Wszystko było tak jak powinno być..w dobrym starym horrorze. Dzieciaki, zepsuty autokar, noc, pole kukurydzy i para uczniów, która musiała się zgubić. Zapewne gdy oni ich szukali Sally zajmowała się Brownem bawiąc się w Lindę Lovelace. Takie zabawy dla Thomasa były co najwyżej marzeniem, lub widowiskiem, którego mógł doświadczyć..jako widz. Życie bywa nie sprawiedliwe.
Tak wiec licealiście pozostało podążanie w swojej grupie i nagrywanie wszystkiego. Może będzie kolejny Blair Witch. Uśmiechnął się na chwilę, lecz Aspectro zgasił mu ten uśmiech zaraz.
- A ty Ward, wyłącz tą kamerę! - belfer wydarł mordę
Zajebiście. Jeszcze nie krzyknie “zapraszamy tu psychopatycznych morderców”, jakby i sam nastrój nie był dość mroczny. Dorośli czasami są totalnymi idiotami. Myślą że są tacy poważni, dojrzali a nawet nie umieją się zachować w pewnych, określonych sytuacjach. Nie było jednak czasu wdawać się w dyskusje, bowiem Sally się znalazła. Kamera dalej nagrywała, a jej obiektyw został skierowany na stojącą jak słup soli dziewczynę. Za szpalerem drzew, na granicy widoczności, tuż przed linią kukurydzy stała jak zamurowana i spoglądała gdzieś tam.
A potem nastąpiła kulminacja. Zszokowana i przerażona dziewczyna. Dziwna i mroczna sceneria. Nauczyciel, którego nagle coś porwało w krzaki. Nauczyciel miotał się i szarpał konwulsyjnie, jakby ktoś podłączył mu jaja do prądu. Z jego gardła dobiegł bulgot i jakieś inne, dość ciężkie do zidentyfikowania odgłosy.
- Po … Mo… Cy … - usłyszeli błaganie Ascperto, a w mroku kukurydzianego pola zamajaczyła im jakaś sylwetka.
Ward gdyby nie naoglądał się w życiu tylu horrorów, pewnie miał by już pełne gacie. Zesranie się przy kolegach jednak nie było najlepszym pomysłem. To nie wyglądało dobrze. Z jednej strony Wes mówił “ie wolno rozdzielać się od grupy. Jeśli to zrobisz, zginiesz”. A z drugiej murzyn zawsze ginie. I to co widział, właśnie na to wyglądało. Nie posądzał Pana Aspectro o aż takie poczucie humoru. Rusek coś tam krzyczał, Brooks ruszył w stronę powalonego. A Ward nagrywał to wszystko. Ręce mu się troszkę trzęsły. Serce zabiło szybciej. W głowie pobrzmiewała mu
dziwna piosenka, którą słyszał w jednym filmie. Kamerę z włączoną lampą błyskową skierował dyskretnie w pole kukurydzy. To było nie kontrolowane. Dusza reżysera przeważyła. Nie zamierzał jednak ani ruszać w kierunku trzęsącego się w spazmach nauczyciela, ani głupiej blondyny. Na to był zbyt przerażony.
Jeśli coś z tego pola zacznie się zbliżać ku nim, Ward wiedział co robić. Spierdalać ile sił w nogach. Drogą. Nie skręcać. Nie oglądać się za siebie, bowiem “Uciekając nie oglądaj się za siebie i uważaj na rożne wystające przeszkody typu korzenie”