Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2015, 02:10   #19
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
***


Pożegnawszy Gregorego, Tara wzięła się za doprowadzenie się do stanu względnie uznawanego za “porządny”. Plan nie był skomplikowany: wyczyścić siebie, uporządkować pokój Lilly i mieć nadzieję, że młoda niczego nie zauważy. Wykonanie wszystkich czynności zajęło kobiecie więcej czasu niż zazwyczaj. Po godzinie wypełnionej miłosnymi zapasami czuła się obolała, wymęczona, ale też spokojna i wyobracana za wszystkie czasy. Już dawno powinna wejść z podobny układ… niekoniecznie z facetem Lilly, ale zło już się stało. Udawanie że życie toczy się starym torem nie miało sensu. Pojawiła się okazja, dlaczego Tara miałaby z niej rezygnować?

Na spotkanie z JC wybrała krótkie spodnie i sweter z golfem - wyjściowe w małym stopniu, ale przynajmniej wygodne. Skoro miały spędzić wieczór na babskich pierdołach, wygoda była czynnikiem kluczowym. Lantana zapakowała parę swoich ciuchów do płóciennej torby, na wierzch dorzuciła dwie butelki wina i z zamówionym wcześniej jedzeniem, ruszyła na trzecie piętro, tym razem miast zdrowotnego spaceru po schodach, wybierając przedpotopową windę. Gregory wymęczył ją do tego stopnia, że nawet krótka wspinaczka wydawała się jej czymś ponad siły.

Bez większych przeszkód dotarła pod drzwi oznaczone dwoma jedynkami i tak jak kilka godzin wcześniej, zapukała we framugę.

-Hej…- otwarła jej JC ubrana równie luzacko, w cienki sweterek i obcisłe jeansowe spodnie. Uśmiechnęła się na widok Tary, ale potem założyła okulary i z zaskoczeniem przyjrzała się torbie.
-A po co to?- zapytała.- Tam masz wino?

- Wino, jedzenie, trochę ciuchów...taki zestaw podstawowy - Lantana ze śmiechem wtoczyła się do mieszkania, zostawiając w przelocie całusa na policzku sąsiadki - Przecież obiecałam, że coś ze sobą przyniosę, prawda? Zresztą zobaczymy jak to nam wszystko wyjdzie. W końcu wieczór dopiero się zaczął.

-Ja…- speszyła się JC podążając za Tarą.-Tara... ja nie jestem za dobra w babskich wieczorach i plotkowaniu.

- Się nie przejmuj niczym, lalka. Będzie dobrze. W razie czego będę gadać za nas dwie...a jak zacznie pękać ci głowa, to wtedy po prostu mnie uduś - ruda wzruszyła wesoło ramionami, po czym spoważniała - A całkiem na serio...nie chcę nadużywać twojej gościnności. Jeśli zacznę robić coś głupiego, lub uznasz że czas zwijać się do domu..bo chcesz spać, albo cokolwiek innego - powiedz, ok? Możemy pić i grać, możemy obejrzeć tresowane małpki z korporacyjnej szmiry. Pytanie co chcesz porobić? Jestem otwarta na propozycje

-Zdam się na twoje zdolne rączki?- zapytała w odpowiedzi JC wyraźnie speszona odpowiedzią Tary.-Bo… nie o to chodzi, że nie chcę spędzić z tobą wieczoru, tylko nie umiem być duszą towarzystwa, więc… oddaję się tobie. Zrobimy co zechcesz?

Lantana postawiła na podłodze torbę i wyciągnęła z niej dwie butelki wina.
- Bawimy się w kieliszki, czy jak duże dziewczynki każda pije ze swojej?

-Chcesz mnie upić? To niebezpieczne… po alkoholu pękają mi hamulce.- zaczerwieniła się brunetka i westchnęła cicho.-Ale trudno, zgodziłam się. No dobrze… w kuchni, sypialni, dużym pokoju?

Ostatnia wyliczanka przypomniała Tarze o poprzedniej atrakcji, która niecałe pół godziny wcześniej dała jej całusa na pożegnanie i z zadowoloną miną drapieżcy ruszyła w swoim kierunku. Kobieta pochyliła się i udała, że szuka czegoś wśród klamotów, choć w rzeczywistości próbowała ukryć w cieniu poczerwieniałą twarz.
-Może być duży pokój, przynajmniej nie uświnimy ci łóżka czekoladą - odpowiedziała, podnosząc się i wciskając sąsiadce pudełko pełne ciastek.

