Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2015, 19:25   #91
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Spacerowała po sterylnych korytarzach. Pośród bieli i zieleni. W drżącym blasku sztucznego oświetlenia. Mijała drzwi, odgałęzienia, nieświadomych niepożądanej obecności ludzi. Zmierzała do piwnic. Do miejsca spoczynku denatów. Szpitalnych magazynów krwi i lekarstw. Znalazła odpowiednie miejsce, z sanitariuszem pełniącym nieopodal dyżur. Próbował odgonić sen goryczą kawy i powtórką meczu w telewizji. Hokeiści wirowali wokół krążka, coraz szybciej i mgliściej, stając się w końcu zaledwie obrazem w opadłej głowie, wspartej czołem o twardy blat. Wampirzyca ścisnęła w dłoni torebkę z proszkiem. Od celu dzielił ją już tylko zamek. Uporała się z kodem i stanęła naprzeciw przeszklonych lodówek. Rozglądała się. Czytała etykiety.

- 0 Rh+ - szepnęła. - мой любимый- otworzyła plecak. Zaczęła wrzucać torby z osoczem do środka.

Dotarła do Joslyn Castle. Zeskoczyła z paki pickupa, którego kierowca nigdy nie miał się zorientować, że wiózł nieproszonego gościa. Mogłaby skorzystać z wygodniejszej formy podróżowania, gdyby tylko nie musiała nosić ze sobą tego całego sprzętu. Ważył, był nieporęczny, ograniczał mobilność, wpijał się w ramiona, dawał przewagę siły ognia. Devil przybył już na miejsce. Zobaczyła motocykle. Cztery, jak liczba Sabatników atakujących Elizjum. Sytuacja była ciekawa. Niejasna, ale ciekawa. Przypadek, zrządzenie losu, wola, przeznaczenie. Dzisiejsze noce były za ciasne na zgadywanki. Wątpliwości należało puszczać z dymem. Intuicja mówiła jej, że nie są tymi za kogo się podają. Rzadko się myliła, ale tutaj wolała poczekać na rozwój wydarzeń. Lekcja nieufności dla pozostałych.

Przekradała się przez ogród w starym, klasycznym stylu. Starała się nie wychodzić na otwarty teren. Niewidoczność, niewidocznością - miała swoje słabości i nie można było na niej całkowicie polegać. Stanęła pod murem. Przyłożyła dłoń do ściany. Ta milczała, wstydząc się swojej ubogiej historii. Ginęła, w porównaniu z opowieściami snutymi przez kamienie zamków starego kontynentu. Spokrewniona podskoczyła łapiąc gzyms. Podciągnęła się i wspięła na balkon. Przez szyby sprawdziła, czy może bez przyciągania uwagi wejść do środka. Blokada drzwi tarasu zarzęziła cicho, gdy luzowała ją ostrym jak brzytwa szponem. Wkradła się do wnętrza. Głos Willego niósł się pośród sal. Wydawało jej się, że cień Road Devila zniknął gdzieś na górze. Wszystkie doznania przesłaniał zapach krwi cieknącej ze stygnących ciał.
 
Cai jest offline