Gordon powolutku człapał za resztą grupy, a gdy doszli do domu to podszedł do ściany i oparł się o nią. Wyciągnął z kieszeni chusteczki i zaczął wycierać pot z czoła i szyi. Gdy już skończył wyjął z kieszeni puszkę popularnego napoju i otworzył ją. TSSST, Spojrzał na figurki aniołów i zaczął oceniać czy dałby radę coś takiego wystrugać z drewna. To chyba niezbyt trudne, widział kiedyś na necie taką wioskę we Włoszech gdzie... wziął dużego łyka i wtedy usłyszał podwójny huk. Obrócił się i zobaczył jak Angela, ich prawdziwa anielica pada na ziemię a z jej szyi tryska krew. Gordon wypluł napój robiąc przy tym mgiełkę w powietrzu i wydając z siebie głośne:
PPPPPFFFFFFFFFFFF!!!
Przez chwilę patrzył tak na nią jak wraz z czerwoną mazią ucieka z niej życie. Chciał do niej podbiec i jej pomóc. Jakoś zatamować krwawienie, zakręcić korek, jak w butelce. Usłyszał jednak głośne
"Spierdalamy!! JUŻ!!" i natychmiast się posłuchał. Rzucił puszkę na ziemię i biegł co sił wzdłuż ściany, chcąc jak najszybciej znaleźć się za rogiem. Liczył na to że ten napój faktycznie doda mu skrzydeł!
Błagam, chociaż na chwilę!