Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2015, 19:35   #6
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Evan wracał z budynku gildii najemników zadowolony, wreszcie podjął męską decyzję i podpisał kontrakt, a nie było łatwo. Przypomniał sobie wczorajszą rozmowę-kłótnię z Sarą, gdy powiedział jej o swych planach. Zaczęło się spokojnie od zwykłych argumentów i prośby, a to że jest jeszcze za młody, a to że jest potrzebny w karczmie, bo ruch duży i obwiesiów różnych się sporo kręci. Te argumenty szybko jednak zbił. Evan miał już dziewiętnaście wiosen i wielu młodszych od niego brało udział w wojnie z orkami, nie mógł siedzieć na tyłku gdy inni walczyli, przecież do tego szkolił go Roy. Sprawa z ochroną karczmy też była przesadzona, owszem wielu dziwnych typów kręciło się teraz po Futenbergu, ale wyciągana spod lady ciężka kusza, szybko studziła zapędy rozrabiaków. Zresztą Sara oprócz kuszy, sprawnie posługiwała się dębową pałką.

Potem pojawiły się wyrzuty i ostrzejszy, wręcz krzykliwy ton rozmowy. Pojawiły się wyrzuty o niewdzięczności, obowiązkach i spłacaniu wyimaginowanych należności. Tu za radą świętej pamięci Roya, zachował spokój i kontrował, wszystko dokładnie jak w szermierce. Po pierwsze należności finansowe były uregulowane dokładnie tak jak przewidywała umowa, a dwa choć Sara traktowała Evana prawie jak syna to wcale jej synem nie był. Po to zresztą przybyli tu z mistrzem Royem do Futenbergu by odnaleźć jego rodziców, co się jednak nie udało i należało szukać dalej, może bardziej na północ. Oczywiście ten ostatni argument wywołał furię u karczmarki i skończyło się groźbami, wrzaskami i trzaskaniem drzwiami.

Evan jednak postawił na swoim i rankiem zbył nadąsaną Sarę, a potem udał się do gildii i podpisał kontrakt. Teraz wracał do karczmy z zamiarem przygotowania się do drogi.

***

Rankiem dnia następnego Evan był już gotowy do drogi, miał spakowany swój plecak, założył starą zbroję łuskową Roya i na ramieniu nonszalancko niósł swój półtoraręczny miecz. Przyszła teraz chwila najtrudniejsza, czyli pożegnanie z Sarą i jej córkami. Z najmłodszą, szesnastoletnią Lori poszło najłatwiej, zawsze rozumieli się dobrze i nie potrzebowali wielu słów. Zresztą Lori była niepoprawną optymistką i tak naprawdę to w głębi duszy bardziej zazdrościła Evanowi niż się o niego obawiała.

Potem podeszła Sara i mimo wcześniejszych kłótni uściskała go mocno, aż mu żebra zatrzeszczały. W jej oczach były łzy gdy wpychała mu do plecaka, specjalnie przygotowany na drogę prowiant. Na koniec dostał kilka typowych pożegnalnych słów troskliwej kobiety w stylu "nie przezięb się", "uważaj na siebie", "wracaj szybko".

Jako ostania pożegnała się z nim Cristina, druga córka Sary, piękna, szczupła brunetka. Evan myślał że dziewczyna za nim nie przepada, ale zmieniło się to dzisiaj. Początkowo podali sobie ręce, a młody najemnik nawet nie zauważył szklistych oczu dziewczyny. Gdy jednak był już przy drzwiach wyjściowych karczmy, Cristina krzyknęła - Evan! -i gdy ten się odwrócił rzuciła mu się na szyję i wycisnęła soczystego całusa. Chłopak był totalnie zaskoczony, bo któż może zrozumieć kobiety?
- Wróć - powiedziała odklejając się od niego, a on tylko kiwnął głową niezdolny wydobyć żadnego słowa, a potem ruszył ku swemu przeznaczeniu.
 
Komtur jest offline