Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2015, 15:01   #87
archiwumX
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Podchodząc do Roberta włączył widzenie aury, aby móc go kontrolować. Gdy doszedł do niego podparł go i spojrzał mu w oczy i zaczął go hipnotyzować. Z troską w głosie powiedział:
- Robert wyglądasz na słabego. Mogę ci jakoś pomóc?
-Boli, bardzo boli… - wybełkotał Robert. Był już w podeszłym wieku i ciężko znosił rany. Miał też problem ze złapaniem oddechu.
-Podaj mu krwi, durniu. Robert, urok działa dopiero po trzecim razie od tego samego wampira. Za pierwszym razem poczujesz znaczny przypływ sił i rany się zasklepią! - Wysapał leżący obok James.
Eric przyłożył rękę do serca Roberta i lekko pchnął. I krzyknął:
Idź po Suzan. Z Robertem jest bardzo źle!

Dokładnie się przyjrzał aurze Roberta zanim staruszek zemdlał. Właśnie dostał sugestię, że ma zawał serca) i starał się dojrzeć, co go łączy z tą dziewczyną…


Robert mdlejąc wybełkotał:
-Margaret, kochana Margaret niestety nie dałem rady cię ocalić, wybacz mi, Margaret…
A następnie wolno podszedł do Jamesa i wwiercając swój wzrok w łowcę groźnie syknął:
- O czym ty mówisz?
-O tym, że gdybym był w pełni sprawny to bym ci łeb upierdolił. Jesteś żałosny, umiesz się tylko pastwić nad starcami. Zresztą, gdzie jest ta siekiera, jedną ręką też sobie poradzę z taką cipą jak ty! - James powoli się podniósł, ale nie utrzymał się na nogach i znów upadł - Kurwa, jebane pazury. Nawet wasza krew tego nie zaleczy...
Eric warknął:
- Co mówiłeś o krwi.
Następnie głos Erica złagodniał:
- Jeśli powiedz to po dobroci. A jak nie to wedrę się ci do umysłu i pożałujesz, że się urodziłeś.
- To, że zajebałem już 10 z was i wychlałem ich krew. I każdy był dużo silniejszy niż ty! - James znów chciał wstać, ale tylko jęknął z bólu.
Eric bardzo uważnie się przyjrzał swoją nadwrażliwością aurze łowcy.
Jego aura jest czerwona z pulsującymi białymi "pęknięciami" przypominającymi pioruny. Jest też bledsza niż u człowieka, ale nie aż tak blada jak u wampira.
Eric przyklęknął nad wrogiem i odrzekł:
- Będziesz współpracował ghula? Czy będziesz chwalił, kogo to nie zabiłeś? Zwróć uwagę, że teraz to od mnie zależy twój los.

Słowo “ghulu” zostało podkreślone.
- Tu się mylisz kmiocie. Mój los zależy tylko ode mnie.

James znów spróbował wstać i tym razem mu się udało. Spojrzał Ericowi w oczy i napluł mu krwią na twarz - Przyjmę śmierć z godnością! - Zamachnął się pięścią, ale znów się wywalił.
Wampir krzyknął:
- Tu się mylisz!
I przygwoździł Jamesa do ziemi i nachylił swoją twarz do twarzy wroga. Gdy były one blisko mruknął:
- ...Nawet nie wiesz jak. Ale nie bój się. Teraz ci to udowodnię. Rzekł a następnie zaczął hipnotyzować ghulego łowcę.
Po zdominowaniu Jamesa Tremere zaczął go wypytywać:
Teraz sobie porozmawiamy. Na początek powiedz, kto wy jesteście i dlaczego tu przybyliście.
-Nikt mnie nie przysłał. Poluję na wampiry dla ich krwi. Przybyliśmy tutaj, bo jeden z was nam uciekł. Gonimy go. Nazywa się Dallas. Jessie poznałem tydzień temu, chciała iść ze mną to nie protestowałem. Resztę spotkaliśmy już na miejscu. Miguel nas znalazł. Jak to nie wiem?
No dobra, gnoju! Porozmawiamy sobie z tutejszym regentem. - warknąwszy to Eric wstał, podniósł ghula i zatargał go do sali z Estreicherem.
***

Gdy Eryk dotarł do sali targając Jamesa, krzyknął do Adama:
Będziesz zainteresowany, co ma do powiedzenia ten zdradziecki ghul!

Pełniący obowiązki Regenta przerwał swe monologi na temat sprawowania władzy i spojrzał z zainteresowaniem na ciągniętego przez czarownika człowieka
- W takim razie niech mówi - Zachęcił. - Nie lubię zabijać, ale dla morderców potrafię zrobić wyjątek, jeżeli przedstawisz mi jakieś ciekawe informacje to może rozważę przedstawienie ci tej samej propozycji, co dziewczynie…, Ale ostrzegam, umiem rozpoznać kłamstwo i jeżeli padnie z twych ust nieprawda pożegnasz się z życiem! - Zapowiedział a jego oczy zapłonęły złowrogim szkarłatem, gdy przyzwał moc krwi
Eric odezwał się do Regenta:
- Adam! Ja już nawiązałem z nim nić porozumienia. Pozwolisz, że będę kontynuował. następnie zwrócił się do ghula:
- A teraz łaskawie powtórz to, co mi powiedziałeś.***
-Podaj mu krwi, durniu. Robert, urok działa dopiero po trzecim razie od tego samego wampira. Za pierwszym razem poczujesz znaczny przypływ sił i rany się zasklepią! - James mówił wolno i z przekąsem -O tym, że gdybym był w pełni sprawny to bym ci łeb upierdolił. Jesteś żałosny, umiesz się tylko pastwić nad starcami. Zresztą, gdzie jest ta siekiera, jedną ręką też sobie poradzę z taką cipą jak ty! - Kurwa, jebane pazury. Nawet wasza krew tego nie zaleczy... - Głośno westchnął - Zajebałem już 10 z was i wychlałem ich krew. I każdy był dużo silniejszy niż ty! - Pokazał palcem na Erica -Nikt mnie nie przysłał. Poluję na wampiry dla ich krwi. Przybyliśmy tutaj, bo jeden z was nam uciekł. Gonimy go. Nazywa się Dallas. Jessie poznałem tydzień temu, chciała iść ze mną to nie protestowałem. Resztę spotkaliśmy już na miejscu. Miguel nas znalazł. Jak to nie wiem - James podniósł się i spojrzał z pogardą na Erica - Tu się mylisz kmiocie - odwrócił się do Adama i spojrzał mu prosto w oczy: - Mój los zależy tylko ode mnie. Przyjmę śmierć z godnością!
Tremere z głupim uśmiechem podrapał się po tyle głowy:
- Widać zrozumiał to zbyt dosłownie. Ale i tak pewnie usłyszałeś Regencie, co cię zainteresuję. Mogę zobaczyć teczkę Dallasa, a i przy okazji moją?
Wyraźnie myślący o czymś innym Morgan położył teczkę Dallasa w poprzek teczki Erica i umieścił je dokładnie pośrodku między Tremere a zapytanym wampirem.

Eric wziął teczki do ręki, po czym swoją odłożył na bok i zadał ghulowi pytanie:
- Co wiesz o Dallasie? Skąd wiedziałeś, że tu będzie? Co według twojej wiedzy to miał robić?
-Wiedziałem, że tu będzie, bo kwiczał jak wieprz, gdy go trochę przypaliliśmy z Jessie w jej rodzinnej wiosce. “Mój stwórca to, mój stwórca tamto. Znam samego księcia Omahy, zobaczycie, on już wam da popalić!”. Zresztą mam adres kryjówki, którą przygotował mu jego “ojciec” tutaj w Omaha. Debil nosił go w portfelu zamiast zapamiętać! Murray avenue 5, w carter lake. Niedaleko lotniska. Zwiał nam, to przyjechaliśmy go wykończyć. Co miał robić nie wiem, może chciał się zapisać na balet? Z niego jest jeszcze większa pizda niż z ciebie. A podobno jest z klanu bestii - James zaczął się śmiać.
A następnie zaczął czytać teczkę Dallasa.
- Jesteś śmieciem mój drogi. Totalnym śmieciem bez krzty dobrego wychowania - Powiedział zimno do guhola - Doskonały przykład przygłupiego Yankesa, którego przodkowie mieli wyraźne problemy emocjonalne i gwałcili krowy. Przestań mi tu gadać głupoty, zabiłeś tylu naszych, bo miałeś więcej szczęścia niż rozumu albo oni byli upośledzeni! Nie jesteś wojownikiem, bo żołnierz lub wojownik przyjąłby porażkę z godnością. Nie jesteś nawet “cipą” jak to elokwentnie określiłeś jesteś tylko małym nic nie wartym tchórzem i złodziejem - Podsumował chłopca, po czym zwrócił się do dwóch Tremere:

- W normalnych okolicznościach nakazałbym natychmiastowe zabicie tego osobnika, jako zagrożenie dla Maskarady. Jednak jak już mówiłem jesteśmy w stanie wojny i nie wolno nam odrzucać cennych zasobów… Szanowny Ericu, Pan Morgan za swe poświęcenie przejmuje opiekę nad Suzan przez moją nieudolność straciliśmy Matta, który zapewne byłby wyśmienitym sługom, aby zmyć z siebie tą hańbę oraz powetować straty proponuje ci abyś zajął się tym śmieciem ufny w to, że dzięki twym zdolnościom i zainteresowaniu ludzkim umysłem dałbyś radę go złamać - Zaoferował.

