Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2010, 18:26   #9
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację

Opisy lokacji

(kampania)

◈◊◈


Dom Elethieny Froren:

W świetle słońca prześwitującego przez korony dębów i buków ujrzeliście przepiękny dom - czy nawet miniaturowy pałacyk - wbudowany w pień olbrzymiego, starego drzewa. Piękne, misterne zdobienia wskazywały na pracę elfich artystów, całość zaś była harmonijnym połączeniem drewna i... nie, tylko drewna! Przy bliższych oględzinach okazało się, że dom zbudowano z jakiegoś gatunku drewna, które wypolerowane i zakonserwowane przez wieki stwardniało niemal na kamień.
Drzwi bezszelestnie otwarły się wpuszczając Was do środka. Niepewnie przeszliście przez długą sień, oświetloną sączącym się znikąd światłem i znaleźliście się w dużym, choć przytulnym salonie. W ściany wbudowane były ciemne dębowe półki (a może wyrastały one ze ścian?), obciążone stosami książek i zwojów. Blat do czytania również był nimi zawalony. Na środku stał spory stolik otoczony krzesłami, na których leżały haftowane w zawilce i przebiśniegi poduszki, komponujące się wzorem z leżącym na stole obrusem. Nie było widać przejść do żadnych innych pomieszczeń.


Pyły (Levelion):

Dostrzegały coraz więcej szczegółów - roślinne motywy na portykach domów, baśniowe stworzenia wyrzeźbione w kamieniu, rozległe ogrody - teraz spalone i puste. Miasto było stare - niepodobne do obecnie budowanych. Czaszki zmarłych mieszkańców także zaczęły być coraz bardziej "znajome" - dziewczęta zauważyły, że nie były to czaszki ludzi; były mniejsze, o ostrzejszych rysach i wąskich oczodołach.
Ponury, złowrogi księżyc unosił się nad miastem, skierowany swym upiornym obliczem w stronę leżących pod nim skruszałych murów i kluczących między nimi istot.
Boso, w nocnych koszulach, stąpałyście niepewnie po pokrytych pyłem kamieniach czując, jak drobny żwir wbija wam się w stopy, a zimny wiatr przenika do szpiku kości. Księżyc jasno świecił na niebie, ale niebo było szare, jak o świcie czy poranku. A może o zmierzchu? Szare... nijakie. Jak wszystko wokół. Wiejący wśród ruin wiatr niepokojąco poruszał suchymi trawami, wznosił tumany kurzu i popiołu, które sprawiały, że piekły Was oczy. Od czasu do czasu ze ścian odpadały kruszejące kamienie, niepokojąc Was swoim ruchem. Mimo to martwej ciszy nie przerwał ani jeden szelest - wszystko poruszało się w absolutnym bezdźwięku, jak gdyby martwota objęła Wasze uszy tak, jak wszystko dookoła. Nawet drobne rośliny, które nieśmiało starały się przebić przez wyściełający podłoże żwir były apatyczne i bezbarwne. Nie-żywe. Jednak żaden ruch nie zmącił stagnacji martwego miasta.
Oddane z zadziwiającą szczegółowością rzeźby miały poobijane ręce i nogi. Mozaiki dawno straciły barwę. Płaskorzeźby, wytarte przez deszcze i wiatr, były tylko smutnym wspomnieniem wizji artysty - tym smutniejszym, że powyrywano z nich wszelkie cenne kamienie. Gdzieś w oddali wysoka wieża straszyła swoim kikutem, zwalona na wysokości piątego piętra. Wieże strażnicze były zniszczone, wokół nich leżały olbrzymie głazy, zapewne rzucone ręką jakiegoś niewyobrażalnie wielkiego potwora. Niewielkie domy, wybudowane wzdłuż promieniście schodzących się ulic, były spalone lub zburzone. Na horyzoncie widziałyście jakiś zamek - lecz nawet z tej odległości mogłyście stwierdzić, że i jego nie ominął kataklizm, jaki nawiedził to miasto.
Podążając jedną z wybranych na chybił-trafił ulic, nie różniących się niczym od wszystkich pozostałych, doszłyście do wielkiego placu w centrum miasta. Wielkiego - lecz bynajmniej nie pustego. Na środku, zajmując niemal połowę placu, wznosił się wysoki stos kości. Stos... góra raczej! Wznosząca się ponad ruinami okolicznych budynków sterta usypana z setek... tysięcy szkieletów. Małych i dużych, mężczyzn, kobiet, dzieci i niemowląt - jak gdyby wszystkich mieszkańców miasta zebrano tutaj w ofiarny stos... w upiorny pomnik zwycięstwa nieznanego Wam wroga. Wiatr unosił zetlałe ubrania, szarpał kosmykami włosów, odrywał od kości resztki mięsa i skóry..
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 13-03-2015 o 13:22.
Sayane jest offline