Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2015, 02:14   #5
Kaeru
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
- Pewnie, że wam pomogę! - zaoferował się pół elf, a szeroki uśmiech sam cisnął mu się na usta. - Jesteśmy już jedną grupą, prawda, Duży? - Zachwycony Ellethiel klepnął go w ramię - tam gdzie mógł dosięgnąć - i ramach rozgrzewki zaczął przeskakiwać z nogi na nogę. Był z siebie taki dumny! Gdyby tylko wujo Yarcil mógł go teraz zobaczyć, albo chociaż matka!
Miał nadzieje, że panie i panowie nieboszczki nie będą mięli żadnych obiekcji odnośnie jego wizyty. Chciciał przecież upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu! Wyjął z torby latarnie i zapalił ją, zostawiając resztę resztkę swojego dobytku przy pożyczonym koniu. Po chwili postanowił wziąć ze sobą również sakiewkę, którą nosił przy pasie. Teraz z pewnością był gotowy do drogi!
- Poczekacie tu na mnie czy idziecie za mną? - zapytał zbliżając się do wejścia.
- Poczekamy na ciebie. - oznajmił Izel. - Ty się zorientuj w sytuacji.
Wtedy Tornis się odezwał:
- Pójdę z małym. Lepiej mieć zawsze kogoś, kto będzie miał na względzie twoje bezpieczeństwo, prawda?
Tornis. Twarz grupy, jako że jego blizny nie odznaczały się tak bardzo oraz był najbardziej przyjacielski, szczególnie dla Ellethiela, chociaż oni wszyscy przecież byli!*
- Jasne, że tak! Razem będzie nam weselej! - pół elf energicznie potaknął głową, po czym zrwócił się do całej trójki. - Może powinniśmy pomodlić się przed wejściem do grobowca? Dla nas to tylko chwilka, a trzeba uszanować zmarłych. Wujo tak mnie uczył.
Nie czekając na odpowiedź towarzyszy odmówił krótką modlitwę o spokój dusz mieszkańców tej krypty. Jakkolwiek to dziwnie brzmiało.
- Niebawem wrócimy.
Ściskając w ręku latarnie zszedł w głąb krypty, uważnie nasłuchując dochodzących z niej dźwięków, rozglądając się ciekawskim wzrokiem po ścianach i szukając jakichkolwiek oznak tego, że coś było nie tak jak powinno być.

Grobowiec od wejścia wydawał się być zrujnowany. Ze ścian odpadały kamienie odsłaniając ziemię oraz przebijały się korzenie. Nie było żadnych ozdób, zupełnie pusty korytarz. Trzeba było za to uważać, aby nie potknąć się o coś,jak i przeciskanie przez niektóre przejścia było nie lada wyczynem. Jak jakakolwiek rodzina mogła spokojnie przybyć tutaj, aby pomodlić się nad grobami swoich zmarłych?
- Co za ruina… - mruknął Tornis.
- Pewnie rodzina mieszka gdzieś daleko i nie mogą przyjeżdżać tu często. - Ellethiel szybko znalazł wytłumaczenie, które było bardzo dobre, aby w nie wierzyć. - Może powinniśmy powiedzieć im o stanie krypty, jak…
Jak wrócimy. A on nie mógł jeszcze wrócić. Miał też swoją misję. Jeśli dobrze się sprawi tutaj, z pewnością zgodzą się na nadłożenie drogi dla niego. A może mu pomogą?
- Niestety nie znam się na budowaniu. Tym bardziej grobów. Szkoda. To mogłoby być całkiem przytulne miejsce, gdyby sufit nie walił się na głowę. Może ludzie, którzy zlecili nam sprawdzenie krypty, odnowiliby ją, gdyby o tym wiedzieli? Musimy ich o tym powiadomić, zdecydowanie! Ja po śmierci nie chciałbym mieszkać w takim miejscu. Tu jest tak cicho i nudno… mogliby mnie zamurować w jakieś przyjemnej gospodzie! Albo pod targowiskiem! Tam jest zawsze mnóstwo ludzi i jest wesoło. Co o tym myślisz, Tornisie? O, hej, może dalibyśmy się zamurować razem, co? Oczywiście, jak już umrzemy, nie wcześniej! Po co by wcześniej, prawda?
Potok słów jakim uświadczył towarzysza Ellethiel mógł świadczyć o dwóch rzeczach: albo mówca ma wyjątkowo dobry nastrój i jest skoro do rozmowy, albo jest czymś zaniepokojony czy zdenerwowany i wmawia sobie, że ma dobry humor. Ponieważ zawsze sytuacja przedstawia się tak albo tak, toteż Ellethiel zawsze ma coś do powiedzenia. Jak nie komuś to sobie. Dłuższe milczenie pół elfa najczęściej świadczy o tym, że śpi lub jest nieprzytomny.
Był bardzo wdzięczny Tornisowi, że przyszedł tu z nim. Jest taki sympatyczny! Wspaniały towarzysz, dzielny człowiek, dobry przyjaciel, a w tej chwili Ellethiel nawet nie był w stanie wskazać jego wad. Dałby się zamurować z nim nawet teraz! Chociaż, może lepiej nie?
- Och, na pewno by odnowili. - mruknął mężczyna kierując Ellethiela wgłąb korytarza. - A o zamurowywaniu pogawędzimy później. Na razie się nigdzie nie wybieram, mój drogi. - dodał puszczając pół elfa przodem. Tylko może uważaj. Nie chcemy cię poszatkowanego, hmm?
Mój drogi! On tak go nazwał! Powiedział “mój drogi”!
Co tam walące się sufity! Co tam zimno! Co tam ciemność i wilgoć! Co tam zmęczenie podróżą! Przecież cały świat jest taki piękny, wszystkie istoty, które na nim mieszkają są takie cudowne! A on, szczęściarz, miał okazje urodzić się na tym świecie i żyć!
Rozanielony Ellethiel minął swojego przyjaciela, uśmiechając się do niego serdecznie. Gdy wyszedł na prowadzenie, skupił się bardziej na nasłuchiwaniu i rozglądaniu się. W końcu był zwiadowcą i od niego zależało bezpieczeństwa ich obojga.

Tunel zwężał się ponownie tak, że obaj musieli iść bokiem, aby się przecisnąć, aby w końcu… nagle wyjść do większego pomieszczenia. Również i ono było poniszczone, ale ściany nosiły ślady elfiej sztuki i chociaż nie było nigdzie nierozbitych waz, nie mówiąc o jakichkolwiek przedmiotach, to sugerowały one, że kiedyś to pomieszczenie musiało być kunsztownie ozdobione. W świetle latarni trzymanej przez Ellethiela i tej, którą posiadał jego kompan, całe to “cmentarzysko” wyglądało upiornie.
Naprzeciw korytarza natomiast znajdowały się spore, niegdyś zdobione, metalowe drzwi.Kiedy Ellethiel zrobił kilka kroków w ich kierunku zobaczył jednego z mieszkańców tych krypt… Na szczęście pozostającego w wiecznym śnie. Jego szkielet odziany tylko w stare, niszczejące ubranie podróżne, leżał na środku pomieszczenia przebity na wylot kolcami wystającymi z podłogi. Pułapka. Ellethiel więc ostrożnie ruszył w kierunku drzwi, aby się im przyjrzeć. Po kilku krokach zobaczył kolejną z pułapek, tym razem sprawnie rozbrojoną, najwyraźniej mającą działać tak, jak ta, którą “rozbroił” martwy osobnik.
Drzwi były ciężkie, ale wystarczyło pół elfowi podejść bliżej, aby zrozumieć, że są one obwarowane kolejną pułapką…
Ellethiel ich nienawdził. Mechanizmy takie jak ten nie zastanwiały się czy człowiek jest zły lub dobry. Nie pytały po co właściwie przyszedł, czego szuka, nie zastanawiały się czy ma rodzinę. Ich jedynym celem było zrobienie komuś krzywdy, o czym zdążył się już przekonać nieznany podróżnik. Przez chwilę zastanowił się czy nie powinien zdjąć z kolców jego ciała, ale wiedział, że nie znajdzie w sobie tyle odwagi. Dodatkowo pułapka mogłaby znów uzbroić się w oczekiwaniu na kolejną ofiarę. Szkoda, że zaostawił swoją torbę na górze! Mógłby chociaż okryć kocem tego nieboszczyka. Jedyne co mógł teraz zrobić to dopilnować, aby nikt nie wpadł w pułapkę przy drzwiach.
- Tornisie, mógłbyś przynieść jakiś duży kamień? - zapytał pół elf, nie odwracając wzroku od drzwi. - Tylko, błagam cię, uważaj! Nie wpadnij w nic i nie zwal nam sufitu na głowę.
Teraz musiał tylko rozpracować dobry sposób na dezaktywowanie mechanizmu. Przyjrzał mu się uważnie, spróbował skonfrontować to co widział ze swoim doświadczeniem i tym, czego się nauczył do tej pory. Dobrze, teraz trzeba spróbować.

Na pierwszy rzut oka pułapka była, co uznał bez zdziwienia, aktywowana przez drzwi. Najprawdopodobniej miało się coś stać, jeżeli zostaną one otwarte, a otwierały się do środka. Wyglądało to na skomplikowany mechanizm, ale ku swojej irytacji, Ellethiel nie był pewien jak ta pułapka miałaby działać. Widział ten mechanizm i wiedział co z nim zrobić, ale nie znał on efektów jakie miałby on wywoływać.
- Na co ci ten kamień? - zapytał towarzyszący mu mężczyzna zabierając z podłogi kawałek ukruszonej ściany.
Ellethiel z wdziecznością przyjął kamień i cisnął nim przed drzwi. W napięciu oczekiwał na to co się stanie, gotowy do ewentualnej ucieczki. Nic się jednak nie stało, więc upewnił się, że może bezpiecznie do nich podejść.
- Albo kamień jest zbyt lekki, aby aktywować pułapkę, albo faktycznie aktywuje się ją przez otworzenie drzwi. - Podzielił się z Tornisem swoimi przemyśleniami. Zaczął poszukiwanie małego kamienia, takiego, który nie był ukruszonym odpadkiem. Potrzebował teraz czegoś zdecydowanie mocniejszego i mniejszego, a gdy znalazł to czego szukał, podszedł do mechanizmu. Musiał znaleźć w nim odpowiednie miejsce, złączenie zębatych kół. Spojrzał na Tornisa. Miał wyrzuty sumienia, że go naraża, ale nie mógł sie rozdwoić.
- Kotku - zwrócił się do mężczyzny z uśmiechem. Później pewnie oberwie za ten zwrot. - mógłbyś delikatnie szarpnąć drzwi i uciec jak najdalej? Chcę wiedzieć w którą stronę to się kręci. - Wskazał głową na koła. Jego plan był bardzo prosty i wręcz prymitywny. Miał zamiar włożyć między wybrane przez siebie ogniwa mechanizmu kamień, który zablokuje ich ruch i nie pozwoli na aktywowanie się pułapki.
- Kotku? - parsknął Tornis. - Co ja niby jestem, twoją dziwką?
Mężczyzna spojrzał na drzwi, potem na Ellethiela, znowu na drzwi. Nie wyglądał na chętnego do tej zabawy.
- Masz pewność? - mruknął człowiek. - To jest konieczne? I czy jest bardzo niebezpieczne?
- Oczywiście, że to jest niebezpieczne!
Ellethiel zaczął mruczeć pod nosem słowa otuchy, skierowane najpewniej do niego samego i przeświecił sobie latarnią ponownie dokonując oględzin mechanizmu. Nie dziwił się, że Tornis nie chciał szarpnąć drzwi, w końcu sam mówił, że nigdzie się nie wybiera. Mieszaniec nie wybaczyłby sobie, gdyby coś się stało jego towarzyszowi… odebrałby mu szanse na zobaczenie piękna tego świata. To niedopuszczalne!
Skoro prosty i prymitywny sposób odpadł, musiał zająć się tym inaczej. Zajmie mu to znacznie więcej czasu, ale skoro tak trzeba…
- Może zechciałbyś mi poświecić, przyjacielu? - zaproponował po pierwszych paru ruchach w mechaniźmie. Może gdyby miał przy sobie narzędzia poszłoby mu szybciej… ale nie, wcale o nich nie pomyślał! Bo po co.
- Jak żyjesz? Pewnie cię trochę uwiera, prawda? - zagaił do nieboszczyka, żeby się uspokoić. Niemalże od razu poczuł się pewniejszy swoich umiejętności.
Tornis trochę dziwnie spojrzał na Ellethiela,ale poświecił mu swoją latarnią. Pół elf widział teraz mechanizm dokładnie. Był przecież taki prosty… Przy otwarciu drzwi koła powinny się przekręci i zrobić… właśnie, co? Co to mogło być?
Pytanie jednak stało- zneutralizować koła na łut szczęścia i spróbować tak przejść?
- Co masz zamiar zrobić? To w ogóle jest wykonalne bez mojego aktywnego udziału?
- Te koła się kręcą i uruchamiają pułapkę - wyjaśnił Ellethiel. - Nie mogę dopuścić do ich obrotu. Tym bardziej, że nie wiem co się dzieje po obrocie. Zapadnia? Gilotyna? A może cały kompleks zwali nam się na głowę? Znaczy się - mnie się zwali, bo zgaduję, że się boisz i chcesz wycofać? Nie ma problemu. - Odłożył swoją latarnię i polegając na świetle od Tornisa zaczął neutralizować koła. Teraz, gdy miał wolne obie ręce pójdzie mu sprawniej. Pół elf nie liczył na szczęście. Był pewny swoich umiejętności i - co najważniejsze - był pewny tego świata. Nie mogło się nie udać, bo… no nie mogło! Dlaczego coś miałoby pójść nie tak? Ma przecież tyle do zrobienia, tylu sympatycznych ludzi do poznania!
- Poczekam - zwrócił się do Tornisa. - Żebyś mógł się wycofać i wrócić na górę, jeśli chcesz. Sam otworzę te drzwi.
A gdyby coś miało pójść nie tak, to bardzo szybko biegam!, pomyślał. Nie żeby coś miało!
- Wszystko gotowe - powiedział, odsuwając się od mechanizmu. - To jak?
Mężczyzna namyślał się przez chwilę zanim odparł:
- Zostanę. W końcu też mam się upewnić,prawda? Do tego… Ja się nie boję. - mruknął. - Tylko oceniam zagrożenie, dzieciaku.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem! - pochwalił go Ellethiel, wspominając Kretha - swojego dawnego kompana. Zniszczyć taką wieloletnią więź z powodu dziewczyny! I to… a tam! Ważne, że Tornis tu został, jak prawdziwy przyjaciel. Oby bogowie zawsze byli dla niego łaskawi.
Ellethiel wziął głęboki wdech, gotowy do ewentualnej ucieczki.
- To do dzieła - powiedział i pchnął drzwi.

Koła zostały zneutralizowane, a przynajmniej na doświadczenie Ellethiela tak to wyglądało. Pół elf dzielnie pchnął drzwi spodziewając się… właśnie- czego? Czego tak naprawdę spodziewał się ten wciąż młody potomek elfów? Kłopotów? Nie, przecież czemu miałoby pójść coś nie tak? Bezpiecznego przejścia? Jednak też nie, bo pozostała w nim prznajmniej odrobina rozwagi, skoro był gotowy do możliwej ucieczki.
Drzwi były ciężkie i musiał naprzeć na nie całym ciałem, aby drgnęły, jednak kiedy już to zrobiły taka siła okazała się zbędna. Z nieprzyjemnym, metalicznym skowytem drzwi, na które naperał Ellethiel, otworzyły się bez problemów, na połówkę. Wtedy coś zaczęło się dziać…
Ellethiel usłyszał metaliczne odgłosy roznoszące się po tym pomieszczeniu, do którego prowadziły drzwi, idące echem, do pomieszczenia poprzedniego,gdzie leżały szczątki nieszczęśnika, z którego pozostał jedynie szkielet. Pół elf instyntktownie zastygł, a wręcz wstrzymał oddech oczekując. Jeden… Dwa… Trzy…
Grobowiec umilkł.
- Widzisz?! - zawołał do Tornisa. - Ha! Wiedziałem, że się uda! Nie wiem przed czym nas uratowałem, ale żyjemy!
Rozradowany głos pół elfa odbijał się od ścian i tylko bogowie wiedzieli, dlaczego nie obudził zmarłych. Mieszaniec podbiegł do towarzysza, przytulił go, aby uczcić zwycięstwo przyjaźni i odbiegł zanim ten zdąrzył zareagować, aby złapać latarnie i zobaczyć jakie ciekawe miejsca może jeszcze zobaczyć.
- Żyjemy, żyjemy, żyjemy…
Podgwizdując przeszedł przez otworzone przed chwilą drzwi, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie o dobrych manierach.
- Jestem pewien, że gdybyśmy poznali się wcześniej… to zostalibyśmy najlepszymi przyjaciółmi! - Ellethiel pożegnał mieszkańca poprzedniej komnaty i zostawił za sobą wszystkie obawy. Skoro to przetrwali - czymkolwiek “to” było - to czego mają się obawiać?
Uniósł lampę, aby zobaczyć, o co właściwie tak zawzięcie walczył z pułapką.
- Co tam jest? - zapytał człowiek zaglądając przez próg.
Ellethiel stojąc prawie na wejściu do pomieszczenia mógł poczuć się trochę oszukany. Nie znalazł się w pomieszczeniu pełnym zdobionych kunsztownie sarkofagów i różnych kosztowności oraz artefaktów. Owo pomieszczenie, prócz tego, że posadzka była wykonana z ułożonych, już z większą starannością, nie zniszczonych tak elementów i ściany były zdobione przedstawieniami motywów roślinnych, jednak nie były one w żaden sposób udekorowane złotem nie przedstawiało sobą niczego innego. Było to kolejne, nieciekawe pomieszczenie. Kiedy jednak pół elf spojrzał przed siebie zauważył kolejne przejście kierujące w dół.
- Dalsza droga. W dół. Idziemy? Prawda, że idziemy? Pewnie, że idziemy!
I poszedł. Niemal nie przestając mówić. Tym razem nie wspominał o murowaniu się, ale opowiadał Tornisowi okoliczności w jakich zakończyła się długoletnia przyjaźń duetu Ellie-Kreth.
- … Ja o niczym nie wiedziałem! - oburzył się stawiając kolejny krok, będąc gdzieś w połowie pomieszczenia.

Poczuł, że zrobił coś nie tak…
Kiedy postawił stopę na posadzce z zaskoczeniem zrozumiał, że ta zjechała w dół, wraz kawałkiem posadzki, na której stał, a w pomieszczeniu rozległo się ciche:
Klik.
Powinien krzyknąć “Uciekaj” albo “Cofnij się”, ale żadne składne słowo nie wydobyło się z jego gardła. Był to jedynie przerażony wrzask, gdy podskoczył, starając się sięgnąć sufitu i licząc na moc swojego płaszcza. Są rzeczy, których bał się bardziej niż wysokość.
Dokładnie w momencie, kiedy Ellethiel wybił się do góry i miał już dotknąć sufitu poczuł, jak coś wbiło mu się w nogi, po obu bokach. Udało mu się dosięgnąć sufitu, jednak czuł, jak ból roznosi się po jego ciele.
Mężczyzna mu towarzyszący patrzył na wszystko wciąż z progu.
- Ellethiel? Ellethiel, gówniarzu! Co z tobą? Te bełty przestały latać.
Nie odpowiedział od razu. Miał wrażenie, że trząsł się tak bardzo, że zaraz spadnie w dół razem z sufitem. Coś mu ścisnęło gardło, ale nie wiedział czy był to jego normalny lęk wysokości czy reakcja na to co zaszło. I jego nogi…
- B-b-boli… - wyjęczał, ale nie odważył się zejść. Nie śmiał też zawołać swojego towarzysza - przecież mógłby na coś wpaść! Czyli co, ma tu wisieć, aż się wykrwawi?
Spróbował “pójść” w stronę drzwi. Wątpił, że ktoś miałby umieścić pułapki na suficie, ale wołał być ostrożny. Przesunął drżącą rękę i zamarł. Bał się. A jak spadnie? Albo nie dość, że spadnie to aktywuje drugą pułapkę? Albo dwie na raz?
- Ellethiel, zajmiemy się raną. Nie wymiękaj, bądź facet. Dalej, dalej. Przejdziemy przez to razem, do samych krypt!
Zszedł po ścianie w dół, kroczek za kroczkiem. Wydawało mu się, że między jednym a drugim ruchem mija cała wieczność. Powoli, w dół, byle dalej od pułapki, byle bliżej do przyjaciela. Przejdą razem. Oczywiście, że przejdą! W końcu - obaj żyją! I chociaż ta myśli ogrzała Ellethiela i tchnęła w jego serce nadzieję, nie przestał się trząść. I wciąż się bał.
Usiadł na ziemi tuż za drzwiami i obejrzał obolałe nogi. Miał przy sobie jakąś miksturę, ale nie był pewien czy to odpowiedni moment na zużycie jej.
W lewej nodze miał wbite trzy bełty w tym dwie w udzie. Prawa otrzymała tylko jedno zranienie, ale było również bolesne.
- Trzeba to wyjąć. - mruknął kompan. Masz coś do zaleczania? To nie jest wielka rana, ale trzeba się tym zająć.
Szczękając zębami, Ellethiel sięgnął do sakiewki, którą zawsze nosił przy pasie i wręczył Tornisowi fiolkę z miksturą.
- J-j-jesteś na mnie zły?
- Nie, nie jestem. - mruknął człowiek i wprawnym ruchem usunął jeden z bełtów z uda Ellethiela… ale ten wprawny ruch nie oznaczał, że obyło się całkowicie bezboleśnie. - Musimy iść dalej, rozumiesz? Pójdziemy dalej? Jak przyjaciele?
“Oczywiście, że tak!” - chciał krzyknąć, ale zaciśnięte z bólu zęby nie pozwoliły mu na to, więc jedynie przytaknął. Mięli się tylko rozejrzeć po grobowcu i upewnić się, że wszystko jest na miejscu, a tymczasem wpadają na pułapki zastawione na złodziei! Cholera, jak boli!
Tornis metodycznie wyciągał bełty z nóg pół elfa, nie zważając na jego wyrazy bólu. W końcu ktoś musiał to zrobić, prawda?
- Pij. - odezwał się, kiedy czwarty bełt został usunięty przysuwając Ellethielowi pod nos buteleczkę. Pół elf zauważył, że człowiek trzymał dwie prawie indentyczne, a ta, którą chował właśnie do pasa była chyba tą, którą Ellethiel dał Tornisowi. - Ta będzie lepsza.
- D-d-dzięki, przyjacielu.
Jak to miło z jego strony! Ranny Ellethiel wypił miksturę, którą dał mu Tornis bez jakiegokolwiek sprzeciwu. Ba! Był mu wdzięczny! Mężczyzna tak bardzo o niego dba... w końcu muszą przejść całą drogę razem! Jak przyjaciele! Świat - nawet z pułapkami - był jednak takim pięknym i cudownym miejscem.

Ellethiel po chwili poczuł, jak lecznicza moc mikstury opływa jego ciało i przyjemnym chłodem ogarnia zranione miejsca. Czuł jak ból powoli ustępuje, a rany się zasklepiają, jednak… Jednak ten ból nie odszedł na dobre. Wciąż był obecny i choć przytłumiony, dawał o sobie znać.
- Lepiej? - zapytał Tornis podając rękę siedzącemu na posadzce pół elfowi. - Powinieneś teraz być ostrożniejszy przy tej przeprawie. Mniej gadać, to chyba pomoże?
- Lepiej - odpowiedział, co było zresztą zgodne z prawdą i skorzystał z pomocy człowieka. Wydał z siebie cichy jęk, gdy stawał spowrotem na swoich nogach. Zapewne mikstura, którą dostał od Tornisa była słabsza od jego własnej, ale to w pełni zrozumiałe! Musieli zachować silniejszą na później, w razie poważniejszych wypadków. - A z gadaniem… - zakłopotany pół elf odwrócił wzrok. - To nie moja wina, że Kreth… - mruknął, ale nie dokończył zdania. - To czas ruszać!
Podniósł z ziemi swoją lampę i stawiał każdy krok z nienaturalną dla niego ostrożnością. Wypatrywał każdej pułapki, każdej rzeczy, która mogła być pułapką i każdej, która nią z całą pewnością nie była.
Tornis ruszył za nim, trzymając się w bezpiecznej odległości, krocząc po śladach pół elfa, sypiąc na bezpieczne kawałki trochę kredy, którą trzymał na podorędziu.. Nie śpieszył się, dawał mieszańcowi czas na obadanie wszystkiego.
A Ellethiel zdał sobie sprawę, że to pomieszczenie kryje tych pułapek naprawdę sporo… Pocieszeniem był fakt, że najwyraźniej wszystkie były aktywowane poprzez odpowiedni nacisk na podłogę. Minęła minuta, dwie… O wiele za dużo czasu na przejście tego kawałka, ale Davar nie mógł ryzykować ponownie, o czym przypominał mu ból w nogach… a jeszcze była przecież kwestia jego nowego przyjaciela!
Obaj jednak, po dłuższym czasie, dotarli do korytarza prowadzącego w dół, ale co się za nim kryło… Tego już żaden z nich nie mógł wiedzieć, prawda?
- Mały, dasz radę, co? - mruknął Tornis patrząc wgłąb korytarza.
- Jasne, że dam radę. Nie chcę cię zawieść.
Brał pod uwagę możliwość zejścia w dół… sufitem. Miał wrażenie, że tutaj jest to najbezpieczniejsza część jakiegokolwiek pomieszczenia. Ale Tornis przecież nie miał możliwości pokonania grawitacji w ten nietypowy sposób. Ellethiel wzdrygnął się, gdy wyobraził sobie Tornisa, który wpada na pułapkę z kolców i zostaje na nie nabity… tuż po tym jak pół elf minął ją sufitem!
- Poczekaj na mnie momencik, dobrze?
Wspiął się na sufit, tym razem nie podskakując. Nie miał na to ochoty z obolałymi nogami. Korytarz, który ciągnął się w dół wydawał mu się jeszcze mniej przyjemny niż pomieszczenie pełne pułapek. Znaczy się… jeszcze nie wykluczył tego, że korytarz taki nie był.
Znów się zatrząsł. Nie cierpiał być tak wysoko… tym bardziej do góry nogami. Ale musiał się upewnić, że Tornis może przejść tym korytarzem. Nie mogł wziąć ze sobą lampy, ale cieszył się, że dawała pół elfowi wystarczająco dużo światła tam gdzie jest. Człowiekowi mogłoby tyle nie wystarczeć. Gdy już zbada część korytarza, wróci i ją przysunie.
Niezwłocznie wziął się do roboty.
Na drodze natrafił na pułapki, ale te były badzo proste. Problemem jednak był sam rozmiar tunelu. Wąski i miał coraz bardziej niżający się sufit, że w pewnym momencie Ellethiel zaczął się zastanawiać czy nie stanie się zbyt niski. Rozbroił jednak, z pewnymi trudnościami z powodu wysokości, która początkowo była dla niego niepokojąca, pułapki. Niemniej to wszystko oznaczało, że tak, jak drobny pół elf przeciśnie się bez problemu, tak człowiek będzie musiał się trochę potrudzić.
- Ellethiel? - odezwał się Tornis widząc, jak ten wraca. - Możemy iść dalej?
- Tak. Tunel się trochę obniża, więc będziesz musiał się schylić - wytłumaczył chłopak. Ranione nogi trochę mu dokuczały, ale praca przy rozbrajaniu pułapek zajęła jego myśli. Teraz, kiedy nie musiał się wysilać, ból przypomniał o sobie jak upierdliwe dziecko, które chciało słodyczy. Skrzywił się nieznacznie.
- Powinniśmy zażądać podwyżki… zdecydowanie. Czy zleceniodawcy nie wspominali o pułapkach?
Jako pierwszy ruszył wgłąb tunelu, rozglądając się czy aby czegoś nie przeoczył, ale nie był aż tak powolny jak poprzednio. Sufit zbliżał się coraz bardziej do czubka jego głowy, ale przy jego wzroście nie było to problemem. Gorzej z Tornisem.
Tornis zaś szedł niestrudzenie za mieszańcem, chociaż wyraźnie nie podobało mu się to, że musiał tak się ścieśniać w tym tunelu, szczególnie jeżeli chodziło o wzrost.
Młody Ellethiel natomiast po pewnym czasie przestał widzieć pułapki, za to zobaczył to, czego tak bardzo oczekiwali- wyjście z tunelu. Jako pierwszy przestąpił próg nowego pomieszczenia, aby ujrzeć coś, co tak pragnął dostrzec.
Piękno.

Znalazł się wreszcie w komnacie, która bardziej mu pasowała do wyobrażeń bogatych grobowców potężnych, elfich bohaterów… o ile oczywiście tacy tutaj spoczywali. Ściany były zdobione nie tylko przedstawieniami roślinnymi, ale także wyobrażeniami niektórych bogów Seldarine. Tutaj było już złoto i srebro służące za piękną ozdobę i majestat tego miejsca, ale to, co zaraz po tym przyciągało wzrok to były same sarkofagi, kunsztownie zdobione i z pieczołowitością utrzymane w dobrym stanie. Jednak ktoś tutaj odwiedzał zmarłych…
A później przyszła pora na ustawione na stojakach bronie i zbroje.
Ellethiel musiał zrozumieć, że za bogactwo samych artefaktów wielu zabiłoby, ale przecież oni tacy nie byli, prawda?

Kiedy pół elf tak cieszył oczy tym widokiem, został przepchnięty na bok przez Tornisa, który wparował do sali. Najwyraźniej i on chciał nacieszyć oczy sądząc po tym jak pożerał wszystko wzrokiem…

- Niesamowite… - wyszeptał Ellethiel rozglądając się po pomieszczeniu. Przypominało mu o tym dlaczego opuścił rodzinny dom. Dziedzictwo elfów było fascynujące, częściowo dlatego, że czuł się bardziej pół człowiekiem niż pół elfem. To było jak… możliwość zobaczenia swojego karku! Jest częścią ciała bez której nie można żyć, a mimo to, raczej nie mamy możliwości spojrzenia na niego.
Odmówił na głos modlitwę za zmarłych. Nigdy za wiele, a teraz są jakby w ich sypialni. Rodzina z całą pewnością się ucieszy, gdy dowie się, że wszystko jest na swoim miejscu, by towarzyszyć ich bliskim w spoczynku.
- Zadanie wykonane. - Ellethiel przejechał dłonią po ścianie, chcąc nacieszyć się jej fakturą. - Zdecydowanie było warto dać wbić sobie parę bełtów za ten widok!
- Te sarkofagi pewnie mają jeszcze trochę zabezpieczeń… - mruknął do siebie Tornis i spojrzał na Ellethiela. - Mały, chodź tu. Trzeba sprawdzić czy zabezpieczenia są aktywne.
- Nie mam pojęcia dlaczego. Przecież oni już raczej nie wyjdą… - powiedział, ale podszedł posłusznie do swojego przyjaciela. Nic nie szkodzi rzucić okiem. Pewnie rodzina jest ciekawa i uczuliła na to jego nowych przyjaciół. - … a może jednak wyjdą?
- Nie ma co rozważać, mały. - powiedział mężczyzna z dziwnym błyskiem w oku. Stanął za plecami pół elfa i położył mu dłoń na ramieniu. - Jeżeli pułapka jest to ją rozbrój. Mamy coś zostawić… w środku. Rozumiesz, święte świecuszko.
- Nie powinni ci powiedzieć o pułapce? - zapytał zaskoczony, ale nie czekając na odpowiedź skupił wzrok na poszukiwaniach. Pułapki mogły być wszędzie - na sarkofagu, obok sarkofagu, nad sarkofagiem, może nawet tuż za nimi? Nie chciał wpaść w kolejną, tym bardziej nie chciał narażać na to Tornisa.
Faktycznie, pułapka była i to taka, która wymagała od Ellethiela tony skupienia i ostrożności, szczególnie że ocenił skutki jej działania na zabójcze… a przynajmniej takie wydawały się być, skoro miało zacząć się coś ulatniać do pomieszczenia, w którym się znajdowali. W pewnym momencie myślał, że nie podoła, iż powinien zaprzestać, ale w końcu… Udało się… Tak przynajmniej… sądził… Jednak kiedy spróbował otworzyć sarkofag ten trwał twardo na miejscu.
- Pułapka rozbrojona? - mruknął jego towarzysz.
- Nie jestem pewien… - Zaniepokojony pół elf przyjrzał się pułapce jeszcze raz… ale wyglądało na to, że mu się udało… chyba mu się udało. - Jak bardzo jesteś przywiązany do swojego życia?
- Przyjrzyj się jeszcze raz, mały… Uważnie.
- Zawsze jestem uważny - mruknął i jak na zawołanie powrócił do niego ból ran po bełtach, gdy okrążał sarkofag. Wydawało się jednak, że faktycznie,pułapka została rozbrojona.
Ellethiel skinął głową towarzyszowi.
- Gotowe, przyjacielu. Ale gdybym coś… pomylił… mam nadzieję, że zobaczymy się po tamtej stronie i będziesz miał okazję wyrazić swoje niezadowolenie.
Z całą pewnością zasługujemy na podwyżkę, pomyślał.
- Zrób dla mnie jeszcze coś. - odezwał Tornis okrążając pół elfa. - To bardzo ważne, więc wysłuchaj moich słów dokładnie…
 
Kaeru jest offline