Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2015, 19:31   #6
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Miraluka wyglądają jak ludzie i prawie jak ludzie się zachowują. Jednak nie mają oczu jak ludzie. W zasadzie w ogóle nie mają oczu. Podobno genetycznie są ludźmi u których oczy zaniknęły w toku ewolucji. Tezę tę zdają się potwierdzać dwie rzeczy. Rozmnażają się tak samo jak ludzie i co ważne mogą się krzyżować z ludźmi. Drugą rzeczą są opaski na oczy. Gdyby ich nacja nie miała nigdy oczu, to opaski nie miałyby znaczenia. Trochę tak jakby ludzie nosili kokardy przy ogonach. Tymczasem wśród Miraluka opaski mają kluczowe znaczenie. Ich wygląd i ozdoby świadczą o pochodzeniu i przynależności do konkretnej kasty.

Kehil syn Serana był młody. Wyglądał na około dwadzieścia pięć lat. Sprawiał wrażenie zabijaki. Wibroostrze wielkości miecza noszone na plecach i rękawica wspomagana potęgowały to odczucie. Czerwona prosta opaska jednoznacznie oznaczała, że chłopaka nie cechuje szlachetne pochodzenie. Może odbywał jakąś pielgrzymkę?


Deszcz i gęsta roślinność. Jakże inne było to miejsce od rodzinnej planety Kehila. Jednak zaadoptował się tu bardzo szybko. Chociż nie był tubylcem dzięki sile mocy prowadził resztę drużyny. Każdego dnia po długiej medytacji wskazywał im kierunek podróży. Chociaż zawsze była to niejasna aura wskazana przez moc, wymieszana z czymś na kształt przeczucia, to jego towarzysze o tym nie wiedzieli. A póki co docierali do celu.

Młody Miraluka nie mówił dużo. Można było odnieść wrażenie, że rozmowy go męczą. Okazał się za to skutecznym przewodnikiem. Po trzech dniach nawet żołnierze nie mieli wątpliwości. Skończyły się dowcipy o ślepym przewodniku. Tak naprawdę po trzech dniach na CeZecie 127 skończyły się już wszelkie dowcipy.

Pomoc kolejnym wioskom nie była tym co chciał robić w życiu Kehil. Jednak była w miarę dobrze płatna, co w obecnej sytuacji było decydującym kryterium przy wyborze zajęcia.

Chłopaka intrygował mocno Khedryn. Miraluka spotykał już kilku jedi, ale żaden nie miał tak rozedrganej aury jak ten. Jakiś niepokój nim targał. Poza tymi zawirowaniami nie miał też miecza świetlnego. Kehil nie miał jednak odwagi o to zapytać. Wcale nie bał się odpowiedzi. Raczej bał się, że później on sam może otrzymać jakieś niewygodne pytanie. Nie czuł potrzeby żeby dzielić się swoją historią z towarzyszami. Co jakiś czas ściskał w dłoni wisiorek, którego kształt przypominał odłamek meteora, jednak większość czasu spędzał ssiedząc przy skanerze łazika. Znaleziony na złomie sprzęt był pełen elektroniki. Elektronik spalonej lub niekompletnej. Skaner nie był wyjątkiem. Drugiego dnia udało się go uruchomić, ale pozwalał na skanowanie pola pod kątem 180 stopni. Dlatego mieli sygnał radaru raz z prawej, a raz z lewej strony. Kehil zajmował się przełaczaniem czujników. Przynajmniej nie myślał o niczym poza misją. Nie myślał o niej...
Znowu złapał wisiorek.

-Hej wy tam z tyłu! Ktoś powinien to zobaczyć! Mamy tu dziwny odczyt!
- Schowaj tę butelkę jak ich tu spraszasz, pacanie!

Żołnierze wyrwali go z zamyślenia. Wszedł do kokpitu i natychmiast zaczął sprawdzać czujniki. Poza radarem był czujnik ruchu, czujnik termiczny, skaner materii organicznej, geolokalizator i kilka innych. Miał nadzieję, że nadal działa część z nich.
- O co chodzi? Znowu coś nawaliło?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 07-04-2015 o 21:19.
Mi Raaz jest offline