Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2015, 01:24   #113
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Podwieźć? Czasy nie sprzyjają spacerom.
- Nasza nowa towarzyszka! Wręcz przeciwnie, stąd najwygodniej spacerem. Można porozmawiać…
- Morgan nie wydawał się zaskoczony spotkaniem; wyglądał wręcz na podekscytowanego okazją
- Wygodniej? Może z radarem w głowie - zmrużyła oczy. - Gdy Sabat uderza jak rozpędzona ciężarówka, lepiej mieć wokół trochę blachy.
- Gdy dowolny przeciwnik przygotowuje atak, lepiej nie być w miejscu w które celuje - wskazał podbródkiem widoczne w oddali Elizjum
- Zdrowe podejście, choć nie na moją cierpliwość. Celem gry jest wciągnięcie przeciwnika na minę? - Zacisnęła dłonie na kierownicy. - A mnie ostatnio bierze na włamanie do radia i wysłanie w eter "chodźcie zjeby, czekam nad jeziorem Manawa, zabije was, pojedynczo, albo wszystkich naraz, obojętnie" - zaśmiała się do swojej wizji. - Nadal chcesz rozmawiać? - Urwała.
- Przecież dokładnie taką cię chcę.- rzucił z kamienną twarzą i figlarnym błyskiem w oku
- Znaczy, masz plan... i żaden wybór tych, którzy mogą go wykonać - podsumowała. Wysiadła z samochodu, zatrzasnęła drzwi. - Przejdźmy się zatem. Jak nie Elizjum, zostaje Don. Leży, gdzieś, tu, w pobliżu - rozejrzała się, próbując przypomnieć wskazówki Scullego. Łapie zapach rynsztoku.
- Nazbierałem nieco informacji i chyba nadszedł już czas działania. Jaki Don…?
- Don, niedawny nabytek naszej wspaniałej społeczności -
odpowiedziała z przekorą. - Nie wiadomo kto go zrobił. Lubi podpalać, nie mniej ode mnie - punktowała, prostując kolejno palce. - Z resztą, sam go spytaj.
- Kiedy tylko będzie na to chwila. A tymczasem...co stało się z Road Devilem, skoro już jesteśmy przy nabytkach naszej wspaniałej społeczności? - pytał dalej, rozglądając się po prawie pustej ulicy i dając znać idącymi za nim ghulowi że wszystko jest w porządku.
- Z tym prawdziwym, nie wiem - wampirzyca wzruszyła ramionami. - Podstawiony… - nie skończyła, uznała to za zbędne.
- Czyli wiesz nawet to. Ciekawe, pozostali wydawali się nie zauważyć różnicy. A znali go przecież znacznie dłużej. Moja kolej? - zapytał widząc że Zoła nie jest zbyt chętna do wylewnych opowieści - Warren jest zdesperowany żeby pozyskać naszą pomoc. Do tego stopnia że jego Duchy będą polować na Sabbat. Pod Twoją komendą. -
Przystanęła z wrażenia. - Aż tak? - Uniosła głowę, otwierając usta w bezgłośnym chichocie. Trwała szczerząc się do nocnego nieba. - Pani майо́р będzie mieć swój oddział. Widma, jako i ona. Cóż, że koń trojański? Cóż, że ich twórca budzi w niej odrazę, a po Sabacie lufy karabinów skierują się na nią - zrobiła pauze. - Będę musiała ich wykrwawić. Warren o tym wie, albo nie zdaje sobie sprawy z jeszcze jednej wojny, która trawi miasto.
- Wie. I Ty wiesz. Gra jest fair jak nigdy w tym świecie. On pójdzie na tą umowę licząc na zniszczenie choć jednej z nas. Ty, licząc na ...na co liczysz wśród nas?
- Jestem duchem przeszłości Morgan. Duchy przeszłości trzymają się tego co było kiedyś, co dla nikogo już nic nie znaczy, a im wciąż nie pozwala zasnąć.
- Zapomnienie...lub odkupienie.
- Nie ma odkupienia, tylko autostrada do piekła. Nawet nie obietnice dane umierającym, sama chęć by niektórzy dotarli o czasie -
na jej twarz wrócił bezczelny uśmieszek. - Nie odwzajemnię pytania. Rozbudowa piramidy zawsze w modzie. Dość przewidywalne, przewidywalność rodzi komfort. Przynajmniej do czasu porwań z ulic i prowadzenia na ludziach eksperymentów. Mam nadzieję, że Czarodzieje zamknęli za sobą ten etap? - Zagadała niewinnie.
- Ostatnio zaczynam mieć pewne wątpliwości co do Eryka, ale w klanie jako takim skończyliśmy z tym wieki temu. Nikt nie zachęca akolitów, nie wymaga od nich zbrukania sobie rąk krwią żeby dowiedli swojej lojalności; to przynosiło więcej szkody niż pożytku - odpowiedział w znacznie poważniejszym tonie niż był w pytaniu - Ale zobaczymy co zrobi ze swoim jeńcem, może mylę się co do niego
- Zakład Badań Paranormalnych... -
wtrąciła, zmieliła w ustach nazwę. - Eric się spóźnił. Dobry czujny przewidziałby zdradę. Brzmi jak zabawa, prace nad Wunderwaffe miały sens przed atomem - podziwiała płyty chodnika. Po chwili przepraszająco skinęła głową, zdała sobie sprawę, że przerwała dłuższą wypowiedź.
- Zawsze w cenie...i zawsze kosztem czegoś, więc z tym komfortem bywa różnorako. Choć faktycznie, nawet pod poprzednim księciem w Ohio osobiście nie miałem większych powodów do narzekania.
Dłuższy odcinek pokonała w milczeniu. - Nic mi z armii, gdy nie wiem w co uderzyć - zatrzymała się nagle, jej rysy stężały. - Potrzebuję tropu, don jest dobrym początkiem. Chce wiedzieć kto poinformował go o spotkaniu w sądzie i czyjej jest krwi. Tylko ty możesz wysondować mu łeb i udzielić mi odpowiedzi. Tym bardziej, że dotarliśmy na miejsce - spojrzała na numer budynku po drugiej stronie ulicy.
- Spróbuję; w końcu to nasz najlepszy trop. Jeden z niewielu, szczerze mówiąc- zerknął na towarzyszkę spaceru - Ale to nie jego tropisz; i możliwe że nawet nie Geralda
- Kogoś podobnego - Spokrewniona pogrążyła się w myślach. - Kogoś o tak zbliżonych zdolnościach, że dwóch mogłoby ujść za jedno - dodała półgłosem.
- Sieciecha
Patrzyła beznamiętnie gdzieś ponad ramię Tremere, nie dając pewności czy imię nic jej nie mówi, czy zna je aż za dobrze.
- Musimy też dotrzeć do reszty krewniaków; jak już wiesz, rozmawiałem przez radio z Buffetem. Jeżeli współpraca ma ruszyć, wszyscy muszą się zgodzić -
- Flara - zawołał do idącego za nimi ghula - Bardzo, bardzo nie chcemy podsłuchiwaczy tym razem. Przez około kwadrans - po czym wskazał na drzwi
- Tuż za Tobą.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline