Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2015, 15:35   #2
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Z prywatnych dzienników Khedryna Falla:
[Dwunasta notatka z CZ-127]

Coś tam jest, w tej dżungli. Teraz, w tej chwili.
Obserwuje nas. Zapewne. Nie dziwę się, nie dziwę się tym twi'lekom, którzy skrywają się przed nami, przed ratunkiem. Boją się nas.
Na ich miejscu też bym się bał. Ta dżungla rzeczywiście jest straszna. Ale nie straszna jak szarżujący smok krayt. Nie. To strach, który czai się w naszej podświadomości. Kiedy tu przybyliśmy, nie rozumiałem tego, nie bałem się.
Teraz się boję. Nie okazuję tego, nie zewnętrznie. Ale w mocy czuć mój strach. Pewien jestem, że Kehil to czuje, tak ja ja wyczuwam jego emocje. Ale nie zwrócił mi na to uwagi.
To dziwne, że odczuwam strach. Moc otula płaszczem spokoju. Nie ma emocji - jest spokój.
Czy odciąłem się od jasnej strony? To niemożliwe. Nadal jej służę, choć nie zgłosiłem się do świątyni. Po wojnie.
Byłem na wojnie. Byłem wojownikiem, a jeszcze potem - uzdrowicielem. Widziałem rzeczy straszniejsze od dżungli.
A jednak wciąż się boję. Może to nie strach o siebie, nie mój.
Może odczuwam emocje uchodźców, jak własne?
Zgorzkniały, starszy twi'lek siedzi wpatrzony w zadymione, brudne okienko, opancerzone, będące jedynym źródłem naturalnego światła w maszynie kroczącej. Obok - jego córeczka, milcząca. I jeszcze trzech. Wojna wyzuła ich z emocji. Nie boją się.
Są martwi w mocy.
Charles jakoś sprawił, że ta machina działa. Zdolny człowiek. A pojazd...
Wolałbym iść pieszo. Trzęsie.
Stang! Trzęsie.
Muszę kończyć. Żołnierze znowu się upili. Trzeba było zostawić pulkay w bazie, tam, gdzie go znaleźli.
Ale nie dziwił się im. Sam najchętniej by się spił do nieprzytomności. Bali się i czuł to.
Kończę na dziś.


Żar dżungli, duchota i wilgoć były odczuwalne w środku transportera bardziej chyba nawet, niż na zewnątrz. Ciężka od wilgoci mgła wciskała się do środka. Miał wrażenie, że śni. I usnąłby, gdyby nie warkot komarzych skrzydeł. Nawet już nie próbował pozbyć się owadów. Po prostu odganiał je, gdy zbliżały się do niego.

Krople deszczu miarowo padały na durastalowy grzbiet maszyny. Khedryn oparł się o ścianę. Dzień minął od kiedy wyszedł na zewnątrz. Nie było czym oddychać i marzył, by wyleźć na zewnątrz. Odbił się i zaczął krążyć dookoła. Podszedł do ogonogłowych. Biedacy.

- Jak się czujecie? - zdobył się na wymuszony uśmiech. - Nie macie mdłości? Bólów głowy i żołądka? Dorren, podałbyś naszym przyjaciołom jedzenie? Albo daj, ja to zrobię. Pewni, że dobrze się czujecie. Nie macie biegunki, mam nadzieję

Fall wrócił pod ścianę i zajął się jedzeniem papki. Pożywna. I ohydna. Ale kiedy burczało mu w brzuchu, zjadły banthę z kopytami. Przełknął ostatni kęs i wrzucił opakowanie do zardzewiałej niszczarki, z nadzieją, że znowu się nie zatnie.

Zacięła się.

- Stang! - rycerz przeciągnął się. - Znowu... Charl, mógłbyś coś zrobić z tą przeklętą niszczarką? Nie chcę wywalać tych śmieci na zewnątrz i zaśmiecać okolicy...
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 07-04-2015 o 16:24. Powód: literówki
Fyrskar jest offline