Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2015, 23:50   #10
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Aaaargh! Zamknąć jadaczki i dajcie im się skupić! - wrzasnął w końcu Charles, który już wcześniej chodził podminowany.
Namolna gadanina Twi'leków i zawodzenie najmniejszej z nich podkręcały tylko temperaturę już i tak wrzącej krwi mężczyzny, więc w końcu musiała wykipieć.

Mrucząc pod nosem i łypiąc groźnie w stronę Twi'leków, ruszył do kokpitu, chcąc sprawdzić, co się tam działo. Miał nadzieję, że choć tam było nieco spokojniej. Był już bliski umyślnego rozwalenia czegoś, by tylko znaleźć sobie absorbujące zajęcie, przy którym mógłby się wyciszyć.

- Niezłą imprezę sobie tutaj urządziliście – rzucił w stronę żołnierzy, pociągając głośno nosem i wdychając opary alkoholu. - Kretyni... - dodał, przecierając twarz dłonią. Mimo tego komentarza, chcąc nie chcąc, rozejrzał się ukradkiem za jakąś ukrytą butelką. Nie mógł ukrywać, że sam by nie skosztował, tak na ukojenie nerwów.

Nim jednak zdążył w ogóle zwrócić się do Kehila z jakimkolwiek pytaniem, ten wyskoczył na zewnątrz, nawet wcześniej nie próbując zatrzymać łazika.
Lumber zaczął zastanawiać się czy aby na pewno tylko żołnierze byli kretynami. Wychylił się na zewnątrz, chwytając się jedną ręką jakiejś poręczy.

- Te, ślepy! Co ty wyprawiasz? - zwrócił się donośnym, niskim głosem do Kehila. Może i nie byli przyjaciółmi, ani nawet bliskimi kumplami, to jednak Charles wolał, by nikt z jego towarzyszy zbyt prędko nie tracił życia. Trochę się przyzwyczaił do ich towarzystwa.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 07-04-2015 o 23:54. Powód: kursywa
Pan Elf jest offline