Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2015, 14:46   #4
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
A z dymu wyszła szarańcza na ziemię,
i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony.


Czy wszystko miało się skończyć właśnie w ten sposób? Czy tak właśnie miała wyglądać Apokalipsa? Sąd Ostateczny? Czy mamy kulić się za murami miasta niczym zaszczute zwierzęta? Nawet najwięksi pesymiści takiego scenariusza nie przewidzieli. Nawet najwięksi reżyserzy na tak cyniczny scenariusz życia by nie wpadli…
Chaos, mrok i pożoga, upadek imperium, jakim było człowieczeństwo. Jedynie za murami ostało się życie. Jedynie w klatkach cywilizacji można normalnie funkcjonować.

A miało być tak pięknie. Zbliżały się przerwy semestralne. Lucielle zdała wszystkie egzaminy. Piąty rok medycyny, potem tylko specjalizacja. Zawsze fascynowała ją patomorfologia. Tak też chciała pokierować swoją przyszłością. Uczyła się dobrze, robiła to z pasją. Wiedzę chłonęła szybko. Nie była jednak gotowa na to, co miało się wydarzyć.

I powiedziano jej, by nie czyniła szkody trawie na ziemi ani żadnej zieleni, ani żadnemu drzewu,
lecz tylko ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach.

Paryż 2012
Szykowała się do wyjazdu do rodzinnego Aubervilliers. Wszystko miała już praktycznie spakowane. Zostały tylko najbardziej podręczne rzeczy do zabrania. I wtedy wszystko się zaczęło. Ryk syren alarmowych pierwszy raz dobiegł jej uszu. Rozpętała się wojna, wojna o wszystko. Nikt nie był przygotowany na to, co miało spotkać ludność. W popłochu wybiegła na ulicę. Poczuła, jakby od środka coś ją rozrywało. Potem nastała ciemność.

I dano jej nakaz, by ich nie zabijała,
lecz aby pięć miesięcy cierpieli katusze.
I w owe dni ludzie szukać będą śmierci,
ale jej nie znajdą,
i będą chcieli umrzeć, ale śmierć od nich ucieknie.

Ciemność wypierała cierpienie, cierpienie niweczyło ciemność. I tak na zmianę. Czas powoli się zatracał, a młoda dziewczyna zatracała się w czasie. A gdy świadomość wróciła na dobre, świat był inny. Lucille doszła do siebie w dwa, trzy miesiące po ataku demonów. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Poszczęściło jej się, przeżyła, pozostała w murach, w warowni i wytchnieniu na tym ziemskim padole. Z początku nie było jej łatwo, nie potrafiła pogodzić się ze zmianami, jakie nastały. Musiała jednak szybko się zaadaptować. Miała dwie opcje: albo to albo śmierć. Wybrała życie. Aby nie zwariować, zaangażowała się w pomoc innym. Na tyle, na ile mogła. Znalazła zajęcie w jednym ze szpitali, roboty było od cholery. A że była zdeterminowana, często pracowała za dużo.

A powstał grad i ogień - pomieszane z krwią,
i spadły na ziemię.
I ujrzałem:
oto koń trupio blady,
a imię siedzącego na nim Śmierć,
i Otchłań mu towarzyszyła.
I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi,
by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta


Paryż, ostoja i ratunek dla wielu - padł. Życie rozpierzchło się po piwnicach, zaułkach, zakamarkach. Każdy musiał od tej pory radzić sobie sam. Tę bitwę mieszkańcy miasta przegrali. Poczucie bezpieczeństwa runęło. Pomimo tego dziewczyna postanowiła nie odpuszczać. Teraz tym bardziej pomoc była potrzebna. Zrujnowane miasto oznaczało jedno: jeszcze większą plagę diabelnych stworzeń, atakujących wszystkich i wszystko, co spotkają na swojej drodze. Zgromadziła więc tak dużo zapasów leków i medykamentów, jak tylko mogła. Koczowała w zrujnowanym szpitalu razem z innymi niedobitkami. Ratowali, ile mogli i kogo mogli. Dzień i noc bacząc, by nie stać się obiadem dla szalejących po ruinach bestii.
Tego dnia miała dyżur. Odebrała dziwną wiadomość. Zaniepokoiło ją to. Kilka razy to samo: prośba o pomoc. Zaczęła pakować, co najbardziej potrzebne. Potem wybiegła z ruin szpitala.
 
Narina jest offline