Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2015, 10:29   #9
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
* * *

Podgórko, niewielkie miasteczko ledwie ćwierć klepsydry marszu od Zamku Ostrogóra było otoczone niewysokim murem z dwoma bramami i kilkoma półbasztami. Profilaktycznie, bo jak wszyscy wiedzieli, wielmoże ze Spornych Ziem wyznawali zasadę "Wojna Wojsku, Pokój Ludziom". Nie z dobrego serca, ale gdyby zaczęto palić wsie i miasta, wkrótce nie byłoby o co walczyć.


Jak na nieduże miasteczko było tu całkiem ładnie - widać było, że mieszkańcom wiedzie się nie najgorzej. Straż miejska była czujna i dokładnie Was sprawdziła, mimo że widać było, iż nie należycie do wojsk wielmożów, którzy to mieli zakaz przekraczania bramy miejskiej. W mieście niemal nie było kupców - większość przeniosła chwilowo swoje interesy pod Zamek, zostawiając składy zamknięte na głucho. Były tu dwie karczmy i dwa zajazdy, plus jedna mordownia bez nazwy.
Ta zaś do której się udali, miała opinię najschludniejszej w mieście.

Pomieszczenie do którego się udali, znajdowało się na piętrze “Rogatego Łba”. Niewielkiej karczmy na uboczu miasta. Na środku stał niewielki stolik, na którym już ktoś wcześniej przygotował poczęstunek i dwie butelki dość kosztownego wina. Wszędzie wokół leżały jakieś księgi i papiery. Na regale pod ścianą, na biurku pod oknem, czy nawet na niedbale uporządkowanym posłaniu. W pomieszczeniu znajdowała się także klatka z dwoma gołębiami oraz kilka przedmiotów o raczej nie znanym większości zastosowaniu.
- Proszę się częstować - kapłan wskazał tacę z jedzeniem i wino- jak widzicie...- ciągnął dalej-... jestem przede wszystkim teoretykiem hmm… - zamyślił się chwilowo, po czym dodał - nie będzie przesadą, gdy powiem, że wiem o wszelakiej maści potworach niemal wszystko.
- Wyśmienicie. A jak z praktyką? - Zapytał obcesowo Walter. - Ja się znam na machaniu toporem, od strony praktycznej, teorii nie za wiele. To tak z moich ważniejszych talentów. - Dodał.
Kiedy Walter mówił, Jakub de Farin rozlał wino do drewnianych kubków. Kiedy skończył podał mu jeden, podobnie jak reszcie.
- ...a ja na wiedzy… od strony teoretycznej- Jakub wypił łyk wina. Mimo maski na twarzy, której wciąż nie ściągał poradził sobie bezbłędnie, dzięki specjalnemu wycięciu. Kiedy pił, część zebranych zauważyło nietypowe śnieżnobiałe kosmyki długich włosów, wychylające się mu spod kaptura- można by rzecz identyczne do włosów Zirimesz. - wierzę zatem, że idealnie się uzupełnimy. - mówił dalej w stronę topornika- Oczywiście… hmm… znam się także dość dobrze na medycynie w najnowocześniejszej jej formie, lecz niech ta umiejętność pozostanie bezużyteczna. A wy?- Jakub wskazał kubkiem resztę zgromadzonych osób.
- Ja zatem łącze teorie z praktyką. - odezwał się Rudy zwiadowca. - O tym że mam talent do zwierzaków to sami widzieliście - Gregor miał na myśli “stado” które przywołał gdy wyszli z namiotu gdzie czarno srebrna klacz niosła w pysku za jeden z pasków plecak oraz wilczycę niosącą sajdak z oszczepami oraz zamykającego pochód dzika. - Gdy trzeba to krwi upuszczę albo rannego do kupy poskładam i drogę przepatrzę.
- Gregor, o ile mnie pamięć nie myli? Z pewnością przyda mi się pomocnik, jeżeli faktycznie pojawią się ranni...- Jakub z pewnym zadufaniem założył, że to on jednak będzie wiódł prym w tej dziedzinie. Mogło się to nie spodobać, jednak nie wyglądało na to, by celowo chciał urazić zwiadowcę tymi słowy.
- Ja znam się trochę na sztukach tajemnych - powiedział cicho Niemój jakby obawiając się reakcji towarzyszy, choć podejrzewał że ten Jakub w masce też posiadał sporą wiedzę w tym temacie.
- Czyż nie jest dość niebezpiecznym mówić w tych stronach o takich sprawach ?- Jakub kiwnął z uznaniem Niemojowi- Jednak, chyba niebezpieczniej byłoby nie znać takich atutów. Pozwól, że później pomówimy o tym więcej.
- A ja jestem Zoa - odezwała się wreszcie odziana w czerń dziewczyna która przed chwilą przy pomocy kawał ka ciasta wywabiła właśnie z torby Gregora jego fretkę Lulu.
- Na magi się nie znam ale o tej mgle dużo tu od ludzi słyszałam. - mówiła dalej nie patrząc nawet na zebranych tylko gładząc teraz futrzaka palcem po łebku - a i w zamku byłam już nie raz więc mogę wam o tym co nieco opowiedzieć jak chcecie iść ze mną.- dodała jeszcze po chwili.
- A jak już się wszyscy chwalą co umieją to mogę wam teraz powiedzieć, że dziś obudzicie się w samych gaciach - tu zaśmiała się lekko z własnego żartu - i nie jesteście w stanie zrobić nic co by mnie mogło powstrzymać. -
- W samych gaciach powiadasz? - rzekła elfka. Towarzystwo było iście zacne. Osiłek Wal Tera, Niemój Magiczianin, a do tego Co by nie było Gregor. Inna rzecz, że wyglądali na kompetentnych, więc nie było co się czepiać.
- Osobiście uważam, że winnych zamieszania powinniśmy ustalić zanim udamy się do zamku. Nie widzę powodu, aby był sens włóczenia po najpewniej przeklętych ruinach. Poczekamy sobie gdzieś na dziedzińcu z dziesięć dni i wrócimy z rewelacjami…
- Informacji nigdy za wiele. Trzeba się porządnie przygotować, jeśli nie chcemy skończyć jak tamci. - zgodził się zamaskowany kapłan.- Za pozwoleniem powiedz nam… Zoa..., co ludzie mówią o tej mgle?
Zoa odpowiedziła po chwili gdy tylko oblizała palec z resztki lukry.
- Wiele ciekawych rzeczy, na przykład wczoraj słyszałam, że to klątwa bękarta. Tutejszy władca wiele miał takich ale jeden się urodził przepełniony mistyczną mocą. Mówi się, że przybył do zamku trzy wiosny temu i prosił by go ojciec przyjął ale ten odmówił więc ten rzucił czar który teraz działa. O albo, że nocą nim mgła się nad zamkiem rozciągnęła na ciemnym niebie widać było wielkie skrzydła, a ktoś nawet słyszał, ryk przeogromny. Więc to zapewne smok się w zamku osiedlił i ta mgła to od niego bo cielsko ma tak gorące, że jak się w sadzawce zamkowej zanurzył to ona teraz parą strzela. - tu przerwała na chwilę i zamyśliła się sekundę - Ale jak by tak pomyśleć to to nie wierzę bo w zamku nie ma sadzawki. - skończyła i wróciła do zabaw z fretką.
Jakub słyszał już podobne bajania. Jako specjalista nie tylko od potworów, ale także dziedzin magii- zwłaszcza tych powiązanych z klątwami, oczywiście traktował je pobłażliwie. Wcale nie skomentował tych ekscesów. Zamiast tego poruszył inny temat.
- Wejdziemy we mgłę i nagle staniemy się bezbronni na niespodziewane ataki. Znam pewien sposób, by częściowo przejrzeć jej gęstwiny, lecz z pewnością nie ujrzymy w ten sposób bytów niematerialnych. A byty takowe mogą się pojawić…
- Też jestem żeby się nie pchać tam na ślepo. Dzień dwa poszukać tu w okolicy. Może się znajdzie ktoś kto s pierwszej ręki opowie czy się coś stało przed pojawieniem się mgły. Ja sprawdzę czy są jakieś ślady wokoło zamczyska no i może w nocy coś się w okolicy dzieje. - Zaproponował.- Może znajdzie się ktoś kto jednak był za murami i teraz zapija to co tam zaobaczył w jakiejś spelunie.
- Mówiłaś Zoa, że byłaś na hmm... Ostrogórze. Kiedy po raz ostatni? Może wskażesz nam osoby, które mogą coś wiedzieć?
- Sprawdźcie historię zamku, bo pewnie na jakiś demonicznych ruinach zbudowany… - przeglądała się dziewczynie bawiącej się z fretką i nachyliła nad Walterem - Coś z nią nie tak?
- Zoa, a jakby ci uciąć rączki i nóżki? To też byśmy się w samych gaciach obudzili? Znałem taką jedną, ale ona to w burdelu pracowała i klienci do niej się aż lepili. No i gacie sami nawet ściągali. - Rzucił w odpowiedzi na żarcik kobiety, a może dziewczyny. - Możemy poczekać z wejściem w mgłę, ale każdy szlachciura się ustawił w kolejeczce, zdaje się że jak przyjdzie ich kolejka, mogą kogoś w nią wpuścić. Także jak dzisiaj nie wejdziemy, to pewnie za pare dni dopiero. Jak ktoś był w środku, a teraz miałby zapijać, to raczej nie tu, prędzej w najdalszej gospodzie, do jakiej mógł dotrzeć, przecież jeśli aż tak by mu to we łbie nakorciło, to nie siedziałby tuż pod zamkiem jak ze spuszczonymi gaciami. - Prychnął na wzmiankę o kimś, kto byłby na zamku zaraz przed nastaniem mgły. - Co do ciebie paniusiu. - Palcem wskazał na kobietę, twierdzącą że w zamku już była. - Nagroda jest na głowę, pchanie się tam samemu czy w mniejszej grupie, to jedynie zmniejszanie szans na powrót. Więc raczej idziemy tam kupą, nawet jak smok będzie w środku, to jest szansa że ktoś będzie miał farta i albo bestię o głowę skróci, albo da drapaka z resztą. - Rzeźnik wyraźnie przedstawił swoje podejście do walki. Pewnie, można było walczyć, ale nie zawsze było po co. - Nie wiem czy ktoś już próbował, ale może by sznurka wziąć tyle żeby z łąk do bram zamku starczyło a potem drugą taką szpulę do biegania po twierdzy, żebyśmy się w tym oparze nie pogubili? - Zaproponował na koniec swojej tyrady.
Zoa spojrzała na Waltera bardzo nie przychylnie, komentarz porównujący ją do ladacznicy zdecydowanie jej się nie spodobał.
- Jak taki z ciebie prostak, że wszystko byś załatwiał toporem to nie dziwota, że z takimi “znamienitymi osobami” się znałeś - odpowiedziała wyraźnie obrażonym głosem i pokazując mu język.
- A co do twojego pytania Jakubie to już wcześniej odpowiedział ci ten tu - tu wskazała na Waltera - kto coś wiedział i nie miał siana między uszamy już uciekł, a ci co zostali to są już tak dokładnie przemieleni, że nie ma sensu nawet ich szukać jak by co wiedzieli to by już całe miasto o tym gadało. -
- Rzeźnik z zawodu i nazwiska. - Odparł dziewczynie, biorąc pod uwagę zachowanie, to na pewno jeszcze był dzieciak. Przynajmniej za uszami.
- Z pewnością baron Ramon Ostrogóry miał pewne koneksje z ludźmi w tym mieście, ale hmm… racja nie mamy za dużo czasu. Pół dnia i jedna noc do wyruszenia.- Jakub powiedział te słowa, głównie by zwrócić uwagę Waltera i Zoe? na inny tor. - Twój pomysł Walterze, co by sznurek rozciągnąć, uważam za wart zastosowania. Do klasztoru, zapoznać się z początkami zamku, pójdę osobiście jeszcze dziś. Jakieś inne pomysły?
- Trzy trebusze, sześć onagerów i zasypać to wszystko płonącymi beczkami z oliwą, w sensie zamczysko, to może cokolwiek tam jest samo wylezie. Chyba że pytałes o sensowne i wykonalne, to nie, poza tym że może będzie trzeba oliwy nieco faktycznie zabrać, ewentualnie coś na wampierze jesli wierzyć plotkom. - Odparł zagadnięty.
- Przydałoby się przepytać też miejscowych o to, czy ktoś z ludzi barona magię praktykował - zaproponował Niemój - Sporo pewnie bajań i plotek usłyszymy, jak te co nam koleżanka od gaci przyniosła, ale może się trafi jakieś ziarno wśród plew. Do klasztoru i ja udam się z Jakubem, tam najrzetelniejsze informacje można będzie zdobyć.
- Młoda, nie nerwuj się, taka ładna dziewczyna a takie maniery. - pokręciła głową z dezaprobatę - Nie znam się na demonach, ale warto by ze dwa srebrne groty kupić, sporo pochodni i trochę jedzenia. Oliwa też się przyda, a także czysta woda i może klatka z ptaszkiem, bo w podziemiach gazy bywała i pierw ptaszki wybuchaja - zaśmiała się z zrozumiałego dla siebie dowcipu
Gregorowi zdecydowanie dowcip się nie spodobał.
- A ciebie puści się przodem bo poza gazami pułapki się trafiają i ptaszek mógłby nie starczyć żeby drogę wybadać. A jak będziesz protestować co prawda w klatkę się nie zmieścisz ale jakąś beczkę ci znajdziemy i będziemy cię w niej turlać. Co do reszty pomysłu też się zgadzam.
- Ale jakbyś mnie zamknął, lub Zoe to by nie było ptaszka w klatce… Nie unoś się, rozśmieszyła mnie gra słów. Dość żartów - otarła łzy i rzekła - My z Zoe pójdziemy może w nocy na zwiady? Mała, narysujesz zamek? - zamówiła dzban wina
- Jasne, na zwiady, mam rozumieć że we dwie będziecie lepsze niż całe drużyny, które tam do tej pory posłano? Nie wątpię w wasze talenta i umiejętności. Po prostu grzecznie pytam. - Chwilowo ignorował żarcik z ptaszkiem, chociaż miał łobuzerski uśmiech na twarzy.

* * *

Wiele rzeczy było do ustalenia, a czasu brakło. Wreszcie jednak postanowiono, co należy poczynić. Jakub i Niemój spróbowali wywiedzieć się więcej o historii powstania zamku oraz o tym czy ktoś w otoczeniu barona parał się magią. W pierwszej kolejności udali się do miejscowego klasztoru.
 
Komtur jest offline