- Co ja kurwa pies gończy żeby na zawołanie przynieść bezmyślnie patyk? - skomentował słowa i zachowanie szczurzycy. - Adrian, naprawdę muszę z nią pracować? Jeszcze raz się tak do mnie odezwie a wyprostuje jej te krzywe zęby. Wystarczy że i tak nie mam wyboru co do tej fuchy. - wiedział że nie powinien zwracać się do niego bezpośrednio po imieniu, ale też wszyscy którzy choć trochę go znali wiedzieli że inaczej mówić nie będzie.
Zaciągnął się papierosem. - Bill tak? - mówił z petem w ustach - Widać nie zrozumiałeś aluzji, jemu chodziło o to że w dupie ma negocjacje dla nas, że to my właśnie mamy “negocjować”. On każe my robimy, my się martwimy, jak kurwa w średniowieczu.
Marcus podniósł się z krzesła, wypuścił dym z płuc i spojrzał po pozostałych.
- To co? Idziemy? Znam taki zajebisty klub, Nowe Genesis, będzie można w miłej atmosferze, przy piwku omówić to i owo. Chcę mieć już to wszystko za sobą żeby na spokojnie spędzać czas, chociaż podejrzewam że od teraz spokoju nie będzie za wiele. |