Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2015, 23:21   #14
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
- Bo… Ja rozmawiałem na dzielnicy i… można by spróbować załatwić sprawę Marii. Znaczy… jest taka osoba, dość dobra… tak słyszałem. Prywatny detektyw. Można by… popytać czy dałoby się coś zrobić. - rzekł czernoskóry chłopak podchodząc do swojego szefa.

- Prywatny detektyw? To ciekawe co mówisz Larry. A co to za osoba? - spytał Karl trochę zaskoczony ale i zaciekawiony nagłą inicjatywą swojego młodego pracownika. Mając jednak na uwadze jego przeszłość mimo wszystko wolał być ostrożny. Nie chciał się wpakować w nic nielegalnego czy z sądami w tle. To niosło ze sobą złą famę. Traciło się czas, zdrowie i nerwy. No i pieniądze. Pasożytniczą Murzynkę traktował jak dopust boży ale ostatecznie jakoś dało się to przeżyć. No i mimo wszystko nie życzył jej źle czy wizyty panów z bejzbolami. Nie miał sumienia skazywać kogoś na coś czego sam nie chciałby przeżyć.

- Załatwia sprawy na dzielnicy. Głównie fotki niewiernych mężów i żon, ale czasem także i oszustów dla towarzystw ubezpieczeniowych więc zna się na tym. Nie jest tani.- wyjaśnił Larry. -McBrithe się nazywa. Connor McBrithe.-

- To bardzo ciekawe Larry… - rzekł z namysłem Karl. - A nie masz może czasem jego numeru? Albo po prostu wiesz gdzie ma biuro? - postanowił się jakoś spróbować skontaktować się z tym McBirthe. Może jakby go spotkał, porozmawiał, przedstawił sprawę to kto wie…

- Adres mam … telefonu nie bardzo. Ale pewnie znajdzie się w książce telefonicznej, albo wyszukiwarce internetowej.- zastanowił się Larry, po czym zapisał adres na serwetce i podał Karlowi.

- Dziękuję ci Larry, dobry chłopak z ciebie. - przyjął serwetkę z uśmiechem zadowolenia patrząc chwilę na adres. w okolicy zamieszkania Larry’ego zresztą.

Wieczorem Karl postanowił odwiedzić tego detektywa bowiem jak na razie to co powiedział mu Larry brzmiało raczej zachęcająco i dawało nadzieję na jakiś postęp w sprawie. A jak nie to w sumie przedstawi ją pogadają sobie o niej i tyle..

Ktoś tu lubił klasykę. Taka myśl przyszła do głowy, gdy zobaczył drzwi z napisem. Connor McBrithe. Private eye.

Za drzwiami wyjętymi wprost z czarnobiałych filmów o detektywach, było biuro typowe dla chandlerowskich opowieści. Była też sekretarka zajęta kawą. Wiek na oko czterdzieści i kok na głowie. I okulary w staromodnych oprawkach. Tylko pana McBrithe nie było. Wedle sekretarki był w King’s Head Pub, który znajdował się w pobliżu biura. A Hobbs miał bez problemu rozpoznać detektywa, jak twierdziła sekretarka. Był bowiem… charakterystyczny.




Miała rację. Connor niewątpliwie wyróżniał się wśród ludzi w pubie odpowiednim do roli ubiorem. Musiał niewątpliwie kochać swoją robotę.*


- Dobry wieczór. Pan McBirthe? Szukałem pana w biurze, pańska sekretarka mi powiedziała, że mogę tu pana zastać. Jestem Karl Hobbs. - właściciel “Karl’s Food” podszedł do mężczyzny w prochowcu i przywitał się.

- A więc chodzi o interesy?- zapytał zaskoczony Connor mocno ściskając dłoń, po czym zawołał kelnerkę i kazał przynieść dwa guinnessy. Po czym spytał wprost Karla.- Żona czy partner w interesach?

- Właściwie to pracownica. - uśmiechnął się Karl biorąc do ręki szklankę z “colową” zawartością. Upił łyka po czym przedstawił swoją sprawę z kłopotliwą pracownicą. W sumie nie chciał by wyglądało, że chce się pozbyć jej za wszelką cenę ale nie ukrywał, że sprawa jest co najmniej drażniąco - irytująca.

- Pracownica? Brzmi podejrzanie… szantażuje cię czymś?- zapytał cicho Connor źle rozumiejąc słowa Karla.

- Tak. Szantażuje mnie kontraktem, związkami, prawami pracowników i nasyłaniem kontroli z podaniem do sądu włącznie. - uśmiechnął się Karl choć wypowiedź ociekała autoironią oraz niechęcią pod adresem osoby o której mówił. Upił kolejny łyk Guiness’a i westchnął ciężko. - Mam z nią problem bowiem ona nie łamie w żaden sposób prawa. Nie domaga się niczego czego nie mogła by się nie domagać. Ale po prostu chyba ma samych prawników w domu, a prywatnie przypuszczam, że jest zawodową wyłudzaczką kasy od pracodawców bo coś dziwnie te je działania przypominają z góry przemyślany plan. I to zanim się umówiła pierwszy raz na rozmowę o pracę ze mną. Obecnie jestem tego prawie pewien. Wyobrazi sobie pan, że przyniosła mi zwolnienie lekarskie w czwartym czy piątym miesiącu ciąży! No kto tak robi ja się pytam jeśli ma uczciwe zamiary?! - gdy doszedł do punktu zapalnego głos mu się nieco podniósł bo zawsze go ten moment bardzo wkurzał. - No mówię panu, ja nikomu nie żałuję jak zarobi i jeszcze uczciwie to niech ma nawet i trzy domy i sześć samochodów. Nikomu nie bronię być bogatym ale i niech mnie nikt nie broni. No i przecież trzeba być człowiekiem prawda? A ona to jest zwyczajna pijawka i pasożyt. No ale właśnie przyszedłem z tym do pana bo słyszałem, że pan ma doświadczenie w podobnych sprawach. - rzekł znowu spoglądając na rozmówcę i upijając kolejny łyk zimnego piwa.

- Ja jestem tylko detektywem. Mogę poniuchać i zdobyć różne obciążające ją materiały, ale niech się pan nie łudzi… bez procesu się nie obejdzie. Kto pana zwykle reprezentuje w sądzie?- zapytał Connor popijając piwo.

- Może pana zaskoczę… Ale zazwyczaj obywam się bez posiedzeń w sądzie. - uśmiechnął się lekko Karl mówiąc nieco zamyślonym głosem. - Nie liczę oczywiście sprawy rozwodowej. - dodał wyjaśniająco. - Ma to jakieś znaczenie w tej chwili? Ma pan kogoś konkretnego na myśli? - zwrócił się do detektywa.

-Nie, w ogóle nie… Chodzi o to, że potrzebuję wszelkiej dokumentacji związanej z pana pracownicą. Mogą być skserowane kopie… oryginały nie są mi potrzebne.- machnął ręką Connor z uśmiechem.- Dam je do przejrzenia mojej podwładnej. Studentka prawa, ale dociekliwa i skrupulatna. Niemniej… radzę poszukać sobie dobrej kancelarii prawnej. Ja mogę zdobyć dla pana dowody, ale jeśli ona jest zawodową oszustką, to… bez prawnika się nie obejdzie.

- Rozumiem. - rzekł Karl kiwając głową. Miało to sens, czegoś takiego własnie się spodziewał. - Dobrze na pewno mam trochę makulatury od niej po tych jej raklamacjach, postulatach i roszczeniach wszelakich, bez problemu mogę je przekserować i panu podrzucić. Poza tym mam tylko standard czyli kontrakt, te zawiadomienie o zwolnieniu lekarskim i chyba tyle. - mruknął zamyślonym głosem właściciel lokalu starając przypomnieć sobie co może mieć ze wspomnianej dokumentacji. - Czyli jak rozumiem jeśli dostarczyłbym te dokumenty to wziąłby pan tą sprawę? - zwrócił się do swojego rozmówcy. Był w końcu biznesmenem i był ciekaw ile go by takie przedsięwzięcie mogło kosztować czasu i pieniędzy.

Po spotkaniu z detektywem miał zamiar wrócić do domu i tam poświęcić czas na przygotowanie się do zbliżającej się wojny ze swoją pracownicą. A dokładniej przeszukać jakieś obiecujące kancelarie adwokackie specjalizujące się w takich pracowniczych procesach. To co mówił Connor bowiem wydawało mu się jak na razie całkiem trafne i prawdopodobne. Czekałaby go pewnie długa kampania w sporej częsci tocząca się w sądach i biurach. To by pewnie kosztowało go sporo czasu i nerwów. No i pieniędzy. Nie zapowiadało się lekko. Ale co w życiu było lekkie? No chyba, żeby Connor znalazł naprawdę coś ciekawego i wówczas może dałoby się z tą wywysającą ją pijawką dogadać jakoś bez tej całej wojny. W sumie Karl'owi najbardziej zależało by dała mu spokój choć wymierzenie jej jakiejś nauczyki też by go satysfakcjonowało za tę swoją krzywdę. A miał wrażenie, że nie był ani pierwszym ani ostatnim którego tak wyrolowała.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline