Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2015, 18:58   #11
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
***


Sen zmorzył w końcu Tarę nad laptopem,pomiędzy jednym rozliczeniem a drugim. Sny jakie miała były burzliwe, tak jak cały dzień. Niemniej ocknęła się słysząc jak ktoś otwiera drzwi i zagląda do pokoju. Gregory… w pomiętej, zabrudzonej szminką marynarce i policzku, założonych pospiesznie spodniach i koszuli. Włosy miał zmierzwione, krawat zawiązany byle jak. Ale widok jaki zastał sprawił, że zamarł. Tara bowiem po zrzuceniu kiecki nie kwapiła się jej założyć z powrotem i pracowała jedynie w bieliźnie. W końcu nie spodziewała się, że ktoś wtargnie do jej pokoju. Gregory też nie spodziewał się wtargnąć… przykuty spojrzeniem do jej sylwetki starał się dyskretnie opuścić ów pokój.

-T-tak? - średnio przytomnie podniosła się do w miarę pionowej pozycji. Elektroniczny zegarek w rogu ekranu monitora pokazywał 1:34 w nocy. Ziewnęła rozdzierająco, przetarła zaspane oczy i wstała z krzesła, obracając się przodem do niespodziewanego gościa. Przekrzywiła głowę, przyglądając mu się uważnie.
- Zawiązałeś krzywo krawat. Chodź, pomogę ci z nim - mruknęła i nie czekając na zgodę wyciągnęła ręce w kierunku smętnego, byle jak zamotanego kawałka materiału, który dyndał facetowi pod szyją.

-Tara… ty… jesteś naga. Prawie.- Gregory odruchowo się cofnął kawałek, jedną ręką zakrywając obszar spodni świadczący o tym, że rozporka również nie zapiął. Zapewne szukał łazienki, by się przyszykować do wyjścia.

Kobieta zerknęła w dół, parsknęła i wzruszyła ramionami.
-No i? - spytała retorycznie, nieco burkliwym tonem-przed-pierwszą-kawą - Prawie robi dużą różnicę, poza tym u siebie jestem. Wolno mi...zresztą nie udawaj, że nigdy babskich gaci nie widziałeś. No już, daj ten krawat...świeży ręcznik też chcesz?

-Bieliznę damską widziałem… bardziej chodzi o to co jest pod bielizną.- odparł Gregory wyraźnie się poddając i godząc z losem. I zerkając na ciało Tary z wyraźnym zaintrygowaniem.

-Spodziewałeś się parchów, brodawek i zbędnego owłosienia na klatce piersiowej? - westchnęła, bez jakiegokolwiek skrępowania biorąc się za walkę ze złośliwym elementem garnituru - Wybacz że cię rozczarowałam. Życie.

-Raczej… Lilly wyskakującej z szafy z jakąś maczugą by mnie spałować za to, że właśnie rozbieram cię wzrokiem. Choć akurat dużo tego rozbierania nie ma.- odsunął dłonie z dala od siebie, by nawet przypadkiem nie dotknąć Tary.

Ruda przewróciła oczami, unosząc je ku sufitowi w pozie “za jakie grzechy, dobry Boże?”.
-Nie mam zielonego pojęcia gdzie jest młoda. Ty widziałeś ją jako ostatni. Od wczoraj nie wychodziłam z pokoju i nie - to nie jest żaden test...próbuję być miła, choć wtargnąłeś na moje terytorium, nim zdążyłam przyjąć w siebie pierwszą dawkę kofeiny. - mamrotała, majstrując zawzięcie przy kawałku materii - Za coś takiego należy się kara, ale tym razem ci daruję...i już nie przesadzaj. Nie dostaniesz wrzodów, ani nie zmienisz się w ropuchę. Nie stój jak podczas lotniskowej kontroli, bo mi się głupio robi.

-Żartowałem… Lilly śpi jak zabita. Trochę ją… wymęczyłem, pewnie też to słyszałaś. Przepraszam.- nie bardzo wiedząc co zrobić z dłońmi Gregory ułożył je na biodrach Tary.- Nie sądzisz chyba, że uważam cię za brzydką, co?

-Przecież nie ma za co przepraszać - uśmiechnęła się po raz pierwszy od nagłej pobudki. Nierozbudzony do końca mózg co prawda zarejestrował nagły dotyk, ale nie zinterpretował go jako czegoś niepoprawnego - Zachowujesz się tak, jakbyś miał ochotę wezwać Greenpeace i zgłosić wyrzuconą na brzegu oceanu orkę...śmierdzącą i jakoś tak paskudną z pyska.

-Po prostu staram się nie zrobić czegoś co skomplikowałoby nasze relacje.- mruknął w odpowiedzi Gregory.-A ty mi tego nie ułatwiasz.
Ostatnie słowa zakończył cichym jękiem i delikatnie powiódł dłońmi po biodrach i pośladkach Tary.- Zdecydowanie nie ułatwiasz.

Sytuacja rozwijała się...w ciekawym kierunku. Tara zagryzła wargi, jej oddech przyspieszył i nim zdążyła się zastanowić co do jasnej cholery robi, szarpnęła za krawat.
- Pozwij mnie - odparowała, gdy twarz mężczyzny znalazła się raptem kilka centymetrów od jej własnej.

W takiej chwili… Gregopry nie był w stanie nic powiedzieć. Jego usta przylgnęły do warg Tary całując je namiętnie. Podobnie jak dłonie, równie namiętnie przyciskające ją do jego ciała.

Kobieta sięgnęła za jego plecy i przekręciła klucz w drzwiach, zamykając je profilaktycznie na dodatkowy zamek. Taki, do którego młoda nie posiadała klucza.
Co ja robię? - zadała sobie pytanie, lecz szybko o nim zapomniała, czując nieznośną obecność mężczyzny. Bliskość, której nie doświadczyła od bodajże półtora roku.
Z pasją odwzajemniła pocałunek, zaczynając pospieszną walkę z krzywo zapiętą koszulą.
Jego dłonie zanurzyły się pod jej bieliznę, zacisnęły na pośladkach utrudniając jej tę walkę. Był zbyt blisko niej, ale też wydawał się być przerażony sytuacją. To wszak było szaleństwem. Niemniej kolejne pocałunki dusiły ten ostatni głosik rozsądku w jego głowie.
Tara zadrżała. Z jej gardła wydobył się cichy jęk, tłumiony szczęśliwie przez drugie zachłanne usta. Pokonawszy koszulę, skierowała dłonie ku dołowi, sunąc powoli wzdłuż napiętych mięśni brzucha, aż pod palcami wyczuła klamrę od paska. Szarpnęła niecierpliwie, aż kawałek metalu poddał się i razem ze spodniami zjechał w dół.
-Dywan - zdołała wydyszeć między pocałunkami.

-Dywan?- nie dotarło do niego co chciała przez to powiedzieć. Odsunął się nieco, wędrując dłońmi po jej plecach, aż do zapięcia stanika. A ona mogła przyglądać się swemu odkryciu… ukrytymi pod koszulą mięśniami wyrobionymi na siłowni i wyraźnym dowodem jego zainteresowania piętrzącym się pod bokserkami od Gino Rossiego.

Rzeczywiście 10/10 - pomyślała z fascynacją i miną dziecka wpuszczonego do sklepu ze słodyczami. Następnym razem dokładniej zbada każdy mięsień po kolei, zaczynając od szyi i schodząc sukcesywnie w dół. Teraz nie mieli czasu na podobne pieszczoty, nie z młodą, mogącą się w każdej chwili obudzić. O tym, że sytuacja się powtórzy...miała co do tego dziwnie pozytywne przeczucie. Nie siląc się na uprzejmości, czy delikatność, złapała go za pośladki i stanowczo pociągnęła za sobą, aż wylądowali na białym dywanie.
-Ten dywan - wymruczała, sunąc językiem po naprężonej męskiej szyi od barku po linię żuchwy, wciąż pachnącej ulubionymi perfumami Lilly.

Dłonie Gregory’ego nie radziły sobie z zapięciem, też zahaczył ustami o bieliznę Tary i zębami zsunął w górę uwalniając piersi kobiety z tkaninowego więzienia. W nim również obudziło się dziecko pieszczotami ust i języka obsypujących dumnie prężące się wzgórza. Jego dłonie zaczęły zresztą wędrować w dół po jej ciele, by pozbawić ją ostatniego skrawka przyzwoitości. Pomogła mu w tym, unosząc biodra ku górze. Każdy dotyk jego ust i dłoni przyprawiał Lantanę o dreszcze. Z początku subtelne, lecz z każdym kolejnym muśnięciem warg nabierały mocy. Musiała zacisnął zęby na przedramieniu, żeby stłumić rodzący się w głębi gardła jęk. Oddech przyspieszył, puls dawno przekroczył sensowną wartość...zupełnie jak poprzedniego wieczoru. Tym razem jednak żadne z nich nie zamierzało odpuścić. Tara po omacku zaczepiła o gumkę bokserek i stanowczym ruchem szarpnęła w dół, dając Gregoremu znać, co myśli o tym elemencie garderoby...jeszcze na swoim miejscu...i to w takiej chwili.

Nie czekał, wtargnął gwałtownie do nie bronionej twierdzy, dociskając ciało Tary do dywanu. Rozpalony sytuacją Gregory, był mało subtelnym dzikusem w roli kochanka. Niemniej oprócz kolejnym szturmów powodujących burzę zmysłów w jej ciele. No i pocałunki na jej unoszących się gwałtownych oddechem piersiach. Adrenalina sięgała szczytu, tym bardziej gdy świadoma była iż uwiodła chłopaka kuzynki śpiącej w pokoju obok. I każdy głośny szmer, przyspieszał tętno jej krwi. Już dawno przestała myśleć, skupiając się na potężniejącej z sekundy na sekundę przyjemności. Uniosła nogi, zaplatając je za górującymi nad nią plecami, biodrami wychodziła naprzeciw agresywnym pchnięciom niespodziewanego kochanka i patrząc mu w oczy zaciskała zęby, żeby zachować ciszę. Nerwowa atmosfera nakręcała Tarę jeszcze mocniej. Nie potrzebowała długiej zabawy, zbyt długi nikt nie brał jej na warsztat. Spełnienie przyszło nagle i gwałtownie. Potężny spazm targnął nią całą, a fala obezwładniającego gorąca rozlała się od bioder ku pozostałym partiom mięśni, podkurczając palce u stóp i zmuszając do pochylenia tułowia ku górze. Wgryzła się w bark Gregorego, tłumiąc tym rozedrgany krzyk i przeorała mu plecy paznokciami. Odpowiedź nadeszła gwałtownie i wkrótce po spaźmie rozkoszy Tary. Nadal tuląc ją do siebie, facet wyseptał. - Jesteśmy podłymi ludźmi… cośmy zrobili?
Głupie pytanie wynikające z szoku. Nie odrywał jednak swego ciała od jej nagich krągłości.
Kobieta wzruszyła ramionami, gwałtownie czerpiąc powietrze nosem

- Nie wiem...trzeba będzie potłuc lustra - rzuciła średnio przytomnie Lantana, gładząc wierzchem dłoni zarośnięty policzek.

-Lilly nie może się dowiedzieć.-rzekł w końcu Gregory spoglądając w jej oczy. Drżał jeszcze od niedawnej rozkoszy.

- Dowiedzieć...o czym? - kobieta powoli opuściła nogi, uwalniając go z objęć - Nic nie zaszło, prawda?

-Nic a nic.- potwierdził Gregory siadając na dywanie i patrząc na leżącą Tarę.-I nadal nie mogę uwierzyć, że… nic się nie stało tak intensywnie.

- Mało powiedziane - zachichotała, opierając się na łokciu - Nie mogę uwierzyć, że po wczorajszo-dzisiejszej nocy nadal miałeś siły i chęci na...nic.

-Masz bardzo przekonujące argumenty, zwłaszcza tak przedstawione.- rzekł zerkając znacząco na obnażony biust.-Poza tym… z Lilly też był intensywnie i dość szybko się zmęczyła. Przysnąłem przy niej chwilę, a potem wstałem, ubrałem się i… wiesz jak to się skończyło.

-Jestem handlowcem. Odpowiednie przedstawienie oferty i dobranie argumentów indywidualnie dostosowanych do danej sytuacji...no co ja ci tu będę pieprzyć - podniosła się do pozycji siedzącej, bezczelnie lustrując nagiego faceta od dołu do góry - Przestawiłabym ci jeszcze kilka innych, myślę że równie ciekawych, ale oboje powinniśmy się pospieszyć. Jeśli sobie życzysz, możemy umówić inny termin konsultacji. Wiesz gdzie mnie znaleźć, gdy nabierzesz ochoty...na nic.-

-Ja powinienem myśleć o Lilly…-jego spojrzenie wędrujące po jej krągłościach mówiło Tarze co innego.- Seks bez zobowiązań? Cholera… wiesz jakie to ryzykowne? Muszę… Pomyślę o tym.Będę dużo myślał.
Wstał i sięgnął po bokserki nerwowo je ubierając i co chwila zerkając na Lantanę, jakby chciał wyryć jej obraz w pamięci.


***



Pełna świadomość tego co zrobiła, dotarła do Tary mniej więcej koło czwartej rano, gdy przy piątym kubku kawy wreszcie naniosła ostatnie poprawki do kosztorysu i z ulgą puściła go do druku.
-O Jezu - jęknęła, łapiąc się obiema rękami za głowę. Nawet nie chodziło o to, że przespała się z kolesiem, którego ledwo znała...przespała się z chłopakiem Lilly, pod jej nosem. Zrobiła to z pełną premedytacją, nie licząc się z niczyimi uczuciami, Skrzywdziła młodą w najbardziej suczy sposób w jaki kobieta może zranić drugą kobietę.

A tak chwaliła starsza kuzynkę:że dobra, że miła,że troskliwa.
No rzeczywiście…

W panice dopadła do telefonu, ale zaraz uświadomiła sobie, że nawet nie posiada numeru Gregorego. Chciała go przeprosić, wyjaśnić wszystko. Wycofać się z rzuconej w amoku propozycji. Rozmowa z Lillly...nie. W tej chwili Lantana nawet nie mogłaby spojrzeć jej w oczy.
- Kwadrat...muszę to jakoś odkręcić - zwróciła się do śpiącej w terrarium gadziny - Ale...cholera! Masz propozycje? Rozmowa! Może z nim pogadam? Tylko patrząc na niego będę myśleć o jednym. Wkopałam się- opadła z rezygnacją na dywan, ten sam który kilka godzin temu posłużył za materac.
Musiała wszystko przemyśleć. Na spokojnie i z dystansem przeanalizować sytuację, wyciągając jedyne słuszne wnioski. Miała na to cały dzień. Po spotkaniu z Mansonami profilaktycznie nie umawiała już nikogo innego, więc jeśli nie wystąpią żadne niespodziewane komplikacje, koło 16 będzie wolna. Przysiadzie w spokoju i znajdzie rozwiązanie. Tylko dlaczego miałaby wycofywać się z oferty? Młoda pewnie za dwa-trzy miesiące znudzi się swoją zabawką, a jeśli przez ten czas będą oboje uważać…
-Jestem potworem-ze złością zgarnęła z łóżka koc i rzuciła nim w kierunku lustra.Nie mogła na siebie patrzeć, ale z drugiej strony było jej z tym cholernie dobrze.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 24-03-2015 o 20:01.
Zombianna jest offline