-To idź tam i rozsiądź się wygodnie na kanapie. Przyniosę kieliszki z kuchni. Gdybyśmy piły z butelek… pewnie szybko byś mnie ululała i nasza zabawa trwałaby krótko.- uśmiechnęła JC wskazując kierunek, po czym ruszyła do przeciwnych drzwi. Zaś tam Tara mogła zobaczyć pokój pracy i zabawy właścicielki mieszkania. Duży telewizor, podłączona do niego konsola. Laptop na stoliku przed kanapą. Wiolonczela w kąciku. I płyty… kilka stosów płytek koło telewizora. I kolejne kilkadziesiąt na półkach dookoła wieży stereo, oraz.. następne kilka na samym stoliku.

-Wow…-wyrwało się Tarze. Kolekcja płyt była imponująca, a dobie cyfrowej muzyki,coraz rzadziej spotykało się ludzi kolekcjonujących “przestarzałe” dyski cd, czy dvd. Zaciekawiona podeszła do szafki, wodząc wzrokiem po tytułach i mrucząc pod nosem z uznaniem. Nie powinna się dziwić - JC pracowała w radiu i naprawdę musiała kochać muzykę - świadczyła o tym stojąca w kącie wiolonczela.
-Umiesz na tym grać? - wskazała instrument, gdy gospodyni wróciła.

-Skończyłam konserwatorium muzyczne.- rzekła w odpowiedzi JC przynosząc kieliszki do wina.-Umiem i na niej i na fortepianie, ale fortepian się nie zmieści w tym mieszkaniu.
Podeszła do instrumentu i pieszczotliwie pogłaskała go dłonią.- Ale ostatnio rzadko grywam.

-Zagrałabyś coś? - poprosiła Lantana, siadając na kanapie i podwijając nogi o siebie.

- No dobrze.. zgoda.- westchnęła JC siadając do wiolonczeli i zaczynając wodzić smyczkiem po strunach wydobywając z nich tęskną melodię. Jej palce wodziły po gryfie instrumentu z czułością i delikatnością. Co nieco przypominało Tarze o własnych palcach równie czule zaciskających się niedawno… na innym instrumencie. Poczuła dreszcz, rozchodzący się po całym ciele. Miał on swój początek w obtartym miejscu między udami i potężniał ilekroć myśli zmierzały ku gryfom, smyczkom i innym podłużnym, twardym przedmiotom. Przełknęła ślinę i skupiła się na teraźniejszości, spychając natrętny obraz Gregorego i tego, co wyprawiali wspólnie przez bitą godzinę. Miast tego posłała sąsiadce ciepły uśmiech i obejmując ramionami kolana, słuchała prywatnego koncertu. Było to lepsze niż cała sieczka, puszczana zazwyczaj w rozgłośniach radiowych.

JC nie grała dość długo niestety, zapewne dlatego, że grała z pamięci… nie z nut. Smyczek wodził gwałtownie po strunach instrumentu, by w końcu zakończyć melodię drżącym dźwiękiem. JC się uśmiechnęła dodając.-Rzadko miewam publiczność… dużo słuchaczy mnie… tremuje.

- I ty z pamięci takie cuda grasz? Tu się nie ma czego wstydzić. Podziwiać trzeba i tyle. Jeśli chcesz trenować wystąpienia publiczne, to ja zawsze z wielką chęcią porobię za publiczność. Coś pięknego! -Tara zaśmiała się szczerze, klaszcząc w dłonie - Myślałaś o keyboardzie? Nie zajmuje tyle miejsca co fortepian, a też da się na nim grać.

-Nie słyszałaś kontrabasu Petera, nie masz porównania.- zaśmiała się cicho JC i zaprzeczyła głową.-Nie. Już nie. Lubię pracę w radiu. Słyszy mnie tyle osób, a ja nikogo nie widzę.. to dla mnie idealna sytuacja.
Odstawiła instrument na miejsce i usiadła obok Tary.-Tooo co teraz? Będziemy pić do butelki jak stare panny, czy oprócz wlewania w siebie wina robi się coś jeszcze?

