~BRZDĘĘĘĘĘK!!!
Metaliczny pogłos poniósł się echem po całym pomieszczeniu, wwiercając się w głowy wszystkich obecnych tam osób.
Wysoki, barczysty mężczyzna trzasnął z impetem ciężkim kluczem w niszczarkę do śmieci, po czym łypnął zielonymi oczami w stronę Khedryna.
- Już – burknął, po czym wpakował narzędzie za szeroki, skórzany pas i odszedł kilka kroków dalej. Stang! Jakbym nie miał nic lepszego do roboty. Całe to żelastwo zaraz rozleci się na kawałki, a temu w głowie ochrona ekosystemu. Się znalazł, dżedaj jeden... Mruczał pod nosem, próbując zapomnieć o nieprzyjemnym ssaniu w żołądku. Utrzymywanie na chodzie tego starego pojazdu kroczącego zajmowało Charlesowi lwią część jego czasu. Nie widział w tym nic złego, prócz jednej, całkiem istotnej sprawy. Często musiał rezygnować lub przerywać swój posiłek, by nie rozkraczyli się na środku dżungli. Z każdym kolejnym, podobnym incydentem stawał się coraz bardziej rozdrażniony.
Podrapał się po gęstej brodzie, przejechał palcami po ekstrawagancko zawiniętych wąsach i oparł się plecami o ścianę, głośno wydychając powietrze.
Przetarł czoło dłonią, zostawiając ciemną, podłużną smugę na skórze i rozejrzał się po pozostałych, a w szczególności po ocalonych Twi'lekach.
Nie za bardzo przejmował się ich stanem, szczególnie, że sam był w nie najlepszym, wygłodniały niczym małe nexu.
Był mechanikiem z trzydziestoletnim stażem i taka była jego robota. Nie w jego interesie leżało ratowanie, chyba że maszyny kroczacej przed skończeniem na złomie.
Właściwie to był całkiem dumny z siebie, że udało mu się tchnąć drugie życie w to żelastwo. Większość machnęłaby na taki złom ręką, stwierdzając, że nic się nie da zrobić, ale nie Charles. On lubił wyzwania i doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich umiejętności. Wiedział, że w tej dziedzinie niemożliwe dla niego nie istnieje.
- Zjadłbym coś – skomentował jedynie całą sytuację, jaka zaistniała, po czym przeciągnął się, ziewając głośno.
Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 07-04-2015 o 19:47.
|