Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2015, 12:19   #98
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Wampirzyca odczekała, aż w zamku spadnie wskaźnik liczebności śmiertelników. Zwietrzyli zysk jak muchy padlinę. Z Dymitrem Warren nie ubiłby żadnego interesu, a to, że Maskarada jest fikcją, nic nowego. Kurtyna od zawsze była dziurawa. Kto miał wiedzieć, wiedział, magowie, służby specjalne, wszyscy ci szaleńcy, którzy chcieli drążyć głębiej w poszukiwaniu potęgi. Pozostali, którzy chcieli temu zapobiec, wiedząc czym kończy się wkładanie rąk pomiędzy cienie Świata Mroku. Buffet szedł po cienkim lodzie, mogła się domyślać kto udzielał mu informacji. Głupiec. Przez chwilę wahała się, czy pozwolić asystentowi odejść, czy lepiej odciąć mu przepływ niezdrowych myśli. Odesłać głowę w kartonie. Odprowadzała chłopaka wzrokiem. Musiała bliżej poznać motywy, na zabijanie nigdy nie było za późno.
- Następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia - podciągnęła pas granatnika. Miała dosyć zapatrzonych w siebie durniów, tak pewnych niewzruszonej woli i siły umysłu. Nie oni pierwsi - Smiersz, Ahnenerbe, Karotechia. Tych ostatnich widziała jeszcze w '45, zżeranych razem z zamkiem w nieudanej próbie przywołania. Niepowodzenie nie było przypadkiem. Warren otrzyma wyrok śmierci zaraz za Heimdalem, jeśli tylko rzuci cień podejrzeń, że porywa się na swoje własne Naudabaum.

Wspinała się po schodach, kierując dźwiękami rozmów. Odnalazła Morgana i regenta. Konspiracyjnie omawiali temat Road Devila, prawdziwości jego zarośniętej osoby.

- Też już wiecie? - Krótko wbiła się pomiędzy słowa. Chłodno, z kamienną twarzą, gotowa zająć się brudną robotą. - Отлично - zmierzyła Adama od stóp do głów, maniery, kodeks, ramy i ograniczenia. - No, czyli jest i to, wyrażone Prawo Destrukcji, конец формальностей - odniosła się do podsłuchanego stwierdzenia o "pozbyciu się kukły". Kolejny cel, a lista zdawała się dopiero otwierać.

Przygotowywała atak rozmieszczając niespodzianki w miejscach, które uznała za kluczowe. Anglik zdawał się nie pochwalać jej metod, tej części z nich, które rozchodziły się jasnym światem i hukiem eksplozji.

- Najważniejsze żeby nie uciekł, w razie potrzeby będę cię osłaniał. Wbrew pozorom potrafię więcej niż mielić ozorem - zapewnił i wskazał drzwi do sali tronowej gestem “Panie przodem”.

Zgodziłaby się, gdyby miała pewność, że sam potrafi równie skutecznie zatrzymać uciekiniera co mina przeciwpiechotna. Nie posiadała tego komfortu. Słowa to stanowczo za mało. Uśmiechnęła się półgębkiem.

- Cel wie, że drzwi nie otwierają się same. Musisz przemycić mnie do środka. Inaczej... możemy zorganizować pojedynek w samo południe, одна собака.

Adam zrozumiał. Skinął głową i ruszył przodem, zostawił otwarte drzwi, odszedł od nich i spróbował skupić cała uwagę na sobie.
- Panowie mam dobre wieści! Właśnie udało mi się zbudować nowy sojusz, ale zanim popadnę w samo zachwyt proszę powiedzcie mi jak wygląda sytuacja z Donem?- Spytał.

Золa odciążona z części broni wkradła się tuż za nim. Był tam. Całkiem przekonywująco rzucał kurwami na lewo i prawo. Sądziła, że odkryje się chwilę po ataku sfory, siejąc zniszczenie zza linii obrony. Postanowiła nie pozostawić mu tej możliwości. Obserwowała drogę, którą poruszały się źrenice Kainity. Czy, aby czasem na niej nie spoczęły? To by znaczyło, że Niewidoczność jest zagrożona, a plan wymaga szybkich zmian. Spośród obecnych tylko Erik się w nią wlepiał. Przyłożyła szponiasty palec do ust. "Cii... śmierć jest jak Mikołaj, nie lubi, gdy ktoś wie, że nadchodzi". Zdawał się wyrażać gest milczenia.

Zmniejszyła dystans na odległość ramienia. Nagle z zewnątrz rozległy się strzały. Wielki motocyklista poderwał się z krzesła. Omal jej nie staranował. Stłumiła przekleństwo. Na ułamek sekundy ich spojrzenia ścięły się, gdy wyprowadzała szybki atak. Patrzył, ale nie widział. Sięgnęła pazurami kręgosłupa przez krtań mężczyzny.

Estraicher ze spokojem przyglądał się ostatecznej śmierci kukły, która została przysłana aby ich szpiegować. Chciał wyjaśnić obecnym zaistniałą sytuację.
- Ta istotą która przed chwilą padła z rąk morderczej damy był Dallas, Nielegalny potomek Jasona Brandta, który ściągnął nam na głowę łowców. Myślała o sobie że jest naszym motocyklistą a dokładniej jego umysł był czymś w rodzaju frankenstaina - ignorował chwilowo strzały na zewnątrz. - Wszystko wskazuje na to że odnalazł go nasz Sabatnik po czym zmodyfikował mu wspomnienia i wygląd zaszczepiając w jego podświadomości rozkazy wystawienia naszej koterii na niebezpieczeństwo przy najbliższej okazji. Na całe szczęście Pan Morgan i Szanowna Pani wampirzyca o wschodnim rodowodzie niezależnie od siebie wykryli ten podstęp za co bardzo pani dziękuje - Zakończył drobnym ukłonem w kierunku kobiety.

- Żadna ze mnie dama - wampirzyca trzymała przed sobą oderwaną od korpusu głowę fałszywego Road Devila. Starzała się w jej rękach. Włosy wypadały, skóra marszczyła. Wkrótce wpatrywała się w puste oczodoły pozbawione wszelkich oznak życia. Tacy ulotni, a potrafią ogłosić się panami świata. Musiała zdusić w sobie radość. Była zbyt duża, a w pobliżu zbyt wiele wampirów, które potrafiły czytać myśli.
- Morduje, by mogli wrócić do domów, zjeść kolację. Bawić z dziećmi i zasnąć przy bliskich - mówiła do odciętej głowy - To jedyny powód, zawsze był. Jesteś z klanu artystów, prawda? - uniosła spojrzenie, odwracając w stronę Adama. - Dostrzegasz piękno śmierci? - zadała pytanie wyrwane z kontekstu.

- Śmierć jest koniecznością w smutnej rzeczywistości w jakiej jesteśmy zmuszeni istnieć. Piękno w śmierci ? Raczej nie. Przynajmniej nie w samym akcie umierania… Ale jeżeli chodzi ci o samo piękno przemijania to tak jak najbardziej dostrzegam jego wartość. To właśnie dzięki temu źe goni ich przemijanie śmiertelnicy są tak kreatywni i potrzebują wyrazić siebie poprzez sztukę my jesteśmy jedynie pomnikami które niszczeją pod wpływem erozji jaką jest czas bądź marnymi imitatorami tego właśnie nauczył się mój klan - Odpowiedział

- Żal mi Dallasa jako Kainity i jako zmarnowanego zasobu, ale patrzeć na to w jakim stanie był jego umysł ostateczna śmierć była dla niego łaską a próby odwrócenia tego co mu zrobiono byłoby raczej nadpisywaniem kolejnych osobowości co wydaje się wątpliwe moralnie - Znów w jego głosie dało się usłyszeć żal za osobą której nie znał.

Золa patrzyła na Adama bez żadnego wyrazu.
- Na pamiątkę - wyciągnęła dłoń z czaszką w stronę regenta. Gdyby nie chciał odebrać "prezentu", odkłada ją na stół.

Spokrewniona wyszła z sali i z zaczęła pakować się przed opuszczeniem zamku.
- Ale ze mnie kłamca - kontynuowała wewnętrzny dialog. - Zabijam, bo umiem. Jedyna materia, w której potrafię rzeźbić.
 

Ostatnio edytowane przez Cai : 28-03-2015 o 12:23.
Cai jest offline