Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2015, 23:09   #27
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Gadanie o staniu pod bramą i czekaniu na wszystkich przyszło z jednym słowem Storza. "Świetnie…" wydusiła w myślach z pomrukiem niezadowolenia. Mimo, że dobrnęli do miasteczka nie miała ochoty zgrywać bohaterki i stać samotnie po środku ciemnicy. Trzeba było ciągnąć się z grupą.

- Trzymaj - rzuciła wciskając Williansowi plecak Sally. Przecież nie będzie się ciągała z klamotami tej siksy.

Zrobiła następnie parę szybszych kroków by wcisnąć się w środek, czego nie żałowała, bo nie musiała chodzić blisko tego niezwykle pokręconego poczucia estetyki osoby zamieszkałej tę posiadłość...

- Co to jest… - mamrotała pod nosem z kwaśną niepewną miną - Ja je*ie…

Spacer napompował ją nieprzyjemnym uczuciem. Posągi natomiast wzbogaciły doznania o dreszcze. Była jeszcze bardziej niezadowolona i bardziej nastraszona. Nie chcąc tego oglądać wzrok skupiła gdzieś nisko przed sobą. Przykleiła się do kogoś… i zaczęła gadać.

- Na prawdę… Jak w takiej ruderze może ktokolwiek mieszkać… - gadała niby do siebie niby do stojącej obok przyjaciółki - Loretto, następnym razem jak mnie coś podkusi, albo dam się namówić na takie coś, masz mi to wybić z głowy. Jak można tak prostą rzecz tak bardzo spieprzyć… - Na chwilę sięgnęła do torebki po swój telefon w celu rozpoznania czasu - Pięć godzin. W tyle byśmy tam dojechały. Włączając w to starbucksa i przerwy na siku. Nigdy więcej…

Ciągnęła dalej swoje marudne trajkotanie na temat zaistniałej sytuacji przez jeszcze długich parę chwil. Potrzebowała jakiegoś sposobu by odciągnąć myśli od gęsiej skórki. Mimo zbliżającego się chłodu nie wyciągała swojej bluzy. Raz, że była zajęta dyskusją na temat swojego niezadowolenia, dwa, w końcu na mrozie stać długo nie miała zamiaru. Storz miał zorganizować dach nad głową i ciepłe napoje, a Tera miała zamiar go rozliczyć z tej obietnicy. Nie po to rezygnowała z propozycji dojazdu swojego ojca, by drałować pół świata na pieszo i nie otrzymać przeprosin razem z zadość uczynieniem. Za taką wpadkę powinny zostać wyciągnięte konsekwencje. Ojciec będzie wiedział za jakie pociągnąć sznurki, by ich wszystkich odpowiednio przytemperować.


Przeraźliwy pisk jaki z siebie wydała zatrzeszczał niemiło w bębenkach jej samej jak i reszty. Panika przykleiła nogi do ziemi a dłonie do twarzy jakby w obronie przed nie wiadomo czym. Obraz był tak brutalnie prawdziwy, że aż surrealistyczny, żeby móc go objąć umysłem. Stała z myślami całkowicie zakorkowanymi przez ten obraz.

Kolejny strzał. Świsnęło obok. Widziała wszystko: Rozerwanie szyi z przodu i wylot z tyłu, wraz z fragmentami skóry podążającymi w kierunku toru pocisku. Pierwsze chluśnięcie krwi, gulgot i uniesienie dłoni Angeli do gardła. Tera nie miała nawet możliwości dowiedzieć się, która scena była dla niej gorsza. Krwawy wybuch głowy Storza parę metrów obok, czy przestrzelenie gardła dziewczyny w zasięgu ręki. Stała by w miejscu, gdyby nie stojąca wokół niej grupa. Na ich krzyk ucieczki i rozpłynięcie się we wszystkich kierunkach, zareagowała podobnie. Podkorowe podążanie za grupą. Coś, dla niektórych organizmów jest sukcesem tutaj, zadziałało jak absolutne minimum. Uciekła w bok. Między posągi. Nie zatrzymywała się, biegła do samego końca, póki nie natknęła się na ogrodzenie. Nie sposób było je przeskoczyć. Mięśnie pchały ją do ciągłej ucieczki, a znała tylko jedną drogę: Brama.
 
Proxy jest offline