- Wiem, że jest to propozycja wielce ryzykowna. James posiada dużo silnej woli, oraz jest wybrakowany po naszej ostatniej walce, więc nikt nie będzie miał do ciebie pretensji, jeżeli nie podejmiesz tego wyzwania. W takim wypadku proponuje abyśmy we trzech pożywili się na tym mordercy. - Przedstawił opcje.

Eric był zaskoczony propozycją Regenta, ale szybko doszedł do wniosku, że daje ona ciekawe możliwości. Takimi jak ghule, zwłaszcza takie jak on. Zawsze był ponad walkę klas, ras czy wojny ojczyźniane czy co tam jeszcze wymyślą ci żałośni ideolodzy… Był ewolucjonistą. A taki okaz daje ciekawe pole jego badań “medycznych” i psychologicznych, a do tego to jest ŁOWCA, co da pewne korzyści w kwestiach bezpieczeństwa i polowania na odstępców wampirzego rodu.
- Masz rację! To naprawdę bardzo ciekawy obiekt do badań. Zatem z wielkim zainteresowaniem wezmę go na wychowanie. Ale do tego potrzeba mi trochę spokoju…, Zatem proponuję, aby go przesłać go do Zakładu. A póki, co posłuchajmy, co ma jeszcze do powiedzenia.

Eric oddał teczkę, którą miał w ręce Adamowi, a następnie podniósł z ziemi teczkę o sobie… spojrzał na swojego nowego podopiecznego:
- Powiedz mi, kto był twoim stwórcą i jak go uśmierciłeś.
Zadawszy te pytanie zaczął z ciekawością czytać o tym, co sądziła o nim tutejsza władza.


***

Po wstępnym zakończeniu kwestii młodego łowcy przeniósł wzrok na emerytowanego żołnierza.

- Robercie, wiem, że obecnie wydaje ci się, że jestem potworem, szczególnie po tym, co przed chwilą powiedziałem. Jednak zapewniam cię, że tak nie jest, powiedziałbym nawet, że jestem bardziej ludzki i empatyczny niż wielu ludzi. Gdybyśmy byli w sądzie a James przyznał się właśnie do zabicia dziesięciu murzynów, tylko, dlatego że byli przedstawicielami innej rasy, za motywacje podając fakt istnienia złych murzynów czy nie zasługiwałby na karę śmierci? Nie okazał do tego żadnej skruchy! A czyż wśród ludzi nie ma również istot złych i zepsutych do szpiku kości? Czy naprawdę mamy sądzić wszystkich tą miarą ? - Spytał z realnym żalem w głosie.

- Jednak tu wyrok już zapadł, śmierć lub kompania karna. Teraz powianiem ci udowodnić swe słowa czynami, sam walczyłem w Wielkiej Wojnie jeszcze, jako człowiek stąd mam głęboki szacunek do wszystkich żołnierzy oraz weteranów. Znam twoją córkę jest szczęśliwa i bezpieczna. Niestety mam również złe wieści: Nie jest przez nikogo manipulowana. Nikt nie podawał jej krwi, ani nie naginał woli podjęła świadomą decyzje, aby zerwać kontakt z rodziną, Niestety dzieci mają to do siebie, że potrafią być niewdzięczne. Jeżeli wciąż chcesz ją spotkać postaram się wynegocjować dla ciebie spotkanie, ale nie mogę obiecać nic ponadto, że spróbuje, jaka jest, więc twoja decyzja Robercie? - Spytał uważnie obserwując starca. Gdyby jego serce nie wytrzymało tych okrutnych nowin Brytyjczyk doskoczy do starca, aby ratować go podaniem Vitea

-Oczywiście … się… zgadzam… Zrobię… wszystko… by ją ocalić - odpowiedział Robert głośno oddychając.
- Doskonale, a ja w zamian za to zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby ci pomóc. A teraz powiedzcie mi moi drodzy skąd wiedzieliście gdzie szukać dokumentów? Dallas raczej nie miał tej informacji, bo był tu niemile widziany - Spytał jednocześnie wyciągnął z kieszeni spodni ołówek, który jakimś cudem nie złamał się podczas walki i poprosił Smitha o zwrócenie mu dokumentów, po czym dopisał do teczki Dallasa adres kryjówki podany przez guhola.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline