Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2015, 22:46   #3
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Wśród więźniów, potępionych dusz skazanych na długie odosobnienie, znana jest pewna prosta mądrość, mająca ocalić nadzieję wbrew przeciwnościom losu. Brzmi ona: "Tak naprawdę to wszystko trwa tylko dwa dni: dzień w którym się wchodzi... i dzień, w którym się wychodzi".

Ta świadomość pozwala zachować rozsądek i psychiczne zdrowie, kiedy człowiek zmuszony jest do nieustannego powtarzania obłędnie jednakowych rytuałów, kiedy otaczają go znane na wylot maski, kiedy cały jego świat zamyka się w kilkumetrowym, ciemnym pudełku. Lecz więźniowie mają o czym marzyć - pielęgnują w głębi serca wymarzony błękit nieba, wyobrażają sobie jak będzie smakować powietrze wolności, planują co zrobią, gdy tylko opuszczą więzienne mury. Pozostała na zewnątrz rodzina zwykle próbuje podtrzymywać osadzonego na duchu: w końcu tylko najbardziej zatwardziałym wyrzutkom społeczeństwa nie przysługują wizyty, telefony czy możliwość otrzymywania poczty.

Nic dziwnego więc, że dnia wyjścia każdy wypatruje z radosną niecierpliwością, licząc niecierpliwie upływający zbyt wolno czas. Ale by cieszyć się z powrotu na świat, trzeba żywić przekonanie, że rzeczywistość poza kratami jest choć trochę lepsza niż to, co spotyka się za nimi.

W jego przypadku tak nie było. Był na tyle obrotny i zdeterminowany, by uwić sobie w szpitalnych murach ciepłe gniazdko, dalekie od bycia przyjemnym, ale wystarczająco znośne, by zapomnieć w nim o tym co czekała na niego "tam po drugie stronie". A raczej co tam nie czekało...

Nikt nie odwiedził go przez te długie miesiące agonii, kiedy dogorywał na białym łóżku, w odmętach leków i piekle własnego sumienia.

Nikt nie zadzwonił do niego, kiedy oddałby wszystko za zwyczajną rozmowę z drugą ludzką istotą, wyśnioną odskocznię od ostrych połajanek lekarzy i obłąkanego mamrotania innych pacjentów.

Nikt nie wysłał mu żadnego listu ani prezentu, skazując go na szemrane układy z personelem i żałosne kupczenie własną godnością, by zapewnić sobie choćby ułudę tego życia, do którego był przyzwyczajony.

A przecież oni tam byli tam za murami, w innym czasie, w innym życiu; byli kochający i mili, wspierający i rozumiejący, pełni troski i współczucia, które w ich rozumieniu polegało na zamykaniu oczu i przyjacielskim klepaniu po plecach, tylko po to, by podtrzymać jego rozpad na tyle długo, na ile jeszcze był im potrzebny. I z tymi samymi sztucznymi, przyklejonymi do gumowych twarzy uśmiechami wrzucili do tego szpitalnego azylu, kiedy był już im zupełnie bezużyteczny, jak pęknięta świnka - skarbonka, którą wydrenowana ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość. Wyrzucili - i zapomnieli, wyparli z pamięci i wymazali ze wspólnych wspomnień; wstydliwy wypadek w idealnej rodzinie, coś niesmacznego, o czym przez grzeczność nie wspomina się na niedzielnych obiadach.

***

Wychodził w gorszym stanie niż wchodził. Ubrania, w których go tu przywieźli, nadawały się tylko do utylizacji, dostał więc parę adidasów, bieliznę, koszulę, bluzę i jeansy - wszystko wyglądające jak pożegnalna wyprawka wychowanka sierocińca, mocno woniejąca chemiczną pralnią. Z portfela zniknęło kilka banknotów i szczęśliwa jednodolarówka; szybka telefonu była rozbita, szczęśliwie tylko w rogu. Zegarka - jedynej pamiątki z lepszych dni - też nie udało się odnaleźć. Na pytanie, co się z tym wszystkim stało, zniechęcony Murzyn, który wydawał mu ten nadwyrężony majątek, spojrzał tylko ciężko spod opuchniętych powiek i wzruszył ramionami; takie rzeczy się zdarzają, proszę pana. Co ja mogę na to poradzić?

Reszta rzeczy z łatwością dała upchnąć się w podróżnym neseserze. To co środku - i garść leków w pomarańczowych pojemniczkach ("dwa razy żółta pigułka, raz niebieska, czerwona tylko po posiłku, jeśli pojawią się migreny") było całym bagażem z jakim wyruszał na niby dobrze znane, ale przecież od nowa odkrywane szlaki. Ochroniarz poprowadził go śliskim, ciemnym korytarzem wprost w oślepiającą jasność dnia i zatrzasnął za nim ciężkie drzwi ze słyszalnym westchnieniem ulgi. Nikt na niego nie czekał, nie było kwiatów, radosnych okrzyków i powitalnych pocałunków. Tylko pylista droga dojazdowa, prowadząca do większego węzła komunikacyjnego i wbity w pobocze rachityczny, zardzewiały drogowskaz, przy którym - jak przypominał sobie powtarzane przez pacjentów legendy - podobno zatrzymywał się raz na jakiś czas autobus.

Powietrze nie smakowało wcale inaczej, niebo nie miało intensywniejszej barwy, nawet trawa nie była bardziej zielona po tej stronie murów. Pojawiły się tylko dwie nowe rzeczy - ledwo słyszalny szum dalekiej cywilizacji i stęchły smród jakiś bliżej niezidentyfikowanych odpadów, które ktoś beztrosko wyrzucił na pobocze. Rozrywające czarny worek ptaszysko łypnęło na wychodzącego człowieka błyszczącym paciorkiem oka i poderwało się ociężale do lotu; z szeroko rozwartego dzioba dobyło się ni to szydercze, ni to nienawistne krakanie - jakby tym drażniącym uszy dźwiękiem rzeczywistość chciała mu coś powiedzieć...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 20-03-2015 o 12:39.
Autumm jest offline