Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2015, 18:56   #13
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Cała ta wycieczka była jej potrzebna jak krowie kaganiec. Gdyby nie naciski Sally zostałaby w domu symulując ból żołądka albo coś podobnego. Wiedziała jak podejść matkę i przez kilka dni odpocząć od szkolnej codzienności. Miała w dupie oferowane przez szkołę rozrywki. O te mogła równie dobrze sama zadbać. I na pewno bawiłaby się sto razy lepiej!

Gdyby jeszcze zapewniono im przyzwoite warunki podróży, a nie upchnięto do niewygodnej puszki nazwanej szumnie autobusem, może nie miałaby teraz tak podłego humoru.

Loretta łypnęła spod oka na otaczające ich pola pełne wysokiej kukurydzy.

I jeszcze ten kretyn za kółkiem zapewnił im dodatkową atrakcję w postaci 4-milowego marszu przez zadupie, bo zajechał grata na amen.
Co prawda sam marsz jej nie przerażał, bo w końcu jako królowa shoppingu potrafiła w szpilkach przemierzyć dobrych parę mil w centrach handlowych, ale sam fakt, że była do niego zmuszona wkurzał ją nieziemsko.

Lola warknęła cicho poprawiając sznurówkę w nowiutkich sportowych butach. Tyle dobrze, że znalazła frajera, który teraz dźwigał jej plecak, idąc obok i nawijając o jakichś gównianych kartach bejsbolistów. Co ją do cholery interesował bejsbol?? Wzięła głęboki oddech.

Od pól śmierdziało wiochą i jakąś stęchlizną… Oby tylko okazało się, że w dziurze, do której teraz maszerowali mają ciepłą wodę.
A jak zniszczy sobie nowe ciuchy to ta kretynka Jurpock jej za to zapłaci!


Otaczająca wędrującą grupę ciemność napawała Lolę niepokojem. Latarkę miała jedynie w swoim Iphonie jako aplikację, ale nie chciała jej używać, bo szkoda jej było baterii.

Dopiero kiedy Sally wydarła się jak opętana, że kogoś czy coś zauważyła w łanie kukurydzy zdecydowała się oświetlić sobie drogę. Może i coś tam było? Jakieś zwierzę? Albo jakiś wiejski przygłup? Albo faktycznie tylko strach na wróble i ta kretynka tylko napędziła jej stracha. Czuła w gardle bicie własnego serca.

Lorettta skrzywiła się mówiąc do przyjaciółki:

- Głupie żarty zachowaj na później. Na razie nie mam nastroju – burknęła i przyspieszyła kroku obrażona, ciągnąc za sobą chłopaka, który niósł jej rzeczy.
- No dawaj, wleczesz się jak ślimak – burczała do niego. Co jak co, ale niósł jej skarby i należało ich pilnować.

Całej tej bandzie przydałby się porządny trening. – myślała – Mięczaki i półgłówki albo głupie pindzie.
Spojrzała z obrzydzeniem na Gordona, który cały czerwony na twarzy z wysiłku próbował dotrzymać tempa grupie.

- Preston sapiesz jak pieprzona lokomotywa, parówo – nie omieszkała rzucić kilku złośliwości. – Może zwiniesz się w kulkę i po prostu potoczysz?

Niech to liceum już się skończy, chciałaby tak jak Jason wyjechać do dużego miasta i wreszcie zaznać prawdziwego studenckiego życia.
W innej sytuacji pewnie rozmarzyłaby się na dobre, ale w tym ciemnym i odludnym miejscu wolała skupić się na drodze i widocznych w oddali światłach.

Jest światło, są i ludzie, jest i cywilizacja. Nawet jeśli nowy autokar nie przyjedzie dziś po nich, to z pewnością będą mogli gdzieś przenocować. No i może będzie zasięg!

W końcu w oddali pojawiły się zarysy budynku stojącego przy drodze… Domu… Albo czegoś w tym rodzaju.
Ktoś powiedział, chyba był to Storz:

- W tamtym domu palą się światła. Chodźmy zapytać o telefon i pomoc.

W takim starym domu jest pewnie pełno robactwa... – pomyślała Lola. Sama myśl o insektach spowodowała drżenie dłoni Loli.

- A nie lepiej poszukać jakiegoś motelu? –spytała, ale nikt nie zareagował na jej głośny protest, bo nagle ktoś zadał ważne pytanie:

- Hej. A gdzie są Sarkis i Brown?!

Zdziwiła się. Autentycznie się zdziwiła. Owszem zostawiła ich z tyłu, ale przysięgłaby, że jeszcze przed chwilą słyszała trajkotanie Sarkis. Co im odbiło? W kukurydzę poszli? Romantycznie to tutaj nie było. Czy może zgubili się w lesie? Ale jak, kiedy?
Chyba, że to kolejny głupi numer, jak z tym strachem na wróble. To chyba najbardziej by do nich pasowało.

Uuuuuuu zgubiliśmy się… uuuuuuuuuu straszny las, straszne strachy uuuuuuuuuuu…..

Lola się wściekła.

- Się zgubili, to się znajdą. Żartów im się zachciewa kurna. Panie Storz, spytajmy lepiej o tę pomoc. A jak we tej dziurze jest szeryf to niech on poszuka naszych zgub. Pewnie lepiej zna teren.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline