Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2015, 13:13   #2
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Ostrzałka delikatnie pieściła ostrze topora, mężczyzna dbał o nie niczym golibroda o swoje brzytwy. Nic dziwnego, były jego narzędziem pracy.
- Woły oprawiam, kozy, świnie i indriki, wooooły oprawiam! – Rzucił niemalże od niechcenia. Przybył tu razem z karawaną i ktokolwiek by na niego nie spojrzał, lub na jego topory, mógł się domyślić że fach miał w rękach. Był rzeźnikiem pierwszej klasy, ale ostatnimi czasy było to dla niego raczej zajęcie dodatkowe. Jego ręka zawisła na chwilę w powietrzu, kiedy przypomniał sobie jak zareagował mąż Lei, kiedy ten Walter zajrzał do nich w odwiedziny jakiś czas po ślubie. Kochana siostrzyczka jak zwykle rzuciła mu się na szyję, Jazon za to nieco zbladł. O Walterze różne plotki chodziły, a to że był miał krewki temperament, a to że nie miał duszy, albo że potrafi poćwiartować i przerobić na pyszną kiełbasę nawet człowieka. Większość z tego była oczywiście plotkami. Nawet Walter nie wiedział, które faktycznie są prawdziwe. Za to Leia łatwo mogła trzymać męża w ryzach. Jazon chyba jednak wiedział co robił, był przecież świadom że bierze za żone córkę rzeźnika.

Walter uśmiechnął się do wspomnień. Próbował przez jakiś czas zostać w mieście i pomóc w rodzinnym interesie, który ostatnio prowadził głównie Mirion z pomocą Natana. Nie chodziło o to nawet że nie bylo miejsca dla średniego potomka Elwiry i Joneka, a o to że nie za specjalnie się z nimi dogadywał. Myśleli zupełnie inaczej, pewnie za sprawą kilku lat spędzonych przez Waltera na wojaczce. Może kuternogi Knut, który za zaoszczędzone złoto otworzył karczmę byłby go w stanie zrozumieć, jednak na razie nie korciła go ciepła posadka kucharza w Złamanej Pice.

To obecnie były jedynie wspomnienia. Obecnie Długowłosy blondyn, co jak kotów kat miał oczy zielone, siedział wśród tumultu i zbiegowiska, które powstało w pobliżu tajemniczego zamczyska. Tajemniczego przynajmiej od niedawna. Siedział i czekał, spokojnie pieszcząc ostrze. Codziennie władyżkowie wysyłali kogoś do zamglonej fortecy. Tylko ochotnicy im się kończyli i teraz musieli otworzyć szerzej kiesy. Nie musiał czekać aż tak długo na ciekawą propozycję.

Jeden szlachciura oferował właśnie to. Ciężką sakiewkę. Za wejście do zamku i powrót z niego, czego od czternastu dni nie udało się nikomu, ale jednak. Stał teraz przed pozostałymi najemnymi ostrzami z sakiewką w dłoni, wypadało się nieco doekwipować, skoro mieli się pchać do środka. Barczysty blondyn, mierzący dobre trzy i pól cubita, rozejrzał się po pozostałych krytycznymi, nieco martwymi oczyma. Pachniał jatką, ale wygląd miał zdecydowanie wojownika, przynajmniej na to mogła wskazywać kolczuga i topory różnej maści dopełniające poza tym dość prostego stroju. – Jasne. – Odparł krótko i podrapał się po brodzie. Zastanawiał się kto jest w czym dobry, poza nim mało kto wyglądał na znającego się na bitce. Tyle że pozory myliły.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline