Lepianka, a właściwie bardzo duży szałas, był opuszczony w pośpiechu. Jeżeli bandyci zmienili miejsce obozowania na improwizowane, przypadkiem trafiając na pierwszą noc w nowym miejscu w śnieżnej zadymce, to można im było tylko współczuć. Można było spróbować pójść ich śladami i ze zmarzniętych zwłok zebrać łupy, ale to, co posiadali, zapewne nie warte było kilku godzin zwłoki.
Szałas był wewnątrz suchy i dobrze nadawał się do przekształcenia w stos do spalenia kości. Był to pomysł o wiele lepszy niż ścinanie karłowatych drzewek i krzewów. Pozostałości barłogów - szmaty i siano - były dobrą podpałką. |