- Wyobrażasz sobie reakcję Olgi, gdybym poprosiła Petera o prywatny koncert? - Tara zachichotała, sięgając po ciastko - Masz podobno jakieś płyty do przesłuchania...albo możesz rzucić okiem na ubrania które przyniosłam. Poza tym jest konsola, płyty...na co masz ochotę? Ewentualnie pijemy na hejnał i zaczynamy tańczyć. Każda opcja ma swoje plusy.

-Nie mam ochoty na pracę...Konsola może później… tańczyć? O co chodzi z tym tańczeniem?- zapytała nieco zdezorientowana JC i szepnęła cicho.-A mi zagrał, gdy Olgi nie było w domu. Chciał się dobrać mi do majtek przy okazji, ale… między nami mówiąc… Peter nie jest w moim typie.

-Lepiej nie mów o tym Oldze...jeszcze ci zaproponuje rosyjską ruletkę...a to łobuz - ruda parsknęła znad swojego kieliszka, ale powstrzymała się od dalszych komentarzy. Kim była, by oceniać czyjąkolwiek moralność, skoro jej własna leżała na ziemi krwawiąc i kwicząc o dobicie? - Hmm...a kto ci się podoba? Nasz pisarz...a może ten dziennikarz? Nawet coś o nim wspominałaś ostatnio. No dawaj, JC, przyznaj się kto ci chodzi po głowie - mrugnęła konspiracyjnie.

-Obawiam się, że nie podoba mi się żaden facet w naszym małym budynku.- zaśmiała się cicho JC, a potem spytała nalewając wina do swego kieliszka.-A tobie?

-No to pewnie ktoś z pracy, co? - żartobliwie trąciła towarzyszkę łokciem - Szczerość za szczerość..wiesz, ze mną to tak dziwnie ostatnio. Kto i co mi się podoba zależy chyba od fazy księżyca, albo stanu wyposzczenia. Zresztą...nie miałam ostatnio czasu się kręcić za kimś konkretnym. Praca, praca...praca - mruknęła, upijając spory łyk wina.

- W moim przypadku też tak jest.- odparła JC i zamyśliła się.-Choć Aiko wspomniała, że ostatnio słychać było...Lilly i...jej chłopaka. Więc tam u ciebie cicho nie jest.
Zerknęła na butelkę Tary i kieliszek stojący obok niej.- Wyposzczenie… rozumiem. Ale trzeba sobie z nim umieć radzić.

- Trzeba, na szczęście jest masa sposobów. Nie żyjemy w średniowieczu...chociaż i wtedy już kobiety radziły sobie z tym problemem - parsknęła, wodząc wzrokiem po ścianach. Taaak, Tara znalazła idealny sposób. Idealny, dopóki wiedziały o nim tylko dwie zainteresowane osoby i tak musiało pozostać - Aiko się skarżyła? Ciekawe...dobrze, że chodzę spać po północy i zawsze pracuję przy muzyce. Słuchawki tłumią wszelkie niepożądane zewnętrzne...bodźce. Ciekawe kiedy młodej się odwidzi ten cały Gregory, ile czasu im dajesz?

-Nie znam Lilly tak dobrze jak Aiko. To ona jest ta ładna i lubiana i cóż… potrafiąca przyciągać wzrok i ludzi do siebie. Ta charyzmatyczna. Ja moc czuję tylko przy mikrofonie.- odpowiedziała cicho JC.-Pewnie ty mogłabyś mi powiedzieć o tym Gregorym więcej. Aiko coś tam tylko nadmieniał raz czy dwa.

- Przesadzasz...a ten cały Gregory, hm - ruda wzruszyła ramionami o ze stoickim spokojem sięgnęła po kolejne ciastko - Nie najgorszy, zdecydowanie plasuje się w czołówce tego, co Lilly sprowadzał dotychczas do domu. Nie jest natrętny, ani nie przynudza. Jest jakimś managerem, co dokładnie robi...nie wiem, nie pytałam. Mało rozmawialiśmy - zakończyła, żując intensywnie. no tak...nie na gadaniu się skupili. W ogóle mało gadali.

-Mhmmm…- zamyśliła się JC bawiąc się kieliszkiem wypełnionym czerwonym winem.-No… popatrz. Nie potrafię nawet załatwić nam rozrywki. Siedzimy i gadamy o niczym. I nawet twej pijackiej zabawy nie zaczęłyśmy. Mówiłam… że nie jestem w tym dobra.- po czym spojrzała na torbę.-A po co przyniosłaś ciuchy?

Tara przewróciła oczami i przełknąwszy zawartość ust, sprzedała sąsiadce kuksańca w ramię, szczerząc się zębato.
-A czy od razu musimy coś wysadzać? Spokojnie, bez stresu...a ciuchy? Mam szatański plan wcisnąć cię w któryś z nich, masz jakieś obiekcje? - zakończyła wesoło.

-Pozbyłaś się ciuchów z własnej szafy i chcesz je wcisnąć mnie?- westchnęła cicho JC, a potem wzruszyła ramionami.-Miło mi że chcesz się podzielić ze mną swoimi ubraniami, ale… w takim razie ja powinnam, też ci jakieś pożyczyć?

- Słuchaj! - ruda przybrała poważny ton, chociaż wesołe błyski w oczach psuły efekt - Sama chciałaś żebym coś przyniosła, zademonstrowała i tak dalej. Kimże jestem, by odmówić?

-Noooo… na sobie zademonstrowała.- odparła z równie wesołymi błyskami JC.Tym razem przestała się bawić kieliszkiem z winem i wlała jego zawartość do swych ust.

- Dobra, nie ma sprawy. Co najpierw chcesz zobaczyć? - spytała rzucając torbę JC na kolana. - A potem ja cię w coś wcisnę, nie ma przebacz.

-Nie wiem… a jakie przyniosłaś ciuszki?- zaczynając grzebać w torbie niepewnie.- Możemy nawet włączyć jakieś krążki zrobić sobie pokaz mody przy muzyce.

Torba w większości zawierała sukienki i najróżniejsze bluzki i koszule, poczynając od bezrękawników, a na golfach kończąc.
- Nie wiedziałam co ci się spodoba, zgarnęłam wszystkiego po trochu - Tara wstała i odstawiwszy kieliszek na stół, podeszła do kolekcji płyt - Jaką muzykę lubisz najbardziej?

-Ja lubię wszystko… od klasyki do trance’u. Praca zobowiązuje.- odpowiedziała JC wyjmując z torby czarną absurdalnie krótką mini, oraz nieco wydekoltowaną obcisłą bluzeczkę bez rękawów. Strój na randkę, która w już założeniach miałaby zakończyć się w łóżku. Bo jaki facet by się oparł takiej pokusie?
-Lepiej wybrać pod twój gust muzyczny. Jest zapewne węższy.-dodała.

Ruda bez skrępowania ściągnęła z siebie sweter i sięgnęła po przygotowany zestaw, paradując po pokoju w staniku i leginsach
- Może coś spokojnego? Od klubowych kawałków dostaję migreny - uśmiechnęła się przepraszająco, zakładając nowe ubranie.

Przez chwilę JC wpatrywała się w całkowitym milczeniu w paradującą w bieliźnie Tarę. Jakby zapominając o całym świecie. Dopiero po chwili otrząsnęła się z tego stuporu i rzekła.- R’n’b czy soul wolisz? Ja bym wybrała soul, ale wiesz… preferuję starsze kawałki nad nowsze.
Zerwała się z swego miejsca i ruszyła w kierunku szafki z płytami.

-Niech będzie soul, brzmi dobrze - odpowiedziała, dopinać suwak w nimi i krytycznie spoglądając na siebie w przeszklonej szafce. Kiwnęła głową i parsknęła - Cholera...dawno tego nie nosiłam. Nie jest za krótkie? - zwróciła się do JC, rozkładając szeroko ręce i obracając wokół własnej osi.

-Moim zdaniem wyglądasz bardzo… apetycznie.- mruknęła JC lekko się czerwieniąc i drżącymi dłońmi wybierając krążek.- Anita Baker... może być?

-Dzięki - Tara zachichotała i machnęła ręką w stronę sprzętu stereo - Jasne...niech będzie ta Anita. A potem ty pokazuj co masz najlepszego w szafie. Zaskocz mnie - rzuciła na koniec z wyzwaniem w oczach.

JC wsunęła płytkę i ustawiła kawałek. Z głośników popłynęła Sweet Love, a JC zamarła.- To znaczy… mam się ubrać dla ciebie? Ładnie? Jak na randkę?

-Może być.- usłyszała w odpowiedzi, a po chwili do słów dołączyć dźwięk nalewanego wina - Może mi nawet opaść szczęka, nie pogniewam się.

-No dobrze… poczekaj tu…- JC uśmiechnęła się nieco speszona i znikła w kolejnym pokoju. Pewnie swej sypialni i...Tara musiała dość długo czekać. Nawet bardzo długo… bo brunetka nie wychodziła tak szybko ja powinna.
W końcu lekko zaniepokojona podniosła cztery litery z kanapy i chwiejnym krokiem podreptała w stronę pokoju, w którym zniknęła JC. Podczas jej nieobecności Tara zdążyła dopić swoją butelkę i nawet poczęstować się zawartością drugiej.
- Pomóc ci w czymś? - spytała ze śmiechem, wychylając się nagle zza framugi i zapuszczając żurawia do sypialni.

-Nie..Nie trzeba.- odparła znów speszonym głosem JC… w koronkowym gorsecie w różyczki, w równie koronkowych stringach pasujących do niego, pasie do pończoch i samych pończoszkach. Pomijając nawet urodę samej modelki, cały komplecik był bardzo piękny i zapewne bardzo drogi. Na pewno nie pochodził z byle sieciówki. Do tego dochodziła czerwona sukienka z odważnym dekoltem… którą jeszcze JC nie zdążyła założyć. Leżała ona na całkiem spory i wygodnym łóżku… obok otwartej szafy pełnej koronkowych gorsetów, których było nawet więcej niż sukienek pod które by pasowały. Sama brunetka właśnie dopinała lewą pończoszkę.

Tarę zatkało, przenosiła wzrok od kobiety do szafy, nie wiedząc co warte jest więcej uwagi.
- Wow -wydusiła w końcu, a jej policzki dorównały barwie leżącej na łóżku kreacji - Niezła...kolekcja.

-Lubię… gorsety.- mruknęła cicho JC otulając ramionami piersi.-Zrobiłam… zrobiłam wrażenie?

- I to jakie, ekhem - Lantana odkaszlnęła i dodała już swobodniejszym tonem - Jesteś żywą reklamą, powinni ci płacić za noszenie tych ciuchów. Brałabym w ciemno - - dorzuciła fachową opinię i pokiwała poważnie głową.

-Wiesz.. ty też wyglądasz… naprawdę bardzo seksownie… nie wiem czemu chcesz mi oddać te ciuszki.- JC się nieco odprężyła słysząc te słowa. I zerkała już nieco bardziej śmiało na Tarę i jej strój… który w końcu sama wybrała.

- Bo dobrze bedzie cię w nich oglądać? - wypaliła ze szczerym, rozbrajającym uśmiechem, wodząc wzrokiem po detalach różowego gorsetu. Rzeczywiście był pierwszorzędnej roboty, żadna masówka. Pewnie robiony na zamówienie. Tłumaczyłoby to dlaczego tak dobrze na niej leżał, zupełnie jak druga skóra - Nie spodziewałam się, że masz takie skarby…

-Mam słabość do gorsetów i stylu retro w bieliźnie… mam nawet rękawiczki do niektórych gorsetów.- mruknęła JC pieszczotliwie wodząc po swym gorsecie z dumnym uśmiechem. I zerknęła na Tarę.-Możesz przymierzyć coś… jeśli chcesz. Z mojej szafy.

-Jeśli pomożesz mi to zasznurować...to jasne! - ruda z miną dziecka wpuszczonego do fabryki czekolady doskoczyła do szafy, trajkocząc jak najęta - Jak myślisz, który będzie najlepszy? Doradź mi coś, ja na razie dostaję oczopląsu nie wiem od czego zacząć.

-Może…- JC podeszła do do szafy i zerknęła do środka stając tuż za Tarą. Jej dłoń zupełnie przypadkiem zapewne powiodła po pośladkach Lantany ukrytych pod mini.-Może ten czarny? Mam do niego siateczkowe pończochy i rękawiczki bez palców aż do łokcia.

Niespodziewany dotyk zadziałał na upojony alkoholem umysł jak płachta na byka. Tara drgnęła, jej ramiona poryła gęsią skórka, a wszelkie dziwne i niecodzienne reakcje JC nabrały nowego znaczenia. Może dj'ka wolała kobiety, stąd jej pozorne wycofanie i nieśmiałość...i kumplowanie się praktycznie z samymi babami w bloku. A może to wino tak działało na wyobraźnię?
- Brzmi dobrze - westchnęła, stojąc jak słup soli w jednym miejscu - Czarny to mój ulubiony kolor. Koniecznie musisz mi powiedzieć, gdzie się zaopatrujesz w podobne cuda.

-Jest taki internetowy sklepik… kupuję sobie komplet na każde urodziny.- po przyjacielsku, acz nieśmiało objęła Tarę w pasie i przytuliła.-Potem mogę tam je odsprzedać jak się przestaję mieścić w nie.

-A może ja mogłabym parę odkupić, hmm? - Lantana uniosła pytająco brew, ale zaraz wzruszyła ramionami i odwzajemniła uścisk - chociaż już widzę jak Lilly koczuje pod szafą...groza.

-No możesz możesz… jestem pewien, że potrafiłabyś mnie przekonać do wszystkiego.- zaśmiała się cicho JC tuląc do Tary i mrucząc.-To.. chcesz przymierzyć?

-Do wszystkiego? Przeceniasz moje zdolności dyplomatyczne - Lantana parsknęła i uśmiechając się ciepło spytała -Ten czarny o którym mówiłaś?

-Ten.- sięgnęła po jeden z wiszących z tyłu ze skórzanymi wstawkami. Nachylając się ku niemu JC znów przesunęła palcami dłoni po pośladkach Tary.-Jak ci się podoba?

Postanowiła zagrać w tą grę. Tym razem bez wyrzutów sumienia, złości na samą siebie przesunęła czubkami palców po biodrze JC, uśmiechając się drapieżnie
-Chyba będę musiała ściągnąć z siebie łachy. Nie bedzie ci przeszkadzać jeśli zrobię to tutaj?

-Ani trochę…- uśmiechnęła się brunetka, lekko czerwieniejąc. Odsunęła się i usiadła na łóżku.

Lantana zaczęła kołysać się w rytm płynącej z salonu, cichej muzyki. Na pierwszy ogień poszła bluzka, zdjęta nieznośnie wolnym ruchem i posłana na łóżko, obok brunetki.

JC zdziwiła się takiemu zachowaniu. Spoglądała zaskoczona i z szeroko otwartymi oczami, jej policzki zaczerwieniły się mocniej, a oddech przyspieszył.
Ruda kontynuowała, przejeżdżając dłońmi ku dołowi po piersiach i brzuchu, aż natrafiła na zapięcie spódnicy przypominającej bardziej pasek od spodni, niż pełnoprawny element garderoby. Suwak zasyczał i materiał zleciał na podłogę, tworząc ciemny, skórzany okrąg dookoła nóg. Lantana przeskoczyła go i rozkładając szeroko ręce zaśmiała się
-Tadam!

-Brawo brawo!- JC entuzjastycznie klaska dłońmi uśmiechając się wesoło.- Facet który wpadnie ci w oko będzie szczęściarzem.

-A tam...który by ze wytrzymał mój pracoholizm i słowotok? - Tara dygnęła i zatrzepotała rzęsami - Jeszcze się taki nie urodził. Na razie wolę się skupić na tym co jest, a nie tym co może kiedyś ewentualnie będzie. Nie znasz dnia ani godziny...tego chyba też muszę się pozbyć, co? - dodała i nie czekając na odpowiedź ściągnęła biustonosz, oddychając z ulgą - Wreszcie...jak ja go nie znoszę.

- Ja bym wytrzymała…- wymruczała cicho JC wpatrując się w biust Tary, a potem dodała żartobliwie.-I w zamian za takie widoki… pewnie niejeden facet.

- Bo jesteś kobietą? Baby zawsze jakoś potrafią się porozumieć...i nie wzywają księdza, gdy dopadnie je grypa. - machnęła w kierunku szafy - No to jak, pomożesz mi z tym, czy mam stać i świecić cyckami? Zimno trochę

- Oczywiście…- słowa wyrwały ją z osłupienia. Szybko wstawała i zdjęła ów gorset z wieszaka podając Lantanie.-Lilly gada więcej od ciebie, a jakoś ma chłopaka, któregoś z kolei zresztą. Dla ciebie też jest szansa.

-A co z tobą? - mruknęła niskim głosem, przypadkowo ocierając się piersiami o stojącą obok kobietę.

- Ja sobie… nie radzę z takimi kontaktami w ogóle.- zadrżała JC i zerknęła w dół, ba biust Tary.- Bo… jakoś… zacinam się i w ogóle i.. gubię… i… mam problemy.

-Trzeba trenować - Lantana objęła JĄramieniem i przyciągnęła ją do siebie tak, że zetknęły się biodrami - Wiesz...próbować gadać z ludźmi, otworzyć się. Na wszystko jest metoda..tylko trzeba chcieć.

- Próbowałam… parę razy… różnych sposobów.- szepnęła cicho brunetka zaciskając palce na gorsecie.-Bez efektów… Po prostu… najlepiej sobie… radzę, gdy… nie… nie… widzę… tej drugiej osoby.

- Ze mną jakoś sobie radzisz - zauważyła ruda - I to nawet bardzo dobrze. Z Aiko też

-Hej… jesteśmy przyjaciółkami.- zaśmiała się JC.- Ona i ty… nie jesteście przecież… lesbijkami A Lilly na pewno.

-Słyszałaś o tym, że tak naprawdę każda kobieta jest biseksualna...tylko się do tego nie przyznaje? No...może nie każda, ale większość. - Tara zamyśliła się, marszcząc czoło - Ile w tym prawdy - nie wiadomo...ale teoria ciekawa.

- Ja nie jestem.- zaśmiała się cicho JC upuszczając na ziemię gorset.-To nie jest tak, że ukrywałam to. Po prostu nie rozpowiadałam, a nikt nie pytał.

-Każdy żyje tak ja uważa za stosowne, a reszta nie ma prawa osądzać -rzuciła filozoficznie - Chyba że chodzi o cycki. Pokaż mi swoje cycki, a powiem ci jakim jesteś człowiekiem. - mrugnęła, zezując wymownie w dół, na dekolt brunetki.

JC zamyśliła się i po chwili zaczęła rozwiązywać tasiemki swego gorsetu, by uwolnić swój biust z oków bielizny. Po chwili gorset wylądował na łóżku, a dziewczyna odetchnęła głęboko i spytała z trudem.- No .i…? Co… widzisz w nich?

Zamiast odpowiedzieć, Tara złapała ją za kark i przyciągnęła do siebie, zamykając usta pocałunkiem. trwało to tylko kilka sekund, po których odsunęła się niepewnie krok do tyłu, jakby nie mogąc się zdecydować czy zrobiła dobrze, czy zaraz dostanie po głowie czymś ciężkim. Po całej butli wina pomysł wydawał się nawet sensowny, a gęstniejąca od dobrych kilku minut atmosfera zrobiła swoje.
-Ja...- dyszała ciężko, strzelając oczami dookoła i uśmiechając się nerwowo.

JC zamarła po pocałunku przez chwilę. Przyglądała się Tarze z otwartymi ustami, muskając palcem wargi i nie bardzo wiedząc co zrobić.
-Nie musisz…- mruknęła podchodząc i obejmując ramionami Tarę w pasie. Ich piersi ocierały się o siebie.-Nie chcę byś się do niczego zmuszała… ze względu na mnie… ale… pocałunek… teraz moja kolej cię pocałować.
I przylgnęła wargami do ust Tary całując zachłannie i namiętnie. I wodząc dłońmi po jej plecach i pośladkach. A świat Lantany zatrząsł się podczas tego pocałunku. I to dosłownie. Za oknem coś zabłysło, nastąpił huk, a potem wstrząs i niebo pociemniało, bo gwiazdy zakryły ciemne chmury które pojawiły się znikąd.

Odskoczyły od siebie i spanikowane podbiegły do okna
-Co...co się dzieje - oczy JC zrobiły się wielki i okrągłe - To jakaś bomba! Wybuchła bomba! Może to kolejny atak terrorystyczne…jak 11 września?

Nie mniej zdezorientowana Tara wzdrygnęła się i siląc się na spokojny ton, rzuciła przez ramię:
- Zobacz czy jest jakiś komunikat w TV...albo w radio

-TV nie działa - usłyszała po chwili gdzieś z wnętrza domu
- Radio tak samo….i...internet padł, a nawet komórki! Tara, co się dzieje?!


- O szlag - teraz przestraszyła się nie na żarty. W biegu chwyciła bluzkę JC i założyła ją na siebie. Trwoga ścisnęła jej serce żelazną obręczą, a strach szeptał do ucha wciąż to samo słowo - Lilly. Lantana musiała sprawdzić co z młodą, Może już wróciła i nic jej nie jest. Alternatywnie znajdowała się gdzieś na zewnątrz, pośrodku...bóg raczył wiedzieć czego, ale brzmiało i wyglądało groźnie. Z oddali słyszała dziki wizg syren straży pożarnej i karetek, a okna zalewały potoki czerwonego i niebieskiego światła, zmieniające się w szaleńczym tempie od którego zbierało się na mdłości.
- Jenny! - zawołała sąsiadkę po imieniu, pakując się do salonu. Brunetka stała na środku ściskając niedziałającą komórkę i nie za bardzo wiedząc co ma ze sobą zrobić. Wodziła przerażonym spojrzeniem od tary, do okien i drzwi, a jej usta drżały.

-Jenny załóż coś - ruda ujęła jej ręce i stanowczo pociągnęła za sobą w kierunku torby z ubraniami - Musze sprawdzić, czy Lilly wróciła, bo jak nie..będę musiała jej poszukać. Ciebie też tu samej nie zostawię, nie w takiej chwili. Chodź, przenosimy imprezę do mnie - wykrzesała z siebie resztki optymizmu, próbując uspokoić roztrzęsioną przyjaciółkę. Ta pokiwała mechanicznie głową i wciągnęła na grzbiet pierwszy lepszy ciuch.

W innych okolicznościach ich widok wywołałby masę komentarzy, jednak ludzie na korytarzu mieli lepszy powód do plotek, niż dwie półnagie, bose kobiety, które trzymając się za ręce zbiegły po schodach i zniknęły w mieszkaniu na pierwszym piętrze.

Z duszą na ramieniu, Tara wparowała do środka i od progu odetchnęła z ulgą. Na środku przedpokoju zobaczyła torebkę i buty Lilly, a unoszący się w powietrzu zapach alkoholu i zapalone w pokoju młodej światło rozproszyły resztę obaw, przynajmniej w tej kwestii. Młoda spała jak zabita, z głową wiszącą poza krawędzią łóżka.

-Jest cała? - usłyszała za plecami zaniepokojony głos JC. Uniosła kciuk do góry i wycofała się rakiem na przedpokój.

-Tak...nic jej nie jest. Śpi - Lantana odezwała się dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi. - Skoro już tu jesteśmy...spróbujmy się przespać. Może do rana cokolwiek się wyjaśni. Teraz...teraz chyba lepiej nie wychodzić. Nie dopóki nie dowiemy się o co tu do jasnej cholery chodzi.

Objęła sąsiadkę i poprowadziła do swojego pokoju nie mogąc pozbyć się natrętnej myśli. Ostatni raz dzieliła łóżko z kobietą jeszcze w liceum, a Jenny jasno określiła swoją orientację. Pozostawał też Gregory i ich mały układ.
Pomyśleć że jeszcze w piątek narzekałam na brak życia prywatnego - przeleciało jej przez głowę. Piątek wydawał się odległy o lata świetlne. Teraz Tara znalazła się w samym środku opery mydlanej i to na własne życzenie.

Przechodząc obok terrarium kobieta wyłapała kpiące spojrzenie, rzucone przez wylegującą się w środku gadzinę. Kwadrat nie musiał umieć mówić, ona i tak wiedziała o czym myśli. Pewnie gdyby miał ręce, zaklaskałby jak kierowca autobusu - na stojąco.
- Nie dzisiaj - wyszeptała, pakując JC do łóżka i kładąc się obok niej, z nadzieją że rano świat wróci na tory względnej normalności.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline