Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2015, 14:25   #8
Eldenir
 
Eldenir's Avatar
 
Reputacja: 1 Eldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodze
Paryż 2012


- Nie ruszaj się, dłonie za głowę. -

Siergiej wykonał polecenie, głos dochodził z ciemności, snajper musiał być przed nim i mieć go na celowniku od dawna a on go nie zobaczył. Cała akcja była przygotowana, niestety nie miał żadnych szans uciec z tej łapanki. Kilogram koki, tyle miał w plecaku, czekało go z 25 lat w więzieniu, przerąbane. Ręce mu się trzęsły, bał się, nie broni, nie policjanta, dopóki wykonywał polecenia nikt nie mógł go zabić ani postrzelić, ale bał się więzienia, urodził się wolnym człowiekiem i jakoś nie chciał tej wolności tracić, nie przez pieprzony dług na 20 tysięcy euro. Potrzebował na jego spłacenie pół roku ciężkiej pracy, a użyli go jako przynęty. Problemy małego dilera narkotyków. W tamtym momencie na dach wskoczyła 2 metrowa humanoidalna, bordowo skóra bestia z trzema szponami przy każdej dłoni. Jeden szybki cios i zanurzyły się one w ciele policjanta. Ten zdziwiony nie zdążył nic zrobić, nie ruszył się nawet. Tak samo Siergiej, stał z dłońmi za głową i patrzył na to co się stało.

***


Twarz miał całą we krwi, ale nie czuł bólu. Biegł przed siebie, szybciej niż kiedykolwiek w życiu, przerażony bardziej niż kiedykolwiek w życiu. Gonił go demon rodem z koszmarów. Siergiej zeskoczył z dachów na balkony i schodził coraz niżej. Nie wiedział co robi, po prostu uciekał przed tym potworem. Zeskoczył na bulwar nadrzeczny gdzie jeszcze 3 godziny temu było pełno turystów. Trzy długie susy i skok, złożył ręce w strzałkę nad głową i zanurkował w wody Sekwany. Za sobą usłyszał wystrzały z pistoletu i przerażający ryk bólu. Policjanci dorwali bestię, czy cokolwiek to było.

***


Siergiej robił rutynową rundkę po jednej z galerii na obrzeżach Paryża w poszukiwaniu wszystkiego co może mu się przydać w jego nieustannej wędrówce po ruinach miasta. Właśnie pogwizdując sobie spokojnie zauważył małe skupisko Skazy, coś mniejszego niż imp nawet. Uśmiechnął się i zdjął kuszę z pleców. Stawiał powolne kroki, żeby nie wydawać żadnych odgłosów. Demon znajdował się jakieś 10 metrów od niego. Był serio malutki, co to za gatunek ciekawił się Rosjanin opierając się od kolumnę tuż obok wejścia do sklepu zoologicznego. Naciągnął kuszę i przygotował bełt. Odwrócił się i spojrzał do środka. Ujrzał poprzewracane półki, porozrzucane towary potrzebne właścicielom czworonogów. Widział ciągle aurę, która znajdowała się jakoś pięć metrów od niego. Nie chciał wystraszyć swojego celu i ciągle zważał, żeby jego kroki nie wydały niepotrzebnych odgłosów. Kiedy wychylił się zza alejki ujrzał go ucztującego na stercie łupinek ziaren słonecznika.


Ten spojrzał na niego swoimi czarnymi ślepiami i przestał się delektować swoim posiłkiem. Siergiej przestał do niego celować z kuszy i uśmiechnął się pod nosem.

- Heeeeeeeeeej mały, wszedłem do twojego królestwa co? Nieźle się tu urządziłeś! - Sokolov odłożył kuszę i kucnął lekko wyciągając do przodu otwartą prawą dłoń. Chomik patrzył na niego ze spokojem i schował w policzku niedokończony posiłek. - No chodź, no chodź do mnie kolego! - Zachęcił go pocierając palec wskazujący o kciuk. Król sklepu zoologicznego stanął dwoma łapami na kościach poległych wojowników ziaren słonecznika i patrzył się na przybysza.
- Eeeej, wiem że ty jesteś tu szefem, ale chyba gości trzeba jakoś przyjąć, prawda? No dokładnie tak, podejdź do mnie! - Pogromca słonecznika powoli zaczął wąchać palce Siergieja. - Widzisz? Nie jestem demonem tylko człowiekiem! Przed inwazją tacy jak my byli ziomkami, to czemu my nie możemy być, co? - Gryzoń wszedł powoli na dłoń i dalej poznawał zapach Rosjanina. Blondyn uśmiechnął się szeroko i podniósł rękę do twarzy.
- Jestem Siergiej Sokolov, pochodzę z Irkucka. Dziękuje, że ugościłeś mnie w twoim królestwie. Jak się nazywasz? - Chomik spojrzał na Łowcę i zaczął wąchać jego nos. - Ale ze mnie głupol. Przecież i tak nie zrozumiem chomikowego. Ej! Nazwę cię w naszym języku co ty na to? Mam idealne imię pasujące do ciebie! Ten człowiek też był wielkim, despotycznym władcą, któremu nikt w jego kraju nie podskoczył, w sumie to cały świat się go bał. Nazywał się Iwan III Groźny i był Carem wielkiego Imperium Rosyjskiego. Ty jesteś właśnie takim carem wielkiego sklepu zoologicznego! Widzisz! Idealnie pasuje ci to imię! -


***


Siergiej i Loup

Siergiej zatrzymał swój motor koło schodów kierujących do tunelów. Spojrzał jeszcze raz, teraz skupiska widział zdecydowanie lepiej. Na stacji najpewniej znajdowała się grupa impów i jeszcze jeden, większy demon. Sprawdził Desert Eagle, nazwany przez niego “Serebrą Krasotą”, broń była załadowana a magazynek pełny. Być może będzie potrzebował większej siły rażenia po tym jak pozbędzie się małych piździków. “Milczący Bracia” czekali przy jego pasie na moment, w którym będzie ich potrzebował. Jego kochanka była gotowa, kilkanaście minut wcześniej uśmierciła kilka pomniejszych demonów na ulicach. Pochodziła ze Stanów, a poznał ją w paryskim sklepie myśliwskim. Piękna i potężna. Jedna z najlepszych kusz jakie Sokolov w życiu widział.
Ponętna Lidia opierała się na jego dłoniach i groziła bełtem grupce Impów stojących na stacji paryskiego metra. Cięciwa strzeliła i pocisk przebił jednego demona powalając go na ziemię. Chwile później kusza miotnęła kolejnym drzewcem, który trafił prosto w oko.

Martin obserwował zaskoczony jak jeden z impów pada bez życia na ziemię. Z jego piersi sterczał drzewiec strzały albo bełtu, trudno było określić czego dokładnie. Nim demony zorientowały się co się właściwie dzieje, kolejny z nich opuścił ten świat, jeśli można tak powiedzieć. Ktoś prócz niego był tunelach i ten ktoś likwidował przeszkodę, która znalazła się na jego drodze. Co więcej ten ktoś mógł nie dać sobie rady w pojedynkę.
Zacisnął mocniej dłoń na łęczysku łuku. Strzała była już założona na cięciwę, nawet nie wiedział kiedy to zrobił. Wychylił się zza rogu i wypuścił śmiercionośny pocisk, który trafił jednego ze stworów w szyję. Impy całkowicie się teraz pogubiły. Chwilę temu ruszały w stronę pierwszego atakującego, ale teraz rzuciły się na Martina, którego mogły zobaczyć, co ten podsumował głośnym przekleństwem.
Nim do niego dobiegły zdążył raz jeszcze wystrzelić z łuku, trafiając biegnącego na czele w ramię. Demon zachwiał się, ale biegł dalej. Loup odrzucił więc łuk i sięgnął po nóż. Broń palna przyda mu się przy innej okazji, nie warto jej teraz marnować. Nóż błysnął groźnie w strudze światła, która dostała się do podziemia przez jakieś pęknięcie w sklepieniu. Gdy imp znajdował się parę metrów od Martina, ten rzucił się do przodu i uderzył lewą pięscią, miażdżąc potworowi coś, co z braku lepszego słowa, można było określić twarzą. Następne już ustawiały się w kolejce.

Ponętna Lidia już miała wypluć ze swoich ust kolejny bełt kiedy Imp został przebity drzewcem. Siergiej spojrzał na kuszę, on nie wystrzelił. Uśmiechnął się lekko pod nosem i wypuścił pocisk w ostatniego z grupy “uciekającej” od niego. Źle wymierzył, biegnący demon upadł kiedy jego pośladek został przedziurawiony, ale wciąż żył. Syberyjczyk zaklnął pod nosem w ojczystym języku. Maszynowo załadował kuszę i wyszedł z ukrycia, szybko przykucnął na jednym kolanie a Lidia wyrzuciła pocisk w kolejnego Impa. Ten padł po tym jak bełt wbił się pod jego obojczykiem.

Nóż wbił się w szyję kolejnego demona. Gdy Martin go wyciągnął zielonkawa posoka trysnęła na pobliską ścianę, a stwór osunął się na ziemię. Jego zabójca nie zwracał jednak na to uwagi, biegł bowiem już na kolejnego przeciwnika. Uderzył w niego barkiem, posyłając jego ciało na ścianę, a po chwili ciął nożem w podążającego za nim towarzysza. Rozpłatał mu gardło, po czym celnym kopnięciem urwał głowę temu, który wylądował na ścianie, a teraz klęczał przed nim półprzytomny. Któryś z impów wykorzystał jednak to, że Raynaud musiał odwrócić się do niego tyłem i wskoczył mu na plecy. Mężczyzna poczuł silny ból, to demon wgryzł się w jego szyję. Niewiele myśląc Martin rzucił się na przeciwległą ścianę miażdżąc przeklętego impa jak prasa do owoców. Ten rozwarł szczęki, jednak ból wcale się przez to nie zmniejszył. Wprost na niego biegły kolejne stwory…

Milczący Bracia w końcu ukazali swoje oblicza. Sokolov szybkim ruchem wbił obydwa w leżącego na ziemi impa z bełtem w pośladku. Wykonał szybki obrót i miecze przecięły kark kolejnego demona. Widział dokładnie mężczyznę, z którym właśnie wyżynał tuzin impów. Uśmiechnął się, było ich więcej w Paryżu. Mimo tego, że milczeli ich ciała wydawały swoisty świst gdy tnęły powietrze. Demon był szybszy od niego i rzucił się szybciej na niego mijając podwójne cięcie i wbił kły w jego lewe przed ramię. “Suka bljet” dało się usłyszeć z ust Rosjanina kiedy ten przebijał impa drugim mieczem. Ostatniego z tuzina potraktował frontalnym kopniakiem z nabiegu po czym wbił obydwu Braci w jego głowę.
- Siergiej, a ty? - Odezwał się po francusku.

…ale nie dobiegły. Jakiś nieznajomy, pewnie ten sam, który jako pierwszy je zaatakował, wybił ostatnie demony, po czym zagadał do niego jak gdyby to co zrobił było najzwyklejszą rzeczą na świecie. Raynaud nie odpowiedział. Zamiast tego pomacał się po szyi. Na jego ręku pojawiła się krew, musiał szybko zatamować krwotok, chociaż rana chyba nie była zbyt głęboka. Zdjął hełm i kominiarkę, potem kamizelkę i bluzę od munduru, odkładając wszystko na bok. Z plecaka wyciągnął jeden z opatrunków, po czym zębami rozerwał woreczek, w którym znajdował się bandaż. Dopiero wówczas uznał za stosowne odpowiedzieć na pytanie:
Martin - zwrócił się do przybysza, który najwyraźniej znał francuski, ale mówił z obcym akcentem. - Ale możesz mi mówić Loup.

Impy zraniły kolesia ubranego w mundur, najpewniej policyjny. Mimo, że dawno policja go nie goniła to jednak dalej ich nie lubił, przed apokalipsą gliny były jego wrogami i to przeczucie w nim zostało pomimo tego, że to był pierwszy przedstawiciel tego zawodu, którego spotkał od trzech lat. Mały rusek i jego problemy. Przyglądał się spokojnie jak ten się rozbierał i zaczynał opatrywać ranę. Widział dokładnie to co z niego pulsowało, jego aura była mocna jakby pochodził z piekieł, w sumie część pochodziła. Jego Skaza. On był tym drugim skupiskiem, które widział z ulicy. Na szczęście. Zawsze lepiej spotkać potencjalnego Łowcę Demonów niż jego ewentualny cel zamieszkujący tunele metra.
Przytrzymał butem truchło impa i wyrwał bełt. Kiedy odzyskiwał swoje pociski zobaczył, że nie tylko on przestawił się na staroświecką broń po apokalipsie. To też mogło wskazywać na to, że są kolegami po fachu. Być może nawet zmierzali w tym samym kierunku. Do “cudu” architektury zaprojektowanego przez niejakiego Eiffle’a.
- Zaraza co się na tym świecie dzie… AU! IWAN! - Jego wypowiedź przerwał jego chomik wgryzając się w jego pierś bardzo mocno. - No już już… To jest Iwan III Groźny - Powiedział odchylając swoją kurtkę i pokazując skrytego w w kieszeni. - Największy skurczybyk na zachód od Renu mówię ci. - Siergiej się zawahał i zaczął zbierać resztę bełtów.
- Jeżeli też odebrałeś komunikat od kolesia z Wieży to możesz się zabrać ze mną. Przy wejściu na stację stoi mój motor, powinniśmy się spokojnie zmieścić. -

- Właściwie wolę podziemia - odparł Martin. Opatrunek trzymał się w miarę dobrze, więc zaczął się z powrotem ubierać. - Dość dobrze znam te rejony, a lepiej zaskakiwać demony niż dać się im zaskoczyć - kominiarkę założył tylko na czubek głowy, a hełm trzymał w ręce - ale w sumie zależy nam na czasie, więc chyba skorzystam z twojej propozycji.
Gdy już pozbierał swoje rzeczy, złożył łuk i, biorąc przykład z Sergieja, zaczął wyciągać strzały z trupów demonów. Zastanawiał się ilu jeszcze ludzi może wałęsać się po okolicy, od dawna żadnego nie widział. Nie miał wątpliwości, że w Paryżu mieszka nie tylko on, ale ten przybysz nie pochodził stąd. Ciekawe ile osób odebrało komunikat z prośbą o pomoc?
- A tak właściwie dlaczego Iwan III Groźny? - zapytał, gdy już wydostali się na zewnątrz. - Nie jestem najlepszy z historii, ale czy nie powinien być Iwanem IV?

- Iwan III, Iwan IV… Bardzo możliwe Loup, mogło mi się pomylić kiedy go zobaczyłem, dawno w dłoniach nie miałem książki do historii, a w szkole do prymusów niestety nie należałem. - Siergiej poczuł się serio głupio, bo francuz mógł znać lepiej historię jego własnego kraju niż on sam. Skończył zbierać bełty i je schował do kołczanu. Wytarł “Milczących Braci” z o ciała impów i schował ich. - W dzień nie powinny nas raczej zaskoczyć potężniejsze demony. Dlatego wolałbym się tam dostać przed zmrokiem. - Zarzucił kusze na plecy i dziarskim krokiem zaczął wchodzić po schodach. Wyciągnął gryzonia z kieszeni i położył go na dłoni. - Może serio powinieneś być Iwanem IV? Nie obrazisz się na mnie za tą drobną pomyłkę, prawda? - Chomik się na niego spokojnie patrzył i wydał dwa krótkie piski, które Rosjanin zawsze rozumiał jako potwierdzenie. - A! Wiedziałem, że mnie rozumiesz przyjacielu! Patrz mam coś dla Ciebie! - Uśmiechnął się i położył przed swoim towarzyszem ziarno słonecznika. Sprawnie usiadł na czarnym motorze i włożył Iwana III do kieszeni w kurtce. Odpalił silnik i spojrzał na Loupa.
- Czas jechać towarzyszu! -

- Tak i jedźmy - odpowiedział Loup, dosiadając się do Sergieja i jednocześnie starając się ignorować fakt, że kierujący pojazdem rozmawia ze zwierzętami.
 

Ostatnio edytowane przez Eldenir : 04-04-2015 o 14:29.
Eldenir jest offline