Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2015, 15:50   #3
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Cała ta sytuacja z diabłem w ogóle nie przypadła do gustu Jaganowi.

Gdzie popełnili błąd? - zastanawiał się szabrując w pośpiechu wioskę Orków. Jagan szukał wszystkiego co nietypowe i wartościowe. Myślami jednak wracał cały czas do sytuacji sprzed paru chwil.

Gdy tylko Awiluma rozpoczęła rozmowę, pół-Shou wiedział, że są w głębokiej, czarnej, śmierdzącej dupie. Takie spotkania mają to do siebie, że ich rezultat nigdy nie jest korzystny dla śmiertelników.

To co zaskoczyło mężczyznę to łatwość, z jaką kobieta targowała się ich życiem z biesem - jakby była pewna, że uda jej się wytargować coś. Nie uszło również jego uwadze informacja, że sama nie jest człowiekiem. Przyjrzał się jej dokładniej, ale nie zauważył żadnych cech, które mogłyby świadczyć o nieludzkim pochodzeniu. Z drugiej strony Po nie znał się za bardzo na rasach, ani na magii. Na wszelki wypadek, będzie potrzebował zaklęcia, które pomoże mu zobaczyć czym naprawdę jest.

Z rozważań wyrwał go półork, który niepostrzeżenie zbliżył się do kręgu z toporem gotowym do ataku. Jagan, Awi i Vade zareagowali natychmiast, każde na swój sposób próbując powstrzymać wojownika przed popełnieniem największego błędu odkąd postawili stopę na tej przeklętej wyspie.
Podczas gdy Awiluma i Vade starali się przemówić barbarzyńcy do rozumu, Jagan zajął miejsce za jego plecami wyczekując spięcia mięśni sugerującego atak. Pół-Shou nie spodziewał się zbyt dużych rezultatów po kimś tej postury, ale widział dokładnie wrażliwe punkty na ciele wojownika, które pod naporem paraliżowały ciało. Po chwili jednak barki Blod’whuna opadły, a wielki mężczyzna rozluźnił się. Wyglądało na to, że słowa, nawet wzmocnione magią do niego trafiły.
Jagan również się rozluźnił. Nie chciał walczyć z półorkiem ku uciesze diabła. Nie to, że zabójca bał się porażki. Był zdecydowanie mniejszy i zręczniejszy od swojego przeciwnika, a w razie czego chroniła go jeszcze mithralowa koszulka kolcza schowana pod czarną kamizelką, jednak brutalna siła i zmysł półorka nie mógł być ignorowany.


Jagan usłyszał głos półorka, niczym przesypujący się piasek w klepsydrze zwiastujący koniec czasu. Mężczyzna szybkim cięciem rozerwał ścianę namiotu i wyskoczył na zewnątrz. Widział resztę drużyny, która podążała w stronę drogi do osady górniczej i pobiegł ich śladem zostawiając za sobą odgłosy walki.

Przez chwilę jeszcze miał wątpliwości, czy dobrze robią zostawiając półorka na pewną śmierć, ale szybko zagłuszył sumienie - nie był wojownikowi nic winien, próbował go odciągnąć. Zresztą dlaczego miałby powstrzymywać samobójcę? Powinien się cofnąć i zgarnąć wartościowe przedmioty półorka.

Gdy w końcu zatrzymali się po ładnych paru minutach biegu, Jagan zauważył, że rozterki moralne, które on szybko w sobie zgasił wciąż targają innymi. Najbardziej burzył się nieobecny podczas rozmowy Karnax i w sumie pół-Shou mu się nie dziwił. Kto jak kto, ale brać czarodziejów ma inne spojrzenie na tematy paktowania z biesami, więc pozostawił im dyskusję na ten temat samemu sprawdzając łupy, jakie udało mu się zgarnąć.
Przejrzawszy wszystko zwrócił uwagę towarzyszy na widownię, jaka powoli zbierała się w okolicy. Gdy nie zareagowali, syknął głośniej i nieco bardziej dosadnie kierując uwagę najpierw na sobie, potem na zombi, które zaczęły powoli ich otaczać.

Czarodzieje, ku zdumieniu zabójcy nie przerwali dyskusji, ale że przeciwnicy nie robili żadnych gwałtownych ruchów, Jagan założył plecak na plecy, poprawił paski, sprawdził ułożenie i... wtrącił się do rozmowy.

To był jego błąd, o czym zaraz się miał się przekonać...

* * *

Krzyk Blodwyna zirytował Awilumę, tak wiele jeszcze było do przejrzenia. Tymczasem musiała na ślepo wybierać księgi i proszki które zawinęła w jakaś szmatę tworząc prowizoryczny tobołek. W tym momencie żałowała, że nie obezwładnili półorka i nie mogła dokonać inspekcji bez pośpiechu. No ale cóż, jak się nie ma co się lubi…
Niemałym wysiłkiem woli rozsunęła kurtynę wymiarów i przeskoczyła przez astral do najdalszego miejsca na ich drodze do którego mogła sięgnąć. Dało jej to chwilową przewagę nad resztą grupy, i dobrze bo sama do najszybszych sprinterów nie należała.
W końcu znów spotkała się z towarzyszami spory kawałek od wioski.

Psioniczka wychodząc ze szczeliny dzielącej oba wymiary poczuła jeszcze żar piekący po plecach, odruchowo obróciła się widząc jak diabeł ciska kolejnymi kulami ognistymi w próbującego ukryć się między domami berserkera. Cornugon zatrzymał się na moment, spoglądając na uciekających awanturników i psioniczkę oddaloną już o dobre dwieście metrów od pola walki. Nie obdarzył jej złowieszczym uśmiechem ani obietnicą ponownego spotkania, zwyczajnie zignorował uciekinierów koncentrując się na Blod’whunie. Reszta wkrótce dogoniła Awilumę zatrzymując się w chwili, w której wioska orków była już poza zasięgiem (głównie dzięki rosnącym tu i ówdzie drzewom) wzroku. Nastała - przerywana odległymi odgłosami walki - cisza, drużyna mogła zebrać myśli i uzgodnić plan, biorąc pod uwagę chwilowy spokój.

- Cośmy zrobili… - Vade oczywiście uciekł wraz z resztą. Blod’whun wybrał chwalebne samobójstwo (o ile taka konstrukcja w ogóle istniała), zwierając się w boju z Cornugonem. Bard próbował go powstrzymać, lecz nawet jego uroki okazały się lichą sztuczką w zestawieniu z czystym i nieugaszonym gniewem barbarzyńcy. Nie dość, że stracili dzielnego towarzysza, to uwolnili bestię. Dwie porażki za jednym zamachem.
- Próbowaliśmy go powstrzymać - mruknął pod nosem, starając się złapać oddech. - Naprawdę, próbowałem - teraz mówił raczej do siebie, niż do grupy. - Może ktoś jeszcze życzy sobie śmierci z rąk tego potwora? Śmiało, tym razem nie zamierzam strzępić języka! - krzyknął, nie zważając na strużki śliny pryskające mu z ust. Był wściekły i rozgoryczony.

Meriel, podobnie jak reszta towarzystwa, zabrała się do przeszukiwania wioski. Ją szczególnie interesowały magiczne ingrediencje i księgi z chaty szamana. Zgarniała do plecaka wszystko, co wydało jej się warte zabrania postanawiając przyjrzeć się temu później, w bardziej komfortowych warunkach.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 07-03-2015 o 20:35.
psionik jest offline