Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2015, 16:45   #10
Kaeru
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Ellethiel i Thorendil

Jego towarzyszy rzeczywiście nie było. Tak samo jak koni i - o zgrozo - jego torby. Poczuł ukłucie żalu i tłumioną wściekłość. Czyżby właśnie zarazili go złem? Przecież… przecież… to niemożliwe! On tak bardzo się starał!
Szybko, trzeba działać. Zdusić tą chorobę zanim się rozwinie.
Wejście do groty zasłaniał wielki głaz, a Ellethiel mógł być absolutnie pewnym, że nie było go tutaj, gdy schodził na dół. Czyżby spadł z nieba? A może…
Może to sam Corellon Larethian postawił ten głaz, aby bronić spokoju swych zmarłych dzieci?
- Przepraszam! - zawołał pół elf padając na kolana i kłaniając się przed dowodem boskiej ingerencji. - Wybacz mi, byłem naiwny! I głupi! Przyjmę każdą karę!

Nie wytrzmał, strzelił dzieciaka w ucho. Po prostu nie wytrzymał, tak sobie to później tłumaczył. No ale modlić się do kamienia? I to tego który on, Thorendil, sam przysunął? Tego było za wiele jak na zwykła naiwność, to zakrawało na głupotę a tą jak twierdził trzeba leczyć jak tylko się da najwcześniej.
- Całkiem Ci się pomieszało? - Zapytał grzecznie półelfa przechodząc obok niego jakby nigdy nic. Kierował się do kamienia a kiedy przy nim był pozwolił sobie zmienić postać i na powrót zapieczętować wejście.
Ellethiel wpatrywał się z podziwem w poczynania swojego nowego przyjaciela.
- Wiedziałem - powiedział wstając z ziemi i symbolicznie otrzepując pył z kolan. - Cały czas wiedziałem.
- To powinno wystarczyć, na razie. - Stwierdził z uznaniem widząc własne dzieło. Po czym zwrócił się z pytaniem do białowłosego. - I nie można tak było od razu zamiast kusić złodziei?
- To nie do mnie należy decyzja w takich sprawach. - odparł księżycowy elf i rozejrzał się, po czym znowu zwrócił do Ellethiela. - Najwyraźniej twoi znajomi bardziej cenil swoją skórę i konia, niż ciebie… chociaż z jakiegoś powodu wcale mnie to nie dziwi.
- Czy ja… czy my - poprawił się, patrząc na nieprzytomnego Tornisa. - jesteśmy aresztowani?
- A niby kto miałby was aresztować? - Zdziwił się druid. - Róbcie sobie co chcecie.
Nie specjalnie miał ochotę prostować scieżki zabłakanych owieczek, przynajmniej tak długo jak ich działania nie powodowały szkód w naturze. Co innego gdyby poprosili o przewodnictwo duchowe… może nie poproszą.
Releon spojrzał na pół elfa.
- Twój nieprzytomny przyjaciel chciał okraść grobowiec i zabić cię, ale żadne mu nie wyszło. Teraz nie ma innych towarzyszy ani konia, więc zdany będzie tylko na siebie i swój zmysł kierunku w Cormanthorze. Ty zaś… - pokręcił głową. - Twoją winą jest zwykłe niedostosowanie do tego świata, a znalezienie na to lekarstwa będzie jeszcze trudniejsze. - powiedział to spokojnie, wyraźnie jedynie stwierdzając oczywiste dla niego.
- Cormanthor i na to może znaleźć lekarstwo… lecz cena jest spora. - Westchnął ciężko Thorendil.
- Wolałbym znaleźć coś innego - wyznał Ellethiel i zaczął rozglądać się za swoją ulubioną - i w sumie jedyną - magiczną torbą. Może ją zostawili… koń nie był jego, ale na torbę ciężko zapracował! - W sumie… niezbyt wiem o czym mówicie… nie jestem chory. To Tornis jest zazłony.
Przez myśl pół elfa nie przeszłoby by dopuścić do siebie zło! Przecież… no nie można! No jak?
Releon westchnął wyraźnie zaczynając być poirytowanym głupotą mieszańca.
- Jeżeli nie rozumiesz ostrzeżeń, które mogłyby ci pomóc sprawić, że najzwyklej w świecie nie zaprzepaścisz swojego życia, to jedynie los może ci boleśnie uświadomić prawdę.
- Ha! Mam cię!
Zadowolony pół elf znalazł torbę, która wyglądała bardziej na zgubioną niż odłożoną… ale była. Podniósł ją z ziemi i szybko przejżał zawartość. Wyglądało na to, że nic nie zginęło.
- Nauczyłem się wielu rzeczy - przyznał Ellethiel, przyglądając się torbie. - Po pierwsze: nigdy nie ufaj grobowcom. Tam są pułapki i bez wątpnienia wszystkie są po to, aby zrobić komuś krzywdę. Po drugie: nie każdy wielki głaz został przesunięty boską siłą… czyli wszystko można jakoś wytłumaczyć. - Podszedł do Releona i spojrzał mu głęboko w oczy, jakby chciał wwiercić mu się w duszę i dowiedzieć się czy księżycowy elf też nie jest zazłony. Poprzednio Ellethiel się mylił, więc może oni obaj są chorzy na zło?! Nie, na pewno nie! Uratowali mu życie, więc z całą pewnością obaj są sympatyczni! - Będę ostrożniejszy… - zgodził się. - ... ale nie chcę widzieć w każdej napotkanej osobie zabójcy.
Zadowolony zrobił kilka kroków w tył i obejrzał głaz. A trzeba było przyznać, że to był bardzo piękny głaz!
- Co zamierzasz teraz robić? - Thorendil zwrócił się do pół elfa. - Wiesz w ogóle gdzie jesteś i jak tu przeżyć? - Szczerze mówiąc miał co do tego spore wątpliwości.
- Jestem… przy grobowcu. W Cormantorze. - Nie dało się ukryć, że Ellethiel wydawał się rozproszony, zaczął się rozglądać błądząc po lesie wzrokiem. - Powinienem sobie poradzić… do tej pory nie miałem z tym większych problemów. - Wychylił się, jakby chciał zobaczyć coś za ramieniem Thorendila, ale szybko zmienił zdanie i spojrzał w górę. - Muszę kogoś znaleźć. Myślę, że może być gdzieś w Cormantorze… więc muszę go przeszukać.
Oczywiście, że tu będzie! Gdzie indziej miałby być? To na pewno tutaj! Trzeba tylko trochę się porozglądać, popytać i na pewno się znajdzie. Uściskają się, porozmawiają… może nawet wrócą razem do Silverymoon?

- Przeszukać Cormanthor?! - Druidowi zaparło dech w piersi, nawet dla niego który rozumiał leśne ściezki lepiej niż ktokolwiek inny była by to wyprawa na wiele lat. A ten chłopak mówił o tym jakby to był spacerek kwiecistą polaną skąpaną w promieniach wiosennego słońca.
- Wiesz chociaż gdzie zacząć?
- Nie mam pojęcia! Najlepiej od nabliższego miejsca w którym mogę znaleźć jakieś elfy… nie żebyście byli jacyś wybrakowani, przyjaciele - od dawna nie widziałem tak elfich elfów jak wy!
- Najbliższego… Rillifane miej nas w opiece. - Wyszeptał Thorendil pod nosem, nie mniej lepiej go było chyba zaprowadzić niż pozwolić łakać się po lesie. A nuż natknie się tym razem na morderców którzy tylko chcą oddać sztylet właścicielowi, ale najlepiej niepostrzeżenie wprost w brzuch, żeby miał niespodziankę.
- Czyli idziesz w moją stronę, młody. - Dodal tym razem głośno. - Jeśli się pospieszysz wskażę Ci drogę.
- Serio, mogę? Świetnie! - Ellethiel był zachwycony pomysłem Thorendila. - Releonie, a co z tobą?
Księżycowy elf do tej pory przysłuchujący się z kamienną twarzą wymianie zdań pomiędzy Ellethielem a Thorendilem teraz spojrzał na tego pierwszego i odparł:
- Wybaczcie, jeżeli nie udam się z wami, ale moja droga prowadzi dalej moimi obowiązkami. - rzekł, po czym spojrzał na Thorendila, jako tego bardziej… rozsądnego. - Niemniej las się zmienił, na pewno tutaj. Też jesteś tego świadom?
Thorendil spojrzał białowłosemu prosto w oczy. Co miał mówić? Przecież był druidem, jak miał nie poczuć? Ale z tego miejsca niewiele mógł zrobić, pierwej musiał przemyśleć sprawę. Kiedyś już działał z podszeptów serca nie rozsądku, zapłacił też swoją cenę za to.
- Uważaj na siebie Releonie i niech Seldarine Cię prowadzą.
- Wy też uważajcie. Dotrzyjcie do swojego celu bezpiecznie, ochraniani opieką Seldarine. - elf spojrzał dłużej na Ellethiela, po czym wrócił uwagą do Thorendila. - Dziękuję ci za pomoc. - skłonił delikatnie głowę im wszystkim na pożegnanie i ruszył lekkim krokiem w stronę północy.
- Bądź zdrów, Releonie! - zawołał w ślad za nim Ellethiel. - A gdybyś spotkał mojego ojca to powiedz mu, że go szukam!
Zadowolony z nowego towarzystwa Ellethiel podszedł do wciąż nieprzytomnego Tornisa.
- Mam wyrzuty sumienia, że go tu tak zostawiam… - mruknął i sprawdził czy jego były już towarzysz wciąż ma przy sobie miksturkę leczącą, którą zabrał pół elfowi w krypcie. Gdy upewnił się, że nic się nie zmieniło, a fiolka nie pękła w skutek upadku włożył ją spowrotem do kieszeni rabusia.
- Żegnaj, Tornisie, przyjacielu. Mam nadzieję, że spotkasz na swojej drodze dobrych ludzi, którzy wyleczą cię ze zła - powiedział pół elf uroczystym głosem i odwrócił się do Thorendila. - To którędy, dobry panie?
- Skrótem, chodź za mną i póki nie skończę nic nie mów. - Poprowadził pół elfa do najbliższego dębu po drodze śpiewnie wypowiadając inwokację do Rillifane’a. Kiedy podeszli dość blisko położył dłoń na pniu i skupił się. Po chwili złapał Ellethiela za rękę i wciągnął za sobą w drzewko. Kiedy z niego wychodzili byli już na skraju elfiej wioski.
 

Ostatnio edytowane przez Kaeru : 08-04-2015 o 19:01.
Kaeru jest offline