego zwierza. O ile jednak niepisanym prawem był zakaz ubijania niedźwiedzi, to trendem było naśladownictwo swego patrona, w sposobie życia. Samotna Skała stała się nowemu plemieniu duchowym miejscem pielgrzymek i medytacji. Coraz liczniej ludzie odchodzili od zabijania zwierząt, hodując dla innych korzyści niż mięso i skóry. Popularnym stawało się również przechodzenie na kuchnie jarską pośród tych, co wyznawać chcieli również w tym aspekcie, filozofię mentora tej krainy.

Kamienny Bród na wiosnę miał wzniesioną, nową palisadę z głębokim rowem naszpikowanym ostrymi palami wokół nasypu z ostrych kamieni u podnóża muru. Solidna brama zastąpiła starą a na wzgórzu wyrosła nawet drewniana wieża z zawieszonym u jej szczytu alarmowym dzwonem.





Mikkel zawitał w ziemie Beorna wraz ze wstającym słońcem. Roch wynurzył się z Elfiego Lasu i mimo zmęczenia złapał w grzywę drugi wiatr pędząc jak źrebak między trawami byle za następne wzgórze. Nim zapadł zmierzch wjechał na warowne podwórze Wschodniej Karczmy, gdzie nic się nie zmieniło, jakby zostawił małych przyjaciół ledwie wczoraj. Dopiero potem został pouczony, że żona Dandiego nie zaokrągliła się ślicznie, lecz spodziewa się dziecka.

Syn Thorlada wiedział o festiwalu w Kamiennym Brodzie, i choć nie umawiał się z Ratharem, to wiedział, że nie zdziwi się, jeśli tam druha zastanie.

Faktycznie, Wszędobylski musiał być wszędzie, gdzie coś ważnego działo się w okolicy. Jakoś tak wychodziło, że sam nie musiał się o to specjalnie starać. Mogła być ku temu okazja, aby oswoić się pośród co bardziej statecznych Beorningów, którym w głowach były plony i praca na roli. A może były to docinki Ennaldy, że mógłby w końcu wykazać się również na polu współzawodnictwa innego niż muskułami jak i pokazać przejawy dobrej woli ku stateczności? Cóż, sposobów na stawanie w szranki było wiele, a dokładniej siedem. Ukochana również była obecna, jak i wiele Ratharowi znajomych twarzy. A czy miał jeszcze inne powody, dla których przybył na festiwal, cóż, on sam wiedział najlepiej. Na razie chyba mógł się czuć ukontentowanym, że ukochana kochała go i przyjęła obietnicę zaklętą w wisiorze blisko serca między piersiami.

Z Irgun Słomianą było w zasadzie nieco jakby prościej. Dała się przekonać rodzinie, że ten sierp mógł im się przydać tak dobrze, jak każdemu sąsiadowi, a nawet lepiej. Bliźniacy na patrolowanie wysłani byli przy Elfim Lesie, gdzie ostatnio napięte były nastroje z ludem Viglunda. Nowością to nie było, choć nieco ironią zarazem, bo niegdyś głowa rodu ze Słomianej Chaty, po złości i zbyt wielu dzbanach trójniaka, zdanie miała niemal przekorne o Jarlu Viglundzie. Ile w tym było prawdy, a ile chowanej zadry wobec Beorna, mała Irgun nie wiedziała, a duża nigdy odpowiedzi nie uzyskała. Padło więc na nią, bo najmłodszy wciąż słabowity był w nogach a zięć rolnik miał aż nadto obowiązków przy rodzinie, choć zdawało jej się, że by chętnie wyrwał się na kilka dni od tych niezliczonych niemal bezsennych nocy w izbie wypełnionej płaczem najmłodszego z rodu. Wyszło na przyjemne z pozytecznym, bo i tak nie zamierzała przecież siedzieć w domu, a już spakowana była w okolice Starego Brodu.

Edda przybyła do Kamiennego Brodu z wieścią do rąk Thainy Avy, jednej ze starszyzny nadrzecznej wioski. Powodów dla zostania miała tyle co gwiazd na niebie i ilu konkurentów do Księżycowego Sierpa. Jakże jednak byłoby sprytnie zwinąć sprzed nosa nagrodę innym wiedziałby ojciec duchowy jej przydomka. Może nawet by to cieszyło bardziej od spełnienia sugestii nowej głowy klanu, że to jest chyba to, czego w tym czasie Pięć Strumieni potrzebować może. Brat wręczył jej nowe siodło i choć miałby okazję osobiście promować swe wyroby, nawiązać kontakty, nowe znajomości, to jednak nie wiedzieć czemu nie chciał uparty. Jakby uwiązanym był nagle do palisady wioski, choć do Elfiego Lasku, to już chadzał z wypiekami bez proszenia i na policzkach czasem też...





Marszałek Festiwalu, Wilifred, którego Mikkel miał okazję poznać wraz z Fanny rok temu, pełnił swą funkcję z zaangażowaniem i powagą, zrozumiale przejęty funkcją. Ze względu na ilość spraw organizacyjnych związanych z obchodami, mężczyzna wzniósł na środku pola namiotów przyjezdnych swój własny. Wygodnym mu to było, gdyż chata Marszałka na końcu wioski stała.

Zasady turnieju były proste. Każdy mógł wygrać tylko jeden sprawdzian. Cudzoziemcy, choć wygrać mogli, nie byli brani pod uwagę przy wyborze, gdyż Sierp musiał zostać w Beornowej domenie, aczkolwiek mogli stawać w szranki jako championi innej rodziny i wtedy choć sławę zbierali sami, prawdziwą nagrodę przekazywano owym Beorningom. Popularnym było, że nawet kilka rodzin łączyło się upraszając lub nawet najmując ich reprezentanta. Tego roku, po Bitwie o Stary Bród, spodziewać sie można było wielu takich pretendentów. Wdów i wciąż rannych mężczyzn był wciąż urodzaj.

Z zapadnięciem zmroku, pierwszego dnia festiwalu, odbywać się miał Wyścig Pochodni. Trzykroć okrążona trasa przez biegnących uczestników gonitwy, pełna była przeszkód w terenie zaś wygrywał ten, kto pierwszy dobiegł z płonąca pochodnią, której nie można było zapalać, jeśli zgasła podczas turnieju w drodze do mety.

Trzy Muszle i Fasola przyciągała wszystkich bystrych uczestników, którzy czuli się pewni swych umiejętności obserwacji szybkich, płynnych ruchów muszli na stole, pod którymi kryła się w swej wędrówce suszona fasola. Tylko ten, kto nie zostanie wyeliminowany przez popełnienie błędu, jako ostatni zostawał zwycięzcą.

Wredny Ludo to była nazwa turnieju i przydomek byka zarazem, nie byle jakiego - wielokrotnego zwycięzcy areny, którą był spory koszar z czterech poziomów przęseł solidnych drągów. W środku zaś stały trzy zagrody. Jedna duża, dla Ludo i dwie o palach wbitych w ziemię tak ciasno, że tylko człowiek mógł przecisnąć się między nimi do środka kojca. One po obydwu stronach placu były i tam kryli się uciekający przed bykiem ludzie. Gdy śmiałek wstępował na arenę, byk wychodził naprzeciw. Choć wygrywał ten, kto zdołał zagonić Ludo do jego boksu, niekwestionowanym do tej pory mistrzem areny był byk. Wredny Ludo mimo wszystko, ani razu nie został wybrany do otrzymania Księżycowego Sierpa, co zdawało się nie robić bykowi różnicy.

Na Szlachetnych Deskach, które wydzielonym były miejscem na podium sceny, gdzie i inne zabawy miały miejsce, uczestnicy stawali w szranki krasomówstwa. Beornowa rezerwa i niechęć do uładzonych zwrotów cywilizowanych konwersacji była powszechnie znana jako "niepotrzebne upstrokacanie mowy kwiatami". Na festiwalu zaś, każdy wiejski orator miał okazję popisać się ku uciesze gawiedzi przed kapitułą sędziowską swymi próbami przegadania współuczestników wybitnie skomplikowanymi konstrukcjami wymyślnych eufemizmów.

Starożytna Gra czekała na miłośników zagadek, na tej samej scenie co konkurs błękitnego języka. Prowadzący turniej oczekiwał podania szeptem w jego ucho prawidłowej odpowiedzi, w której zawierać się miała tajemnica skryta w zadanym przez niego na głoś pytaniu. Dzięki tej formie tłum mógł również brać udział w zabawie.

Obok areny Ludo, było Pole Poszukiwaczy, na które składała się nieurodzajna łąka, która stała odłogiem przy wiosce. Tam, pośród ugoru i chwastów, organizatorzy festiwalu ukryli prócz małych nagród miedzianych monet kilka płaskich kamyków z wyrytym słowem „Księżyc” na ich płaskiej stronie. Trudny był to wyczyn, lecz warty poświęconego czasu, gdyż znalezienie przedmiotu zbliżało zbieracza do przyniesienia do domu Księżycowego Sierpa.

Ostatnim ze szranków w dolinie, był występ na scenie zwany Konkursem Talentów. Każdy mógł być tego dnia skaldem. Pieśni i utwory muzyczne w tradycyjnym repertuarze uczestnika, były nagradzane przez sędziów i zwyciężał ten, kogo występ, aranżacja lub kompozycja, biła na głowę innych pretendentów do Księżycowego Sierpa.

Tylko obcy, cudzoziemcy lub nowi naśladowcy Niedźwiedzia, zastanawiać się mogli, jak pośród tej wojowniczej kultury zabrakło zbrojnych konkursów jak łucznictwo, rzuty oszczepem, nożem, toporem czy pojedynki wojów tudzież gonitwy jeźdźców. Cóż, ten, kto znał Beorna, lub jego lud, nie dziwował się wcale.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline