Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2015, 22:18   #85
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Mathias wyjątkowo nie zachował się jak pirat i nie ruszył na plądrowanie napadniętego wozu. Już przy wcześniejszym wsiadaniu na kozła czuł cholerny ból i nie zamierzał ponownie przez to przechodzić. Szczególnie, że wcześniej trzeba było zejść, a zwykłe zeskoczenie nie wchodziło w grę. Jeszcze by mu się noga zginała nie tylko w kolanie, chociaż akurat do tego było dość blisko. Niechęć do odczuwania bólu wygrała z chęcią do zwiększenia zawartości sakiewki, która i tak miała w sobie już sporo monet.

Podział na grupy nie specjalnie zdziwił Szramę. Zdrowi idą ratować córkę barona, a uszkodzeni w dalszym ciągu szukają znachorki. Frieda najwyraźniej czerpała przyjemność z obserwacji cudzego cierpienia, skoro postanowiła trzymać się z połamanymi.
– Jak nie ruszam, to nie boli. – pirat odpowiedział na pytanie kobiety – A jak wda się zakażenie to znajdę jakiegoś speca, co zrobi mi protezę z ukrytym pistoletem. – dodał, uśmiechając się szeroko.

~*~*~*~

Plask, plask, plask. Monotonne odgłosy wpadania końskich kopyt w błoto torturowały umysł Shiffmanna. Na kapanie, spływanie i inne mokre dźwięki już dawno przestał zwracać uwagę, bo w przeciwnym razie popadłby chyba w jakiś obłęd. Powóz zaprzężony w konie jak dla Mathiasa był zbyt... zbyt swobodny. Konie wiedziały, którędy mają iść, on tylko musiał pilnować, by nie robiły tego zbyt szybko, co przy obecnych warunkach pogodowych ograniczało się jedynie do trzymania lejców w... ogóle. Pirat nieprzywykły do takiego stanu rzeczy nudził się. Nawet obserwacja okolicy niewiele pomagała, gdy jego ciało praktycznie tkwiło w bezruchu. Na statku też mało się ruszał z reguły, no ale statek to nie wóz. To zupełnie co innego – chociaż Szrama zapytany o różnice pewnie nie wskazałby innych niż te oczywiste.

W końcu jednak droga doprowadziła ich do czegoś, co chyba było chatką znachorki. Prawdopodobnie opuszczoną chatką znachorki.
I tym razem pirat nie zsiadł z wozu. Jeśli coś się szykowało, to za dużo czasu straciłby, wchodząc nań z powrotem. Zamiast tego stanął na koźle i z naciągniętą kuszą w ręku obserwował okolicę. Nic nie wyglądało nieodpowiednio. No może krowa, którą zobaczył tylko dlatego, że jego towarzysze się w nią wgapiali, wydawała się z deka nie na miejscu. Ktoś ją tutaj przyprowadził i zostawił, nie dbając o jej los? I co takie zwierzę zawiniło, że teraz musiało stać na deszczu? Jednak przejmowanie się losem parzystokopytnej ustąpiło szybko przejmowaniem się własnym losem. Bo może Szrama zwierzęta cenił wyżej niż ludzi, ale siebie cenił najwyżej, jak to było tylko możliwe.

Zaciskając zęby, zszedł z wozu i pokuśtykał w stronę chatki. Skoro Frieda chciała już wchodzić do środka, to nie wypadało puścić dziewczyny samej.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline